Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 16:37 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: 2,5-latka zapalenie zatok, ucha?  (Przeczytany 18421 razy)
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« : 02-05-2012, 13:49 »

Jestem tu nowa, ale zasady biosłone przemawiają do mnie, podobają mi się, zamierzam je zastosować - uważam,że to po prostu prawda o zdrowiu.
Ale postanowiłam założyć nowy wątek ponieważ aktualnie moja mała córeczka właśnie zaczęła kolejną w przeciągu krótkiego czasu infekcję.
Podejrzewam, że ta infekcja ciągnie się u niej od 14.04.12. Wówczas wyglądało mi to typowo na zapalenie zatok - zawalony, często zatkany nos, katar żółty, mokry kaszel (podejrzewam, że to od spływającego kataru). 14.04 mała dostała gorączki 39,4. Gorączka w sumie trwała bite 4 dni i noce (zbijałam w sumie może ze 3 razy Nurofenem - sporadycznie -jak już dziecko bardzo się męczyło), potem 1 dzień przerwy i znów gorączka 40,3 stopnia. Podałam znów Nurofen, bo się przestraszyłam (dopiero staram się wyjść z pacjentyzmu więc proszę o zrozumienie i pomoc) tak wysokiej gorączki, poza tym dziecko się już bardzo męczyło tą gorączką. Niestety w końcu mała dostała antybiotyk, bo miała bardzo wysokie CRP 39.
Antybiotyk trochę przyblokował sprawę. Ale nie podałam go w pełnej dawce - miało być 5 dni, podawałam 4. Gorączki ustąpiły, kaszel też, katar zmienił barwę z zółtego na biały i jest go mniej. Wczoraj w nocy mała znów dostała gorączki - tym razem na razie jest to 38,7 i stoi w miejscu. Miała znów zatkaną jedną dziurkę nosa i skarżyła się na ból głowy i ucha właśnie od tej strony co zatkana dziurka w nosie. Poza tym wczoraj wieczorem przed zaśnięciem i potem kilka razy w nocy narzekała na ból brzuszka i kazała go sobie masować po czym ból ustępował. Staram się dawać jej często pić w tej gorączce - samą wodę. Mała często i dużo naraz sika. Niestety nie wiem jaki kolor moczu bo nocnik jest czerwony (chyba posadzę ją następnym razem na czymś co nie ma koloru). To jest zastanawiające bo mnie się wydaje,że ta gorączka wynika z przyblokowanej poprzednio antybiotykiem infekcji, która teraz znów wraca i organizm próbuje jednak tej ropy z zatok się pozbyć. Katar u małej na razie ma kolor biały i przy wyciąganiu go z nosa nie jest go dużo, nie wysmarkuje go też wiele. Ale jedną dziurkę od nosa ma często przyblokowaną tak, że nie może nią wydmuchać (nie leci powietrze i nie wypycha kataru). Jak teraz przysnęła to słyszałam jak jej ten katar chrobocze. Poza tym nie kaszle. Ale to częste oddawanie moczu w sporych ilościach i ten ból brzuszka mnie zastanawia - tak jakby miała 2 infekcje. Coś jelitówkowego albo nie wiem - związanego w jakiś sposób z oddawaniem moczu. Oraz nawrót próby oczyszczania zatok - stąd być może ta gorączka. To moje własne przemyślenia. Nie przeczytałam jeszcze książek pana Słoneckiego bo jeszcze ich nie mam. Na razie nie zastosowałam jeszcze ani MO, ani KB ani DP. Po prostu dzieci nie jedzą słodyczy, mleka ani niczego co z niego się robi, pszenicy, żadnych sztucznych i przetworzonych świństw, od 9 dni nie jedzą wogóle glutenu.
Córka rano była w niezłym stanie - marudna oczywiście, ale zjadła śniadanie, za 2-3 godziny zjadła jajko na miękko. Udaje mi się namówić ją aby piła - niedużo na raz bo raptem jakieś 1/4 szklanki wody. Teraz śpi -to jej standardowe godziny snu. Do tej pory była osłabiona - jak się ożywiła po poleżeniu i pochodziła chwilę, pobawiła się to potem znów leżała. Obiadu zjeść nie chciała.
Pytanie zasadnicze jest takie czy mam coś teraz robić - jakoś pomóc tym jej zatokom się oczyścić. Poprzednio miałam wrażenie,że organizm ma dużą trudność z pozbyciem się tego z zatok. Teraz też mam takie wrażenie - że organizm coś próbuje zrobić, ale katar nie bardzo spływa. Niepokoi mnie też trochę ten ból ucha jaki zgłosiła rano - teraz jej wprawdzie nie dokucza. Ale nie chciałabym żeby od tych zatok zrobiło się jej zapalenie ucha. Czy podać jej alocit do nosa żeby uruchomił spływanie kataru z zatok czy tez lepiej nic nie dotykać, nie ruszać, nie przyspieszać? Na moją intuicję ten alocit mógłby jej pomóc oczyścić te zatoki i może wreszcie by to wszystko spłynęło i miałaby spokój, bo tak to to będzie ciągle wracać albo ciągnąć się w nieskończoność. Ale ja dopiero zaczynam nieśmiało próbę wychodzenia z pacjentyzmu.
« Ostatnia zmiana: 19-05-2012, 10:13 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #1 : 02-05-2012, 21:41 »

