Niemedyczne forum zdrowia
19-04-2024, 21:08 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Pokarm stały dla maluszka  (Przeczytany 12153 razy)
Aggula
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 28-05-2009
Wiadomości: 465

« : 16-09-2013, 07:57 »

Zakładam nowy wątek, ale jeśli podobny już jest to przepraszam, nie znalazłam. Otóż mam pytanie odnośnie jedzenia dla maluszków. Moje znajome często posługują się argumentem z reklam, że słoiczkowe jedzenie jest zdrowsze od takiego jakie mama przygotuje sama w domu bo składniki pochodzą z ekologicznych plantacji. Ja w to do końca nie wierzę i wolę wiedzieć dokładnie co jest w jedzeniu dla mojego maleństwa = robię sama. Proszę o wypowiedzi i fakty na ten temat. Co lepsze i jak ewentualnie przekonać inne mamy do samodzielnego gotowania.
Zapisane
Nieboraczek
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 45
MO: 07.07.2011- kwiecień 2012
Wiedza:
Wiadomości: 716

« Odpowiedz #1 : 16-09-2013, 10:16 »

Zadaj retoryczne pytanie, czy jeśli same miałyby odżywiać się jedzeniem ze słoika, czy byłyby przekonane o jego wartościach odżywczych.
Zapisane

Aggula
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 28-05-2009
Wiadomości: 465

« Odpowiedz #2 : 16-09-2013, 11:19 »

Może zadziała, a może ktoś zna jakieś "wstydliwe fakty" na temat tych rzekomo zdrowych plantacji i sterylnego przetworu? Takie konkrety mogą być bardziej dobitnym argumentem.
« Ostatnia zmiana: 16-09-2013, 11:57 wysłane przez Aggula » Zapisane
Solan
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 31
MO: 1.08.2008
Wiedza:
Skąd: Wrocław
Wiadomości: 233

« Odpowiedz #3 : 16-09-2013, 12:28 »

Możesz się powołać na tzw. aferę słoiczkową, o której było głośno kilka lat temu. Wprawdzie Gerber zrezygnował już ze stosowania mięsa oddzielanego mechanicznie, jednak niesmak i utrata zaufania (o ile takie było) do tej marki mogą pozostać.

W Europie Zachodniej - wkłada do słoików z jedzeniem dla niemowląt czyste mięso. W Polsce karmi niemowlaki zmielonymi ścięgnami, włóknami i błonami z drobiu. Po artykule "Gazety" i buncie internautów Gerber zapowiada zmianę receptury.

Podejrzani? Indyk i kurczak w słoiku dla dzieci powyżej szóstego miesiąca życia. W obu produktach - co jest zaznaczone na opakowaniach - występuje tzw. MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie. To mniej więcej jednak trzecia słoika. MOM robi się tak: grzbiety, szyje i skrzydła kurczaków i indyków przechodzą przez specjalne cylindry, które oddzielają masę mięsno-tłuszczową od kości. Taki specyfik zazwyczaj trafia do gorszej jakości parówek, pasztetów i kiełbas. - Absolutnie nie podałabym tego dziecku. To niedopuszczalne - twierdzi dr hab. Małgorzata Kozłowska-Wojciechowska z Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie. - To nie jest czyste mięso, są tam ścięgna, włókna, błony. A dziecko ma zwolniony proces trawienia, nie ma wszystkich enzymów.

(...)

Sprawa została nazwana "aferą słoiczkową". Niektórzy zachęcali do bojkotu produktów firmy. "Człowiek naiwnie wierzy że dietetycy tak wielkiej znanej firmy wiedzą, co dla dziecka najlepsze! Do głowy nie przyszłoby mi, że będą robić takie rzeczy kosztem składu zawartości słoiczka. Nigdy więcej gerbera". "Dań z mięsem jeszcze nie kupowałam - i po tym artykule na pewno nie kupię".

Odezwali się też pracownicy firmy: "Dla maksymalizacji zysku zrobi się w naszej firmie wszystko, nawet kosztem zdrowia dzieci - pisze jedna z pracowniczek firmy - po to, aby polski zakład miał najlepsze wskaźniki w rodzinie Nestlé Nutrition".

Więcej: http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8951717,Koniec_afery_sloiczkowej__Gerber_zmieni_recepture.html
http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,8939917,Miesne_wypelniacze_w_jedzeniu_dla_niemowlat.html
http://dziecisawazne.pl/miesopodobne-produkty-w-sloiczkach-gerber/

Alicja: Decyzja w sumie jest trudna: podać dziecku słoiczek, który wiemy że zawiera produkty z minimalną ilością pestycydów i innych zanieczyszczeń, czy np. świeżą marchewkę z targu, która zapewne jest nawożona chemikaliami?

