Nowe informacje:
(...) mało prawdopodobne jest, by cholera rozprzestrzeniła się w Stanach Zjednoczonych, czy na Dominikanie, ponieważ obydwa państwa mają dobrą infrastrukturę leczniczą. Mieszkańcy piją też chlorowaną wodę i korzystają z kanalizacji ściekowej, co odróżnia je od Haiti.
(...) Krytycznymi rzeczami będzie to, czy ludzie będą właściwie postępowali z wodą oraz przygotowaniem żywności, a także to, w jaki sposób zarządzają swoimi ściekami.
(...) Jak mówi Gangarosa, czynniki ryzyka istniejące na Haiti tworzą doskonałą mieszankę, która pozwala rozprzestrzeniać się chorobie. Chodzi o "podatną na zachorowania populację, stłoczenie ludności, kiepską infrastrukturę oraz złośliwy szczep" bakterii, która według CDC jest odporna nie niektóre leki wykorzystywane w leczeniu infekcji.
O szczepionkach wspomniane jest, o dziwo, tylko tyle:
Choć istnieje szczepionka przeciwko tej chorobie, „władze generalnie mają mieszane uczucia co do jej stosowania, ponieważ jest ona droga, ma wiele ograniczeń, a mobilizowanie społeczności do przyjmowania szczepionki jest problematyczne” – wyjaśnia Gangarosa.
Co następuje dalej:
Gniew Haitańczyków wywołany jest przez przeświadczenie, że epidemię cholery, która jest przyczyną śmierci ponad tysiąca ludzi, została wywołana, kiedy ścieki z nepalskiego kontyngentu misji pokojowej wpuszczono do wody, z której korzystają mieszkańcy.
Twierdzeniom takim zaprzeczają przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Protestujący domagają się wycofania sił ONZ z Haiti.
...i jeszcze dalej:
Na Haiti, które jest najbiedniejszym krajem na tej półkuli, wszystkiego jednak brakuje. Kiepska infrastruktura stała się jeszcze gorsza po potężnym trzęsieniu ziemi, które miało miejsce w styczniu, a w wyniku którego zginęło ponad 200 tysięcy ludzi. Od tego czasu, ponad milion ludzi mieszka w prowizorycznych obozach w stolicy kraju, albo w okolicy. Wiele z tych obozów wyposażonych jest jednak w latryny, a większość mieszkańców obozów dostaje czystą, chlorowaną wodę – powiedział koordynator ONZ ds. humanitarnych, Nigel Fisher. – Naszym zmartwieniem, muszę przyznać, są nie tyle obozy, co slumsy – dodał, wymieniając jako przykład slumsy Cite Soleil w stolicy Haiti. W miejscu tym nie ma ani latryn, ani dostępu do czystej wody, co przyspiesza rozprzestrzenianie się epidemii. – Choroba rozwija się szybciej w slumsach, niż w obozach – powiedział.
Niestety ze względu na zamieszki międzynarodowe agencje pomocowe musiały zawiesić projekty dostarczania czystej wody w rejon slumsów oraz odwołały loty, które pozwalały dostarczyć najbiedniejszym mydło i inne rzeczy, potrzebne do walki z epidemią. Kończą się też zapasy medyczne w Cap-Haitien, gdzie liczba zachorowań wciąż rośnie.