Niemedyczne forum zdrowia
24-04-2024, 16:04 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 [2] 3   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Glista ludzka  (Przeczytany 113091 razy)
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #20 : 21-01-2008, 14:14 »

Tak bym sprawy nie stawiał. Przyczyną wystąpienia wszystkich chorób, w tym także pasożytniczych, jest toksemia oraz wynikający z niej brak odporności.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Franka
« Odpowiedz #21 : 21-01-2008, 14:55 »

Czyli wzmacniać i jeszcze raz wzmacniać odporność (pomimo leków działających w odwrotnym kierunku) i oczyszczać organizm z toksyn.
Dziekuję za odpowiedź.
Pozdrawiam raz jeszcze.
Zapisane
Olimpia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: MO od 2008 do 2011
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 391

« Odpowiedz #22 : 29-12-2008, 17:38 »

Cytat od: Mistrz
Już o tym pisałem, że glista ludzka żyje niespełna rok, a więc jaki jest sens jej zwalczania, gdy się już ją wykryje. A skąd wiadomo, że nie ma ona np. 11 miesięcy i po prostu zdechnie śmiercią naturalną? Więc Mikstura oczyszczająca nie ma tu nic do rzeczy. Jej rola polega na czymś innym - by w przyszłości nie dopuścić do zasiedlenia organizmu przez larwę glisty wskutek zakażenia się jej jajem. Przy okazji chcę zaznaczyć, że nie ma możliwości zakażenie się glista ludzką od człowieka. Po prostu glista ludzka ma swój cykl rozwojowy, w którym niezbędny etap dojrzewania larwy w jaju musi nastąpić w specyficznych warunkach, tj. w glebie przy dostępie odpowiedniej ilości tlenu: http://www.pasozyty.eu/choroby-pasozytnicze-2/glista-ludzka/

Niedługo minie rok jak dowiedziałam się, że ja i synek i mąż mamy glistę ludzką z aparatu mora. Skoro żyje tylko rok to już niedługo mam szansę ją zobaczyć martwą.
A tak w ogóle nie spodziewałabym się nigdy, że noszę takiego robaczka. Mój mąż w ogóle "olał" glistę, chyba nie uwierzył, że ją trzyma w sobie.
« Ostatnia zmiana: 29-12-2008, 18:00 wysłane przez Rysiek » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #23 : 29-12-2008, 18:13 »

Cytat
Niedługo minie rok jak dowiedziałam się, że ja i synek i mąż mamy glistę ludzką z aparatu mora.
Jak to z aparatu mora macie glistę?
Cytat
Skoro żyje tylko rok to już niedługo mam szansę ją zobaczyć martwą.
Ja w ogóle nie rozumiem, skąd taka wiara w wiarygodność badań. Wiadomo, ze jedynym badaniem ze stuprocentową pewnością jest sekcja zwłok. Inne badania dają tylko jakieś prawdopodobieństwo - pi razy dźwi. I tak np. dokładność badania prześwietleniem rentgenowskim (poza ewidentnym złamaniem kości) wynosi 30%, USG 40%, TK (bez kontrastu) 45%, a rezonans magmatyczny bez kontrastu 60%, zaś z kontrastem 85%, co uważane jest za szczyt możliwości diagnostycznych. A jaka jest dokładność badań w przypadku aparatu Mora, bo nie natrafiłem na żadne dane w tym względzie. To może zapytajcie w Ener-Medzie, jak to jest... Bo przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie zda się ślepo na jakąś maszynę...
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Olimpia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: MO od 2008 do 2011
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 391

« Odpowiedz #24 : 29-12-2008, 19:34 »

Cytat
Ja w ogóle nie rozumiem, skąd taka wiara w wiarygodność badań.


Jak to skąd? Z telewizji, z radia, z przychodni... 
« Ostatnia zmiana: 29-12-2008, 19:36 wysłane przez Olimpia » Zapisane
Agna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17-07-2007
Wiedza:
Skąd: Mazowsze
Wiadomości: 290

« Odpowiedz #25 : 29-12-2008, 19:51 »

