Kiedy tłuszcze nienasycone mogą szkodzić (prawda)?

Tak się zaczynam zastanawiać i proszę o pomoc.
Tłuszcze nienasycone jednonienasycone (omega 9) - np. oliwa z oliwek, orzechy laskowe oraz nienasycone wielonienasycone (omega 3,6) - np. siemię lniane posiadają podwójne wiązania węglowe. Podczas trawienia takiego tłuszczu część enzymów trawiennych zostaje związana właśnie poprzez to wiązanie (coś jak inhibitor enzymowy). Ponadto po dostaniu się do krwiobiegu zanim cząsteczka tłuszczu nienasyconego trafi do danej komórki (i wyląduje np. w błonie między-komórkowej, ma też pewnie inne zastosowania) to pływa sobie we krwi/limfie i może powodować różne reakcje chemiczne coś jak wolne rodniki. W internecie można spotkać 2 przeciwstawne opinie tj. jedni wychwalają oleje pod niebiosa a inni ganią i zalecają tylko nasycone. Klucz pewnie leży w ilości spożywanego oleju.

Bardzo lubię jeść orzechy laskowe (często duże ilości) - a one zawierają bardzo dużo jednonienasyconego omega9 i zastanawiam się czy mogę sobie jakoś zaszkodzić (choć to to samo co oliwa z oliwek a są narody np. Włosi czy Hiszpanie którzy piją ją "litrami" i nic im nie jest) więc myślę, że z omegą 9 nie powinienem się przejmować.
A jak z olejami lnianym i rydzowym (omega 3), których też spożywam dużo (głównie sałatki i często zamiast masła, także w koktajlach błonnikowych) ? Tutaj zaczynam mieć wątpliwości.
A może tylko niepotrzebnie ?
Czy słuchać organizmu tj. mam ochotę na orzechy to je jem i tyle.

Czy któryś z ekspertów mógłby coś powiedzieć na ten temat.