Niemedyczne forum zdrowia

RODZICE, DZIECI, RODZINA => Szczepienia => Wątek zaczęty przez: Elmo 11-06-2011, 18:43



Tytuł: Wpływ MO, KB na rozwój dziecka autystycznego
Wiadomość wysłana przez: Elmo 11-06-2011, 18:43
MO piję przez ponad 5 lat wraz z mężem, córką i autystycznym synem. Zauważyliśmy bardzo pozytywne zmiany zdrowotne u nas wszystkich, jednak najbardziej zaskoczył nas syn. Już po wdrożeniu samej tylko MO, dziecko zaczęło budzić się do życia. Syn stał się bardziej aktywny, spokojny, zaczął się wysypiać, a my wraz z nim, skończyły się notoryczne przeziębienia, zapalenia gardła i uszu. Od 4 lat jest na diecie bezglutenowej i bezmlecznej. Po wypiciu mleka zwracał, a po spożyciu glutenu syn robił się rozdrażniony i agresywny, do tego dołączały zaparcia, a na ciele pojawiała się egzema. W czasie oczyszczania syn miał najbardziej uciążliwe ostre i trwające najdłużej z nas wszystkich objawy oczyszczania. Jego organizm reagował wysoką gorączką, ostrymi wymiotami, które trwały po kilka dni lub rozwolnieniem itp.
Byliśmy zaskoczeni, jaki ogromny wpływ na rozwój i zachowanie tak chorego dziecka ma MO, DP i KB.
Obecnie syn ma 11 lat. Mieszkamy w Stanach, więc syn uczęszcza codziennie do szkoły.
Byliśmy zadowoleni, bo przez ostatnie 3 lata miał tą samą nauczycielkę prowadzącą, która skrupulatnie przestrzegała diety dzieciaka. W tym roku szkolnym niestety zmieniła się nauczycielka, no i oczywiście 5 lat ciężkiej pracy i wysiłku włożonego w oczyszczanie dziecka, poszło w zapomnienie. Zaczęło się od wypadku w szkole, po którym syn z wielkim guzem, wielkości pomarańczy, wylądował w szpitalu. Guz się nie zgoił zupełnie do tej pory. Dodam tylko, że wypadek miał miejsce na początku listopada ubiegłego roku. Od sierpnia (początek roku szkolnego) syn jest regularnie „dożywiany” w szkole słodkimi ciastkami z glutenem, a ma przecież jego nietolerancję, słodyczami, sokami owocowymi itp. Gdy syn spożywa „żywność”, której nie powinien w ogóle jeść, powstaje u niego potrzeba na jedzenie przeróżnych rzeczy, a często w klasie, pozostawiany sam sobie, ma kontakt z wieloma środkami chemicznymi, które konsumował, a były to płyn do mycia naczyń, chlor, pasta do zębów, plastelina zawierająca gluten. Dodam tylko, że syn przed rozpoczęciem tego roku szkolnego potrafił odróżniać jedzenie, które może jeść od jedzenia, którego nie powinien spożywać wcale i nigdy o nie nie prosił, dlatego na początku nie przywiązywaliśmy wagi do zmian zachowawczych i zdrowotnych zaistniałych u syna, po rozpoczęciu nowego roku szkolnego, a było ich tak wiele: przekrwione oczy, egzema dziwne zapatrzenia lub  „rozbiegane oczy” zaparcia, przez które syn się nie wypróżniał przez parę dni, nadpobudliwość, agresja, częste wybudzanie się ze snu, osowiałość, pot występujący obficie tylko w obrębie głowy, siniejące, zimne nogi i bóle palców u stóp.
