Niemedyczne forum zdrowia
28-03-2024, 16:47 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Dieta niskowęglowodanowa  (Przeczytany 37817 razy)
taszczyk
« : 15-10-2007, 10:24 »

Zainteresowała mnie często wspominana na forum dieta niskowęglowodanowa. Czy będąc semi-wegetarianką, czyli jedząc jajka, nabiał, ryby i drób można stosować tę dietę? Ja prawie nigdy nie jem wieprzowiny, wołowiny i cielęciny nie tykam. Dziś udusiłam sobie kawałek udźca z indyka do pracy i właśnie zastanawiam się jak to zjem, bo wcale nie mam na to ochoty. W ogóle nie mogę się przestawić na myślenie, że co dzień powinno się jeść mięso. Ja jem rybę lub drób raz, góra dwa razy w tygodniu. Muszę przyznać, że kilka razy byłam na wczasach z dietą owocowo-warzywną, i tam propagowało się właśnie odżywianie z przewagą wegetarianizmu. Dr Dąbrowska, propagatorka diety owocowo-warzywnej (max. do 6 tygodni, potem semi-wegetarianizm), uważa, że człowiek potrzebuje bardzo mało białka, a nadmiar białka prowadzi do usztywnienia tętnic i innych chorób. Z drugiej strony na diecie wegetariańskiej strasznie ciągnie do słodyczy. I w kółko jest się głodnym, człowiek marznie.
Obecnie czytam "Życie bez pieczywa" Lutza, zakupiłam Ponomarenkę i przymierzam się do zakupu Ciesielskiej, polecanej przez forumowiczkę Grażynę. Będę wdzięczna za komentarze inne informacje o diecie nieskowęglowodanowej, bo szukam sposobu odżywiania idealnego dla siebie.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 13:59 wysłane przez Solan » Zapisane
Shpeelka
« Odpowiedz #1 : 15-10-2007, 10:37 »

Ja też jem mało mięsa. Po porostu nie przepadam.
Teraz podstawą w moich posiłkach są warzywa. Zwłaszcza strączkowe, które świetnie mnie "zapychają", wszelakie sałatki, surówki. Spożywam jajka, ok. 3-4 razy w tygodniu jakieś mięso przyrządzam. Spożywam go jednak mało w jednym posiłku.
Wędlin bardzo mało jem, nie jem chleba.
Nie czuję się głodna. Może dlatego, że jem częściej, a mniej. Jem śniadanie, drugie śniadanie, obiad, kolację czasem. Zależy od pory zjedzenia obiadu. To, że jest się na diecie niskowęglowodanowej nie znaczy, że nie ma się tych węglowodanów w ogóle spożywać. A białko śmiało można ograniczyć.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:02 wysłane przez Solan » Zapisane
Evaa8
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01-04-2004
Skąd: S.W.
Wiadomości: 315

« Odpowiedz #2 : 15-10-2007, 10:58 »

Witaj! Ze mną jest podobnie. Wiele czytałam, że białko roślin strączkowych: cieciorki, fasoli, grochu, soczewicy oraz amarantusa i orkiszu jest lepiej przyswajalne i często wartościowsze od mięsa (i mają go kilkakrotnie więcej). Poczytaj w internecie. Mnie to odpowiada, mięsa prawie nie jem. Bardzo pasują mi koktajle. Piję olej lniany. Myślę, że szybko znajdziesz swoją dietę. Pozdrawiam! smile
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:03 wysłane przez Solan » Zapisane

evaa
"Wiedza jest skarbem, który możemy wszędzie ze sobą zabrać".
Einstein
« Odpowiedz #3 : 15-10-2007, 14:09 »

Można być wegetarianinem, a nawet weganinem na diecie niskowęglowodanowej. Jest to opisane w książce "Dieta Optymalna" autorstwa Ewy Bednarczyk-Witoszek.

