Niemedyczne forum zdrowia

RODZICE, DZIECI, RODZINA => Poród => Wątek zaczęty przez: Poszukująca 28-07-2012, 12:57



Tytuł: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 28-07-2012, 12:57
Do administracji przyszedł post:

"Gdyby żelazo w ciąży i hemoglobina nie spadały, należałoby się martwić. Jest to proces fizjologiczny. Może ktoś wpadnie na to, że zwiększa się objętość krwi - cztery obiegi to nie dwa + łożysko i pępowina i są momenty np. silnego wzrostu malucha, kiedy ten skok jest ogromny? Jak ktoś przy poziomie hemoglobiny 11,8 szuka kłopotów, to znajdzie wszędzie. Nawet do porodu domowego uznaje się za bezpieczną hemoglobinę na poziomie 10,5, a nawet 10. Zaznaczam: porodu domowego, gdzie lekarze mają wówczas wizje krwotoczne, ja z  hemoglobiną 11 i 10 urodziłam trzy córki, 2  w domu, i do krwotoku nie doszło. W czym tkwi problem? Poziom żelaza? A po co komu to badanie? Jak ktoś uparcie szuka, to niech sprawdza kwestie jego wchłaniania, bo jeżeli one są w porządku, to po co się faszerować lub zmuszać na siłę do jedzenia rzeczy, których nie można połknąć? Ciąża to szczególny czas - piękny, to czas oczyszczania organizmu, możemy mu przeszkadzać ale po co? Żelazo można badać, pytanie: jaka jest jego podaż, przyswajanie, jak było zrobione badanie, itd. Chcemy się czepiać i lubimy promieniowanie. Możemy podczas usg sprawdzać przepływy i wagę dziecka. Jeżeli są w porządku. po co się martwić, no i waga mamy jest istotna. Po tym też widać kwestie diety i przepływów u malucha.

To temat woda, można pisać i pisać, ale po co?
Pozdrawiam, czekam na wpuszczenie na forum. Dysponuje też wiedzą książkową na temat fizjologicznego spadku żelaza w ciąży. Jego brak to problem. Nie będę już pisać, jakie może mieć konsekwencje.  
Kwiatuszek"


Cytat od: Kwiatuszek
Najważniejszym badaniem przed porodem, jeżeli ktoś ma kłopoty z samopoczuciem i żelazem, powinien być poziom krzepliwości i badania moczu!

Od pewnego czasu pomagam w porodach domowych, towarzyszę kobietom przed poczęciem w ciąży, podczas porodu i w połogu, a również w diecie dzieci do lat 7. Wg brytyjskich badań obejmujących ponad 150.000 ciąż stwierdzono, że najwyższa waga urodzeniowa występowała u kobiet, które miały wyniki stężenia hemoglobiny na poziomie 8,5 i 9,5. Co więcej, jeżeli stężenie hemoglobiny nie spada poniżej 10,5, to zwiększa się ryzyko wystąpienia niskiej wagi urodzeniowej dziecka, przedwczesnego porodu i stanu przedrzucawkowego. Jeden z ginekologów (Francja) pisze, że "rutynowe badanie stężenia hemoglobiny daje godny pożałowania skutek - wszędzie na świecie milionom ciężarnych kobiet przepisuje się żelazo, informując je błędnie, że mają anemię. Ignoruje się zarówno uboczne skutki przyjmowania żelaza, a także zapomina o tym, że blokuje ono absorpcję innych cennych czynników wzrostu, takich jak cynk. Oprócz tego żelazo jest substancją utleniającą, która może wzmóc produkcję wolnych rodników, a także zwiększyć ryzyko stanu przedrzucawkowego". To chyba wyczerpuje kwestię żelaza. Dla mnie ważne są przepływy (skoro już ktoś robi badania) oraz poziom krzepliwości. Przecież organizm nie bez powodu obniża poziom żelaza! Powyższy cytat faktycznie znajduje potwierdzenie w praktyce, ostatnio towarzyszyłam przy porodzie o tzw. idealnej morfologii... Niska waga urodzeniowa i fatalny stan łożyska to tylko mała namiastka... Ja podziękowałam panu dochtórowi, którego naprawdę lubiłam, bo było z kim polemizować. W momencie, kiedy chciał przepisać mi leki i gdy brakło mu argumentów, powiedział: "proszę pani, nie każda kobieta jest taka jak pani... Ja mam kłopot z nieświadomością tych kobiet, ale powinienem przepisać pani leki", a ja, że "jak to - dwa lata temu pan wyśmiał kwestie leczenia identycznej infekcji" . Odpowiedź brzmiała: "zmienił się paragraf". Dobrze - odłożyłam słuchawkę telefonu i postanowiłam wszystkim podziękować, trzy miesiące bez badań, a pod koniec ciąży mocz, morfologia, krzepliwość, przepływy, ułożenie maluszka... to było istotne, zwłaszcza że moje dzieci przychodzą na świat po tzw. terminie i położne zajmujące się porodami domowymi odmawiają współpracy, bo "paragraf", więc cóż, moje dziewczynki urodziły się bez asysty położnej, lotosowo! Teraz jednak znam położną, dla której po terminie niekoniecznie oznacza katastrofę, dla której poród lotosowy to coś wyjątkowego... Z nią współpracuję.

W kwestii niskiego poziomu żelaza u noworodka zazwyczaj wynika ze zbyt wczesnego przecięcia pępowiny. Istnieją istotne powody, dla których nie powinno się przecinać pępowiny i są one właśnie związane z jakością i ilością krwi, której w przypadku odcięcia pępowiny dziecko zostaje pozbawione. Jeżeli nie przetniemy pępowiny dziecko "otrzymuje dodatkowo 40 - 60 ml krwi" "przecięcie jej gdy jeszcze pulsuje pozbawia noworodka około 60 ml krwi co może stanowić prawdopodobne wytłumaczenie spadku wagi". W praktyce potwierdza się, z moich doświadczeń wynika że dzieci urodzone lotosowo nie mają spadku wagi.  "I tu należy się zastanowić czy właśnie to nie jest powodem anemii u noworodka, wówczas naturalnym jest fakt, że dziecko mając dostęp do mleka matki natychmiast uzupełni to co potrzebuje. Ponad to warto tu wspomnieć że dopóki trwają ruchy pompujące, łożysko wspiera nie w pełni dojrzałą wątrobę, usuwając toksyny".



Kwiatuszku dziękuję za wyczerpującą wypowiedź na temat żelaza (-: Czy mogłabyś zdradzić źródło cytowanych informacji? Szczególnie interesują mnie książki. Mój pierwszy poród faktycznie zakończył się oksytocyną w ostatnim momencie, kiedy akcja ustała, a ja zaczęłam zasypiać. Z mojej wtedy nieświadomości mały dostał wit.K i szczepienia. Obyło się jednak bez sztucznego mleka i żółtaczki (-: spadek wagi faktycznie był, ale mąż twierdzi, że pępowina była odcięta, gdy przestała tętnić. Koleżanka, która teraz urodziła, nie zgodziła się na nic ani dla siebie, ani dla dziecka i też był spadek wagi. Podziwiam samodzielne porody w domu, ale nie każda kobieta ma tyle odwagi, zwłaszcza ta z problemami depresyjno-lękowymi... Ponadto jeśli jesteś jakoś zawodowo związana z tematem rodzenia to też jest Ci łatwiej. Niesamowicie zdziwiła mnie teoria, że hgb powyżej 10,5 to jakieś ryzyko... przy porodzie miałam 11,2, a synek ważył 3,6 kg urodzony w terminie. Myślę, że to nie jest reguła. Na pewno wszystko zależy od organizmu i jeśli u dobrze odżywionej kobiety hgb spada poniżej tych 10,5 to widocznie tak powinno być i najważniejsze to niczego nie podawać. A co z teorią, że jak hgb jest niska to dziecko otrzymuje za mało tlenu i składników odżywczych? W końcu ona transportuje tlen.


Cytat od: Kwiatuszek
Proszę źródła badań: Bucher HC, Schmidt JG. - „Does routine ultrasound scanning improve outcome in pregnancy?” oraz Larson T., Falck Larson J. - „Detection of small for gestational age foetuses by ultrasound screening in a high risk population; a randomized controlled study”. Dla jasności, nie uważam, że badania te są jedyną wytyczną, nic bardziej absurdalnego, natomiast dają pewien obraz.
Zaznaczam też, że normy dla kobiet w ciąży nie są tożsame z normami przyjętymi ogólnie, dotyczy to całej morfologii!
Co do wagi urodzeniowej dziecka u mnie:
pierwszy poród (klinika): 3790 – hemoglobina 11,8 lub 12;  
drugi poród (dom): 4000 – 10,5 lub 11,2;
trzeci poród (dom): 4300 – około 10.
Książki – od książek uginają się półki w moim domu! Jedyne co polecam, to zaufanie sobie i własnej intuicji, proszę pamiętać, że podczas porodu nowa kora mózgowa odpowiadająca za tzw. rozsądek i analityczne myślenie nie działa, poród to czynność instynktowna, odpowiada za nią stara kora mózgowa i albo zdamy się na nią i właściwie odbierzemy sygnały płynące z naszego ciała, albo pozostaje oddać decyzyjność innym, niestety. Tylko że stara kora mózgowa przechowuje minione doświadczenia instynktowne, czyli to, jak przyszliśmy na świat. Opowieści mamy niewiele pomogą, ponieważ odczucia nasze z tego czasu nie zawsze tożsame są z odczuciami rodzących nas mam. Powrót do narodzin to proces wymagający czasu i gotowości.  Ja powróciłam do narodzin, gdy po pierwszym porodzie w prywatnej klinice (pięknym porodzie bez bólu) uświadomiłam sobie: „kurczę, nawet przy takim porodzie próbowano tak wiele zniszczyć, gdy stanęło serce moje i dziecka i rzucono się po aparaturę w tych kilku sekundach, gdy pozwolono nam zostać sam na sam, doszło do wyrzutu płodu i wręcz cudem złapano moją córeczkę, a ja otworzyłam oczy i usłyszałam „pani jest stworzona do rodzenia dzieci”. Cieszę się, więc czemu próbowano nas zabić? Zaznaczam, że na porodówkę trafiłam na 15 minut przed przywitaniem córki… z radością i bez bólu, ale to długa historia. Mało tego, przez 6 tygodni mimo swojej wówczas już dość dużej wiedzy byłam pewna, że wszystkie procedury, które wykonano w te 15 minut w klinice, były konieczne, a było ich trochę. Dopiero później, gdy odtwarzałam, co się działo, zrozumiałam ten proces - prawdziwie dopiero, gdy dotarłam do własnych narodzin. Wtedy, zaproszona przez jedną panią dochtór, rozpoczęłam pracę z kobietami w ciąży; wcześniej pracowałam z dziećmi. Drugi poród przespałam - o 2 w nocy wstałam z mężem, przygotowałam ubranka i poprosiłam o umycie podłogi (wysprzątanie domu) i… poszłam spać, a gdy się obudziłam, zaczęłam tańczyć i po 15 minutach trzymałam córeczkę na rękach. Przyszła na świat w pełnym ekstazy tańcu. Trzeci poród zakończył się w wodzie, choć zawsze byłam przeciwnikiem porodu w wodzie, ale poczułam, że chcę do wody… I dobrze zrobiłam, bo w przypadku wagi dziecka 4300 to chyba najbezpieczniejsza forma ochrony krocza. Oczywiście poród zakończył się bez jakiegokolwiek urazu krocza, a ja mogłam od razu wziąć córkę w ramiona. Trzeci poród trwał 3 dni – wiem, z punktu widzenia obecnej medycyny… niemożliwe. Proszę jednak nie brać moich wypowiedzi dosłownie, ponieważ ciąża to bardzo nieprzewidywany czas, poród również, w związku z czym nie chodzi o brak rozwagi, a głębokie odczucie sytuacji, w jakiej się znajdujemy, oswojenie jej i miejsca. Każda kobieta jest inna i inaczej rodzi… to co jest dobre dla jednej, nie jest dobre dla innej, natomiast kto inny wie jak bezpiecznie urodzić dziecko, jak nie jego matka? Ta, która komunikuje się z nim przez tyle miesięcy.