Gorączka małej już spadła. Ucho jednak boli nadal. Czego w tej sytuacji mogę się dowiedzieć od praktyków stosujących zasady Biosłone na co dzień? Na jaką pomoc mogę liczyć z Waszej strony, jakiej pomocy mogę oczekiwać? Czuję się jak głupek błądzący we mgle. Brak mi wiedzy, ale przecież skądś ją trzeba zdobyć. Czyż nie po to jest to forum - aby zdobyć wiedzę?
« Ostatnia zmiana: 19-05-2012, 10:14 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #2 : 02-05-2012, 21:43 »

Jeśli ból ucha jest bardzo dokuczliwy, to należy dziecku podać lek przeciwbólowy. Nic ponadto.
« Ostatnia zmiana: 19-05-2012, 10:15 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Iwoneska
Częsty gość
**


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 37
MO: 17.12.2011; oliwa-1.04.12(przerwa 1.06-1.07)
Skąd: pomorze/Niedersachsen
Wiadomości: 81

« Odpowiedz #3 : 02-05-2012, 21:47 »

A może geranium - roślinkę do ucha? (o ile masz). Nie lepiej niż środek przeciwbólowy?
« Ostatnia zmiana: 03-05-2012, 09:24 wysłane przez Klara27 » Zapisane

Nawet stumilowa podróż zaczyna się od pierwszego kroku.
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #4 : 02-05-2012, 22:14 »

Jeśli zadziała, to geranium, zwane anginką, z pewnością będzie lepsze.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #5 : 02-05-2012, 22:29 »

Bardzo dziękuję za odpowiedzi i nie pozostawianie mnie samej. Geranium może uda mi się jutro zdobyć - chyba sąsiadka posiada "anginkę" zwaną kiedyś przeze mnie "grypolinką". Na razie nie robiłam nic - czekam co się będzie działo. Czy włożyć po prostu zwinięty listek do ucha? Jak głęboko i na jak długo? Czy listek takowy się myje przed włożeniem go do ucha? Rozumiem, że geranium zastosować tylko wówczas jeśli ból będzie dokuczliwy - w przeciwnym wypadku nadal spokojnie mogę nie robić nic?
« Ostatnia zmiana: 03-05-2012, 09:25 wysłane przez Klara27 » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #6 : 03-05-2012, 07:31 »

Nie robić nic, a więc nie przeszkadzać organizmowi, licząc na jego mądrość, jest najbardziej racjonalnym rozwiązaniem. Jeśli jednak trzeba podać lek, to trzeba go podać pamiętając, że każdy lek jest złem koniecznym.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #7 : 03-05-2012, 09:58 »

Dziękuję za odpowiedzi i zainteresowanie moim wątkiem. Tak też robię - nic nie robię, obserwuję, nie przeszkadzam. Dziś córeczka obudziła się bez gorączki, nie narzeka póki co na ból ucha. Jest troszeczkę osłabiona, ale poza tym wygląda i zachowuje się jak zupełnie zdrowa. Katar co oczywiste ma nadal, ale to pewnie jeszcze sobie potrwa czas jakiś. Na dwór ją nie zamierzam wypuszczać, uważam,że powinna dziś odpoczywać i się regenerować to jak dobrze pójdzie jutro będzie zdrowa jak rydz.
Zapisane
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #8 : 07-05-2012, 13:44 »