Dieta niskowęglowodanowa to jest to, ale jeśli nie węglowodany są głównym paliwem, to co? Na pewno nie białko, bo białko to budulec. Paliwem muszą być tłuszcze. I uwaga - tłuszcze zwierzęce i/lub głównie nasycone.
Czyli nie oleje roślinne typu słonecznikowy, sojowy czy z dyni. Najbardziej nasyconym i najlepszym tłuszczem na ziemi jest zimnotłoczony olej kokosowy. Jest on też panaceum na drożdżaki dzięki swoim antygrzybicznym właściwościom. Potem tran, tłuszcz barani, kaczy, etc. Oliwa z oliwek jest ok, również olej lniany (w małych ilościach), smalec gęsi, kawior, jajka, tłuste ryby, orzechy, etc.
Więcej w temacie: http://www.westonaprice.org/brochures/wapfbrochure_pol.html#niepew
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:04 wysłane przez Solan » Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #4 : 15-10-2007, 14:25 »

Cytat
Z drugiej strony na diecie wegetariańskiej strasznie ciągnie do słodyczy. I w kółko jest się głodnym, człowiek marznie.

Dokładnie. I im więcej jadłem warzyw i owoców, jak zaleca oficjalna dietetyka, tym bardziej byłem słabszy, zmarznięty i częściej chory. A co jedli dawni Eskimosi, aby nie chorować? 80% tłuszczu i 20% białka.

Tłuszczu objętościowo w stosunku do węgli je się niby niewiele, np. kilka łyżek oleju kokosowego czy smalcu do posiłku, ale człowieka to niesamowicie syci i najważniejsze - uodparnia.
Ja np. kiedyś jadłem po 5-6 razy dziennie albo kaszę, albo mięso na diecie rozdzielnej i w kółko tylko kuchnia i kuchnia. Dziś jem 3 małe posiłki, ostatni raz o 16, nie jestem nigdy głodny, wzorem starożytnych "kolację zostawiam wrogowi", mam wreszcie więcej czasu na inne rzeczy poza jedzeniem, lepiej myślę, śpię dobrze, bez koszmarów.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:05 wysłane przez Solan » Zapisane
taszczyk
« Odpowiedz #5 : 15-10-2007, 15:02 »

Einstein: Ccy mógłbyś napisać mi, co jesz? Jaki jest Twój jadłospis?
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:05 wysłane przez Solan » Zapisane
Grzegorz
« Odpowiedz #6 : 15-10-2007, 16:36 »

Eskimosi jedli to, co mieli pod ręką, trudno u nich było o jabłka czy marchewki. A dodatkowo warunki klimatyczne preferowały u nich jedzenie tłuszczu. Ale na pewno nie byli wzorcem zdrowia i odżywiania (wystarczy spojrzeć na ich średnią wieku zgonów), bo każda strefa klimatyczna ma własne potrzeby.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:06 wysłane przez Solan » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #7 : 15-10-2007, 18:17 »

Właśnie, cena, jaką musieli zapłacić za przystosowanie się do ciężkich warunków, to obniżenie średniej życia oraz duży deficyt węglowodanów, nadmierne spożycie białka (np. ponad 300 g na dzień) i w związku z tym chroniczne przeciążenie organizmu związkami azotowymi. Ponadto za duże spożycie tłuszczów zwierzęcych - może to są czynniki szybszej umieralności "rasowych" Eskimosów... Bo aktualne pokolenia, to oprócz krótszej średniej długości życia, zaczynają chorować na tzw. choroby cywilizacyjne, a dzieje się tak od kiedy zaczęto ich na siłę uszczęśliwiać "białymi śmierciami" (m.in. cukrem, mąką, itd., nie wspominając o lekarzu pierwszego kontaktu). Kiedyś Eskimos w swojej porze letniej zbierał jagody i konserwował w tłuszczu foczym, i to były ich prawie całe zapasy węgli na zimę.

Przykładowo, Kartezjusz, który był wegetarianinem, kiedy wybrał się do Szwecji na wczasy, bardzo się przeziębił i zmarł w wieku 54 lat, a przecież to dopiero Szwecja, a gdzie tam Grenlandia... Tak więc widać jasno, że aby się przystosować do tak surowych warunków, Eskimosi byli zmuszeni "zalewać się" tłuszczem i białkiem. Przy chronicznym deficycie węgli nie chorowali, ale...
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:08 wysłane przez Solan » Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #8 : 15-10-2007, 18:20 »

Przykładowo, bo zazwyczaj jak jem ryby, to cały dzień, jak królik, to też 2 dni to samo:

7:00 - najpierw surówka, np. marchewka i brokuł, 5 jajek zerówek i 5 łyżek smalcu gęsiego/baraniego

11:00 - łyżka oliwy, pomidor, ogórek, koperek, kaczka duszona

16:00 - czosnek, kalafior, cebula lekko podduszona i 5 łyżek oleju kokosowego, tłuste ryby, np. śledź, do tego tran i wsio.