Joanna: Zawsze mówię, że najlepiej dać ekologiczną, świeżą i raczej nie zaczynać od marchewki. Ale wiadomo, że ekologiczne są droższe. Niestety, droższe, ale i zdrowsze. Najtańsze są kaszki błyskawiczne…smile Świeże jedzenie od słoikowego różni się tym, że zawiera więcej składników odżywczych – głównie witamin, ponieważ nie przechodzi długiego procesu przetwarzania, jaki przechodzą owoce i warzywa słoikowe. Proces wzrostu rośliny jest taki sam, chodzi o to, co dzieje się z tą , powiedzmy marchewką po zerwaniu. Zwykle trafia ona w ciągu kilku dni na bazar, do domu, do garnka i do buzi dziecka, a ta słoikowa jest mrożona, skupiana przez fabrykę, rozmrażana, pasteryzowana, ładowana do worków, czasem powtórnie mrożona, po kilku – kilkunastu miesiącach znów pasteryzowana oraz mieszana według receptury, ładowana do słoików, do magazynu i do sklepów. Taki produkt jest czymś całkiem innym niż ta świeża z bazarku. I co z tego, że na słoiku jest wypisana lista składników odżywczych, skoro ich bioprzyswajalność jest nieporównywalnie mniejsza niż ze świeżych produktów. Nie wystarczy włożyć do buzi odpowiedniej ilości składników, one muszą się jeszcze strawić i przyswoić!

Alicja: Gerber podobno ma produkty najwyższej jakości, wszystko przebadane, sprawdzone, bezpieczne. W spotach reklamowych mówią o zaufaniu jakie mają do ich marki rodzice. Pamiętasz ostatnie wydarzenia związane z tym, że dodawali do słoiczków MOM, czyli mięso oddzielone mechanicznie i to tylko po to, żeby uzyskać gładką postać mięsa. Czy jakikolwiek MOM może być “najwyższej jakości”? Ten problem dotyczy kwestii standardów, kompromisów, priorytetów jakie stawia sobie producent…

Joanna: Absolutnie żadne MOM nie jest wysokiej jakości i nie ważne, jaka jego ilość i w ilu słoikach jest dodana. To jest po prostu marketing. Producenci mówią: “Mamy same najwyższej jakości, śweże  produkty”, a w gruncie rzeczy te produkty są wielokrotnie przetwarzane (mrożenie, pasteryzacja, przechowywanie, itd), więc świeże to one były w momencie skupu (chyba, że zostały kupione mrożone). I jak można mówić o wysokiej jakości, przy tak masowej produkcji i użyciu mięsa MOM?

Gerber chwali się świetnie zbilansowanymi proporcjami – pod względem zawartości mikroelementów, ale nikt nie myśli o tym, czy te świetne mikroelementy w ogóle się przyswoją. Podają dokładne zawartości witamin, ale czy zawsze są to witaminy naturalne – nie. Sztuczne witaminy są często rozpoznawane przez organizm jako ciało bliżej niezidentyfikowane. Poza tym, sztuczne to taka podróbka witamin naturalnych – to te naturalne dzięki swemu unikalnemu składowi i budowie są w pełni przyswajalne. Wielu lekarzy mówi, że witaminy z aptek wydalamy w całości i nie ma sensu ich w ogóle kupować. Nasz organizm najlepiej żywi się produktem, który jest jak najmniej przetworzony – chodzi o to, aby w danej ilości (którą jesteśmy w stanie zjeść) były zawarte naturalne, dobrze przyswajalne mikroelementy.

Alicja: Jeżeli chodzi o witaminy, to dodawana jest syntetycznie witamina C. Rozmawiałam o tym z tamtejszym ekspertem. Podobno nie da się tego robić inaczej.

Joanna: W produktach pasteryzowanych wit. C jako jedna z najmniej trwałych faktycznie zanika. Trzeba by do każdego słoika dodać świeży sok, np. z porzeczki, aby miał zawartość naturalnej witaminy C, a to by bardzo podwyższyło koszt produkcji.

Alicja: Odwiedziłyśmy laboratorium, faktycznie imponujące są te wszystkie metody badania produktów Gerbera. Czyli mogą to być najlepsze produkty, które są bezwartościowe dla dzieci?

