Lena_Bilderberg
|
|
« Odpowiedz #2 : 05-08-2013, 11:24 » |
|
Moją skórę w obecnym stanie ciężko utrzymać nawilżoną, bo choroba, z którą się zmagam (nie wymieniam jej nigdy z nazwy) skutecznie mnie pozbawia wody, tzn. niszczy gruczoły wydzielnicze i zarówno skóra, jak i włosy oraz błony śluzowe ciała są patologicznie suche. Nawilżam ciało wielokrotnie w ciągu dnia, głównie naturalnymi olejami, takimi jak konopny (wit. K), kokosowy. Niestety, mimo systematyczności nie ma mowy o długotrwałym nawilżeniu. Wiem, jakie to istotne dla skóry naczynioruchowej. Dodatkowym problemem jest u mnie całkowity brak pigmentacji skóry, jak u osób dotkniętych albinizmem. Uniemożliwia mi to korzystanie ze słońca i naturalnych dawek wit. D, co z kolei ma wpływ na niski poziom wapnia, a wtórnie na stan naczyń...Suplementuję D3 przez cały rok, ale to z pewnością nie to samo co kąpiel słoneczna... W rodzinie problemy naczyniowe dotyczą zarówno rodziny matki, jak i ojca. W obu rodzinach występują żylaki; u mamy obserwuję poważne zmiany naczyniowe (praktycznie 100% powierzchni nóg jest usiane naczyniami - nawet do 10 cm długości) U mnie zmiany te były do niedawna skąpe; dokładałam wszelkich starań, by ten proces odwlec, jeśli nie przyhamować. Nasilenie nastąpiło po trzech latach stosowania antykoncepcji hormonalnej, wtedy także doszło do zaburzeń autoagresywnych opisanych na początku wiadomości. O ile u mamy problem dotyczy jedynie nóg, o tyle ja mam go na całym ciele, z tą różnicą, że są to zmiany drobne a liczne, dające wrażenie sino-czerwonych plam, przebarwień. Nie ukrywam, że jest to dla mnie źródło kompleksów, ale i licznych komentarzy otoczenia, a na to jestem szczególnie wrażliwa, jako że od dziecka spotykałam się z częstymi przejawami braku akceptacji ze strony innych osób (głównie ze względu na brak pigmentu). W tej naczyniowej przypadłości największym dyskomfortem psychicznym jest jednak świadomość, że zmian stale przybywa i że pewnych czynników trzeba jak ognia unikać, co bywa uciążliwe i ograniczające. Gdyby dało się to skutecznie zatrzymać, byłaby to już połowa sukcesu, resztą może się zająć medycyna estetyczna. Na razie odpuszczam sobie wszelkie zabiegi, bo to jak tapetowanie zapleśniałej ściany.
|