Nie jem sklepowych kurczaków, zbóż, owoców, selera, szpinaku, ziemniaków (te 3 warzywa najbardziej wchłaniają pestycydy) i czasem jeszcze robię sobie galaretkę-wywar z kości, jak prawdziwy jaskiniowiec biggrin.

Całodzienne proporcje to około: B:1, T:2-3, W:0,4, ale nie liczę jakoś drobiazgowo.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:10 wysłane przez Solan » Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #9 : 15-10-2007, 18:47 »

Cytat
warunki klimatyczne preferowały u nich jedzenie tłuszczu.

Akurat te argumenty z klimatem odpadają, bo identycznie jak Eskimosi żywili się Masajowie z Afryki, którzy również nie chorowali na choroby cywilizacyjne póki białasy nie zaczęli ich dokarmiać zbożami i cukrem msn-wink.
Zresztą dieta nie wynika tak bardzo z klimatu, jak z kasty - bo król i kapłan jedli wątrobę i tłuszcz, rycerz dzika, czyli białko (nadmiar daje agresję), a niewolnik to, co bydło - zboża.

Cytat
Ale na pewno nie byli wzorcem zdrowia i odżywiania (wystarczy spojrzeć na ich średnią wieku zgonów), bo każda strefa klimatyczna ma własne potrzeby

Byli wzorcem zdrowia w pewnych punktach, np. Stefansson badając ich czaszki nie znalazł ani jednej z próchnicą czy krzywymi zębami. Dwa nie widział ani jednego za grubego. Wszyscy mieli oczywiście okrągłe proporcjonalne głowy, ale nie było u nich nikogo z nadwagą. Stefansson twierdził, że umieralność wynikać może z zimnego klimatu, ale również z wdychania dymu w igloo.
I prawda, dzisiaj są zdegenerowani tak jak my, a tłustsi są niektórzy bardziej niż Amerykanie. Stefansson i Price też o tym przed 100 laty pisali, jak łatwo dzicy uzależniali się od tytoniu, soli, cukru i jak jedno pokolenie wystarczyło, by zaczynały się rodzić za chude lub za grube dzieci mające masę chorób.

Tutaj fotki w wyprawy Westona pokazujące stopniową degeneracje Eskimosów i Afrykanów w 1930 r.: http://gutenberg.net.au/ebooks02/0200251h.html
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:14 wysłane przez Solan » Zapisane
Dagles
« Odpowiedz #10 : 15-10-2007, 19:36 »

Cytat od: Einstein
nie jem sklepowych kurczaków, zbóż, owoców, selera, szpinaku, ziemniaków (te 3 warzywa najbardziej wchłaniają pestycydy)
Oj, to mnie zmartwiłeś... Chciałam córce sama gotować zupkę z ziemniakiem...
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:14 wysłane przez Solan » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #11 : 16-10-2007, 11:22 »

Co do diety ściśle wegetariańskiej, to już było omawiane, ale przypomnę, że w żadnej roślinie nie znajdziemy niektórych składników odżywczych (np. wit. B12). Rozmawiałem ostatnio z jaroszem, który zgodził się z tym i oświadczył, że wegetarianie uzupełniają te deficyty jakimiś suplementami, czyli wg mnie jest to znów dowód na dietetykę religijną.

Znane są przypadki długowiecznych wegetarian (np. pewien Kanadyjczyk, żyjący w górach jako pasterz, pijący kwaśne mleko i jedzący do tego ser), ale żeby się odżywiać tylko roślinkami, to potrzebne  byłyby nam jeszcze chociaż 3 żołądki.