Byłam dzieckiem niejadkiem, chudym, często bolał mnie brzuch i wymiotowałam rano jak zobaczyłam śniadanie, mdlałam jak stałam nieruchomo.
 Mojej mamie znajoma z sanepidu poradziła, żeby mi co dzień rano na czczo podawała pestki z dyni i kawałek sera żółtego (do dzisiaj nie wiem po co ten ser?).
Było to ponad 40 lat temu, ale pamiętam, o zgrozo, bo było to w gabinecie lekarskim jak wyszła jedna glista (tak nazwała ją lekarka) była duża  i żywa.
Do dzisiaj męczy mnie jedno czy to była samica czy samiec?   msn-wink
Zapisane
change
« Odpowiedz #26 : 09-02-2010, 18:34 »

Agna..  co za trauma, ale niesmaczne to jest. Ja natomiast nie wiem czy mam gliste, ale codziennie tak na zaś jem dużo pestek z dyni i 1 cebulę. Kiedyś gdzieś przeczytałam, że mogą wyjść przez jamę ustną i mam schize, że i mnie to spotka w nocy. Czuję czasem takie pulsowanie w jelitach, nie mylić z "przelewaniem się". Mam nadzieję, że to nie ona. To horror jakiś.
 
Ostrzeżenie przyznaję za "schizę".
Mam propozycję dla Change: nie pisz bezpośrednio na forum. Napisz sobie najpierw w Wordzie, a potem dobrze się zastanów, czy to, co napisałaś ma sens i nadaje się na forum otwarte, Niemedyczne, nawiasem mówiąc.
Zapisane
Agna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17-07-2007
Wiedza:
Skąd: Mazowsze
Wiadomości: 290

« Odpowiedz #27 : 09-02-2010, 22:00 »

 
Agna..  co za trauma, ale niesmaczne to jest. To horror jakiś.
Żadna trauma. Change, ja opisałam, może niepotrzebnie coś, co się wydarzyło ponad 40 lat temu.
Nie ma potrzeby na zaś jedzenia dużej ilości pestek z dyni, wystarczy parę sztuk w koktajlu. Nie czytaj tych głupot, że mogą wyjść przez jamę ustną. Pulsowanie w jelitach to objawy oczyszczania. Już Olimpia zacytowała w wcześniejszym poście wypowiedź Mistrza:
Cytat od: Mistrz
Już o tym pisałem, że glista ludzka żyje niespełna rok, a więc jaki jest sens jej zwalczania, gdy się już ją wykryje. A skąd wiadomo, że nie ma ona np. 11 miesięcy i po prostu zdechnie śmiercią naturalną? Więc Mikstura oczyszczająca nie ma tu nic do rzeczy. Jej rola polega na czymś innym - by w przyszłości nie dopuścić do zasiedlenia organizmu przez larwę glisty wskutek zakażenia się jej jajem. Przy okazji chcę zaznaczyć, że nie ma możliwości zakażenie się glista ludzką od człowieka. Po prostu glista ludzka ma swój cykl rozwojowy, w którym niezbędny etap dojrzewania larwy w jaju musi nastąpić w specyficznych warunkach, tj. w glebie przy dostępie odpowiedniej ilości tlenu: http://www.pasozyty.eu/choroby-pasozytnicze-2/glista-ludzka/

 
Zapisane
fiona50
« Odpowiedz #28 : 11-02-2010, 21:59 »

co dzień rano na czczo podawała pestki z dyni i kawałek sera żółtego (do dzisiaj nie wiem po co ten ser?).  (...)  Do dzisiaj męczy mnie jedno czy to była samica czy samiec?   msn-wink

A co ci da wiedza na temat płci tej glisty i  to do czego jej potrzebny był żółty ser?
To tak jak z tym tasiemcem, który był karmiony mlekiem i ciachem a kiedy kuracja nie spełniła oczekiwań samym mlekiem Po tygodniu zapytał, a gdzie jest ciacho?

Cytat od: Adamo
Pacjent radzi się lekarza co zrobić, aby pozbyć się tasiemca.
- Proszę przez tydzień jeść ciastka i popijać je mlekiem.
Po tygodniu pacjent wraca:
- Panie doktorze, nie pomogło, co teraz?
- Teraz niech pan pije tylko samo mleko!
Chory zrobił, jak mu radził lekarz, a tu na drugi dzień tasiemiec wychodzi i pyta:
- A ciacho!?
« Ostatnia zmiana: 11-02-2010, 23:21 wysłane przez Grażyna » Zapisane
Ciekawy_Świata
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: IX-2010
Skąd: Wrocław
Wiadomości: 38

« Odpowiedz #29 : 23-03-2012, 19:11 »

