1. Wiek: 26
2. Rodzaj dolegliwości:Mój główny problem to zaburzenia hormonalne i będące jego skutkiem cysty tworzące się na jajnikach. Na tym chciałabym się skoncentrować.
Pozostałe dolegliwości:
- - problemy z krążeniem (głównie w nogach - bóle w łydkach, drętwienie, rozszerzone żyły powierzchniowe, mniej więcej rok temu wyregulowało mi się ciśnienie, przedtem zazwyczaj wynosiło 90/60, brak odporności na chłód, marznące, drętwiejące stopy, dłonie)
- - kruche naczynia krwionośne, skłonności do powstawania żylaków, pękania naczynek
- - cienka, przesuszona skóra, skłonności do wyprysków, wrzodów (głównie na twarzy, tylnej stronie ud, skórze głowy, dość liczne kurzajki, brodawki, kilka lat temu pojedynczy wyrzut zmian łuszczycowych (łuszczyca kropelkowata)
- - łagodne zmiany w nerkach (piasek lub drobne kamienie), wykryte mniej więcej rok temu (nie dostałam leków, jedynie zalecenie, żeby pić dużo płynów), bardzo rzadkie i delikatne bóle nerek
- - nieustępujące zakażenia pochwy, upławy
- - kłopoty ze stawami, bóle kolan, "strzelanie" stawów, lekkie skrzywienie kręgosłupa w odcinku piersiowym, niegroźny uraz kręgosłupa, który przez kilka lat powodował nerwobóle (wyjaśnienie lekarzy)
- - słaby wzrok (krótkowidz), bardzo wrażliwe oczy, często przekrwione (nie używam soczewek)
- - biały nalot na języku, szybko się pojawiający nieświeży oddech
- - problemy z zatokami i gardłem przy prawie każdym przeziębieniu (teraz nie chorowałam w ogóle od około roku)
- - "epizodyczne" skłonności do depresji, raczej łagodne, jeden dłuższy okres silnego stresu/depresji po śmierci siostry
3. Historia choroby:Od wieku ok. 12 lat bolesne i nieregularne miesiączki, skłonność do nadmiernego owłosienia. Do lekarza trafiłam dopiero w wieku 17-18 lat (nie pamiętam dokładnie...), ponieważ odrobinę większa ilość owłosienia, długie cykle występowały u wszystkich kobiet w mojej rodzinie i nie zostały uznane za nic niepokojącego.
Dopiero przy bardzo silnych bólach jajników i zupełnym zaniku miesiączki, mocno pogłębiających się problemach z nadmiernym owłosieniem, miałam zrobione USG i wykryte cysty na obu jajnikach, na jednym znacznie większą, niż na drugim. Początkowo chciano je usuwać, ale lekarz jednak postanowił podjąć próbę leczenia hormonami, uznając, że takie jest podłoże moich dolegliwości, kiedy badania krwi wykazały zbyt wysoki poziom wolnego testosteronu (nie stwierdzono problemów z wydzielaniem hormonów innych niż produkowane przez jajniki).
W rezultacie przez około 4 lata brałam środki antykoncepcyjne z dużą zawartością hormonów (Diane 35, potem Yasmine, Regulon). Dolegliwości rzeczywiście się zmniejszyły. Bardzo powoli, ale cysty zaczęły maleć. Raczej nigdy nie miałam pozytywnego nastawienia do leczenia hormonalnego. Wreszcie w wieku, kiedy byłam już bardziej świadoma, że sama mogę decydować, a opinie lekarzy niekoniecznie są słuszne i można je podważać (21 lat) zaczęłam po części na własną rękę kombinować z odstawieniem leków, mimo że było mi to stanowczo odradzane. Niestety, bez leków nie dostawałam miesiączki, bóle jajników stawały się coraz silniejsze, rozmiar cyst zaczął się bardzo szybko powiększać, pojawiły się problemy z cerą, skórą, owłosieniem, brakiem koncentracji. Po kilku miesiącach, będąc już w okropnym stanie, wróciłam do leków, głównie ze względu na ciągłe bardzo silne bóle. Udało mi się jedynie przekonać lekarza do zapisania leków o niższej zawartości estradiolu.
Przez długi czas kłopoty z hormonami były moją jedyną dolegliwością, pogorszenie wzroku zaczęło się w trakcie liceum, pozostałe problemy, też te sugerujące zakażenie candidą, ujawniły się około roku-dwóch temu. Kilka razy w życiu (może 3-4 razy, w wieku prawdopodobnie między 10 a 23 lat) dostawałam antybiotyki (głównie na infekcje gardła).
Dodam, że miałam kontakt z imponującą ilością lekarzy, kilku podejrzewało (przynajmniej na początku) PCO, ale większość unikała takiego zdiagnozowania, twierdząc, że to dolegliwość prawdopodobnie o podobnym podłożu, ale niezgodna z wszystkimi objawami uznawanymi za wyznacznik PCO. Nie mam na jajnikach wielu drobnych torbieli, rosną na nich kilkucentymetrowe cysty i w teorii one stwarzają problemy z wydzielaniem hormonów, ale jak widać, po znacznym zmniejszeniu cyst lekami, wydzielanie samo nie wraca do normy...