Białko roślinne jest mało odżywcze dla człowieka, i niektóre składniki, np. żelazo ze szpinaku, wchłania się w 1%, a z cielęciny w 22% (są to skrajne przypadki, ale chyba najlepiej obrazują istotę rzeczy). Wg mnie rośliny, prócz wyjątkowych właściwości leczniczych, których nie znajdziemy w produktach zwierzęcych, oraz średniej zawartości witamin i minerałów - spełniają priorytetową rolę w homeostazie kwasowo-zasadowej organizmu. I właśnie ona zawdzięcza dobre samopoczucie u jaroszy, ale, mówiąc słowami Mistrza, dieta taka jednocześnie zniekształca faktyczny stan ich zdrowia. Innymi słowy fałszuje lub zaciemnia fakt, iż wewnątrz organizmu w sposób podstępny i wredny rozwija się choróbsko, nie dając żadnych objawów. Przykładem może być  uzależniony od alkoholu, który niejednokrotnie stwierdza, że jak był czynnym alkoholikiem, to na nic nie chorował, a teraz, jak jest tzw. trzeźwiejącym, to wszystko co złe się go ima. Nasza candida też się świetnie czuła w takim organizmie, a organizm był na znieczuleniu. Alkohol czynił spustoszenie w organizmie.

Wracając do tematu, wg mnie i nie tylko mnie - dieta ta jest kolejną "łatką" naklejoną na zdrowiu. Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę na taki dość banalny aspekt w alkalizacji i usuwaniu zakwaszenia. Dużym uproszczeniem jest podawanie przykładu, że żeby zrównoważyć kwasowość zjedzonej porcji 100 g (np. żółtek jaj) należy zjeść do tego 100 g jarzyn. Szczegół w tym, że owe 100 g żółtek posiada per saldo: (-27) jednostek  substancji kwaśnych, czyli przeważają substancje kwaśne nad alkalicznymi. Przykładowo, nie zrównoważymy ich przy pomocy 100 g sałaty, gdzie per saldo substancji zasadowych wynosi (+7), bo z tego wniosek, że musimy jej zjeść 4 razy tyle. Niektórzy Optymalni, u których się liczy IG węgli, a mało zwraca uwagę na IG, mają  już tym sposobem wyczerpaną prawie połowę normy dziennej węgli. Wg mnie, liczenie B:T:W w diecie optymalnej i niezwracanie uwagi na IG, to poważne uchybienie, mimo że nie liczą oni kalorii. Jest to uchybienie, ale w przypadku chorych na cukrzycę, miażdżycę, otyłość, itp. choroby. W innych przypadkach przeliczanie tzw. księgowego, aby ustalić proporcje "złote" - jest nieporozumieniem.

Niektórzy naukowcy twierdzą, że przejście człowieka z epoki przedrolniczej do współczesnej wiązało się i wiąże ze zwiększonym spożyciem produktów zakwaszających, do czego nasz metabolizm nie jest jeszcze przystosowany w dostatecznym stopniu.
    
Einstein! Twoja dieta i Twój entuzjazm, obawiam się, że może wystarczyć na ok. 1 rok czasu. Pisałem już wcześniej w innych postach, że proporcje podobne do Twoich i zalewanie się tłuszczem przyczyniły się w moim przypadku do wielu poważnych schorzeń, m.in. do kamicy nerkowej, z którą prawie do tej pory walczę. Pisałem już wielokrotnie, że przerabiałem diety niskowęglowe, i do końca nie czułem się dobrze, oprócz fazy początkowej, gdzie spalało się białko "śmieć" (zdefektowane). Potem nawet przyszły inne choroby do kolekcji.
    
Genialne jest dojście do przyczyn wszystkich chorób Pana Mistrza (wynalezienie MO i trafna interpretacja nauk Hipokratesa), która w leczeniu schorzeń raczej  nie jest w żadnej opozycji z aktualną biochemią. Zaś nie mogę powiedzieć tego samego o diecie optymalnej, prócz oczywiście diety optymalnej zmodyfikowanej a preferowanej przez "Niskowęglowodanowców", czyli reformatorów DO - m.in.: dra Krupkę, dra Ponomarenkę, dra Puczkowskiego, dra Michalaka, dra Wróbla i innych, którzy udzielają konsultacji merytorycznej do miesięcznika pt. "Optymalnik", a nie do miesięcznika pt. "Optymalni".