Odświeżę troszkę ....
Właśnie dopadły mnie i żonę glisda ludzka ....
I teraz rzucę troszkę inny obraz na całość - wnioski mam troszkę inne:
Ogólnie odżywiamy się od ponad 1,5 roku zgodnie ideą biosłone tj. MO + KB oraz dieta prawie prozdrowotna (malutkie wyłomy od czasu do czasu).
Z czasem poprawa zdrowia jest widoczna.
Ale ostatnio dopadły nas poważne dolegliwości żołądkowo-jelitowe (cuda w brzuchu po każdym posiłku, wodniste kupy - wcześniej kupy wzorcowe jak zegarku). Myśleliśmy, że to zwykła jelitówka ... ale niestety nie ustąpiła nawet po 5 dniach a wręcz problem narastał. Doszły do tego jeszcze ogólne osłabienie i czasem bóle głowy.
Po tym okresie wiedziałem, że to coś poważniejszego .... i zastosowałem mega dawki lekarstw "babciowych" (czosnek w dużej dawce + propolis + srebro koloidalne+zakupiony olej z pestek dyni - już mieliśmy podejrzenia, że to jakieś większe paskudztwo) i nic dalej zero poprawy bądź leciutka po oleju zakupionym/zastosowanym później.
Po każdym posiłku totalne rewolucje w jelitach. Od poniedziałku praktycznie brak apetytu (ja nic nie jadłem praktycznie przez 2 dni - tylko herbatki rumiankowe.... - kieruję się zasadą, że jem kiedy jestem głodny i piję kiedy mam pragnienie). I wymiękłem i poszedłem do kalekarza który skierował mnie na badania kału pod obecność pasożytów (oczywiście wcześniej chciał mi wcisnąć jakieś probiotyki i elektrolity jako lekarstwa). Diagnoza glisda ....
Organizm wysyłał wyraźne sygnały, że coś jest nie tak ....
I teraz  co dalej ?
Nie da się żyć w takich warunkach - organizm wyraźnie sygnalizuje, że ma przy stole nieproszonego gościa.
Ponadto ta glisda podczas swojej bytności w organizmie cały czas sieje jajkami w kale .....
Złamaliśmy się jemy lekarstwo - apetyt wrócił, ogólnie czujemy się tak jakby ktoś wyciągnął kamień z brzucha.
Czasem, jednak nie da się żyć z pasażerem na gapę - organizm sam wskazał drogę i czekał na pomoc.
Nie bardzo jest sens jest męczyć się i żyć z takimi objawami jak jest sensowny lek (nie antybiotyk) - może co innego jeśli ktoś ma przebieg z mniej uciążliwymi objawami glisdy.
Jeszcze tylko dokupimy pestek z dyni i ziele glistnika po zakończeniu kuracji.
Zapisane
Dandi
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 333

« Odpowiedz #30 : 24-04-2012, 21:00 »

Jakiś czas temu szukałem informacji na temat kolonoskopii a natrafiłem na to, spory ten robak.

http://www.youtube.com/watch?v=HOaZCkA8Zvk&feature=results_main&playnext=1&list=PL9938C96400A4FE81

Zapisane
Agnieszka
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: 01.11.2009, DP i KB 01.01.2010
Wiedza:
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 690

« Odpowiedz #31 : 25-04-2012, 10:25 »

Czyli dokładnie tak, jak napisał p. Józef:
Dojrzałe samce mierzą 15-35 cm długości i 2-4 mm grubości, natomiast samice 20-40 cm długości i 3-5 mm grubości. W dotyku są twarde, jakby sprężyste, bowiem ich ciało wypełnione jest płynem surowiczym, będącym pod dużym ciśnieniem, co zapobiega wniknięciu do organizmu glisty enzymów trawiennych, a także większości leków.
Wygląda na to, że u glisty występuje dymorfizm płciowy smile
Zapisane

Aga smile mama Mateuszka (11 l.), Jasia (8 l.) Mareczka (6 l.), Oli (4 l.) i Łukaszka (2 l.)
scorupion
« Odpowiedz #32 : 25-04-2012, 11:05 »

Oraz wygląda na to, że albo glista bytuje w jelicie grubym, albo kolonoskopia dociera do jelita cienkiego.
Zapisane
Ciekawy_Świata
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 49
MO: IX-2010
Skąd: Wrocław
Wiadomości: 38

« Odpowiedz #33 : 26-04-2012, 00:42 »

Ku przestrodze... Historii ciąg dalszy (długie)...
Opiszę całość po kolei, może się kiedyś komuś przyda.
Początek kilka postów wyżej.