Proszę o precyzyjne pisanie, co to jest „ostatni moment”:
- I, II, III faza porodu, odeszły już wody płodowe, czy nie?
- czy maleństwo rodziło się do końca w pęcherzu płodowym?
- akcja się zatrzymała, tzn. subiektywna opinia lekarza, czy poród od początku monitorowany, a więc nie w pełni naturalny, monitorowany często kończy się komplikacjami.
- czy pozycja porodowa była wertykalna? Półleżenie, siedzenie zwiększa możliwość komplikacji i osłabia kobietę, ponieważ kość ogonowa nie ma wówczas możliwości odgięcia się i utrudnia to dziecku drogę, wówczas trzeba przeć w pozycjach wertykalnych; parcie nie zawsze bywa konieczne
- akcja stanęła? Czasami to największe dobrodziejstwo, zależy to od sytuacji, często wówczas dochodzi do samoistnego wyrzutu płodu, bowiem mamy do wyboru „śmierć lub życie”, jeżeli to możliwe, to każdy zdrowy organizm wybiera życie, natura o to zadbała
- pamiętajmy, że stres, hałas, ostre oświetlenie, głośne rozmowy nie sprzyjają naturalnemu wzrostowi hormonów podczas porodu.
W związku z powyższym proszę o precyzyjne wypowiedzi, bo inaczej zamiast odpowiedzi wychodzą poematy.

W kwestii pępowiny… Pępowina zmienia się w „srebrzysty sznur” po upływie około 2 – 3 godzin, wówczas faktycznie nie ma w niej krwi, odcięcie w momencie ustania widocznego pulsowania daje to, że nie dochodzi do natychmiastowego zachłyśnięcia powietrzem i dziecko nie ma „poparzonych płuc”. Chyba nietrudno wyobrazić sobie ból w momencie rozprężenia klatki piersiowej - i to jest powodem przystania szpitali na odcięcie pępowiny chwilę później. Natomiast transfer zostaje przerwany, to jest prawdopodobną przyczyną spadku wagi. Z jakiegoś powodu dzieci lotosowe, gdy zbliża się rozstanie z pępowiną, łapią ją! To ich „brat bliźniak” utrzymywał je przy życiu przez 9 miesięcy, mało tego, powstał w wyniku podziału z tej samej komórki…
„Koleżanka, która teraz urodziła, nie zgodziła się na nic ani dla siebie, ani dla dziecka i też był spadek wagi” w mojej poprzedniej wypowiedzi piszę, że spadek wagi związany jest z odcięciem pępowiny, a nie chemią. W jakim szpitalu można nie zgodzić się na witaminy i szczepienia i pozostawienie pępowiny bez prokuratora?
Poród jest procesem fizjologicznym, w domu mogą rodzić kobiety, które ufają swemu ciału i potrafią zaufać sygnałom płynącym z wewnątrz.
Na koniec zaznaczę, że na szczęście nie jestem osobą z wykształceniem medycznym, moja praca zaczęła się od własnego doświadczenia, z nim przyszła wiedza i praca z kobietami w traumach poporodowych, reszta przyszła z czasem.



Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 29-07-2012, 09:19
Proszę o precyzyjne pisanie, co to jest „ostatni moment”:
- I, II, III faza porodu, odeszły już wody płodowe czy nie?
- czy maleństwo rodziło się do końca w pęcherzu płodowym?
- akcja się zatrzymała, tzn. subiektywna opinia lekarza, czy poród od początku monitorowany, a więc nie w pełni naturalny, monitorowany często kończy się komplikacjami.
- czy pozycja porodowa była wertykalna, półleżenie, siedzenie zwiększa możliwość komplikacji i osłabia kobietę, ponieważ kość ogonowa nie ma wówczas możliwości odgięcia się i utrudnia to dziecku drogę wówczas trzeba przeć w pozycjach wertykalnych parcie nie zawsze bywa konieczne
- akcja stanęła? Czasami to największe dobrodziejstwo, zależy to od sytuacji często wówczas dochodzi do samoistnego wyrzutu płodu, bowiem mamy do wyboru „śmierć lub życie”, jeżeli to możliwe każdy zdrowy organizm wybiera życie natura o to zadbała
- pamiętajmy że stres, hałas, ostre oświetlenie, głośne rozmowy nie sprzyjają naturalnemu wzrostowi hormonów podczas porodu

Ostatnim momentem określiłam końcówkę trzeciej fazy porodu, kiedy nagle ustały skurcze parte (proszę wybaczyć mam myślenie rodzącej kobiety, a nie profesjonalnej położnej). Było to po około 11 godzinach od wystąpienia pierwszych skurczy. Zrobiłam się bardzo senna i słaba, chciałam zasnąć. Skąd miałam wiedzieć, że to niby dobrodziejstwo? Położna spytała czy zgadzam się na oksytocynę bo inaczej pomęczę się jeszcze wiele godzin. Byłam wykończona, więc się zgodziłam. Za chwilkę skurcze wróciły i synek się urodził chyba w przeciągu pół godziny, ale trudno wymagać od siebie pamiętania czasowych odległości w tych momentach.
Pęcherz płodowy był przebijany, kiedy rozwarcie było na 7 (dodam, że po kilku godzinach silnych skurczy nie miałam praktycznie żadnego rozwarcia i często było sztucznie stymulowane przez koszmarne masaże szyjki).
Jakiś czas parłam w pozycji wertykalnej, opierając się o męża, kucając, później na bokach w pozycji półleżącej, podciągając nogę.
Żadnego stresu czy hałasu nie było, miałam komfort psychiczny.

W związku z powyższym proszę o precyzyjne wypowiedzi bo inaczej zamiast odpowiedzi wychodzą poematy.

A ja proszę o zmianę tonu wypowiedzi bo póki co czuję się jak uczniak strofowany przez profesora i nie szczególnie mi się to podoba...

W jakim szpitalu można nie zgodzić się na witaminy i szczepienia i pozostawienie pępowiny bez prokuratora?
Na forum jest dużo mam, które to zrobiły, może zechcą podać Ci adresy.
Poród jest procesem fizjologicznym, w domu mogą rodzić kobiety, które ufają swemu ciału i potrafią zaufać sygnałom płynącym z wewnątrz.

Podziwiam je i zazdroszczę. Ale jak sama pisałaś każda kobieta jest inna... Osobiście nie znam takich kobiet. Do takiego stanu doprowadziło zastraszenie przez służbę "zdrowia", a dotarcie do takich pomocy dla kobiet jest dość trudne i kosztowne, na co nie każdego stać. Sam poród w domu to ogromny koszt, wiele dodatkowych, niepotrzebnych badań. A przyznasz, że rodzenie w samotności nie należy do normalności. Nasze babcie też rodziły z pomocną kobietą. Rodząc w szpitalu z kolei nie o wszystkim można decydować.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 29-07-2012, 12:08
Rozumiem, równie dobrze rozumiem szybkie poszukiwanie wiedzy, aby historia z poprzedniego porodu nie powtórzyła się. Przykre jest to, że nie dano Ci doświadczyć pięknego, naturalnego, fizjologicznego porodu. Prawdopodobnie miałaś do tego predyspozycje (poza barierami zakodowanymi w podświadomości). Jak wynika z Twoich wypowiedzi, poród Twojego Syna był od początku do końca indukowany, w związku z czym nie można go zakwalifikować do porodów naturalnych! To, że nie zakończył się przez cesarskie cięcie, to wielkie szczęście! Jednak samo pochwowe urodzenie dziecka nie jest jeszcze porodem naturalnym.
Poród to nie maraton. Jak już pisałam, zdarza się, że trwa nawet kilka dni, wówczas ból nie towarzyszy cały czas. Zdarza się, że dochodzi do rozwarcia, są silne skurcze, ucisk wstawiającej się główki w miednicę zwala z nóg - to wszystko jest naturalne i nagle - jak ręką odjął - ustępuje, by powrócić za kilka godzin lub dni, czasami nawet rozwarcie się cofa :). Nie jest to powód do indukowania porodu.
Chciałabym wyjaśnić kilka kwestii, nie aby Cię uczyć, nikt poza Tobą nie powie Ci, co jest dobre i właściwe, jednak podstawową wiedzę warto posiadać.