Tłuszcz drobiowy i smalec wieprzowy to źródła wolnych rodników i ich współczynniki antywolnorodnikowe są bardzo niskie, chyba najgorsze (o tym już było). Trzeba więc dużo warzyw do tego rodzaju tłuszczów, żeby zwalczyć te wolne rodniki, czyli stosunkowo dużo tzw. superantyoksydantów, o ile wcześniej MO uszczelni jelita.

Widzę, że niektórzy nie chcą się uczyć na cudzych błędach, wolą na swoich.
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:24 wysłane przez Solan » Zapisane
Shpeelka
« Odpowiedz #12 : 16-10-2007, 11:47 »

Ciekawe to co piszesz, Zibi.

Einstein --> nie jesz przypadkiem zbyt tłusto?
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:24 wysłane przez Solan » Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #13 : 16-10-2007, 12:48 »

Cytat
Eistein - Twoja dieta i Twój entuzjazm, obawiam się, że może wystarczyć na ok. 1 rok czasu


Nie zapominaj, że różnimy się. Ja jestem osobą bardzo szczupłą i nawet w medycynie hinduskiej takim osobom się mówi, że bez obaw mogą jeść tyle tłuszczu, ile tylko chcą. Więc co Tobie szkodzi, mnie może pomagać? Kto wie. Ja nareszcie zaczynam funkcjonować prawie jak człowiek.

Cytat
Pisałem już wcześniej w innych postach, że proporcje podobne do Twoich przyczyniły się w moim przypadku do wielu poważnych schorzeń, m.in. do kamicy nerkowej

Oj, ja bym tak pochopnych wniosków nie wyciągał. Raz, że ja jestem inaczej zbudowany, a dwa - w Twoim przypadku to może nie proporcje, a produkty zawiniły?, jak niektórzy optymalni żrą ziemniaki, wieprzowinę tuczoną koksami i antybiotykami z byle marketu, czy suszone śliwki, ciastka i kufel piwa, by "dostarczyć węglowodany".

Cytat
Nie chce "słodzić" Panu Janusowi, ale proszę mi uwierzyć, że w Naszej sytuacji najlepsza dieta to mimo wszystko dieta dra Janusa


Może w Twoim przypadku. U mnie ta dieta to kompletna pomyłka. Schudłem na niej fatalnie, miałem depresję, chodziłem wiecznie głodny mimo jedzenia 6 posiłków dziennie! Czy tak ma wyglądać moje życie - kuchnia i kuchnia? I co to za dieta niskowęglowodanowa, gdzie nie wiadomo ile można jeść węglowodanów, gdzie jemy ryż jak niewolnicy, gdzie można zjeść 200 g węglowodanów dziennie i jest zakaz tłuszczów nasyconych (a więc najlepszych dla człowieka)? To co jest paliwem? Białko? Czy te 3 łyżki oliwy z oliwek dziennie? Nic dziwnego, że człowiek chodzi głodny i cały czas myśli o jedzeniu. No sorry, 6 miechów wytrzymałem, oczyściłem się nieco, ale u mnie to nie zdało egzaminu na dłużej. Nie było bata, żebym jechał na tym dalej.

Cytat
Genialne jest dojście do przyczyn wszystkich chorób Pana Mistrza

Tak, zwłaszcza promowanie jedzenia brązowego ryżu, kasz, koktajli z błonnika robiącego sito z jelit, cytryn, które niszczą zęby, czy zakaz tłuszczy nasyconych. Bez przesady, nasi eksperci wnieśli wiele ważnych spraw (MO, prawda o jajkach, wędlinach, cukrze i mleku), ale również jak dr Kwaśniewski i inni zwykli ludzie popełnili przy tym masę błędów.

Cytat
Tłuszcz drobiowy i smalec wieprzowy to źródła wolnych rodników i ich współczynniki antywolnorodnikowe są bardzo niskie - chyba najgorsze

Ludzie jedli drób od tysięcy lat i nie przejmowali się takimi pierdołami. To samo było z jajkami, cholesterol, cholesterol! Jedz 2 jajeczka w tygodniu. A teraz co? Nawet na onecie ukazują się artykuły, jak wszyscy ci "naukowcy" zgodnie się z tego wycofali. Im więcej cholesterolu w jedzeniu, tym lepiej, byle zwierzaki były hodowane w miarę naturalnie. Ale daj linka, chętnie poczytam i może zmienię zdanie. Ja się nie zamykam na wiedzę.