Wznawiam wątek ponieważ zauważyłam wczoraj rano u córki plamki na rączkach i podeszwach stóp. Plamki są czerwone, małe, nie swędzą. Wczoraj występowały tylko na wewnętrznej stronie dłoni włącznie z palcami, troszkę zachodzą na zewnętrzną stronę dłoni- na obrzeżach. Na samym ścisłym środku dłoni nie ma plam. Poza tym plamki są też na podeszwach stóp i od wczoraj do dziś niewielka ich ilość rozsiała się delikatnie na nogi aż do ud - ale na nogach są to bardzo blade, delikatne i jest ich niewiele. Rozsiane sporadycznie. Plamki wyglądają trochę jak krostki, ale nie są wypukłe. Mała nie skarży się na ich swędzenie, tak jakby w ogóle tego nie odczuwała. Poza tym jest stanie dobrym - normalnym. Nie dotykała niczego co mogłoby wywołać jakieś reakcje (zresztą musiałaby to dotknąć nogami i rękami), nie jadła też niczego co mogłoby jej zaszkodzić. Od prawie 2 tyg. jest całkowicie pozbawiona glutenu w diecie. Poza tym od wielu miesięcy nie je mleka ani niczego z mleka ani w ogóle nic od krowy. Nie dostaje żadnych słodyczy, soczków ani innego badziewia.
Nie mam pojęcia co to za plamki i skąd się u niej wzięły? Czyżby była to reakcja po antybiotyku? Prawie 2 tyg.od zakończenia kuracji? Poza tym dziecko zachowuje się jak zdrowe, normalnie funkcjonuje, ma normalny apetyt. Czy ktoś ma pojęcie co to może być i czy jest się czym martwić? Może po prostu nic nie robić - samo minie? Czy to może być reakcja oczyszczania organizmu ze świństw zawartych w antybiotyku i tak jej to skórą wychodzi? W pierwszym odruchu niestety pacjentyzmu (dopiero uczę się aby z niego wyjść)podałam jej wapno w płynie dla dzieci - Sanosvit 1 łyżeczkę i na wieczór Zyrtec bo pomyślałam, że może to jakaś dziwna alergia. Poza tym nic więcej jej nie podałam, nic nie robiłam. A może to niestety jakieś plamy wynikające z reakcji wątroby - była za bardzo obciążona antybiotykiem i dopiero teraz się z niego oczyszcza i efekt jest właśnie taki w postaci tych plamek? Bardzo bardzo proszę o pomoc bo trochę martwię się, że może dzieje się w jej organizmie coś poważnego z czym sobie nie poradzi. Nie wdrożyłam jeszcze MO bo niedawno Was znalazłam i na razie mała miała infekcję.
« Ostatnia zmiana: 07-05-2012, 14:52 wysłane przez Klara27 » Zapisane
Lucia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 23-01-2008 przerwa od 2012
Wiadomości: 72

« Odpowiedz #9 : 07-05-2012, 13:58 »

Ja myślę tak: gdy dziecko nie jest obciążone badziewiem, to się lepiej oczyszcza. Ja bym się wcale tym nie niepokoiła i starała się nie zwracać uwagi dziecka na te plamki. Dziecko potrafi się okropnie przejąć, jak się rodzice czemuś dziwią i jeszcze na głos, przy dziecku, rozważają, co dawać jeść, a czego nie dawać - tak na marginesie. Trzeba się przestawić, rozumiejąc, co to jest oczyszczanie z toksyn (przecież nie choroba). Nam się to już udało nie zwracać za bardzo uwagi, coś wyszło na skórze, a to dobrze.
Zapisane
Agnieszka
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: 01.11.2009, DP i KB 01.01.2010
Wiedza:
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 690

« Odpowiedz #10 : 11-05-2012, 10:49 »

