Witam wszystkich, to mój pierwszy post na forum.
Chciałam stworzyć w innym dziale ten wątek, ale mi się nie udało, za co przepraszam.
Mam 26 lat i jak większości marzy mi się dobre samopoczucie i zdrowie, które to w wyniku stosowania antybiotyków
w dzieciństwie, diety bogatej w węglowodany (słodycze) nadwyrężyłam, a w przeciągu ostatnich 2-3 lat praktycznie całkowicie rozregulowałam. Trzy lata temu wyjechałam na rok na stypendium zagraniczne, gdzie niestety popełniałam mnóstwo błędów żywieniowych i nadużywałam alkoholu, co skutkowało min. przybraniem na wadze. Po powrocie bezskutecznie próbowałam zrzucić te kilka kilo i udało mi się to dopiero po zastosowaniu modnej wówczas diety wysokobiałkowej (diety Dukana). Było to mniej więcej rok temu. Na diecie wytrzymałam około 1,5 miesiąca – przerwałam ją podczas ubiegłorocznych świąt.
Do tego czasu dosyć często się przeziębiałam, jednak przeziębienia te nie były zbyt uciążliwe bo trwały 1-3 dni, czasami bolała mnie głowa, zdarzały się problemy z trawieniem. Żadne jednak z tych dolegliwości nie odbiegały od normy zdrowia statystycznego Kowalskiego, więc się nimi nie niepokoiłam. Zapomniałam jeszcze napisać, że od dzieciństwa wiosną
i latem męczą mnie alergie na pyłki traw, drzew, grzybów i pleśni,
do których to również z czasem przywykłam i albo zmniejszałam ich objawy lekami, albo po prostu zbagatelizowałam.
Z nastaniem roku 2010 złapałam infekcję grypopodobną, która przykuła mnie do łóżka na prawie 5 tygodni. Miałam stan podgorączkowy ok. 37,3 C i katar, następnie ostre zapalenie gardła i kaszel. Lekarz dwa razy przepisał mi antybiotyk, nic nie pomogło, w gardle pojawiły się candida a.
w niewielkich ilościach, na które dostałam kolejny antybiotyk, i znowu nic to nie pomogło. Odstawiłam więc leki
i przestałam mierzyć temperaturę. Powoli wróciłam do pracy, czułam jednak że stany podgorączkowe wracają od czasu do czasu, a co najgorsze zupełnie utraciłam zdolność odczuwania ciepła. Tak jakby mój system termoregulacyjny się rozstroił. Lekarz skierował mnie do endokrynologa, która to pani stwierdziła minimalną niedoczynność tarczycy
i przepisała hormon. Stosowałam go ponad pół roku i w odczuwaniu ciepła nic a nic się nie zmieniło, odstawiłam go więc na dobre. A zimno o którym piszę jest niewyobrażalne. Nie pomaga nawet zimowa bielizna dla narciarzy, którą noszę zawsze poniżej 20 C na dworze. W nocy przykrywam się dwoma kołdrami puchowymi i dwoma kocami. Jak zachodzi taka potrzeba po domu chodzę w kurtce zimowej...jest po prostu fatalnie. Do tego wystarczy chwila mojej nieuwagi i od razu się przeziębiam. Nie ma miesiąca żebym nie trafiła przynajmniej raz do łóżka choćby na 1- 4 dni. Zawsze wtedy mam nie więcej niż 37, 5 C, katar i czasem ból gardła albo głowy. Po takiej infekcji kolejne 3-4 dni dochodzę do siebie, jestem osłabiona, mam zawroty głowy. A potem znowu coś łąpię, i tak to już trwa od stycznia....I do tego ten wisielczy nastrój. Nie mogę nic zaplanować, każde spotkanie ze znajomymi odchorowuję, przestałam się udzielać towarzysko, wszystko mnie denerwuje i drażni, a najbardziej moje przeziębienia.
Gdy lekarz stwierdził grzybicę gardła zaopatrzyłam się w preparaty ziołowe likwidujące grzyby i stymulujące odporność
( sok noni, srebro koloidalne, algi, różne witaminy, padma ), wprowadziłam także picie MO i dietę przeciwgrzybiczną. Wszystko to jednak tak mnie osłabiło, że wróciłam do poprzednich nawyków żywieniowych, po których czułam się mimo wszystko lepiej. Widocznej poprawy w zdrowiu nie odnotowałam,
a że zaczęło się robić cieplej na dworze, moje wewnętrzne odczuwanie zimna przestało być aż tak uporczywe
i zaprzestałam stosowania jakichkolwiek ziół, leków, a także MO. Wtedy udało mi się wytrzymać prawie dwa miesiące bez infekcji.
Minęło 10 miesięcy i mój stan się nie poprawia, dlatego zrozumiałam, że jak niczego nie zrobię to się sam nie poprawi.
Na początku października powróciłam do MO zaczynając od dawki ¼ . Nie minął tydzień i wylądowałam w łóżku
z przeziębieniem. Odstawiłam miksturę na 4 dni, po czym zaczęłam od jeszcze mniejszej dawki, ale dodałam także zakraplanie nosa, bo pomyślałam, że to pomoże na alergie. Minęły 4 dni i znowu pojawił się stan podgorączkowy nie do zniesienia. Całość powtórzyła się jeszcze dwa razy, pomimo pomniejszonej dawki MO oraz przerw 1-3 dniowych
w jej stosowaniu ( przerwy w zakraplaniu nosa robiłam 1 dniowe). Obecnie wychodzę z kolej infekcji i boję się wdrażać ponownie jakąkolwiek metodę oczyszczającą. Może nie powinnam łączyć MO z zakraplaniem? A może1/8 dawki MO to wciąż za duża dawka dla mnie? Nie wiem już co myśleć i w jaką stronę podążać. Lekarze akademiccy stwierdzili, ze wyniki badań mam dobre i że jestem zdrowa, jeden nawet stwierdził, żebym się nie przejmowała, bo i tak każdy kiedyś umrze...ręce opadają.