Cytat
Czyli trzeba dużo warzyw do tego rodzaju tłuszczów, żeby "zwalczyć" te wolne rodniki - czyli superantyoksydantów.

No i tu przez takie opychanie się warzywami dochodzimy do "diety niskowęglowodanowej", gdzie węglowodany są paliwem, albo tego paliwa nie ma w ogóle...

A ja czytam ostatnio o innej metodzie leczenia candidy i zespołu dziurawego jelita - "dieta jaskiniowca" -  gdzie im więcej tłuszczu i cholesterolu, tym lepiej, im mniej warzyw, tym lepiej i ważniejsze od walki z wiatrakami typu obniżanie IG jest unikanie owoców, błonnika, konserwantów i chemii w jedzeniu: http://www.biblelife.org/bowel.htm

Jak masz Zibi czas, to przeczytaj to z tej stronki, pomyśl i powiedz szczerze, co o tym sądzisz. Chyba, że podobnie jak kiedyś bezgranicznie zawierzyłeś w nieomylność DO Kwaśnieskiego, tak teraz ślepo wierzysz w koktajle błonnikowe i nieomylność dra Janusa?
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:30 wysłane przez Solan » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #14 : 16-10-2007, 12:48 »

Już dieta dra Lutza jest bardziej zbliżona do naszej, nie wymaga liczenia i przypomina dietę syberyjską. A czy dieta Masajów jest zbliżona do diety Eskimosów? Raczej do oaz długowieczności. Istotnie, plemię Masajów cieszy się dobrym zdrowiem, w którym poziom cholesterolu rzędu 100 mg na 100 ml litrów krwi, co chyba zawdzięcza temu, że piją oni dziennie około 5 litrów zsiadłego mleka, które odpowiada spożyciu około 150 g białka, około 150 g tłuszczu i około 200 g węgli, czyli stosunek B:T:W wynosi: 1:1:1,3.
Masajowie dodają surowej krwi do mleka z zarżniętego bydlęcia, co dodaje mleku wartości odżywczych. Wg dra Ponomarenki, diety myśliwych i zbieraczy z mieszkańcami oaz łączy naturalny pokarm i niskie spożycie tłuszczu, a przy tym brak pustych kalorii.

"(...) Myślę, że dietę Masajów można by polecić miłośnikom sportów wytrzymałościowych, bowiem pasterze ci słyną ze znakomitej kondycji, o czym pisał już Hemingway w książce "Zielone wzgórza Afryki". Spożywają tylko produkty naturalne i są całkowicie wolni od chorób cywilizacji; badacze co do tego są wyjątkowo zgodni. Białko stanowi 27% energii, Tłuszcz 29%; węglowodany zaś - 31%. Łatwo zauważyć, że energia pochodząca z tłuszczu jest w niej praktycznie równa energii pochodzącej z węglowodanów, a zatem wg teorii dra Kwaśniewskiego powinna to być dieta korytkowa, czyli najgorsza z możliwych, a tymczasem jest odwrotnie... Myślę, że dr Kwaśniewski nie uwzględnił w swych rozważaniach dobroczynnego wpływu wysokiego spożycia białka, w przypadku diety niskowęglowodanowej (...)". (dr Ponomarenko)
  
I tutaj może coś dla nas, a szczególnie dla Pewu:

"Przypominam, że dieta o takich właśnie proporcjach okazała się korzystna w przypadku chorych na cukrzycę typu II. Nie jest to dieta korytkowa (używając terminologii Kwaśniewskiego), ponieważ zawartość energii, pochodzącej z T jest w niej przeszło dwa razy większa niż z W (...). Uwzględnia ona fakt, że poza mózgiem i erytrocytami, większość narządów preferuje spalanie T lub ciał ketonowych, niektóre zaś, jak wątroba i jelita, mogą spalać aminokwasy, co zresztą chętnie czynią". (Ponomarenko)
- chodzi mi o wykorzystanie tych proporcji w diecie dla uprawiających sport i leczących się na grzybicę. Może się odważę to sprawdzić? Ale obawiam się, że to jest dobre, ale w przypadku Masajów...
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:33 wysłane przez Solan » Zapisane
Shpeelka
« Odpowiedz #15 : 16-10-2007, 13:00 »