Popieram Lucię, w tym, co napisała powyżej.
Znikające plamy na rączkach i stopach u Twojej córeczki to znany mi objaw oczyszczania. Jako, że mam kilkoro dzieci, problem ten dotyczył swego czasu mojego Mareczka. W trakcie infekcji wirusowej (oczyszczania) z gorączką pojawiały i znikały plamki na całym ciele. Stawiałam bańki na plecach (w miejscach, gdzie nie było plam), syn pił koktajl z ostropestem na oczyszczenie wątroby, dawałam mu ugotowaną pietruszkę na oczyszczenie nerek. To wszystko naturalne, ale jednak wspomaganie organizmu.
Teraz postąpiłabym inaczej - przeczekałabym. W którymś momencie pan Józef powiedział, żeby nie przekombinować. Zrozumiałam to w ten sposób, żeby nie zastępować organizmu w radzeniu sobie; w normalnym funkcjonowaniu - oczyszczaniu toksyn.
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=6838.msg100145#msg100145
« Ostatnia zmiana: 11-05-2012, 10:51 wysłane przez Agnieszka » Zapisane

Aga smile mama Mateuszka (11 l.), Jasia (8 l.) Mareczka (6 l.), Oli (4 l.) i Łukaszka (2 l.)
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #11 : 13-05-2012, 22:58 »

Dziękuję za odpowiedzi. Przeczekałam, nic nie robiłam, zwłaszcza, że ją to nie swędziało. Plamki zeszły same w dość szybkim tempie. Wychodził z niej ten antybiotyk też z moczem bo intymne miejsce bardzo czerwone i czasem narzekała, że szczypie. Ale już widać, że jest lepiej, więc wygląda na to, że organizm sam sobie poradził i wyrzucił co mógł. Nie wiedziałam, że pietruszka działa na oczyszczanie nerek. Ja w każdej niemal zupie daję dzieciom startą pietruszkę gotowaną i zjadają ją po prostu z każdą zupą bo stanowi jej integralną część. Ale skoro pomaga na nerki tym bardziej mnie to cieszy. Nie chodzi o popędzanie organizmu, ale przy okazji może wspomóc ich nerki bo na razie nie wdrożyłam jeszcze MO ani KB bo nie zakupiłam urządzeń do mielenia ziaren, no i samych ziaren także. Moje dzieci są na diecie totalnie bezmlecznej od 2 mcy. Przez 2 tyg. były na całkowicie bezglutenowej i bezmlecznej - po antybiotyku nie puszczałam do przedszkola to mogłam spokojnie zadbać o ich dietę. No niestety przedszkole aktualnie to nie jest miejsce na dietę bezglutenową. Dopiero od września będą chodzić do takiego gdzie możliwa jest chyba każda dieta. A na razie jest jak jest. W domu glutenu nie daję, przedszkola nie przeskoczę bo oni nie mają pojęcia co innego dać dziecku do jedzenia niż chleb i nie mają też fizycznie możliwości, żeby dla jednego dziecka robić coś innego niż dla pozostałych 120 dzieci. Także tutaj z bólem, ale muszę się pogodzić, że raz dziennie na podwieczorek syn dostanie zwykły chleb. Przyprowadzam go po śniadaniu do przedszkola żeby uniknąć chociaż śniadania z kanapką. Ale podwieczorku nie przeskoczę, a ostatnio mimo,że wyraźnie mają napisane żeby mu nie podawać podali mu słodką bułkę i nie wiem czy nie z masłem. No i jutro idę do kuchni znów porozmawiać i się przypomnieć bo chorował i nie było go prawie miesiąc no to mogli zapomnieć. Niestety tu wiele zależy od 3 czynników - pani dyrektor, pań kucharek i pani intendentki zamawiającej art.spoż. A ta ostatnia jest porażająco bez pojęcia. Raz nawet rozmawiałam z nią mówiąc jej, że przecież te Danonki to zwykłe świństwo i trucizna, sama chemia. Zgodziła się ze mną. A mimo to dalej zamawia i podaje dzieciom to świństwo do jedzenia i śpi z czystym sumieniem. Bo pani dyr. wychodzi z założenia, że dzieciom dają w przedszkolu to co dzieci lubią i co zjedzą. Że nie wspomnę o dużych ilościach cukru w kompocie, herbacie i czym tam jeszcze się da. Plus te koszmarne butle z wodą mineralną.....W plastikowym 20l baniaku w świetle dziennym stoi sobie woda mineralna, z której dają dzieciom pić bezpośrednio z tego baniaka, bez przegotowania - tak jak leci....To mnie załamuje najbardziej i tego się absolutnie nie da przeskoczyć. Jak ja chodziłam do przedszkola to nie było czegoś takiego, nie pamiętam jak często dawano nam pić. Ale jakoś z pragnienia chyba nie usychałam skoro nie pamiętam abym usychała. A jednak tych baniaków koszmarnych nie było. A teraz są. I dziwić się, że dzieci chorują. Przecież tam się wytwarza tyle bakterii, że szkoda gadać. I plastik fantastik do tego na dokładkę. Totalna załamka.
« Ostatnia zmiana: 14-05-2012, 07:55 wysłane przez Klara27 » Zapisane
Lucia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 23-01-2008 przerwa od 2012
Wiadomości: 72