Joanna: One nie są najzdrowsze, one są po prostu najczystsze mikrobiologicznie, czyli nie zawierają mikroorganizmów. Są sprawdzane pod kątem zawartości metali ciężkich oraz zanieczyszczeń, czyli spełniają normy unijne dla dzieci. Różnią się od warzyw i owoców z atestem BIO tym, że te drugie nie zawierają żadnych pestycydów ani metali ciężkich. Trzeba podkreślić, że słoiczki je zawierają, ale w aktualnie obowiązujących i przyjętych normach! Oprócz tego, zasadniczym problemem jest ich przyswajalność.

(...)

Alicja: Może minąć 3 lata (biorąc pod uwagę datę przydatności do spożycia) od zebrania warzywa czy owocu do zjedzenia słoiczka przez dziecko. Czym taki słoiczek różni się od moich przetworów, które robię latem, żeby zjeść w zimie?

Joanna: Różni się od własnych przetworów tym, że tamto jedzenie było kilkakrotnie mrożone, przetwarzane w fabryce, leżało w magazynach, w workach i beczkach, stało w magazynie sklepowym nie wiadomo w jakiej temperaturze. W przypadku swoich przetworów masz pewność, co jest w słoikach, a w kupowanych nie.

Każdy technolog żywienia potwierdzi fakt, że im więcej zabiegów przechodzi produkt spożywczy, tym więcej właściwości oraz składników traci. To jest proces produkcji na wielką skalę.

Alicja: Wiele warzyw i owóców do produkcji jedzenia słoiczkowego jest kupowanych mrożnonych, albo jest mrożona w procesie produkcji. Przyjęło się, że mrożenie jest nieiwazyjne dla żywności. Jak to jest z punktu widzenia diety naturalnej?

Joanna: Oczywiście, że jest inwazyjne. Każdy zabieg termiczny jest. Każde mrożenie zabiera część składników odżywczych. Najmniej zielonym liściastym warzywom, ale jednak. Można mrozić, ale sporadycznie – chodzi o to, aby nasze pożywienie w większości było świeże. Dużą część produktów Gerber kupuje właśnie w tej postaci, to jest kwestia długiej przydatności do spożycia i łatwego transportu. Energetycznie rzecz biorąc – produkt mrożony nie ma wartości.

Alicja: Tylko 18% produktów używanych do produkcji słoiczków pochodzi z Polski! Reszta jest importowana. Importuje się nawet marchewkę i jabłka! To bardzo mało, biorąc pod uwagę możliwości polskiego rolnictwa.

Joanna: To kolejny fakt przemilczany przez koncerny. A wiadomo,transport wymaga pewnych zabezpieczeń, użycia szczególnych środków, aby zminimalizować straty…

Alicja: Wstrząsnęło mną stwierdzenie, że “Matki nie są w stanie prawidłowo karmić swoich dzieci” bo nie znają norm, nie potrafią dobrać odpowiednich proporcji, nie wiedzą ile jest potasu, cynku, żelaza w konkretnym produkcie… Stanowi to prosty przekaz: tylko słoiczki zapewnią twojemu dziecku zdrową i zbilansowaną dietę.

Joanna: W zdrowym żywieniu naprawdę nie chodzi wyłącznie o proporcje! Chodzi o wchłanialność pożywienia, o przygotowywanie świeżych posiłków, o wspólne jedzenie. To jest cała masa procesów, które wpływają na jakość życia. Ba, które kształtują nawyki żywieniowe naszych dzieci.

Z jednej strony Gerber z wielką siłą prowadzi kampanię i przekonuje, jak bardzo kocha i uszczęśliwia dzieci (wszędzie uśmiechnięte buźki, “W trosce o najmłodszych”, dba o normy i standardy produkcyjne, a z drugiej strony w podtekście jest nieuczciwy przekaz podkopujący wiarę matek w same siebie. To znaczy głośno mówią: “My z troski o dobrostan dzieci oferujemy super produkty”. A w podtekście jest silny przekaz: “Matka nie jest w stanie dobrze żywić swego dziecka, bo nie wie, jak komponować posiłek pod katem zawartości witamin”. To jest wyłącznie prawo rynku.

Alicja: Mam wrażenie, że teraz standard opieki nad dzieckiem kreują koncerny i media: mleka modyfikowane, kaszki w proszku, słoiczki, wszystkochłonne pieluchy. Nie dowiadujemy się tego od mam, babć, tylko z reklam…  Rozszerzania diety dziecka uczymy się z etykiet na słoiczkach. Mamy często nie wiedzą, że kaszkę można zrobić samodzielnie.

