W latach sześciesiątych było tylko kilka szczepionek, dostałam wszystkie obowiązkowe (wtedy szczepiono nas jeszcze na ospę prawdziwą i robiono próbę tuberkulinową na grużlicę).
Przeszłam chyba wszystkie standardowe choroby wieku dziecięcego i krztusiec jako nastolatka.
Przez większość młodości "migrena" to było moje drugie imię. Przez ponad 30 lat właściwie nie dbałam o zdrowie, wcale się nim nie zajmowałam. Na ogół było po prostu
Trudno powiedzieć jaki wpływ na mój dzisiejszy stan (ogólnie niezły) miało te kilka szczepień, przebyte choroby wieku dziecięcego czy brak dbałości o pożywienie czy zdrowie. Nie wiem czy jestem zdrowa, czy raczej w ruinie. Do lekarza nie chodzę, nawet nie jestem zapisana do żadnej przychodni. Czuję się nieżle (jak na mój wiek i porównanie ze znajomymi
) ale pewnie mogłoby być lepiej.
Mogę jednak porównac stan zdowia moich szczepionych i nieszczepionych dzieci. Najstarsza córka, szczepiona na wszystko (ale też nie było wtedy tyle obowiązkowych szczepionek co teraz), czesto chorowała w dzieciństwie. Teraz też ciągle na coś się skarży. Młodsza, chorowała po szczepieniach. Jak przestałam szczepić, skończyły się wieczne choroby. Najmłodszy, nieszczepiony, choruje dość rzadko i najczęściej lekko. Nie przeszkadzam dzieciom w odchorowywaniu infekcji. Mówię im, że choroby są do chorowania i przyjmują to jako coś zupełnie naturalnego. Nie boją się chorób. Trwają u nich najwyżej kilka dni.