Po diagnozie grzecznie zastosowaliśmy się do zaleceń lekarza internisty, który przepisał nam lek Vermox (membendazol w zalecanej dawce 3 dni po 100 mg rano i wieczorem). Po tej 3-dniowej kuracji poprawa była 1 dzień - potem dalej te same cyrki, a wręcz jeszcze gorzej... W międzyczasie cały czas czytaliśmy wszystko na temat glistnicy, co jest dostępne na necie.
Dodam, że leki na robaki można nabyć tylko na receptę!
Udało nam się przebłagać kilku aptekarzy i dostaliśmy Pyrantelum i Vermox bez recepty (płatne 100%), ale to kropla i tylko jednodniowe incydenty, i nic nie dały (chyba tylko rozzłościły glisty).
Ponowna wizyta u internisty i tym razem szczęście - okazało się, że lekarz ten jest jakimś dalekim znajomym i już troszkę inaczej na nas spojrzał. Dostaliśmy rzekomo lepszy lek - Zentel (albendazol), także terapię 3-dniową (normalnie dają tylko 1-dniową) dla mnie i 3-dniową dla żony oraz dodatkowo na naszą prośbę jeszcze raz po 3-dniowej terapii Vermoxu dla obojga. W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że z tą glistą nie jest wcale tak różowo i niestety ona także walczy o życie i broni się.
Tym razem zastosowaliśmy atak zmasowany (dałem lepszy/mocniejszy lek żonie) - tj. żona przez 5 dni Zentel, a ja przez 6 dni Vermox.
Dodatkowo cała masa herbatek/wywarów z ziół: piołun, wrotycz, glistnik, korzeń omanu, tymianek, kora dębu, kruszyny - 3 razy dziennie - oraz ciągle kiszone ogórki i kapusta, i cała masa czosnku i cebuli w rożnych kombinacjach, a także suszone pestki dyni (też zeszłoroczne, ale dobre i to troszkę kukurbitacyny mają). Żona mniej, bo ma dodatkowo kłopoty z żołądkiem (zgaga).
Wrotycz i piołun zawierają podobno silną truciznę, tj. tujon - tylko, że powinny to być zioła świeże, a niestety kwitną one w czerwcu/lipcu... więc kupiliśmy to co było, czy zeszłoroczne suszone (lepszy rydz niż nic). Jemy także zupy-przeciery z dużą ilością przypraw korzennych (pieprz, imbir, kurkuma, papryka, cayene i zmielone goździki).
Dodam, że z wrotyczem trzeba uważać, bo można mieć lekki odlot.
Po tej terapii niby już było ok, ale po 3 dniach od zakończenia powoli temat powrócił. Lekka poprawa, ale dalej rozdyma mi jelita po posiłkach.  
Po tym zdarzeniu żona była u profesjonalisty (lekarza zakaźnego) - prywatnie wizyta 120 zł (na kasę chorych miejsca są we wrześniu). I ten konował w żywe oczy mówił, że glista ginie po JEDNEJ terapii Zentelem! Normalnie ręce opadają! Całą wizytę powinno się nagrać ukrytą kamerą - to skandal. I jeszcze najlepsze: bez aktualnego badania kału nie ma lekarstw.
Kolejne badanie żony kału i wyszły jajeczka pasożyta (już po wizycie u konowała). Ja nawet nie
robiłem badania, bo po prostu wiem i czuję te paskudztwa w środku, jak się poruszają po większym posiłku.
Kolejna terapia to 6 dni Vermox żona i ja 6 dni Zentel. Na koniec zastosowałem się jeszcze do porad Siemionowej i zjadłem 300 gram obranych pestek dyni (obieranie zajęło mi 5 godzin) i środek na przeczyszczenie. Efekt... jest lepiej, tj. część robaków padła, ale jednak jeszcze nie do końca.
Dodam, ż‭e podczas całej kuracji zero słodyczy, cukru, nawet jabłek boimy się jeść.
Obecnie zaczynamy kolejne podejście (piąte): 6 dni Vermox. I teraz chyba najważniejsza sprawa.
Kluczem jest błonnik (chyba). Żadne z lekarstw/trucizna nie zabija glist, tylko je ogłusza/osłabia lub paraliżuje. One, jeśli się ich nie wydali, odżywają. W zasadzie postanowiliśmy jeść głównie zmodyfikowane KB, tj. nasionka dyni + nasionka lnu + ostropest + sezam + cytryna + grejpfrut + cynamon (bez słonecznika, bo on zatwardza).
W międzyczasie szukaliśmy przeróżnych informacji na temat glistnicy i stosowanych leków i temat jest jakiś kosmiczny. Zalecane terapie nie mają służyć wyleczeniu, tylko leczeniu.
Byłem nawet u dwóch weterynarzy (przecież psy i koty lub inne odrobacza się dużo częściej niż ludzi) i powiem, że terapie przewidziane dla zwierząt są inne - dłuższe - dobrane do wagi i leczy się do skutku. Leki są podobne (grupa pyrantelum lub bendazle). Dowiadywaliśmy się także, jak to się odbywa w szpitalach - i tu też ciekawostka - nawet dla małych dzieci stosuje się minimum cykle 5-dniowe Zentelem.
To wszystko jest tak skalkulowane, aby przypadkiem nie wyleczyć!
A do szpitala się nie kwalifikuje z robakami.
Zaczęliśmy już wątpić w rzetelność badań, ale medyk z laboratorium wyklucza pomyłkę - rozmawiałem z nim 2 razy osobiście - podobno jajeczka glist są dość charakterystyczne.
Robiliśmy też posiew kału pod kątem obecności innego paskudztwa, tylko mniejszego - ale wynik wyszedł ok - zgodnie z przewidywaniami, bo KB, MO i DP nie pozwalają na obce "małe" bakterie/stwory w przewodzie pokarmowym.

