Właśnie, niestety moja koleżanka jest na etapie nauki zasad Biosłone, jakby "chciałabym ale się boję". Sama po sobie wiem, że przeważnie trzeba czasu lub silnego bodźca, żeby uwierzyć. Dopuszczenie u Synka do przejścia infekcji bez leków było u koleżanki dużym sukcesem (z mojej strony zaczęła się perswazja połączona z perfidią
), a ja cały czas mam nadzieję, że po kolejnej coś się zmieni, pokaże się choćby jakieś maleńkie światełko w tunelu i ona zacznie czuć, że moje "wykłady" są słuszne.
Lublin to dla nas bardzo daleko - zachodnia Polska przy granicy z Niemcami. Postaram się ją jakoś namówić. Dzięki Grażynko
A propos, szukam książki, o której piszesz. Mogę prosić o namiary, czy po prostu trzeba załatwić telefonicznie?