Po długiej przerwie w piciu kawy przyszła mi wczoraj chęć na kawę z mleczkiem... I zaparzyłam sobie, dodając jakiegoś "mleka kokosowego" z puszki i brązowego cukru.
Zaraz potem zaczęła się rewolucja: totalna wodnista biegunka, uczucie bólu i słabości w dole brzucha - potem przemieszczające się aż do splotu słonecznego.
Jadłam po łyżce białego surowego ryżu. Po jakimś czasie - gdy brzuch przestał mnie tak boleć ale biegunka nie mijała, wypiłam trochę cocacoli.
Po paru godzinach niejedzenia czułam głód i apetyt. Ale wciąż co jakiś czas wylewała się ze mnie niewielka ilość wody z brunatną zawiesiną.
Zjadłam w końcu troszkę kaszy jaglanej i wieczorem drugą porcję.
No i co?
Jest bez zmian. Dodatkowo pojawiło się intensywne burczenie, warczenie i kruczenie w brzuchu i nie tyle przelewanie co jakby przemieszczanie gazów lub pączkowanie czegoś w brzuchu: znów zaczęło się od dołu a teraz rozrasta się coraz wyżej - od dołu na cały brzuch. Mam skojarzenie z pączkującymi drożdżakami, ktore tak szaleją w moim brzuchu
I myślę sobie, że jeśli to faktycznie drożdżaki, to ta wypita cocacola bardzo je musiała ucieszyć. Ryż, zwłaszcza biały też jest dla nich pożywką...
Dziś przerwałam picie MO. Nie jestem pewne czy słusznie.
Wczoraj nie wypiłam też koktajlu błonnikowego - bałam się pogorszenia tej biegunki. Chociaż rozumiem, ze jeśli to drożdżaki, koktajl generalnie bardzo byłby wskazany. Tylko czy w tym momencie?
Nie wiem, co robić?
Z MO, z koktajlem i żeby uleczyć tą rewolucję w brzuchu.
Może dziś nic nie będę jadła dopóki nie uspokoi się to coś? Chociaż jednocześnie czuję się po prostu głodna..