Ostatnim momentem określiłam końcówkę trzeciej fazy porodu, kiedy nagle ustały skurcze parte

I faza porodu to rozwieranie szyjki macicy.
II faza porodu to urodzenie dziecka.
III faza porodu to poród łożyska.
W związku z Twoją wypowiedzią domyślam się, że oksytocynę podano Ci podczas II fazy porodu.
Dla jasności, zewnętrznie podana oksytocyna zakłóca hormonalną równowagę i uniemożliwia prawidłowy przyrost neurohormonów, które pełnią funkcję naturalnych środków przeciwbólowych (łagodzą ból, redukują lęk, wprowadzają uczucie dobrostanu).
Jednak nim podano sztucznie oksytocynę, coś u Ciebie doprowadziło do zakłócenia naturalnego porodu.
Za rozpoczęcie i kontynuowanie skurczy odpowiada oksytocyna, jednak dziś już wiadomo, że poród rozpoczyna się z udziałem dziecka. Gdy jego płuca są w pełni dojrzałe, wydziela ono do płynu owodniowego substancję informującą, że jego płuca już są dojrzałe i tu zaczyna się wspólna praca matki i dziecka, ich hormony są jak „końcowa obróbka” i umożliwiają pełną dojrzałość płuc.
W przypadku indukcji porodu przez przebicie błon płodowych dochodzi do zakłócenia w funkcjonowaniu układu hormonalnego, jeżeli dojdzie do tego jeszcze adrenalina, którą podczas porodu może wywołać nawet uczucie zimna, komplikacje się potęgują. Ważne, by pamiętać, że nasz organizm potrafi się sam bronić, pęcherz, gdy potrzeba, pęknie… więc po co go przebijać. Niestety jest to rutynowy zabieg w szpitalach, a dzieci urodzone „w czepku” to już rzadkość.
Kobieta do porodu potrzebuje pełnej intymności, trudno mi uwierzyć, że masaż szyjki macicy daje tę intymność – chyba że wykonuje go sama rodząca lub jej mąż.  
Ale nie dziwi mnie opisana sytuacja, ponieważ jeżeli doszło już do przebicia pęcherza i okazało się, że niestety za wcześnie i nie został osiągnięty odpowiednio wysoki poziom hormonów, to coś trzeba zrobić... Czasem wystarczy dać kobiecie spokój, ale czasem po tak dużej interwencji jest za późno.
W kwestii spania - oczywiście odpada ta opcja w przypadku porodu indukowanego!
Jeżeli nie było rozwarcia po kilku godzinach, to znaczy, że niepotrzebnie przebito pęcherz płodowy.
Proszę mamy, które rodziły w szpitalu i udało im się pozostawić pępowinę chociaż na kilka godzin o kontakt.
Nie trzeba zazdrościć, poród w domu wcale nie musi wiązać się z dużymi kosztami ani dodatkowymi badaniami i nie w samotności!


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 29-07-2012, 20:45
Fakt, pomyliłam się, chodziło o drugą fazę, przed urodzeniem dziecka. Ja już jestem całkowicie sfrustrowana. Z jednej stroniy Ty opowiadasz mi o pięknym porodzie, a z drugiej widzę jak niewiele mogę. Dziś urodziła moja kolejna koleżanka, w szpitalu, który razem wybrałyśmy (polecony przez położną przyjmującą domowe porody) i z żalem muszę stwierdzić, że jej poród (pierwszy) niewiele różnił się od mojego. Ten sam schemat i tłumaczenie: "inaczej pani nie urodzi". Jej maluszek ma krwiaka na główce i dostał leki przeciwbólowe zaraz po urodzeniu. Płakać mi się chce.
To nie jest tak, że na sam koniec szukam. W 4 miesiącu kontaktowałam się z położną przyjmującą porody domowe (koszt porodu ok.2tys, każda wizyta 80zł, +koszt badań, których normalnie w 3trymestrze już się nie robi, więc na mój koszt), najbliższa jaką udało mi się znaleźć w okolicy. Byłam nawet przygotowana na ten koszt, ale miałam wątpliwości, chciałam się spotkać i je rozwiać, ale gdy je wyczuła odpowiedziała, że to rodzice powinni ją przekonać do porodu w domu i ona się nie podejmie. Poleciła właśnie ten szpital. I jaki ja mam wybór? Kiedy już przekroczę próg szpitala nie mam wiele do gadki. A z drugiej strony te położne niby chcą pomóc przyspieszając. Do pierwszego jechałam po ok 3 godz regularnych, mocnych skurczy (mama mnie wysłała bo sama miała szybkie porody), na miejscu długie KTG - męczarnia. Potem spacerowałam i czekałam na męża, dawałam radę oddychaniem i byłam zadowolona. Po kolejnych 6 godz skurcze były takie, że klęczałam pod kaloryferem i nie wiedziałam kiedy się zaczynają, a kiedy kończą (do tego czasu nikt nic nie indukował, nie byłam nawet na porodówce, tylko na normalnej sali). Więc mamy już 9 godzin i w tym momencie zaczynałam marzyć, żeby ktoś mi ulżył, jakkolwiek... Wtedy zaczęły się masaże szyjki bo rozwarcia prawie nie było. Byłam też 2 razy po 30 min pod prysznicem, ale jak tylko wychodziłam lądowałam pod kaloryferem (-: Więc moje pytanie: Jak sobie poradzić w momencie kiedy ból sięga zenitu, żeby położne nie ingerowały? Może dla kogoś to ekstaza, nie dla mnie niestety. I druga sprawa: mogłam zostać dłużej w domu, ale skąd wiedzieć, że teraz nie pójdzie szybciej? Jak potem dojadę do szpitala w razie czego. Koleżanka o której pisałam w poprzednim poście jest bardzo szczęśliwa, to też drugi poród i przyjechała do szpitala na godzinę przed urodzeniem córeczki, wody same odeszły, szybko urodziła bez wspomagania i bez problemu mogła siedzieć, miała dużo energii, zupełnie inaczej niż przy pierwszym porodzie. Ale stwierdziła, że skurcze były mniej odczuwalne i jest w szoku, że tak szybko poszło. Więc skąd wiedzieć, kiedy jechać? W domu już na pewno się nie zdecyduję, nawet nie mam do kogo się zwrócić.
Pisząc o mamach z forum miałam na myśli te które nie godzą się na szczepienia i witaminy, z pępowiną to już chyba gorzej.
Nie pisałam jeszcze o tym, że niby do zszycia krocza zostałam uśpiona (o małym przy piersi mogłam zapomnieć), piszę niby bo podejrzewam, że dodatkowo mnie czyścili. Potem dostałam dożylnie antybiotyk, na wyjście w tabletkach, cały czas mocno krwawiłam, po tygodniu dostałam krwotoku, szpital mnie odprawił, musiałam szukać innego, zastrzyk na obkurczanie, kolejny antybiotyk, a każdego ranka przed małym budziła mnie ostra biegunka po wszystkich tych "cukierkach". Do tego były ogromne upały, a krocze nie chciało się goić.
Wierz mi, że przed pierwszym porodem byłam zupełnie spokojna i wierzyłam w piękny poród. Współpracowałam z położną, nie panikowałam, umiałam się zaprzeć sama siebie. Ale teraz się boję i to bardzo. Od kilku dni mam potężne bóle krzyża i podbrzusza. Nie mogę siedzieć, nie mogę spać, jestem zmęczona. Nie wyobrażam sobie tego porodu. Najlepiej się czuję jak sprzątam, na stojąco i chodząco, więc robię to cały czas...


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 29-07-2012, 22:14
Dobrze, teraz mamy jasność. Jeżeli zostałaś uśpiona i podejrzewasz, że byłaś czyszczona, to niestety prawdopodobnie poród został wywołany zbyt wcześnie i łożysko nie odkleiło się w całości :). Mocne bóle, o których piszesz, niestety potęguje wytwarzana adrenalina... Nie znam Twego osobistego życia w kwestii porodu mamy (Twoja mama rodziła szybko, miło wspomina te porody - możliwe. Jednak, jak już wcześniej pisałam, najważniejsze są Twoje odczucia z czasu, gdy przychodziłaś na świat!). Ponieważ często nadużywano nacinania krocza - są dzieci, które w wyniku tego zabiegu doznają urazu głowy, ich mamy nie mają tej świadomości, czasami nawet wykonujący zabieg lekarze tego nie zauważają. Uraz może być znikomy, nawet niezauważalny, pozostaje jednak w pamięci naszej starej kory mózgowej i niestety odzywa się, gdy rodzimy własne dzieci. Miałam na indywidualnych zajęciach, które prowadzę, taki przypadek, jak i również zbyt szybkie wyrwanie z kanału rodnego, co potrafi zablokować nas na wiele dobrych doznań. Brak świadomości powoduje, że zamykamy się, uciekamy przed życiem i nie wiemy dlaczego. A czasami to te niewłaściwe dłonie lekarza lub położnej. Czego potrzebuje dziecko - ono potrzebuje ciepłych dłoni, których zapach zna. Miękkiego brzucha, który umożliwi mu dotarcie do piersi. To przykre, że pozbawiono Was tych chwil. To trudne doświadczenie. Nie bój się, zaufaj sobie. Warto też pamiętać, że wszelkie blokady seksualne (również te z dzieciństwa dotyczące sfer czystych i nieczystych) oraz wszelkie nierozwiązane sprawy lubią wychodzić przy porodzie. Kobieta przy porodzie potrzebuje spojrzenia, które zapewni ją, że jest dobrze, potrzebuje ciszy, intymności, półmroku, półgłosu, ciepła.
Z moich obserwacji wynika, że do krwiaków na główce dochodzi zazwyczaj podczas nacięcia... I tu pomyślmy, co czuje dziecko, które właśnie przychodzi na świat i dostaje w głowę - hmm, może ten świat mnie nie chce? Ot, niektórzy potrafią z tym podświadomym uczuciem przeżyć całe życie (uwarunkowane urazem). Drugą przyczyną krwiaków jest nagła zmiana pozycji z dowolnej na siedzącą. Wówczas kość ogonowa, która pozostawała odgięta do tyłu, by umożliwić swobodną drogę malcowi, zostaje zmuszona do zmiany ułożenia, co powoduje ból u rodzącej i ucisk na głowę dziecka. O innych nie będę tu wspominać.

W kwestii położnej domowej, to kiepsko trafiłaś... jednak Ci, którym zależy na dobru matki i dziecka, są może trochę mniej widoczni. Ja ostatnio spędziłam z pewną parą trzy tygodnie, przygotowując ich do porodu, gotując i dbając o ich bezpieczeństwo... wraz z moja najmłodszą córką. Wszystko jest możliwe. Ja współpracuję z położną, która mieszka w Twojej okolicy.