Mniej więcej 7 miesięcy temu kolejny raz zdecydowałam się na przerwanie "leczenia" z nadzieją, że uda mi się "naturalnymi" sposobami poprawić stan organizmu. Niecały rok temu zaczęłam stosować olej lniany (w dużych ilościach) przestałam około sierpnia, miałam niestety krótką przygodę z oczyszczaniem wątroby sposobem pana Tombaka, stosowałam zioła mające zmniejszać działanie androgenów, zwiększać produkcję estrogenów. W sierpniu przeprowadziłam kurację pyłkiem kwiatowym, który też podobno ma takie działanie. Ale dolegliwości stopniowo wracały.
Na forum trafiłam na początku września i od tego momentu piję MO (tydzień oliwy, miesiąc kukurydzianego, teraz olej winogronowy) i KB, jestem na DP, wykluczyłam gluten, mleko, zastosowałam zioła na drogi moczowe i tamponowanie alocitem. Do mieszanki dodałam 2 zioła o działaniu antyandrogennym. W październiku powtórzyłam kurację pyłkiem.
4. Sposób odżywiania się (w dzieciństwie, młodości i aktualnie), a także stosowane diety:W dzieciństwie raczej prawidłowe, chociaż z dużą ilością chleba, makaronów, ziemniaków. Do ok. 6 roku życia nie dostawałam słodyczy.
Od kiedy zaczęłam dojrzewać, pojawił się dziwny głód na słodycze występujący kilka dni przed, w trakcie i dzień-dwa po miesiączce. Można powiedzieć, że żywiłam się wtedy prawie wyłącznie słodyczami, głównie czekoladą. W pozostałym czasie ta ochota zupełnie mijała, robiło mi się niedobrze na samą myśl o posłodzonej herbacie. Ale na pewno przez te kilka lat dostarczyłam do organizmu dużą ilość cukru... (Przeszło mi to, kiedy zaczęłam leczenie hormonami.)
Przez część liceum i studia odżywiałam się niezbyt dobrze, przeważnie jadłam nieregularnie i w konsekwencji mocno przetworzone i niezbyt dobrej jakości produkty, kiedy nagle robiłam się bardzo głodna. Rzadko jadałam mięso, może raz na miesiąc, z braku ochoty.
Mniej więcej 2 lata temu zaczęłam dbać o żywienie, dalej nie jadłam za dużo mięsa, za to sporo warzyw, wykluczyłam prawie całkiem cukier, unikałam produktów powodujących wzrost cukru we krwi. Od końca września jestem na DP, wykluczyłam gluten.
5. Rodzaj wykonywanej pracy:Praca biurowa, przy komputerze, ale mam sporo ruchu (1,5h 3x w tygodniu, dodatkowo kiedy jest ciepło, jeżdżę do pracy rowerem).
6. Inne niekorzystne czynniki środowiskowe: Mieszkam w mieście o bardzo zanieczyszczonym powietrzu.
Miałam nadzieję, że będę w stanie sama zadbać o proces naprawiania organizmu na podstawie informacji na forum i portalu, ale już widzę, że potrzebuję fachowej pomocy i chyba zaczynam żałować, że nie zgłosiłam się po nią wcześniej...
Jedynym objawem oczyszczania był wodnisty katar na początku stosowania MO, trwający przez około tydzień. Pozostałych objawów nie podejrzewam o bycie elementem oczyszczania, bo są to takie same reakcje organizmu, jakie już miałam bez leków hormonalnych, przed zastosowaniem MO. Powoli i nieznacznie pogarszający się typowo androgenny trądzik, owłosienie - identycznie jak przy poprzednim przerwaniu zażywania tabletek antykoncepcyjnych. Żadnych ruchów w stronę polepszenia czy spektakularniejszego pogorszenia.
Objawem, który teraz wszystko psuje, jest ciągle pogłębiający się ból jajników, który poprzednio zmusił mnie do poddania się i powrotu do zażywania hormonów. Bóle powoli robią się nie do wytrzymania, jak tak dalej pójdzie, będę dostarczać do organizmu więcej toksyn z ciągle zażywanymi lekami przeciwbólowymi, niż wyrzucać ich przy pomocy MO...
Potrzebuję pomocy w znalezieniu sposobu na złagodzenie/pozbycie się bólów i (co powiązane z tym) zmuszenie organizmu do pozbywania się cyst, które na razie rosną. Zastanawiałam się nad smarowaniem podbrzusza preparatem z papryczek lub stosowaniem innych dodatkowych sposobów oczyszczania znalezionych na forum. Ale stosuję MO bardzo krótko i na pewno nie przejrzałam też jeszcze całego forum, więc wolałabym dostać radę co najlepiej zastosować, żeby sobie pomóc i nie zaszkodzić....
Druga rzecz, czy samo "nakłonienie" organizmu do pozbycia się cyst plus odtruwające działanie MO wystarczy do przywrócenia normalnego wydzielania hormonów? Z jednej strony byłabym skłonna ufać, że to się w końcu unormuje, ale przez doświadczenia z odstawianiem leków, boję się trwania sytuacji zbliżonej do obecnej, w której przez dłuższy czas działanie ukierunkowane na pozbywanie się cyst będzie równoważone lub hamowane przez toksyny i źle wydzielane hormony, powodując powolne i wyjątkowo bolesne naprawianie organizmu... Czy jestem w stanie i przede wszystkim czy powinnam dodatkowo próbować wpłynąć na układ hormonalny?