Troszkę nie zgadzam się ze zdaniem Mistrza, że sprawny układ immunologiczny poradzi sobie z dużymi pasożytami... Jeśli to jest jedno, klika połkniętych jajeczek glisty, to tak. Ale jeśli połknie się ich więcej, to nie ma takiej opcji.
Te larwy są dużo większe niż makrofagi lub NK. Mogą otorbić jedną, kilka larw - te, które dostaną się do krwiobiegu wcześniej wygryzając sobie drogę z dwunastnicy do wątroby. Ale jeśli dojdą do płuc, to potem już są w takim rozmiarze, że nie ma jak ich pokonać.

Jeśli macie jakieś sugestie, jak pozbyć się skutecznie tego paskudztwa, to poradźcie...
Nie zgadzam się z teorią, żeby sobie same wyszły (po 1-2 latach), bo one cały czas sieją swoimi jajkami (przy nieszczelnościach gdzieś te jaja trafiają) oraz toksynami. Szwendają się po jelitach - podobno mogą nawet wejść do przewodów żółciowych. Ssają kosmki jelitowe i ocierają się o nie. Ja już boję się oglądać filmów na YouTube, wiedząc, że to paskudztwo sobie bezkarnie śmiga we mnie.
Metodą naturalną najszybciej to będą arbuzy i ich pestki (też kukurbitacyna), ale to dopiero w lipcu.
Wrotycz zakwitnie na przełomie czerwca/lipca, ale tego zioła się boję, raz po zażyciu miałem fazę/odlot. Dr Różański napisał, że tujon może być bardzo, bardzo szkodliwy i że zdarzały się nawet zatrucia śmiertelne (w klaczach paproci też jest).
Siemionowa zaleca lewatywy czosnkowe - ale uważam, że nie po to tyle staramy się wyhodować super florę bakteryjną za pomocą MO, KB i DP, żeby wszystko zaprzepaścić lewatywami.
Po prostu jakaś MASAKRA - 21 wiek, latamy w kosmos, zaglądamy do środka atomu, a glist nie można pokonać?

Podam jeszcze klika informacji dla innych...
Jeśli już masz spektakularne objawy zatrucia glistnicą, to znaczy, że minęło 60-80 dni od zarażenia. W tym okresie (60-80 dni wcześniej) szukaj przyczyny. Część larw może sobie jeszcze siedzieć w płucach lub w innych organach i dołączyć do reszty po jakimś czasie (do jelit, ich naturalnego środowiska), choć może i NK zdążą je unieruchomić/otorbić.  
Jeśli widzisz glistę w muszli klozetowej, to znaczy, że glista już sobie poszła (żyje podobno około 1-2 lat) i nawet o tym nie wiedziałeś. Znaczy, że dobrze jej było u Ciebie msn-wink - możesz spróbować powiązać jakieś objawy z jej bytnością w Twoim organizmie (znajdziesz na Googlach).
« Ostatnia zmiana: 26-04-2012, 16:01 wysłane przez Solan » Zapisane
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #34 : 26-04-2012, 03:20 »