Jednak w Twoim przypadku warto by było odnaleźć dokumentację medyczną z poprzedniego porodu. Moja, po tym jak lekarz mnie przeprosił i przyznał rację co do błędów, zaginęła :).

Jest wiele sposobów łagodzenia bólu podczas porodu, choć ja uważam, że zdecydowanie najlepszym sposobem jest współgranie ze sobą. Wówczas wraz z podnoszeniem się oksytocyny rośnie ilość endorfin, jesteśmy naturalnie znieczulane. Ale jeżeli już ktoś ma z tym kłopot, to nim dojdzie do interwencji medycznej, warto zadbać o nastrój. Wyłączyć bezwzględnie rozum. W szpitalu to osoba towarzysząca powinna kontaktować się z personelem, choćby wypełnienie podczas przyjęcia papierów wymaga włączenia nowej kory mózgowej, a to jest niekorzystne dla rodzącej. Poza tym są masaże łagodzące ból. Kręcenie biodrami ułatwia często malcowi schodzenie w dół. W razie czego lepsza jest aromaterapia lub homełopatia niż "lekarstwa". Na ustające skurcze warto spróbować np. rzuć liście malin...
Jest wiele alternatywnych sposobów, mogłabym je tu długo wymieniać, nie to jest jednak najważniejsze.

Myślę, że czas, abyś przestała się bać i zaufała własnemu ciału. Do szpitala zawsze zdążysz. A jeżeli opanujesz strach i pozwolisz, aby proces porodu przebiegał samoistnie, to dasz i dziecku, i sobie szansę przeżycia misterium narodzin.

Mieszkam niezbyt daleko od Ciebie i współpracuje z dobrą położną domową (myślę, że jest sporo tańsza od tej, z którą miałaś do czynienia).

Moje odczucie jest takie, że popełniono błędy podczas Twojego pierwszego porodu i był niepotrzebnie indukowany, a to pociągnęło za sobą lawinę konsekwencji. Jednak skoro trafiłaś do szpitala z takim bólem, to pozostaje pytanie, co się stało? Czy jadąc do szpitala cofnęło się rozwarcie? Czy masz jakieś inne nieuświadomione blokady?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 29-07-2012, 22:40
W kwestii lęku - bólu - rozkoszy:

- czy towarzyszył Ci lęk
- lęk można oswoić

- czy towarzyszył Ci ból
- ból można oswoić

-czy nastała rozkosz
- rozkosz trzeba umieć przyjąć

- a co jest później

- docierasz do głębi świątyni, którą jest kobiece ciało, sięgasz tam gdzie jeszcze nie byłaś, docierasz do swego pierwowzoru, odkrywasz siebie i pełnię kobiecości, stajesz się sobą

- czy to przygoda

- to radość, to pełnia, przepływ, harmonia, tyle uczuć w jednej istocie


Bardziej przyziemnie:

- ten hormonalny koktajl ma sens


Czasami najlepszym sposobem jest "zamknąć się w ciemnym pokoju w ciszy zatańczyć i urodzić".


Dla osób biorących wszystko dosłownie.

Zgodnie z polskim prawem aby zarejestrować dziecko w urzędzie potrzebne są dokumenty wypisane przez położną.


Jeżeli wybierasz szpital zrób wszystko by dać sobie i dziecku bliskość czułość intymność, to naprawdę łagodzi ból i leczy rany.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka 29-07-2012, 23:10
Wróciłam po urlopie i cóż widzę? Ależ się działo... Co za ciekawy, intrygujący wątek :)
Poszukująca, podczytałam ponownie kilka poprzednich stron i chciałabym wrócić do niektórych spraw, o których już co prawda nie piszesz aktualnie, może wyciszyły się przed porodem, ale myślę, że są istotne. Mam nadzieję, że zdążysz to przeczytać przed rozwiązaniem. :)

A więc po kolei:
1. geograficzny język
Język mam pokryty żółtym nalotem z dziurami (prawidłowe miejsca), wygląda to na geograficzny język.

Cytat z portalu wiedzy - wygląd języka:
Język geograficzny charakteryzuje się występowaniem na jego powierzchni gładkich obszarów, często przekrwionych, na przemian z obszarami pokrytymi kożuchowatym nalotem, niczym kontynenty na tle oceanów. Język geograficzny jest objawem chorób gruczołów wydzielania wewnętrznego.

Czy ten język geograficzny towarzyszy Ci od zawsze, czy taki zrobił się dopiero po wdrożeniu MO?

2. bóle w jelitach
Moje jelita może nie były w super formie ostatnio, ale całkiem normalnie funkcjonowałam. Dziś rano po wypiciu MO zrobiło mi się trochę niedobrze, ale zasnęłam z powrotem. Kiedy się obudziłam ok 2 godziny później zaczęłam się pocić, było mi słabo i gniotło w brzuchu. Po wizycie w toalecie było lepiej, wypiłam wodę z miodem i octem jabłkowym i było w miarę ok. Wypiłam pół szklanki KB, a potem zjadłam 2 jajka. Po jakimś czasie nagle zaczęło mnie bardzo boleć w lewym boku, silne parcie na stolec, gęsia skórka na ciele. Wysiedziałam się na tronie w okropnych bólach, dodatkowym stresem jest to, że boję się o dziecko w takich sytuacjach. Trochę przeszło, ale wróciło po 2 godzinach po zaledwie 2 łykach herbaty z miodem. I znów to samo. Potem zasnęłam. Brzuch jest ciągle jakiś przepełniony i bolesny mimo licznych wypróżnień (oczywiście nieprawidłowe, cienkie jakby ledwo przeszły). Po spaniu zjadłam 2 łyżki kaszy jaglanej z masłem. Te bóle są mi dobrze znane, ale w ciąży naprawdę mnie przerażają, no i dawno nie było aż tak źle. Dziwi mnie to tym bardziej, że nic podejrzanego nie zjadłam, wczoraj nawet nie miałam apetytu, no i obudziłam się już ze złym samopoczuciem. Nie wiążę tego z MO bo mam takie dolegliwości od nastu lat. Czy ktoś potrafi wyjaśnić skąd się biorą tak nagłe, bolesne skurcze jelit z odczuciem jakby coś miało rozerwać jelito od środka, a nie może przemieścić się dalej i wychodzą zaledwie ołówkowe stolce? Znowu nie mam siły do życia, dopada mnie zobojętnienie i bezsens. Te bóle zawsze tak dają mi w kość. Co do gardła to rano jest gorzej bo w nocy nie mogę oddychać przez nos, rano wydmuchałam ogrom zielonej, gęstej ropy i ciągle odkrztuszam.

Opis Twojego bólu przypomniał mi o kamieniach kałowych, które w końcu mogły ruszyć. I nie zdziwię się, jeśli urodzisz je wraz ze swoim Dzieciątkiem :) Być może, że ból przy urodzeniu będzie większy, ale na pocieszenie - tylko raz :)
http://www.bioslone.pl/search/node/kamienie%20ka%C5%82owe (http://www.bioslone.pl/search/node/kamienie%20ka%C5%82owe)

No i zobacz jak wszystko pięknie się układa - oczyszczają się jelita z kamieni, oczyszczają się zatoki i przysadka mózgowa (hormony mi.in. oksytocyna, żebyś w trakcie porodu nie miała już żadnych problemów ze: skurczami, rozwieraniem szyjki, obkurczaniem macicy, urodzeniem łożyska i wreszcie z karmieniem naturalnym oseska). Patrz, jak pięknie organizm zadbał o to w maju, kiedy pisałaś swój post. :)

3. rady na wzrost żelaza
Moją radą, oprócz oczywiście jedzenia wątróbki jest zrobienie pieczeni mięsno-wątróbkowej. Na 1-1,2kg mięsa bierzesz od 30dag (możesz więcej) wątróbki i przygotowujesz jak mielone (mielesz wszystko razem z podduszoną na maśle cebulką - o ile możesz). Dodajesz jajko, sól, pieprz i drobno pociętą natkę pietruszki (dla koloru, bo wit. C już nie za dużo w niej znajdziesz). Wkładasz do piekarnika na jakąś godzinkę na ok. 160 st. C. Po ostudzeniu można wyjadać łyżką, albo pokroić na ciepło do II dania obiadowego lub do surówki, warzyw. Myślę, że dobrze do tego dodać surowe lub zblanszowane warzywa zawierające wit. C, która pomaga w przyswojeniu żelaza.

Koktajl z natki pietruszki. Bierzesz 2-3 pęczki natki, kroisz i miksujesz na papkę z wodą. Dodajesz sok z cytryny. (Może część miąższu cytryny można też zmiksować z natką). Ewentualnie dosłodzić miodem. Super do picia!

4. III faza porodu (urodzenie łożyska)

Ostatnim momentem określiłam końcówkę trzeciej fazy porodu, kiedy nagle ustały skurcze parte (proszę wybaczyć mam myślenie rodzącej kobiety, a nie profesjonalnej położnej). Było to po około 11 godzinach od wystąpienia pierwszych skurczy. Zrobiłam się bardzo senna i słaba, chciałam zasnąć.

do zszycia krocza zostałam uśpiona (o małym przy piersi mogłam zapomnieć), piszę niby bo podejrzewam, że dodatkowo mnie czyścili.

Na moje oko to po prostu był niedostateczny wyrzut oksytocyny. Zagrzybiałe zatoki, mózg uniemożliwiały poprawną pracę przysadki mózgowej. Zbyt mała ilość oksytocyny w trakcie porodu skutkuje (moim zdaniem) takimi, jak piszesz, komplikacjami. Być może mylę się i ktoś mnie poprawi.
Do tego dochodzi duża ilość neurotoksyn "atakujących" system nerwowy, miałaś depresję, lęki, nie potrafiłaś dostatecznie rozluźnić się i wyłączyć myślenia.

