Przedwczoraj rozpocząłem kuracje slow magiem - 2 tabletki rano, 4 wieczorem. Na początek dobre wieści, jakoś odechciało mi się picia kawy. A tak to przynajmniej jedną na dwa dni wypijałem bo smaczna, a teraz wystarcza mi herbata.
A przechodząc do rzeczy, to: przedwczoraj wziąłem tabletki mniej więcej po godzinie z hakiem od kolacji i po pół godzinie miałem problemy ze złapaniem tchu oraz tętno ponad 120, słabo mi było, uczucie że zaraz zemdleje - całość trwała z 5-10 minut, po czym stwierdziłem że pójdę spać i zasnąłem z małymi problemami. Pomyślałem, że to zbieg okoliczności, albo coś. Wczoraj rano wziąłem dwie na pusty żołądek, nic mi nie było. Wieczorem wziąłem 4 tabletki dwie godziny po kolacji i po 5 minutach tętno ponad 120 oraz tak dziwnie się czułem (ciężko to opisać, coś jakbym tracił świadomość), lecz tym razem trwało to nie dłużej niż minutę. Dzisiaj wziąłem poranną dawkę o 10:00 - dwie tabletki i nic mi nie jest. Mam zamiar kontynuować kuracje magnezem, bo mam ewidentne objawy niedoboru. A więc zmniejszyć dawkę wieczorną do 3 tabletek, czy rozłożyć sobie ją na 2x po 2 tabletki załóżmy 22:00 dwie i 22:30-23:00 dwie?
Ktoś miał takie przeżycia ze slow magiem?