Einstein:

"Tak, zwłaszcza promowanie jedzenia brązowego ryżu, kasz, koktajli z błonnika robiącego sito z jelit, cytryn, które niszczą zęby, czy zakaz tłuszczy nasyconych."

W jaki sposób koktajl błonnikowy przyczynia się do robienia sita z jelit?
Uważasz, że jedzenie kasz jest czymś złym? I dodawanie do np. sałatek cytryny zamiast np. octu, czy też kuracja cytryną (tylko na jakiś czas w celu odkwaszenia organizmu) jest czymś złym?

PS Nie ma możliwości wklejenia tego linku co podałeś w wersji polskiej?
Nie wszyscy znają angielski, a pewnie są ciekawi. msn-wink
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:35 wysłane przez Solan » Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #16 : 16-10-2007, 13:15 »

Cytat
Białko stanowi 27% energii, Tłuszcz 29%; węglowodany zaś - 31%. Łatwo zauważyć, że energia pochodząca z tłuszczu jest w niej praktycznie równa energii pochodzącej z węglowodanów, a zatem wg teorii dra Kwaśniewskiego powinna to być dieta korytkowa, czyli najgorsza z możliwych, a tymczasem jest odwrotnie... Myślę, że dr Kwaśniewski nie uwzględnił w swych rozważaniach dobroczynnego wpływu wysokiego spożycia białka, w przypadku diety niskowęglowodanowej
Hmm, to jest ciekawe. Więc może tu w ogóle nie chodzi o proporcje, IG, korytko, stół, etc. - a o jakość tego co jedzą i czego nie jedzą (przetworzone syfy, zboża, owoce i dodatki)?

Może też idzie o grupę krwi, bo ja mam 0 (niby, że myśliwy) i nareszcie na tym tłuszczu i mięsie nie marznę, nie mam "wrodzonej depresji" i nie zachorowałem tradycyjnie na 2 tygodniową grypę jak co roku w tym miesiącu, kiedy żywiłem się korytkowo lub "po japońsku"?
« Ostatnia zmiana: 23-02-2012, 14:36 wysłane przez Solan » Zapisane
Zibi
« Odpowiedz #17 : 16-10-2007, 13:42 »