5. aktualna ciąża
Ale tym razem będzie inaczej, :) zobaczysz. Każda ciąża jest inna i do tego jesteś w zupełnie nowej sytuacji - jeśli chodzi o Twój "nowy" organizm. Przygotowałaś się, piłaś MO, koktajle, jadłaś w miarę zdrowo. Wszystko idzie ku dobremu.
Mogę Cię pocieszyć moim doświadczeniem: pierwszego Mateuszka urodziłam przez cesarskie cięcie, ponieważ był pośladkowo ułożony, Jasia, Marka już normalnie - najpierw odchodziły wody, potem przychodziły skurcze i Jasia rodziłam po 12 godzinach od odejścia wód, a Marka po 6. Z Olą było inaczej, bo po odejściu wód, kiedy jechaliśmy z mężem do szpitala, nasza położna zrezygnowała z przyjazdu do naszego porodu. Zanim dojechaliśmy skurcze coraz bardziej ustały. Jednak po kilku godzinach, miłej atmosferze, ssaniu piersi przez męża i na końcu półgodzinnym prysznicu, skurcze wróciły i urodziłam Oleńkę. Kiedy Ola miała 10 mies. zaczęłam pić MO. Po pół roku byłam ponownie w ciąży. Tym razem poród inaczej zaczął się. Dokładnie w dniu wyznaczonym przez pierwsze USG dostałam skurczy, które ciepła kąpiel nasiliła. Rozwarcie postępowało, wody odeszły na sali porodowej. Po urodzeniu Łukaszka dostałam oksytocynę, mimo, że na nią nie zgodziłam się. Podobno miała spowodować dokładne urodzenie łożyska i zapobieżenie krwotokowi (???) Może Kwiatuszek zechciałby podjąć ten temat, czy rzeczywiście oksytocyna ta w moim przypadku była niezbędna? Dzieciątko urodziło się w pozycji wertykalnej, w kucki na podłodze - jedno, jedyne z moich 5. Był to przepiękny poród (podobnie jak poprzednie), naturalny bez znieczuleń. Następnego dnia rano mogłam normalnie wstać i umyć się, nie miałam problemów, jak moje koleżanki po znieczuleniach, których bolały plecy i nie mogły nawet schylić się :) To jedno jedyne dziecko mogłam normalnie karmić piersią, bo tak jak pisałam wcześniej w tym wątku, miałam odblokowaną przysadkę i normalnie działała oksytocyna. Znajomi twierdzili, że to chyba nie moje dzieciątko, że taki tłuścioszek.
 
Tak więc, Poszukująca, wszystko, co najlepsze - przed Tobą! Odwagi, będzie dobrze!


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 30-07-2012, 02:11
Ale mnie zasypałyście wiadomościami, mój mózg chyba już tego nie przetrawi (-: Od 2 godzin nie śpię, posprzątałam kuchnię, zjadłam coś i siedzę. Po prostu nie chce mi się spać.
Pewnie mam mnóstwo blokad, teraz szybko tego nie zmienię, pracuję nad sobą cały czas. Karmiłam pierwszego synka piersią od chwili, gdy go dostałam i pół roku tylko na piersi też był grubaskiem, więc chyba z wydzielaniem u mnie w porządku. Też ciągle zastanawia mnie ten brak rozwarcia wtedy. Do terminu zostały 2 tygodnie, dla lekarzy po 38 tygodniu poród jest już o czasie. Czy tak jest rzeczywiście? Czy gdybym teraz urodziła to byłoby dobre dla dziecka? Jak pomyśle o jeszcze 2 tygodniach bezsenności i bóli to mi słabo (do tego synek daje popalić, choć staram się korzystać z pomocy innych ile się da).


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka 30-07-2012, 09:15
Termin porodu określa się tak: data porodu z pierwszego USG i do tego dwa tygodnie do tyłu i do przodu to jest poród w terminie. Przykładowo: termin z pierwszego USG był na 15 sierpnia, to urodzenie zarówno 1 i 31 sierpnia jest terminowe. :)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 30-07-2012, 11:27
No niby to wiem, ale w końcu 1 czy 31 to aż miesiąc różnicy, dla dziecka to pewnie sporo.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: K'lara 30-07-2012, 16:30
Dawniej termin porodu określano na podstawie daty ostatniej miesiączki. Jak pamiętam rozwiązanie następowało co do dnia, czasem zdarzał się 'poślizg' kilka dni.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: fiona50 30-07-2012, 21:45
Mój lekarz (taki bardzo starej daty) tłumaczył i obliczał termin porodu w następujący sposób: Do daty ostatniej miesiączki dodać 7 dni i odjąć trzy miesiące, tj np. 15.07 + 7 = 22.07 - 3m-ce = data porodu 22.04.
Można też zapamiętać dokładną datę prokreacji i dodać 273 dni. Sprawdza się na 95%


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 30-07-2012, 22:16
Po urodzeniu Łukaszka dostałam oksytocynę, mimo, że na nią nie zgodziłam się. Podobno miała spowodować dokładne urodzenie łożyska i zapobieżenie krwotokowi (???) Może Kwiatuszek zechciałby podjąć ten temat, czy rzeczywiście oksytocyna ta w moim przypadku była niezbędna?

Zbędna czy niezbędna... Co było oficjalnym powodem podania oksytocyny, jakie były przesłanki do tego? Niska krzepliwość, przedłużająca się trzecia faza porodu?
Przy porodzie drugiej córki urodziłam łożysko po dwóch godzinach. Pochłonięta euforią i pełzającą do piersi po brzuchu córeczką zapomniałam, że miło by było kucnąć, a siła grawitacji i skurcze macicy zrobiłyby swoje (rodziłam w pozycji kolankowo-łokciowej).

Jednak zdarza się, że dochodzi do zatrzymania łożyska. W pierwotnych kulturach łożysko symbolizuje matkę, pępowina ojca (ach co za barbarzyństwo, kazać ojcom odcinać pępowinę - taka mała dygresja). Ale wróćmy do fizjologii. Często zatrzymanie jest podświadome i trzeba znaleźć przyczynę. Czasami wystarczy rozmowa. W kwestii rutynowego podawania oksytocyny w III fazie porodu zdarza się to coraz częściej. Przyczyną jest niestety przecinanie pępowiny. Istnieją pewne dowody na to, że zaciskanie pępowiny (i tu uwaga - NIE WYSTĘPUJE W KULTURACH PIERWOTNYCH A NAWET WŚRÓD CZĘŚCI SZYMPANSÓW!), przyczynia się do krwotoku poporodowego, a nawet uwięźnięcia łożyska poprzez zatrzymanie dodatkowej ilości krwi (nawet około 100 ml), co zwiększa objętość łożyska, więc skurcze macicy są utrudnione i mniej skuteczne. Tych badań jest wiele, bo prowadzone są od wielu lat. Niektóre nawet sugerują, że podczas zbyt wczesnego zaciśnięcia pępowiny krew zatrzymana w łożysku, w wyniku silnych skurczów macicy, może cofnąć się do krwiobiegu matki.

Z tej perspektywy uważam, że jedynym bezpiecznym sposobem jest poród w następującej kolejności urodzenie dziecka: urodzenie łożyska i dopiero wówczas, jeżeli w ogóle, odcinanie bądź zaciskanie pępowiny. Tylko która mama, gdy zobaczy dziecko trzymające w dłoni pępowinę i obok łożysko, które powstało z tej samej komórki, nie pozostawi dziecku czasu na samodzielną decyzję? ŁOŻYSKO NALEŻY DO DZIECKA!. Wówczas raczej nie dochodzi do krwotoku, bo poród został zakończony. Pozostało tylko obkurczyć macicę. Poza tym najlepszym sposobem na zwiększenie oksytocyny w III fazie porodu jest ssący malec, a na urodzenie łożyska pozycja pionowa. Podejście szpitali mnie osobiście nie dziwi. Krew pępowinowa jest bardzo cenna, a więc korzystnie jest prowadzić poród tak, by w łożysku i pępowinie pozostało jak najwięcej krwi. Tylko skoro jest tak cenna i używana do leczenia białaczki, to czemu pozbawiamy jej noworodka? To dopiero zagadka! Chyba każdy już zna odpowiedź... Łożysko również ma wiele zastosowań...

Podsumowując: krwotok poporodowy, zaciśniecie pępowiny zanim została opróżniona z krwi, stanowi implozję dla matki i powoduje pęknięcie ściany macicy. Jednak uznanie wartości krwi pępowinowej doprowadziło do powstania jej banków. Pytanie: skoro jest taka cenna, to dlaczego zabieramy ją noworodkowi i pozbawiamy dziecko pomocy systemu wydalania przez łożysko oraz narażamy na utratę wartości odżywczych?

Szacuje się, że sznur pępowinowy zawiera 30 - 50% całej ilości krwi dziecka, a jest to krew bogata w żelazo i tlen.

Nie wiem czy, moja wypowiedź jest satysfakcjonująca. Wiem, że niestety tej świadomości często nie mają lekarze. Oni otrzymują listę zmieniających się paragrafów i aby chronić siebie je stosują. Znam lekarzy, którym po prawdziwych rozmowach runął cały świat. Obecnie odważnie wypowiadają się dopiero Ci mający ponad 80 i 90 lat, którzy sami powrócili do własnych narodzin i będąc lekarzami mieli siłę coś zmieniać.

Jedyna możliwość nie wyrazić zgody na szpitalne procedury to podczas uzupełniania dokumentów na samym początku pisemnie nie wyrazić zgody na... W przeciwnym razie... zawsze zostaną zachowane procedury. Ja szczerze wątpię, aby jakiś ordynator zgodził się przyjąć pacjentkę z takimi wymaganiami.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 30-07-2012, 22:33
Cytat
No niby to wiem, ale w końcu 1 czy 31 to aż miesiąc różnicy, dla dziecka to pewnie sporo.
Jak już wspominałam, to dziecko wysyła sygnał do płynu owodniowego, i tak naprawdę to ono decyduje o czasie porodu. Następuje on faktycznie w okolicy 40 t. c., natomiast zależy od dojrzałości płuc dziecka. Wprawdzie metoda kalendarzyka jest najdokładniejsza, ale ja bym tutaj bardziej stawiała na obserwację śluzu na początku ciąży. Jednak np. podczas karmienia piersią obie metody mogą być niezbyt dokładne, więc pozostaje połączyć to z czasem współżycia. Kwestia terminu na podstawie USG... hmm, niestety bywa niedokładna.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 31-07-2012, 11:21
Wiem jak się wylicza termin porodu, tyle, że czasem dziecko może urodzić się w 38 tygodniu, a czasem w 40 lub w 42... Kwiatuszek właściwie już wyjaśnił, że chodzi o dojrzałość płuc, więc rozumiem, że prawidłowo może być w każdym z tych tygodni. Mnie się terminy z miesiączki pokrywają z terminami z USG. Moment zapłodnienia potrafię dość precyzyjnie określić bo metoda objawowo-termiczna jest mi bardzo bliska od wielu lat.
Kwiatuszku czy gdybym zaznaczyła, że chcę przecięcia pępowiny dopiero po urodzeniu łożyska to są na to jakieś szanse? Miałam sensacje ze złym oczyszczaniem macicy po porodzie i następnie krwotokiem, może ma to jakiś związek...