« Odpowiedz #12 : 15-05-2012, 19:47 »

wyraźnie mają napisane żeby mu nie podawać podali mu słodką bułkę i nie wiem czy nie z masłem. 
Czemu nie z masłem, Anwie? Chyba tylko dlatego, żeby za bardzo nie polubił, bo to w końcu bardzo smaczne jest msn-wink Jestem za unikaniem pieczywa, u nas też się go nie kupuje, ale takie wykluczanie wszystkiego co inni jedzą i robienie z tego wielkiego halo, wydaje mi się jeszcze gorsze - niektórym dzieciom może to być obojętne, ale inne zbytnio przeżywają: zarówno swoją "inność" w grupie, jak i wyrzuty sumienia, że jedzą coś zabronionego przez rodziców, a także fakt narzucania przez rodziców ograniczeń z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy (nie chcą być przyczyną konfliktów, źle się z tym czują). Wtedy dopiero wszystko to, co sporne, zaczyna szkodzić na potęgę i jest to gdzieś "w głowie". Naprawdę, są sprawy dużo ważniejsze niż zjedzenie bułki z masłem raz w tygodniu.

Zapisane
Anwie
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: jeszcze nie stosuję
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #13 : 17-05-2012, 12:47 »

Jakie masło kupujesz dziecku? Jakiej firmy, gdzie je kupujesz?
Z tego co przeczytałam na forum wynika, że masło jest owszem zdrowe i można go jeść, ale zdrowe jest tylko to prawdziwe masło zrobione tradycyjną metodą z mleka.
Wszyscy wiemy,że te kupne w sklepie przecież do takich nie należą. Na pewno mimo iż nie jest to napisane na opakowaniu zawierają nie tylko samo masło, ale i inne dodatki. Raczej na pewno nie jest to sam czysty tłuszcz lecz zawiera laktozę.
Więc jak to jest tu na Biosłone - z jednej strony pisze się, że gluten jest be, mleko i przetwory mleczne be, że tylko prawdziwe masło i prawdziwa śmietana są OK. Do takich produktów mało kto ma dostęp nie oszukujmy się. Więc albo podajecie takie masło i śmietanę jaka jest w sklepie dostępna, albo nie podajecie jej wcale. A jeśli podajecie takie jakie jest dostępne w sklepie z dodatkami niewiadomymi to równie dobrze można też podawać kefir ze sklepu, jogurt "naturalny" itp. "naturalne" rzeczy.
To jak to jest?
To samo z glutenem - gluten jest be i szkodliwy i my go nie jemy - tak twierdzą Biosłonejczycy. Ale okazuje się, że jednak robią od tego wyjątki swoim dzieciom raz w tygodniu:

są sprawy dużo ważniejsze niż zjedzenie bułki z masłem raz w tygodniu.