Na początku grudnia dziecko zaczęło się dusić, po czym przestało oddychać, zrobiło się sine, przyspieszona praca serca, drgawki. Syn stracił przytomność. Po przeprowadzonym sztucznym oddychaniu, dzieciak się ocucił. Tuż po tym wydarzeniu na jego twarzy pojawiła się straszna egzema, silnie przekrwione oczy. Dodam jeszcze, że dziecko przed tym wypadkiem nie załatwiało się przez 7 dni. Wylądowaliśmy na pogotowiu. Tam podjęto szybką decyzję – padaczka. Skontaktowano się z neurologiem prowadzącym naszego syna i kroplówką zaaplikowano mu antykonwulsant (Kepra), po którym dziecku zaczęły wirować oczy. W życiu takiego zjawiska nie widziałam, dochtór (bardzo niepewny) widząc to, zwiększył mu dawkę, po której synowi zaczęły drgać powieki, po czym zaczął się trząść. Podejrzewamy, że to była anafilaksja, a tak duża dawka lekarstwa dopełniła wszystkiego. Trzy lata temu doszło do podobnego wydarzenia. Syn zaczął się dusić, przestał oddychać, myśleliśmy wtedy, że się zakrztusił. Próbowaliśmy go odkrztuszać, znowu serce biło bardzo szybko, po krótkiej chwili syn przestał oddychać i stracił przytomność, a serce przestało mu bić. Został pobudzony do życia masażem serca i sztucznym oddychaniem. Po tym wydarzeniu zwracał. Po niedługim czasie miał miejsce podobny atak, tym razem był on dużo łagodniejszy i krótszy, zakończył się wymiotami. Ostatnie wydarzenia miały miejsce w czasie, gdy syn uczęszczał do szkoły letniej, w której nikt nie przestrzegał jego diety, i np. jadł te same ciastka z glutenem, które jadł niedawno w szkole. Przez trzy lata nic się nie wydarzyło. Dziecko rozwijało się świetnie, duży postęp. Po wydarzeniu grudniowym, dzieciak został skazany na tabletki antykonwulsyjne. Wszystkie wcześniej wymienione objawy, coraz bardziej pogłębiały się, doszło zwracanie po zażyciu tabletki. Neurolog zmniejszył trochę dawkę, niewiele to pomogło. Dziecko bardzo zmienione, wykończone fizycznie i psychicznie, zupełnie „w swoim świecie”, przestaje mówić, ma napady duszności i  „wirujące oczy”. Podjęliśmy sami decyzję, odstawiliśmy go od tabletek. Następuje poprawa, w międzyczasie dziecko powraca do szkoły. Okazuje się, że nauczycielka w dalszym ciągu dokarmia go systematycznie żywnością i nie tylko, z którą nie powinien mieć styczności. Powstaje coraz więcej reakcji alergicznych na jedzenie, na które przedtem nie miał uczulenia: kasza gryczana, jaja, siemię lniane, ma bardzo silne uczulenie na kukurydzę i wiele innych. Po powrocie ze szkoły - często zwraca. Dostaje ataków, które przypominają ten z grudnia, jednak różnią się łagodnością. Zawsze po tym występuje silna egzema na twarzy, do tego dołącza opuchnięta górna warga i czerwono-sinawe ucho. Od pięciu tygodni syna nie wysyłam do szkoły. Zrobił się spokojniejszy, więcej mówi, zaczął się wysypiać. Musieliśmy wprowadzić ponownie bardzo mała dawkę antykonwulsantu (po którym się nie załatwia), bo coraz częściej występowały, podobne do tych z grudnia, ale łagodniejsze ataki. Od tygodnia stosujemy dietę monotematyczną, składającą się z mięsa indyka, kapusty świeżej i kiszonej (sama kiszę). Jest duża poprawa w zachowaniu, jednak nie załatwia się w dalszym ciągu po siedem dni, jesteśmy zmuszeni robić mu lewatywę. Wczoraj mimo niskiej dawki antykonwulsantu, po raz pierwszy od tygodnia dostał ataku padaczki, był on bardzo słaby, ale tuż po nim spuchła mu górna warga. Dzisiaj dostał kolejnego ataku, połączonego z silnymi drgawkami. Ataki występują zawsze rano (dziecko nie załatwia się już 6 dzień. Dzisiaj musimy zrobić mu lewatywę). W dalszym ciągu podaje mu MO (bez cytryny), przerwaliśmy KB, ze względu na siemię lniane, które wcześniej tak bardzo mu służyło. Nie wiem co z tym wszystkim mamy robić. W jaki sposób odbudować zdrowie dzieciaka? Liczymy na Pańską pomoc. :crybaby:


