Ja aktualnie borykam się z tym problemem. "Gdy byłam pacjentem" laryngolodzy i alergolodzy przepychali mnie między sobą i poznałam najnowsze specyfiki medycyny nienaturalnej. Najgorsze z nich to były sterydy, które wysuszały mi tę śluzówkę jeszcze bardziej. Najlepsze określenie tego to "naczynioruchowy obrzęk śluzówki nosa" - dupa, nie obrzęk. Jak czegoś nie ma w schemacie, to Ci nie pomogą.
Nie jest to od oczyszczania przez MO (przynajmniej u mnie), zanim zaczęłam oczyszczać przez MO i krople z alocitu też problem był, chociaż medycyna chińska upatruje oczyszczanie na tę porę roku, co u nas jest sezon grzewczy. Bardziej wierzę w sezon grzewczy i moje miejsce zamieszkania - Śląsk.
Najpierw lekki obrzęk, reakcja zapalna, tęcza z nosa - koniec taki sam, sterydy, antybiotyki, mukolityki i inne cudeńka wydobywające miesięcznie co najmniej 90zł. Gdyby mi to bardziej nie podrażniało śluzówki, pewnie bym brała dalej...
Teraz, po uświadomieniu przez to forum, gdy mam katar ropny z nosa nie pędzę po antybiotyki (po pierwsze, nie łykam tabletek, bo zrujnowały mi żołądek, a po drugie nie jest mi z nimi już po drodze) i nawet gdy bolą mnie zatoki przez jeden dzień, to na drugi już nie bolą. Dziwne zjawisko, że z nosa leci, a śluzówka sucha, nie?
Jak wychodzę na ten mróz, to aż boli mnie nos i trzymam go ręką.
Pomagam sobie doraźnie tym:
- spray do nosa zrobiony z soli fizjologicznej za 10zł (Pneumovit) i maść tranowa w ilościach mikroskopijnych, aby nie zapchać śluzówki i nie zaszkodzić naturalnym procesom nawilżania śluzówki
A upatruję "wyleczenia" w kroplach z alocitu.
No i tona chusteczek w pracy do odpluwania kleju, który schodzi z nosa
.
Dla ciekawych podam proces diagnozy moich zatok: rentegen kilkukrotny, który nie wykazał grama wydzieliny, ale obrzęk. Nos mam drożny - badanie jakimś dziwnym czymś
. Przy wszystkich badaniach towarzyszyło mi ściekanie, ale lekarze znają tylko pojęcie kataru
.