Jeszcze pomijając temat samego porodu mam męczące objawy oczyszczania, zastanawiam się dlaczego tak się to nasila przed rozwiązaniem. Koło oka zrobiło mi się coś jakby mały ropiejący wrzód. Czerwona, paląca plama ze zbierającą się ropą. Przemywam alocitem, octem jabłkowym, dziś posmarowałam maścią propolisową i nic. Mam to już prawie tydzień i jest coraz gorzej, powoli boli mnie oko przy mruganiu, boję się że mi się to rozlezie. Pojęcia nie mam skąd się wzięło. Do tego mam spuchnięte węzły chłonne w okół ucha z tej samej strony twarzy, ropa spływa po gardle. Ale najbardziej martwi mnie ta zmiana na skórze. Jeszcze teraz... Jak mnie z tym zobaczą w szpitalu zaraz mi antybiotyk zaaplikują, albo wyślą do izolatki z podejrzeniem trądu (-: Płakać mi się już chce z tego wszystkiego.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka 31-07-2012, 17:54
Na tę ropę spróbuj tak:
1. przemywać tę zmianę rozgotowanym, zmielonym siemieniem lnianym. Najlepiej zrobić ciepłe okłady z siemienia.
2. Nałożyć zbity liść kapusty.
3. Posmarować maścią ichtiolową (wyciąga ropę).

Jak coś jeszcze znajdę, to dopiszę.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 01-08-2012, 10:54
Na razie stosuję ciepłe okłady z octu jabłkowego (nawet siemię właśnie się skończyło). Po nocy oczy zaklejone ropą, a to przy którym jest ta zmiana spuchnięte (dolna powieka). Ciągle się kleją pomino przemywania. Węzły dalej opuchnięte i bolesne przy dotyku.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 21-08-2012, 15:16
Dwa tygodnie temu urodziłam synka, pojechałam na ostatni moment, na porodówce byłam niecałe pół godziny. Obeszło się bez jakichkolwiek leków, małego nie zaszczepiłam. Niestety już na porodówce miałam nieprzyjemności. Było mi przykro, że nie dają mi się cieszyć dzieckiem, ale w sumie miałam go przy sobie i wisiało mi co mówi "wielka pani dochtór". Wit.K podałam, bo zwyczajnie daliśmy się zastraszyć, nie ma co ukrywać. Oczywiście od razu dostaliśmy do podpisania pismo do sanepidu. Ogólnie pobyt wspominam dobrze, inni pediatrzy byli już mniej przykrzy, a przy wypisie jedna pielęgniarka powiedziała mi, że się ze mną zgadza co do szczepień, niestety nie miałam już okazji z nią porozmawiać. Najszczęśliwsza jestem z tego, że poród był  prawdziwie naturalny i od razu byłam w dobrej formie. Zostaliśmy wypisani w 3. dobie, Mały z żółtaczką 8mg%, nawet nikt o niej nie wspomniał, było wpisane do książeczki. Jesteśmy po wizycie w przychodni, dobrze nie weszłam do gabinetu i usłyszałam: "dlaczego nie szczepicie na żółtaczkę? Inne choroby to inna kwestia, ale żółtaczka!" Tym sposobem pan dochtór pokazał jak ważne są pozostałe szczepienia. Koleżanka natomiast usłyszała, że najważniejsze jest na tężec (-:

Co do mnie to czułam się świetnie, ale kilka dni temu wróciły dość nieprzyjemne wzdęcia, widzę, że muszę na nowo odkryć co mi szkodzi.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Tomasz4414 21-08-2012, 15:31
Gratuluję i życzę zdrowia. Dużo, dużo zdrówka.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Lena 21-08-2012, 16:20
Właśnie czekałam na wieści jak tam poród. Również gratuluję i bardzo się cieszę, że wszystko przebiegło szczęśliwie. Super też, że udało się nie zaszczepić dziecka.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kozaczek 21-08-2012, 20:02
Wielki szacunek. Gratulacje i duuuuuuuuuuuuuużo zdrówka Wam życzę.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Agnieszka 22-08-2012, 11:44
Serdecznie gratuluję nowego Dzidziusia! Napisz, proszę, jak sytuacja z Twoim okiem. Czy coś stosowałaś? Przypomnę tutaj jeszcze jeden sposób na radzenie sobie z wyropieniami, który polecał onegdaj Lacky. A są to kataplazmy z siemienia lnianego.
Cytat
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=17212.msg164561#msg164561


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 22-08-2012, 12:25
Bardzo dziękuję wszystkim. Na oko stosowałam okłady z octu jabłkowego, brzydko to wyglądało jeszcze jak szłam do szpitala. Dopiero po powrocie odpadł strupek i została taka dziwna dziura, jest to gładkie i brzydko wygląda, ale nic się z tym teraz nie dzieje.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Melinda 22-08-2012, 13:00
Bardzo serdecznie gratuluję, życzę zdrowia, miłości i piękności!
Moja córka urodziła w ub.miesiącu synka, więc jest mi bliska sprawa narodzin i radości z małej kruszynki.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: K'lara 22-08-2012, 13:03
Na oko stosowałam okłady z octu jabłkowego, brzydko to wyglądało jeszcze jak szłam do szpitala. Dopiero po powrocie odpadł strupek i została taka dziwna dziura, jest to gładkie i brzydko wygląda, ale nic się z tym teraz nie dzieje.

Stosuj okłady z octu lub przemywania nadal. :)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 23-08-2012, 10:50

W kwestii rutynowego podawania oksytocyny w III fazie porodu zdarza się to coraz częściej. Przyczyną jest niestety przecinanie pępowiny. Istnieją pewne dowody na to, że zaciskanie pępowiny (i tu uwaga - NIE WYSTĘPUJE W KULTURACH PIERWOTNYCH A NAWET WŚRÓD CZĘŚCI SZYMPANSÓW!), przyczynia się do krwotoku poporodowego, a nawet uwięźnięcia łożyska poprzez zatrzymanie dodatkowej ilości krwi (nawet około 100 ml), co zwiększa objętość łożyska, więc skurcze macicy są utrudnione i mniej skuteczne. Tych badań jest wiele, bo prowadzone są od wielu lat. Niektóre nawet sugerują, że podczas zbyt wczesnego zaciśnięcia pępowiny krew zatrzymana w łożysku, w wyniku silnych skurczów macicy, może cofnąć się do krwiobiegu matki.

Z tej perspektywy uważam, że jedynym bezpiecznym sposobem jest poród w następującej kolejności urodzenie dziecka: urodzenie łożyska i dopiero wówczas, jeżeli w ogóle, odcinanie bądź zaciskanie pępowiny.
Jednak uznanie wartości krwi pępowinowej doprowadziło do powstania jej banków. Pytanie: skoro jest taka cenna, to dlaczego zabieramy ją noworodkowi i pozbawiamy dziecko pomocy systemu wydalania przez łożysko oraz narażamy na utratę wartości odżywczych?

Szacuje się, że sznur pępowinowy zawiera 30 - 50% całej ilości krwi dziecka, a jest to krew bogata w żelazo i tlen.

Kiedy już miałam dzieciątko na brzuchu poprosiłam o niezaciskanie pępowiny przynajmniej do urodzenia łożyska... Od pani pediatry usłyszałam, że chcę żeby dziecko się skrwawiło, co to za pomysły, dr google itp itd... Czułam się strasznie upokorzona, ale przynajmniej miałam odwagę i tak nie liczyłam na wiele. Jeszcze przed porodem czytałam o porodzie lotosowym. Zaciśnięto pępowinę kiedy przestała tętnić, potem położna kazała mi przeć, widziałam tym razem jak wyszło łożysko. Nie było na szczęście problemów. Dlaczego ona miała zupełnie odmienne zdanie? O co w tym wszystkim chodzi...



Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Eso75 23-08-2012, 11:35
Świetnie, że Maluszek już jest :). Życzę Wam dużo zdrówka.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Asia61 23-08-2012, 11:52
Cytat
Dlaczego ona miała zupełnie odmienne zdanie? O co w tym wszystkim chodzi...
Chodzi o to, że ją tak nauczono w Akademii i nie potrafi inaczej. Stara się biedna nie szkodzić, ale zgodnie z tym czego ją nauczyli, czyli głupio. Wszystko inne ją przeraża, bo jest nowe i nieznane. Tak myślę...


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kalina 23-08-2012, 13:07
Cytat
Dlaczego ona miała zupełnie odmienne zdanie? O co w tym wszystkim chodzi...
Chodzi o to, że ją tak nauczono w Akademii i nie potrafi inaczej. Stara się biedna nie szkodzić, ale zgodnie z tym czego ją nauczyli, czyli głupio. Wszystko inne ją przeraża, bo jest nowe i nieznane. Tak myślę...
Wymyślono też procedury, gdyby się coś stało to miałaby kłopoty, bo nie przestrzegała procedur.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 23-08-2012, 16:30
Odpowiedź jest jedna: Pani dochtór nie miała wiedzy na temat lotosowych narodzin. Poza tym żaden lekarz nie mając wiedzy i nie widząc przekonania mamy, co do słuszności proponowanego rozwiązania - nie weźmie za nie odpowiedzialności.
Świadomość w tym przypadku musi wypływać z przekonań i wiedzy mamy. Jeżeli mama nie ma wiedzy i argumentów to czuje się źle. Posiadając wiedzę, umiejąc ją przekazać, znajdujemy się w innej pozycji. Wówczas lekarze odpowiadają prosto: nie podejmę tematu, nie mam w tym doświadczenia i wiedzy. W szpitalu uszanują taką  decyzję, jeżeli z drugiej strony zauważą wiedzę, szacunek do procesu jakim są narodziny lotosu, głębokie przekonanie o ich słuszności oraz fakt że jeden szpital już przegrał w sądzie w tej sprawie. W Polsce jest jedna placówka, w której szanuje się lotosowe narodziny (http://www.swissmed.com.pl/pl,oddzial-porodowo-noworodkowy,66).
Znajduje się w Gdańsku. Narodziny lotosu to nie kaprys. To wiedza, siła, mądrość. O łożysko trzeba umieć zadbać, oczyścić. Należy je pielęgnować w odpowiedni sposób. Lekarze nie posiadają tej wiedzy, jeżeli rodzice, proszący o taki poród również nie dysponują wiedzą, wówczas taki poród przestaje być miły, wartościowy i bezpieczny.
Narodziny lotosowe są najpiękniejszą formą narodzin, do nich należy się przygotować.
Lekarze znają patologię porodu (kończą studia z wiedzą na temat patologii). Jednak nie znają ich przyczyn, co gorsze nie znają fizjologii porodu. Nie jestem pewna jak jest w tym roku. Dawniej na studiach medycznych był przedmiot związany z patologią porodu, jednak nigdy nie było porodu w ujęciu fizjologicznym. Kiedy w latach 1940 - 1950 porody przeniesiono do szpitali wiele z nich kończyło się posocznicą z powodu braku wiedzy o fizjologii. Niestety w związku z tym lekarze rozwinęli naukę na temat patologii, którą stworzyli sami, nie zauważając że to brak znajomości fizjologii doprowadził do tej sytuacji.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 30-11-2012, 15:17
Poszukująca, mam pytanie, wiem, że już minęło trochę czasu od porodu i być może mówiłaś gdzieś o tym na forum, ale nie natknęłam się dlatego pytam. Interesował Cię poród domowy, dlaczego jednak skończyło się na szpitalnej porodówce?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 01-12-2012, 12:02
Interesował Cię poród domowy, dlaczego jednak skończyło się na szpitalnej porodówce?