Joanna: Faktem jest, że ludzie lubią ułatwienia – to leży w naszej naturze. Najgorzej, że pokolenie babć to wspiera mówiąc: “Za naszych czasów nie było tych cudów”. Wychowanie i dbanie o zdrowie wymaga wysiłku oraz uwagi, nie ma w tym ułatwień. Grupa rodziców to świetny zarobek, więc firmy robią co mogą, aby sprzedać swoje produkty.

Alicja: Polityka Gerbera nie jest taka, że dobrze jest podać słoiczek od czasu do czasu, jak się nie ma czasu na gotowanie. Ich marketing promuje żywienie dziecka wyłącznie słoiczkami do 2 roku życia, bo inne jedzenie jest dla dziecka niezdrowe. Czyli potencjalnie 2-latek powinien nie znać takiego owocu jak jabłko!

Joanna: Tak, ale na zdjęciach reklamowych jest użyty wizerunek dziecka gryzącego jabłko.
Cała rozmowa: http://dziecisawazne.pl/odwiedzamy-fabryke-gerbera/
« Ostatnia zmiana: 16-09-2013, 12:39 wysłane przez Solan » Zapisane

Piszemy "naprawdę", a nie "na prawdę"!
Amelia
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 588

« Odpowiedz #4 : 16-09-2013, 13:08 »

Dostałam ostatnio słoiczek Gerbera z napisem '"jarzynowa'", otworzyłam i posmakowałam, tego nie dało się jeść - bez smaku, czuć było kaszę lub mąkę. W składzie była "mąka pszenna bezglutenowa". Co za oszukaństwo. Słoiczek trafił do kosza.
« Ostatnia zmiana: 16-09-2013, 20:52 wysłane przez Ania‬ » Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #5 : 16-09-2013, 13:43 »

"mąka pszenna bezglutenowa"
Pozyskują gluten do klejenia taniej kiełbasy, a odpad ładują do słoiczków dla dzieci.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Aggula
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 28-05-2009
Wiadomości: 465

« Odpowiedz #6 : 16-09-2013, 15:04 »

Dzięki za odpowiedzi. Solan, a Tobie za link z tym świetnym wywiadem. Myślę, że jeśli ktoś go przeczyta, a ma otwarty umysł, to zrozumie, jak nie... cóż, wtedy już chyba nic mu nie przemówi do rozsądku msn-wink

W poszukiwaniach natknęłam się też m.in. na taką, myślę ciekawą, stronę:
http://www.sosrodzice.pl/prawidlowe-zywienie-malych-dzieci-czyli-wielkie-koncerny-ogromne-srodki-finansowe-kontra-rodzice/
Ciekawy artykuł, z taką puentą:
Cytat
Jak unikać błędów w żywieniu dzieci? Przede wszystkim nie być naiwnym, uciekać jak najdalej od chemicznych leków, syntetycznych witamin i przetworzonej, wygodnej żywności. Dziś pewna dawka sceptycyzmu jest nam naprawdę potrzebna. Bazujmy na tym, co zostało sprawdzone i co jest bliżej natury.

Natura to sad, ogród, działka, las, łąka, pole… Fabryki i wielkie koncerny to nie natura. To biznes i marketing. I oczywiście, nie uciekniemy od nich całkowicie. Jednak możemy stanowczo ograniczyć ich wpływ na nasze życie.
« Ostatnia zmiana: 16-09-2013, 20:53 wysłane przez Ania‬ » Zapisane
Marzena811
***

Offline Offline

MO: nie stosuje
Wiadomości: 9

« Odpowiedz #7 : 24-01-2014, 23:05 »

Jest jedna sprawa która nie daje mi spokoju. Zdecydowałam się na samodzielne przyrządzanie posiłków dla mojego 6-miesięcznego malucha, żadnych słoiczków czy gotowych kaszek. Ale odkąd zaczęłam mu je podawać, Kubuś robi kupki nawet 6 razy dziennie. Przez dzień jest w porządku z brzuszkiem, ale w nocy bardzo się wierci i płacze, tak jakby go bolał brzuszek.
Jego posiłki składają się z marchewki, dyni piżmowej, natki pietruszki, troszkę brokuła, kaszy jaglanej i jabłuszka. A z mięska to polędwiczki wołowe albo domowa kura. Oczywiście nie wszystko na raz, zazwyczaj jest to łączenie 2-3 składników.
Co robię źle, że moje dzieciątko cierpi?
« Ostatnia zmiana: 06-02-2014, 17:04 wysłane przez Whena » Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!