Zofio, (przy okazji - przyjmij najlepsze życzenia z okazji wczorajszego święta, mądra Sofijo
), tu już wszystko zostało powiedziane. Mistrz opisał wszystko prostym jasnym językiem.
Niestety, zrozumiały język przekazu dla niektórych paradoksalnie staje się pułapką. Skoro bowiem coś jest tak jasne i proste, to niektórzy uważają, że można na tym poprzestać - można drzemać dalej
Otóż nie można! Należy przeczytać wszystko (najlepiej kilka razy) i przetrawić tę wiedzę w swoim umyśle. Po prostu zamknąć oczy i medytować, starając się zgłębić to, co zostało napisane.
Ileż to osób po pierwszym okresie euforii, gdy oczyszczanie ruszy na poważnie po roku-dwóch, zaczyna wątpić i wygadywać coś o candidzie, która ich atakuje po zjedzeniu łyżeczki miodu. To nie Candida! To głęboka nierównowaga w organizmie - tym większa, że naruszona przez proces oczyszczania.
Skąd się bierze ta nierównowaga!? Nasz organizm, zarzucany produktami rafinowanymi i używkami w nadmiarze, pomału zmierza do degradacji. Ot, na co dzień niby jesteśmy zdrowi, przy tym nie pocimy się, dobrze wyglądamy, normalnie funkcjonujemy, ale coś jest nie tak, więc szukamy rozwiązań. Idziemy do lekarza. Do złego odżywiania dołączamy silne substancje chemiczne - leki - organizm pomału degraduje się jeszcze głębiej. Dodajemy suplementy, czyli też leki i chwilowo nie odczuwamy kryzysu. Leki nie powodują oczyszczania, a jeszcze dodatkowo je hamują, maskując rzeczywisty stan organizmu. Nadal pozornie jesteśmy zdrowi, tylko czasami coś nam dolega, zaboli, oczyści (Tarik: >>problemy z jelitami "przelotnie" mi towarzyszą...<<). Znów szukamy rozwiązań. Trafiamy na Biosłone. Zaczynamy pić Miksturę i widzimy korzyści z postępowania prozdrowotnego. Jemy zdrowo, na leki nie wydajemy, a jest coraz lepiej, mija pierwszy rok. Nagle - cóż to - w tym "coraz lepiej" widać wyłomy. Jak to? Miało być lepiej, a tu jelita niespokojne, pojawiają się wypryski, obrzęki. Rodzą się wątpliwości. Organizm nastawiony na oczyszczanie zaczyna reagować na drobne odstępstwa od początkowo narzuconej diety. Zwłaszcza gdy zmiany były pozorne - bo niby stosujemy DP, ale wciąż tęsknimy do chlebusia, do domowych wypieków, do lampki wina czy szklanicy piwa. I nie nauczyliśmy się po prostu jeść zdrowo - wciąż stosujemy dietę zamiast wprowadzić nowy styl życia (ulegamy presji otoczenia zamiast je kształtować). Ja nie krytykuję, nie wymądrzam się - sama nie jestem ideałem, ja tylko opisuję, jak jest.
Uzyskanie równowagi wymaga rezygnacji z dotychczasowych przyzwyczajeń. I wiedzy, wiedzy, jeszcze raz wiedzy. Tariku, musisz wybrać własną drogę. Możesz przejść na DP: m. in. odstawić chleb całkowicie i zacząć go jeść dopiero za parę lat, jak Twój organizm wróci całkiem do równowagi. Ten czas może Ci się bardzo dłużyć. Zależnie od "dorobku" i strategii postępowania może to trwać trzy lata albo i więcej. Możesz także, jeśli czujesz się zdrowy, stosować półśrodki. Ograniczyć pieczywo do kromki, wybierać produkty o mniejszej zawartości glutenu (żyto, pieczywo lekko obeschnięte). Pić miksturkę i starać się uzdrowić styl życia. Wiedza i intuicja podpowiedzą resztę.