Zwyczajnie nie dojrzałam do tego, mając w pamięci pierwszy poród bardzo się bałam. Poza tym położna, która miałaby być przy porodzie nawet się ze mną nie spotkała słysząc, że chcę rozwiać wątpliwości. Myślę, że dopóki kobieta jest zatruta lękiem, obawami to nie powinna rodzić w domu. Wybrałam opcję pośrednią i cieszę się, choć wiadomo mogło to wyglądać lepiej.

Ja poprosiłam o nie nacinanie krocza. Położna nacięła mi krocze po urodzeniu dziecka (!). Na pytanie dlaczego, powiedziała, że bała się, że lekarz wyciągnie konsekwencje w stosunku do niej. W tym szpitalu nacinanie krocza pierworódkom było po prostu obowiązkiem położnej.

To się nadaje do prokuratury...


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Angelikaa84 01-12-2012, 16:47
Poszukująca, a czy Tobie nacięto krocze przy porodzie?
Mam dwie przyjaciółki, z których jedna była nacinana podczas porodu, inna z kolei nie i to nie dlatego, że nie wraziła zgody tylko nie było podobno potrzeby i już.

Czytam i czytam temat porodu i dla mnie to jakaś "czarna magia". Podawanie witaminy K, oksytocyny, rodzenie łożyska, zaciskanie pępowiny. Trudno się przyznać, ale dla mnie to nowości i nie wiem jak urodzić dziecko w szpitalu w miarę naturalnie, wydaje się to niemal niemożliwe, a na poród domowy nie mam odwagi :( Nigdy nie miałam urodzić dziecka i pozostawałam na tą kwestię głucho i ignorancko obojętna, a teraz porodu raczej nie uniknę.



Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 01-12-2012, 21:37
czy Tobie nacięto krocze przy porodzie?
Mam dwie przyjaciółki, z których jedna była nacinana podczas porodu, inna z kolei nie i to nie dlatego, że nie wraziła zgody tylko nie było podobno potrzeby i już.
Dużo zależy od szpitala, mnie nacinali dopiero kiedy się okazało, że trzeba użyć próżnociągu, wcześniej lekko popękałam, ale o cięciu nie było mowy.
Angelikaa84, kiedy rodzisz?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Angelikaa84 02-12-2012, 10:39
Dopiero koniec czerwca/początek lipca. Najpewniej 4 lipca 2013, więc jeszcze dużo czasu, ale tyle do zrozumienia... :)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Poszukująca 03-12-2012, 17:34
Przy pierwszym porodzie mocno mnie nacięli, potem źle się goiło. Przy drugim minimalnie, zupełnie nie czułam tego później, ale na urodzenie bez nacięcia się nie zgodzili. Z resztą jak już mnie wygonili na to cholerne łóżko to było mi wszystko jedno i w takiej pozycji faktycznie krocze mogłoby pęknąć, najbezpieczniej jest pewnie w pozycji wertykalnej. Co do procedur, zaraz na porodówce dostaliśmy karteczki do podpisu zgody na szczepienia i wit.K, żadnego pisma nie zabraliśmy. Najlepiej dowiedzieć się wcześniej jakie zasady panują w szpitalu, gdzie chcemy rodzić. Krew z pięty pobierają trzeciego dnia w kierunku chorób genetycznych, gdzieś na forum było o tym. Musisz sama rozeznać czy chcesz to badanie wykonać. Z tą zgodą na podanie oksytocyny to też nie jest prosta sprawa, możesz się nie zgodzić, ale jeśli poród pokierują tak beznadziejnie, że ostatecznie będzie trzeba to i tak pewnie się zgodzisz. Mnie przy pierwszym porodzie pytali o zgodę właśnie dopiero, gdy pojawiła się taka konieczność. Można się na nic nie zgodzić, tylko co z tego, gdy poród i tak nie ma szans być naturalny w pełni i różne rzeczy mogą się zdarzyć.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 03-12-2012, 22:55
Dokładnie tak, świetnie to ujęłaś. Jeśli poród z założenia nie ma szans na naturalny przebieg bo odbywa się w szpitalu, a w dodatku, podjęte procedury wymuszają następne to się nie wykręcisz, poza tym w trakcie porodu trudno jest zachować zimną krew i zdrowy osąd. Najlepszym wyjściem jest świadomie i w zgodzie ze sobą podjęta decyzja o porodzie domowym, lub ewentualnie dokładne przygotowanie się do porodu w szpitalu, tzn przygotowanie dokumentów ze swoimi oświadczeniami na każdy temat i nastawienie na nie dyskutowanie z personelem, ale wymaganie uszanowania własnych decyzji.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Jusder 03-12-2012, 23:45
Najlepszym wyjściem jest poszukanie położnej przyjmującej porody naturalne, czy to w domu czy w szpitalu. Taka położna z reguły ma ugruntowaną pozycję w swoim szpitalu i to ona zajmuje się rodzącą podczas jej pobytu na oddziale. Przynajmniej ja znam taką, która opowiadając w swojej szkole rodzenia o tym jak wygląda poród w szpitalu w którym pracuje, właśnie taki scenariusz przedstawia. Z taką położną omawiasz procedury panujące w szpitalu, przedstawiasz jej swoje życzenia i ustalacie tzw. plan porodu.
Gdyby nie byłoby mi dane urodzić moich dwóch córek w domu tak właśnie by się to odbyło. Pod opieką (oczywiście płatną) położnej, która wie czego oczekujesz w przebiegu porodu, która Cię zna, jest Ci życzliwa i z którą czujesz się bezpiecznie, której ufasz. Wtedy są duże szanse na to, że poród przebiegnie naturalnie, bez niepotrzebnej indukcji, bo lekarz pojawia się praktycznie już po wszystkim (na całe szczęście). 


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Kwiatuszek 04-12-2012, 02:47
Zgodnie z ostatnią ustawą rutynowe nacinanie krocza jest zabronione. Jednak jest to kwestia bardzo niejasna, ponieważ lekarz bądź położna zawsze mogą powiedzieć, że jest konieczność. Nawet gdy nie ma do tego podstaw. Na pewno nikt nie natnie krocza, gdy będziesz rodzić do wody. Również pozycje wertykalne chronią krocze i nie dają możliwości nacięcia.
Tu należy zwrócić uwagę, że pękniecie zazwyczaj jest urazem pierwszego stopnia,  podczas gdy nacięcie = urazowi drugiego stopnia, czyli pęknięciu mięśni dna miednicy, mięśni krocza i pochwy. W pozycjach wertykalnych raczej nie dochodzi do samoistnych pęknięć, sporadycznie zdarzają się pęknięcia I stopnia, czyli bez naruszenia mięśni dna miednicy.
U kobiety leżącej wychód miednicy kostnej unosi się i kobieta zmuszona jest unosić dziecko i wypychać, co przypomina pracę Syzyfa. Wówczas mięśnie dna miednicy napinane są nierównomiernie, większe bywa ich przekrwienie i podatność na rozerwanie.
Przy pozycjach wertykalnych, gdzie główka napiera na mięśnie równomiernie, ryzyko pęknięcia jest niewielkie i fizjologiczne. Samoistne pęknięcia (o ile do nich dochodzi) goją się szybciej i bez kłopotów. Głownie dlatego, że nie jest to mechaniczne zmiażdżenie tkanek, a jedynie ich niewielkie naruszenie.
Jeżeli rodzisz fizjologicznie nigdy w II fazie porodu nie położysz się na łóżku. Znajdziesz spontanicznie pozycję najbezpieczniejszą dla ochrony krocza.