Tytuł: Odp: Jak pomóc dziecku?
Wiadomość wysłana przez: Heniek 11-06-2011, 21:09
W takiej sytuacji warto spróbować podawać dziecku MO zawierającą dwa składniki tj. domowy ocet jabłkowy oraz odpowiedni olej roślinny.

http://bioslone.pl/node/360

Eliminowanie leków to słuszny kierunek. KB można robić bez siemienia lnianego. Jeśli siemie lniane w danym momencie nie jest dla dziecka zjadliwe, to trzeba z niego na pewien czas zrezygnować. Oczywiście warto eliminować wszystkie te pozycje jadłospisu, które powodują niepożądane reakcje. Z czasem jadłospis dziecka warto jednak próbować rozszerzać o kolejne wartościowe pokarmy. Warto np. wypróbować ogórki kiszone, najlepiej domowej roboty. Nowe składniki diety trzeba próbować wprowadzać powoli i pojedynczo, po to by łatwiej ocenić co dziecku pomaga, a co szkodzi.

Jeśli dziecko nie może jeść innego mięsa niż indycze, to lepsze takie mięso niż żadne. Nie jestem jednak przekonany do ograniczania się tylko do mięsa indyczego. Największą wartość dla człowieka ma mięso czworonogów, mięso ptaków to mięso drugiej kategorii, a rybie trzeciej.


Tytuł: Odp: Jak pomóc dziecku?
Wiadomość wysłana przez: Elmo 15-06-2011, 14:25
Ocet jabłkowy już się robi. Zaczęłam podawać synowi cielęcinę i całkiem dobrze na nią reaguje. Dzięki Heniek za te pomysły. Chodzi mi jeszcze o to, że dzieciak ma wyjałowione jelita, a podanie mu antykonwulsantu wcale nie sprzyja jego zdrowiu i rozwojowi. Może znasz środki mniej drastyczne, które mogłyby zastąpić antykonwulsant.


Tytuł: Odp: Jak pomóc dziecku?
Wiadomość wysłana przez: Zosia_ 16-06-2011, 21:33
Z tego co piszesz, ataki syna zawsze są powiązane z niewłaściwym jedzeniem i problemami z wypróżnianiem. Zadbaj więc, aby jego dieta była właściwa (porozmawiaj z dyrekcją szkoły albo zmień placówkę). Myślę, że warto mu dawać do picia sok z kiszonej kapusty. To ułatwia regularne wypróżnianie i dostarcza właściwych bakterii.
U większości dzieci autystycznych właściwa dieta jest podstawowym warunkiem leczenia i terapii. Bez tego trudno liczyć nie tylko na zdrowie, ale i na jakiekolwiek postępy.


Tytuł: Odp: Jak pomóc dziecku?
Wiadomość wysłana przez: Elmo 22-06-2011, 16:03
Syn po wakacjach przechodzi do innej szkoły. Podobnie jak Ty, Zosia, jestem przekonana, że MO i odpowiednia dieta u dzieci autystycznych potrafi czynić cuda. Tymczasem już ponad osiem tygodni dzieciaka trzymam w domu. Zrobił się bardzo spokojny, nie jest agresywny, dobrze śpi, wypróżnia się samodzielnie (właśnie dzięki kapuście kiszonej) jednak jest tego bardzo mało, w porównaniu do spożywanej przez niego ilości pokarmu, załatwia się co trzy, cztery dni. Wygląda na to, że jego jelito pokryte jest starymi złogami kału. Wcześniej zmuszeni byliśmy robić synowi lewatywy, jednak były one bardzo płytkie. W dalszym ciągu niepokoją mnie jego ataki „padaczkowe”, które występują dwa razy w tygodniu. Podejrzewamy, że są one spowodowane kumulacją toksyn, a jest ich mnóstwo, biorąc również pod uwagę miniony rok szkolny. Od trzech dni nie podaję synowi MO. Widzę, że jego organizm nie nadąża z wydalaniem toksyn. Podejrzewam też, że u dzieciaka mogą występować duże braki wapnia, spowodowane wyrastaniem zębów, i nie tylko. Czy syn ma być skazany na antykonwulsant, który nie wpływa obojętnie na jego zdrowie? Być może Mistrz zna jakąś mniej szkodliwą metodę na kontrolowanie tych ataków?