Ja wiem, że np. dieta rotacyjna dr Witoszek - pozwala się przekonać co do teorii, że jak zmienimy model żywienia na inny (nawet najbardziej nielogiczny i głupi), to początkowo jesteśmy w fazie samozachwytu, i Ty możesz uważać, że oto ja jestem w tej fazie. Później jak zaczyna coś szwankować, to biegniemy z płaczem do autora tej diety, że nie pomaga, a początkowo była miodzio. Wtedy autor - co mówi... No, oczywiście popełniasz chłopie błędy żywieniowe, a na odczepne np. powie: - "O dwa liście sałaty za mało, a o kilka plastrów szynki za dużo...".
    Na diecie Kwaśniewskiego, od samego początku, w zasadzie czułem się źle, ale jego 'sekta' - nie pozwoliła mi stękać, tylko czarowała mnie. Dopiero dr Ponomarenko i moja żona, po przyjeździe z Kobylej Góry, z jednej z arkadii zdrowia, od zreformowanych Optymalnych, gdzie udzielali konsultacji mendycznych, pootwierali mi oczy i zakazali bezwzględnie stosowania tych tzw. złotych proporcji. Było to po roku stosowania ortodoksyjnej postaci tej diety.
    Produkty żywnościowe były pozbawione  sterydów i wynalazków, bo pochodziły z Koźminka i Krotoszyna, największe instytucje w Polsce produkujące mięso i wyroby wg receptury Kwaśniewskiego.
    Oczywiście, że Ty jako "szybki utleniacz" - trafiłeś w swoją dietę, ale przy tej chorobie, którą uważam za najcięższą w naszej cywilizacji... Dieta dra Janusa jest sprawdzona, przynajmniej przez niego.
    Wszyscy autorzy diet, nawet dr Lutz, w tamtych czasach, nie mieli do czynienia z tym syfem wszechczasów, i wystarczyło im dietą (w zależności od szybkości spalania) podnieść sprawność systemu immunologicznego. Ponadto wówczas - gleby nie były tak wyjałowione jak obecnie; nie było takiego dużego deficytu witamin i minerałów; nie było kwaśnych deszczów; nie wiem - czy ludzie mieli tak dziurawe jelita jak dzisiaj...
    Ja nie przeczę, że unikam tłuszczów nasyconych, tak samo nie jestem zwolennikiem napychania się śmieciami. Przed stosowaniem DO, mój żołądek był mocno rozepchany, a teraz jest wielkości pięści, bo nie wrzucam do niego śmieci. Jem tylko trzy posiłki dziennie, jak na DO Kwaśniewskiego, albo dwa, ale do tego włączyłem więcej alkalizatorów, i cała filozofia.
    Na DO, a później na Diecie niskowęglowej zreformowanych Optymalnych, do tego roku, oczywiście też sobie poprawiłem odporność organizmu, ale nie byłem doleczony do końca. Bóle zatok, nerwice, kości, nery, miażdżyca i inne, choroba Duhringa, może i w przyszłości choroba trzewnej, nietolerancja mleka i inne, dopiero teraz po 7. m-cach - zaczynają mnie puszczać. Nie jest to autosugestia.
    Przedmiotem naszej polemiki jest - moim zdaniem - zła proporcja w Twojej diecie, a więc podobna do tych, które ja stosowałem w przeszłości, ale jeśli Tobie ona odpowiada, bo czujesz się lepiej (wiesz, że jesteś "szybkim utleniaczem") - to jest hepi.
   Niepokoi mnie tylko taka rzecz. Żebyś zdążył tylko zmienić te proporcje, kiedy Twój organizm dojdzie do homeostazy metabolicznej, żeby nie było przegięcia w stronę "wolnego utleniacza", i w związku z tym, abyś nie musiał ponosić przykrych konsekwencji tego stanu rzeczy...
« Ostatnia zmiana: 19-09-2011, 15:43 wysłane przez Zibi » Zapisane
Shpeelka
« Odpowiedz #18 : 16-10-2007, 13:48 »

tak, dziekuje ze zostalam zauwazona w tej wymianie zdan  


aaa.. i slowo "bynajmniej" nie oznacza "przynajmniej" .. bynajmniej!  :blee:
Zapisane
Einstein
« Odpowiedz #19 : 16-10-2007, 13:49 »

Cytat
W jakis sposob koktjl blonnikowy przyczynia sie do robienia sita z jelit?


http://mikstura.kei.pl/forum/topics9/1489.htm

Cytat
Uwazasz,,ze jedzenie kasz jest czyms zlym?


Na dzien dzisiejszy przekonała mnie teoria kast. Kiedy ludzie zaczęli jeśc to co bydło (zboża, kasze) powstało bydło ludzkie - niewolnicy-rolnicy. Król, kapłani, szlachta i wolne dzikie plemiona kaszy i zbóż nie jedli.

Cytat
dodawanie do np salatek cytryny zamaist np octu, czy tez kuracja cytryna (tylko na jakis czas w celu odkwaszenia organizmu) jest czyms zlym?


Odwapnia zęby i kości. Zresztą dodają ostatnio cytrynę do past do zębów. To o czymś świadczy   Pamiętacie jak przez te wszystkie lata dodawali fluor? Btw ostatnio czytałem że fluor do wody dodawano też w sowieckich łagrach by zmiękczyć i ogłupić więzniów..

Cytat
p.s. nie ma mozliwosci wklejenia tego linku co podales w wersji polskiej?
nie wzyscy znaja angielski a pewnie sa ciekawi.


No niestety nikt tego molocha nie przetłumaczył na pl. A faktycznie by się przydało bo ciekawe to wszystko. To jest podobna strona do biosłone - antylekarska.
Zapisane
Strony: [1] 2   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!