Stary, babciny i bardzo drastyczny sposób na pozbycie się poważniejszych pasożytów, to jedzenie solonych śledzi. To jest skuteczne, ale ani miłe, ani bezpieczne. Sama nigdy nie stosowałam.
To jest metoda, którą w dawnych czasach stosowali lekarze, a opowiedziała mi o niej moja babcia.
Po prostu cały dzień trzeba jeść solone śledzie. Nic więcej. Można tylko trochę popijać wodą. Jak najwięcej tych śledzi. Podobno potem je się już siedząc na "tronie".
Opowiadam to tylko jako ciekawostkę i nie namawiam nikogo do stosowania.
Kilka lat temu jedna z moich znajomych go zastosowała. Miała poważne dolegliwości i była przekonana, że ma lokatora, ale w badaniach kału nic nie wychodziło. Lekarze odmawiali jej zapisania leków, a ziółka nie pomagały.
Zastosowała śledzie. Pozbyła się lokatora, ale wylądowała w szpitalu z krwawieniem. Lekarze strasznie na nią krzyczeli, ale była na tyle przytomna, że "złapała" lokatora do słoika i pokazała go w szpitalu. Podobno był to spory tasiemiec. Nie wiem, czy uzbrojony, ale wychodząc pokaleczył jej jelita.
« Ostatnia zmiana: 26-04-2012, 16:02 wysłane przez Solan » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #35 : 26-04-2012, 05:24 »

Nie wiem czy uzbrojony ale wychodząc pokaleczył jej jelita.
No, to musiał być uzbrojony po zęby.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
scorupion
« Odpowiedz #36 : 26-04-2012, 06:55 »

Czytając te posty poczułem się jak na wojnie. Hurra, alleluja i do ataku, może też mam glistę i tasiemca.
Zapisane
Baird
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 15-03-2007
Wiedza:
Wiadomości: 459

« Odpowiedz #37 : 26-04-2012, 07:49 »

Jeżeli masz to nie zapomnij złapać do słoika. Ja bym chętnie obejrzał to "uzbrojenie".
Zapisane

Prawda czyni wolnym
Mia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 64
MO: 20.12.2011
Wiadomości: 271

« Odpowiedz #38 : 26-04-2012, 13:35 »

Mój sprawdzony sposób na glisty i owsiki- cina C9 i spigella C15 2 razy dziennie do skończena opakowań tj.ok miesiąca, dodatkowo R56 też homeopat.
Zapisane
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #39 : 26-04-2012, 14:38 »

Niektórzy zachowują się, jakby nie wierzyli w istnienie tasiemców czy innych pasozytów. Jak lekarze.
Ja nie namawiam nikogo do odrobaczania. Żyjemy z pasożytami od tysięcy lat, mają swoją rolę.
Miewamy też wszy. Wiadomo, że żywcem nas nie pożrą, nie musimy się ich przesadnie obawiać.
Stan higieny czy dbałość o zdrowie nie mają tu nic do rzeczy. Czasem się po prostu zarażamy.
Większość ludzi żyje z pasożytami nawet o tym nie wiedząc bo organizm sobie z nimi radzi, zachowuje równowagę.
Jest jednak jakiś powód, dla którego mamy cierpieć z powodu pasożytów, jeśli się nadmiernie rozpleniły i utrudniają życie? Zdrowy i silny organizm sam sobie poradzi. Jednak czy każdy organizm jest drowy i silny?
Nie bez powodu, od zawsze i we wszystkich kulturach istniały zwyczajowe sposoby na pozbycie się nadmiaru pasożytów.
Nie jestem zwolenniczką odrobaczania ale też nie widze powodów aby negować takie postępowanie, kiedy ktoś jest chory, słaby i decyduje się na taki krok.
Natomiast odrobaczanie "na wszelki wypadek" uważam za niepotrzebne a być może szkodliwe.

Obserwuję zwierzęta. Bywa, że szczeniaki zdychają z powodu nadmiernej ilości pasożytów. Być może natura eliminuje w ten sposób słabe jednostki.
Zapisane
Strony: 1 [2] 3   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!