Albo okazuje się,że w przedszkolu to dziecko biosłonejskie jednak je gluten bo mimo wszystko jednak nie da się tego w większości przedszkoli przeskoczyć, a tylko w domu nie dostaje glutenu.
To jak to w końcu jest? Albo się trzymamy zasad Biosłone albo nie. Rozumiem, że są rzeczy ważniejsze niż zjedzenie bułki z masłem raz w tygodniu i nie robię z tego tragedii wielkiej - po prostu stwierdzam fakt. Ale ta "ważniejszość" to też zależy dla kogo i w jakich okolicznościach. Jeśli są osoby z celiakią, albo takie, które walczą o odbudowanie kosmków jelitowych (jeśli to wogóle jest możliwe - nie znam się, może Mistrz wie)  to dla nich zjedzenie bułki raz w tygodniu jest problemem i to ważnym bo odczuwają skutki tego dość silnie (biegunki, wymioty, ból brzucha, wysypka). A jeśli nawet nie odczuwają to miesiące pracy w postaci unikania glutenu zostają zniszczone jednym zjedzeniem bodaj ździebka glutenu. Kosmki znów zostają zniszczone - dobrze to rozumiem czy jestem w błędzie?
Nie można być trochę w ciąży. Albo się w niej jest albo nie. Jeśli nie wolno komuś jeść glutenu bo mu to wyraźnie szkodzi i organizm daje tego ewidentne oznaki to zjedzenie nawet niewielkiej ilości jest problemem. Zresztą spotkałam się tu z wypowiedziami rodziców, którzy trzymają się zasad Biosłone, a jak dziecko pojechało do babci i zjadło coś "zakazanego" to od razu była widoczna reakcja organizmu. Czyli zjedzenie bułki raz w tygodniu jednak okazało się problemem. Pewnie,że nie na skalę światową - ale ja też nie robię z tego wielkiej tragedii. To ty tak to odebrałaś i naskakujesz na mnie.

Z tego co się zorientowałam i co mówią konowały to mój synek najprawdopodobniej ma nietolerancję laktozy i z tego co mówią konowały brakuje mu enzymu trawiącego laktozę czyli laktazy. Czy może to być prawdą czy też jest to tylko takie gadanie konowałów nie mające pokrycia w rzeczywistości -to wie najlepiej Mistrz, ja jeszcze takiej wiedzy nie mam. Synek badań w tym celu robionych nie miał - na podstawie moich obserwacji wyciągam wnioski i konowały też do takich wniosków doszli. Dziecko od 2 mcy jest na bardzo ściśle bezmlecznej diecie - bez czegokolwiek co pochodzi od krowy włącznie z mięsem, gdyż według konowałów mogą zachodzić reakcje krzyżowe. Synek nie rośnie prawidłowo. Przez ponad rok jego wzrost stał w miejscu lub tylko nieznacznie się "ruszał". Zaczęłam więc szukać, drążyć i się zastanawiać co jest/może być przyczyną. W tej chwili synek jest w fazie testu czy całkowite i dokumentne nie podawanie mu produktów pochodzących od krowy poprawi mu stan zdrowia na tyle, że zacznie rosnąć. Przez miesiąc bycia na takiej diecie, mimo,że w tym czasie chorował i dostał antybiotyk to jednak urósł ponad 1 cm. Dla nas to bardzo dużo. Syn ma 3 lata i 10 mcy, a wzrost 93 cm. Rok temu był poniżej siatki centylowej, teraz tego nie sprawdzałam. Miał robione rok temu badania w szpitalu dlaczego nie rośnie i co jest przyczyną zahamowania wzrostu. Jego wiek kostny jest o rok młodszy niż jego metryka. Jest proporcjonalny i ma proporcjonalną wagę do wzrostu w/g tabelek konowałów - owszem - ale dla dzieci o rok od niego młodszych. Z badań nic właściwie nie wynikło. Nie wyszła nietolerancja glutenu, którą podejrzewałam, nietolerancja mleka wyszła tak na +/-. Nie robili mu biopsji jelita żeby mogli zobaczyć czy gluten zniszczył mu kosmki jelitowe i czy jest problem z wchłanianiem. Nie robili tego badania i bardzo dobrze bo jest zbyt inwazyjne dla takiego malucha - musiałby mieć pełną narkozę. Po ponad roku poszukiwań sama doszłam do najprawdopodobniejszych przyczyn:
- sterydy wziewne jakie miał podawane często przez tamten rok kiedy wzrost mu wyhamował (konowały orzekły astmę i zalecili podawanie sterydów długimi seriami);
- produkty/przetwory mleczne;
- gluten.
Dziecko nigdy w życiu nie dostało mleka ani takiego prosto od krowy ani takiego zwykłego ze sklepu. Przez prawie 2 lata życia był na Nutramigenie bo w wieku niemowlęcym wykazywał oznaki alergii na mleko. Potem dostawał Bebiko HA, aż w końcu w sierpniu 2011 całkiem przestałam mu podawać jakiekolwiek mleko i żadnych produktów zawierających mleko w proszku. Nie dostaje słodyczy wcale, ciastek ani cukierków, żadnych Danonków itp. żadnego badziewia. Tym też się odróżnia od innych dzieci.
Poszukując odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie w kwestii nierośnięcia dziecka znalazłam Biosłone, które utwierdziło mnie w odstawieniu mu przetworów mlecznych całkowicie. I żeby nie było niejasności - nie stosuję tej diety dla konowałów bo oni tak mi "kazali". Robię to dla własnego przekonania się i sprawdzenia co się będzie działo i jak dziecko będzie przyrastać, jak organizm będzie się zachowywał. Aktualnie synek sterydów nie dostaje wogóle od 2 mcy, przetworów mlecznych też nie, glutenu od 3 tygodni. Wiem, że dziecko może przeżywać swoją inność w grupie, że wogóle może przeżywać te ograniczenia. Zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież to nie znaczy,że mam mu pozwolić to jeść po to żeby nie przeżywał inności. Sami tu piszecie, że wasze dzieci też nie jedzą mleka i jego przetworów, nie jedzą chleba, słodyczy i innego badziewia - więc też są inne od reszty grupy, wyróżniają się, na pewno nie wszystkie to rozumieją i nie wszystkie są z tym pogodzone, nie wszystkie to akceptują, na pewno to odczuwają, przeżywają. Inne dzieci obok jedzą słodycze, ciastka, Danonki i inne świństwa, a wasze stoją i patrzą -prawda? Jakoś to tym dzieciom musieliście wytłumaczyć skoro w pewnym momencie przestaliście karmić dzieci tymi produktami. Póki niemowlę lub roczniak nie ma sprawy. Ale starsze dziecko więcej rozumie, porównuje, wyciąga wnioski - mój taki jest w każdym razie.
Naskakujesz na mnie to odpowiedz mi na pytania - jakie masło i śmietanę podajesz dziecku (podaj producenta i gdzie je kupujesz). Czy podajesz mu ser biały, kefir, ser żółty? Jak wytłumaczyłaś dziecku,że je inaczej niż wszyscy dookoła? Twoje dziecko je w przedszkolu/szkole gluten? Dajesz mu do jedzenia słodycze i badziewie żeby nie odczuwało inności?
Przede mną dużo pracy i zmian. Ale mam motywację żeby dziecko wreszcie zaczęło prawidłowo rosnąć i prawidłowo rozwijać się fizycznie, co do tej pory nie miało miejsca. Może teraz podgoni i w końcu doścignie wzrostem swoich rówieśników. I w dodatku będzie zdrowszy, a ja będę spokojna,że zrobiłam w tym celu to co mogłam.
« Ostatnia zmiana: 19-05-2012, 11:32 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane
Agnieszka
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: 01.11.2009, DP i KB 01.01.2010
Wiedza:
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 690

