Są podatni, są. Ale czego tu oczekiwać od ludzi, którzy kwestię swojego zdrowia (albo raczej: straconego zdrowia) z ufnością powierzają lekarzom i sami niewiele się nią interesują? Dla których medycyna jest nieomylna i którzy wierzą w statystyki, naukowców oraz "prozdrowotne" porady kolorowych czasopism? I w końcu, co smutne, którzy są głusi na tłumaczenie, że można myśleć i postępować inaczej?
Reklamy leków uspokajających (choć tych przeciwbólowych, "naturalnych" i rzekomo uodparniających też jest całkiem sporo) to jeszcze nic. Kiedy widzę reklamę nawołującą do szczepień, to mam ochotę rozwalić telewizor
Poza tym - reklamy produktów spożywczych (np. Activia, Danacol, Danonki, Actimel, i długo by tak jeszcze wymieniać), które pielęgnują w ludziach błędne przekonania. Pozostaje nadzieja, że coraz więcej z nich przestanie się na to nabierać i zacznie myśleć samodzielnie... chociaż chwilami mam co do tego poważne wątpliwości.