Czy można zabezpieczyć się przed procedurami medycznymi w szpitalu? Wg mnie nie.
W czasie porodu, czyli czynności za którą odpowiada nasza stara kora mózgowa, nie jesteśmy w stanie analizować (zresztą to zakłóca przebieg porodu) i zgadzamy się na interwencje medyczne. Głównie dlatego, że lekarze i wiele położnych sami nie mają świadomości jak powinien wyglądać fizjologiczny poród i przedstawiają nam swoje zdanie w sposób nie znoszący sprzeciwu. Nie dając żadnej innej alternatywy.
Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że nawet podczas porodu domowego, przybycie umówionej położnej często wstrzymuje akcję porodową. Wystarczy, że położna (jeżeli jest mądrą kobietą) wyjdzie do innego pomieszczenia lub na spacer i wszystko wraca na właściwe tory.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Lu6 04-12-2012, 09:21
U mnie położna była rzadko. W sumie tylko wtedy gdy wylądowałam już w pokoju i wykonywała wszystkie te czynności, które wykonuje się po przyjęciu na oddział. Później dołączył mąż, później przyszła podłączyć mnie do ktg (2 razy). I w sumie dobrze, bo jak przychodziła to ciągle mówiła, że żadne skurcze się nie zapisują (dała mi do zrozumienia, że nie powinno w ogóle przecież boleć) co mnie denerwowało, bo kto jak nie ja ma czuć skurcze. A potem jak przyszła odłączyć mnie od ktg (czułam że pod koniec miałam już parte skurcze) i po zbadaniu powiedziała, że rodzimy i tłumacząco do lekarza mówi - "bo Pani się tutaj skurcze nie zapisywały..."
I prawda jest taka, że sam poród dla mnie był przyjemniejszy niż to co spotkało mnie później i co było następstwem właśnie nacięcia krocza. Nacięli mnie bardzo - jadłam na stojąco przez kilka dni, a tak to albo leżałam albo chodziłam.
Jeśli miałabym rodzić jeszcze kiedyś to na pewno będę chciała znaleźć położną, która pomoże urodzić mi w miarę naturalnie i jeśli będzie to możliwe - bez nacięcia.
A pamiętam, że na szkole rodzenia położna opowiadała nam o tych wszystkich zmianach na lepsze na porodówkach - że np można nie chcieć nacięcia krocza, albo że jak mam ochotę urodzić w pozycji, która mi odpowiada akurat w tym momencie, to mam do tego prawo... albo o technikach parcia - że jak mam ochotę wydawać jakieś dźwięki przy parciu (tłumaczono nam, że "stękając" przy parciu rozluźniamy jednocześnie wszystkie mięśnie tam na dole) to mam je wydawać i położna nie może nam kazać np przeć tak jak to zwykle każą przez wstrzymywanie powietrza i przyciśnięcie brody do klatki piersiowej. U mnie przy pierwszym parciu już zwrócono mi uwagę, że źle prę.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Amelia 04-12-2012, 11:14
Cytat
położna nie może nam kazać np przeć tak jak to zwykle każą przez wstrzymywanie powietrza i przyciśnięcie brody do klatki piersiowej. U mnie przy pierwszym parciu już zwrócono mi uwagę, że źle prę.
Wydaje mi się, że to ciało podpowiada jak przeć. Czy są jakieś ćwiczenia, które przygotowują do tej czynnośći?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Lu6 04-12-2012, 14:21
Tak, to ciało nam podpowiada. Ale jednej kobiecie łatwiej się prze przez wstrzymanie powietrza a drugiej jak wydaje dźwięki przez otwarte usta (nie mówię o krzyku).
Ćwiczeń uczących przeć chyba nie ma. Są ćwiczenia uczące oddychać na skurczach i pomiędzy nimi.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 04-12-2012, 14:33
(nie mówię o krzyku).
A dlaczego nie??? Ja się "darłam" bo właśnie to mi pomagało ;)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 04-12-2012, 14:35
A tak w ogóle to ile mniej więcej kosztuje pomoc położnej przy porodzie domowym, czy ktoś się orientuje w obecnych stawkach?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Lu6 04-12-2012, 15:18
(nie mówię o krzyku).
A dlaczego nie??? Ja się "darłam" bo właśnie to mi pomagało ;)

To było w znaczeniu "nie mówię nawet o krzyku".Bo ja np tylko sobie "stękłam" i już się jej nie podobało i kazała przeć inaczej.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Asia61 04-12-2012, 15:36
Ja uczestniczyłam w zajęciach szkoły rodzenia i tam uczono mnie jak przeć, a jak nie przeć. Szczegółów już nie pamiętam. Jak organizm mi się bardziej oczyści, to może sobie przypomnę.:)
Poród był wprawdzie szpitalny, ale za to rodzinny. :)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 04-12-2012, 16:30
(nie mówię o krzyku).
A dlaczego nie??? Ja się "darłam" bo właśnie to mi pomagało ;)

To było w znaczeniu "nie mówię nawet o krzyku".Bo ja np tylko sobie "stękłam" i już się jej nie podobało i kazała przeć inaczej.
A... ok, rozumiem, mnie też tam trochę uciszali, ale tak z wyczuciem, a po wszystkim, jak przepraszałam za te wrzaski to i tak stwierdzili; nie było źle, w skali 1 - 10, "4"!
Ale tak naprawdę trzeba mieć w nosie co mówią, przecież takiego bólu nie sposób znieść w milczeniu i z uśmiechem na twarzy ;)


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Asia61 04-12-2012, 17:46
Wszystko jasne, tylko, ważne, żeby cała para nie poszła w gwizdek (krzyk) tylko w parcie.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 04-12-2012, 23:52
Gdyby nie byłoby mi dane urodzić moich dwóch córek w domu
Jusder, rodziłaś sama czy z położną?


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Jusder 05-12-2012, 11:36
Gdyby nie byłoby mi dane urodzić moich dwóch córek w domu
Jusder, rodziłaś sama czy z położną?

Pierwszą córkę urodziłam z położną. Chodziliśmy do jej szkoły rodzenia, około szóstego miesiąca, po wizycie w na oddziale uświadomiłam sobie, że nie chcę rodzić w szpitalu. Po szczerej rozmowie uzgodniłyśmy, że będzie ze mną w domu przy porodzie. Przyjechała około dziewiątej, po 2 godzinach od rozpoczęcia się regularnych skurczy, trochę poplotkowałyśmy, ciasto, kawa i około 11tej akcja zaczęła się na całego. Córka urodziła się przed 14tą. Cały czas był z nami mąż. Ich obecność pamiętam jako wspierającą bardziej niż przeszkadzającą, gdy chciałam być sama odchodzili, gdy potrzebowałam masażu byli, ani przez chwilę nie czułam, że są niepotrzebni. Córka rodziła się twarzyczkowo i położna lekko mnie nacięła.
Druga córka urodziła się bez położnej. Mąż prowadził telefoniczne konsultacje z pędzącą z innego miasta położną a ja jakoś bardziej już sobie ufałam i za pomocą śpiewu radziłam sobie ze skurczami. Przy tym porodzie miałam lekkie pęknięcie. Całość trwała dość długo jeśli za pierwszy skurcz przyjąć pobolewanie w dole brzucha około godziny 18tej dnia poprzedniego. Potem jeszcze parę mini skurczy przed północą, w nocy i od 9 rano już na całego. Do tej 9tej nie byłam przekonana, że to już bo to nie były bóle tylko takie ciągnięcie jak przed miesiączką. Przespałam noc i dopiero jak wstałam rano poczułam, że nie ma odwrotu. ;-)
Gdybym miała urodzić jeszcze jedno dziecko, to o ile nie byłoby przeciwwskazań miałoby to miejsce w domu i na dodatek lotosowo.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Aggula 05-12-2012, 14:32
Pięknie, bardzo zazdroszczę kobietom, którym udało się przeżyć te wspaniałe chwile w domu, wśród bliskich i zaufanych osób.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Whena 06-12-2012, 00:40
Cytat
Potem jeszcze parę mini skurczy przed północą, w nocy i od 9 rano już na całego. Do tej 9tej nie byłam przekonana, że to już bo to nie były bóle tylko takie ciągnięcie jak przed miesiączką. Przespałam noc i dopiero jak wstałam rano poczułam, że nie ma odwrotu. ;-)

Juster, a od 9 rano jak zaczęło się na dobre, to ile trwał jeszcze twój poród? I tak z ciekawości - czy gorsze było dla Ciebie ogólnie nacięcie przy pierwszym porodzie czy pękniecie przy drugim?
Moja mama była przy moim porodzie i porodzie mojego brata nacinana i zrobiono to niestety niewłaściwie (w złym miejscu i za długie cięcie) i na dodatek źle ją potem zszyli. Szczególnie źle było przy mnie, a byłam pierwszym jej dzieckiem. Potem przy drugim porodzie i tak wszystko jej popękało w miejscu złego cięcia z pierwszego porodu. Ma z tego bardzo złe wspomnienia i na dodatek fatalnie się goiła rana i bardzo bolała. Mama w ogóle nie mogła siedzieć po porodzie przez bardzo długi czas.


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Jusder 06-12-2012, 09:19
Juster, a od 9 rano jak zaczęło się na dobre, to ile trwał jeszcze twój poród? I tak z ciekawości - czy gorsze było dla Ciebie ogólnie nacięcie przy pierwszym porodzie czy pękniecie przy drugim?
Moja mama była przy moim porodzie i porodzie mojego brata nacinana i zrobiono to niestety niewłaściwie (w złym miejscu i za długie cięcie) i na dodatek źle ją potem zszyli. Szczególnie źle było przy mnie, a byłam pierwszym jej dzieckiem. Potem przy drugim porodzie i tak wszystko jej popękało w miejscu złego cięcia z pierwszego porodu. Ma z tego bardzo złe wspomnienia i na dodatek fatalnie się goiła rana i bardzo bolała. Mama w ogóle nie mogła siedzieć po porodzie przez bardzo długi czas.

Druga córka urodziła się o 10:20.
Jeśli chodzi o nacinanie, to prawie go nie czułam, szycie też prawie niewyczuwalne. Przez kilka dni miałam problem z siadaniem ale i tak przez większość czasu leżałam więc nie było to tak dotkliwe. Najbardziej z tego wszystkiego źle wspominam zdejmowanie szwów. :-) Sposób nacięcia i zszycia spotkał się z wielkim uznaniem mojego ginekologa na wizycie kontrolnej w 6 tygodniu po porodzie.
Natomiast pęknięcie czułam jako pieczenie. Nie było głębokie. Położna założyła mi 2 szwy. Po tym porodzie chodziłam i siadałam prawie od razu bez problemu. Pęknięcie było mniejsze niż nacięcie.
To wszystko zależy kto jest przy rodzącej w czasie porodu. Osoba zaufana chce dla niej jak najlepiej, w szpitalu rodzące są anonimowe i czy się chlaśnie taką na 2 czy 10 cm to co to za różnica, przecież zagoi się w końcu.
Nie mogę o tym pisać nawet, od razu mi się ciśnienie podnosi, jaka znieczulica panuje na porodówkach. Najpiękniejszy moment, intymny moment narodzin traktowany jest w szpitalach jak zabieg, indukowanie porodów żeby mieć pacjentkę z głowy, bo to już za długo trwa, traktowanie rodzących bez szacunku. Nie mówiąc już o tym jak traktowane są dzieci.  Ehh ...


Tytuł: Odp: Poszukująca - nadużywanie ingerencji medycznej
Wiadomość wysłana przez: Lilia8 15-05-2016, 11:35
https://youtu.be/lZG0T7xHy6A

Ciekawe porównanie seksu do porodu - w warunkach szpitalnych.