« Odpowiedz #14 : 18-05-2012, 18:16 »

Droga Anwie!
Proszę, poczytaj:
http://www.bioslone.pl/odzywianie/podstawy-wiedzy
Pewnie po lekturze zrozumiesz dlaczego wybieramy "wsiowe" jedzenie: mleko prosto od krowy, jajka prosto od kury, mięso od rzeźnika. Warto pojechać po nie na jakiś bazarek, porozglądać się, popytać. Niektóre rzeczy kupujemy przez internet.
Moje dzieci też są "inne" pod względem żywieniowym od swoich kolegów i koleżanek. To, co mogę, umiem, - tłumaczę im i wierzę, że zapamiętają.
Przypomina mi się scenka ze szkoły mojego 2-go dziecka. Najbardziej alergiczny Jaś - w jego klasie na zebraniu pani wychowawczyni poprosiła, aby oprócz słodyczy, które dzieci przynoszą z okazji swoich urodzin, przyniosły też banana dla Jasia. I jest ok. Wszyscy są zadowoleni. Myślę, że dużo zależy od spokojnego podejścia.
Jesteś mądrą mamą, coraz więcej wiesz, rozumiesz. Życzę Ci dużo wytrwałości.
« Ostatnia zmiana: 18-05-2012, 18:19 wysłane przez Agnieszka » Zapisane

Aga smile mama Mateuszka (11 l.), Jasia (8 l.) Mareczka (6 l.), Oli (4 l.) i Łukaszka (2 l.)
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!