Niemedyczne forum zdrowia
20-04-2024, 05:56 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Żółtaczka u 5-tygodniowego malucha  (Przeczytany 34326 razy)
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« : 29-10-2013, 08:41 »

Córa jest karmiona wyłącznie piersią, nie była na nic szczepiona. Obecnie skończyła 5 tygodni. Przez pierwszy tydzień życia słabo przybrała na wadze, ale później wzięła się porządnie za jedzenie. Jak mała skończyła 4 tygodnie poszliśmy kontrolnie zważyć ją i waga była ok, natomiast lekarz nastraszył nas, że mała jest za bardzo zażółcona jak na swój wiek. Dodam, że mała w nocy ładnie śpi z przerwami na jedzenie, natomiast w dzień często jest niespokojna, popłakuje, śpi bardzo płytko przez co często się wybudza. Czy żółtaczka noworodków może być niebezpieczna? Jak długo taki stan może się utrzymywać? Bardzo proszę o poradę, może ktoś miał podobny przypadek.

Po kropce robimy spację.//W.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 22:19 wysłane przez Whena » Zapisane
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #1 : 29-10-2013, 09:24 »

"W przeciwieństwie do noworodków karmionych sztucznie, blisko połowa wszystkich noworodków karmionych piersią może być delikatnie lub średnio zażółcona w drugim tygodniu życia, a nawet dłużej. Takie przedłużanie się żółtaczki fizjologicznej, w przypadku karmienia piersią, określane jest mianem „żółtaczki związanej z mlekiem matki”."
http://www.bfmed.org/Media/Files/Protocols/Polish%20protocol%2022_0712.pdf

Czy nie je Pani marchwi lub nie pije soku z marchwi? Żółty kolor skóry dziecka nie musi oznaczać wyłącznie żółtaczki.
Zapisane
Kwiatuszek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 1 lipca 2011
Wiedza:
Wiadomości: 335

« Odpowiedz #2 : 29-10-2013, 10:10 »

Jak wygląda Pani dieta? Bardzo często żółtaczka (jeżeli faktycznie jest) ma związek z dietą mamy zarówno w czasie ciąży jak i podczas karmienia piersią.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 10:16 wysłane przez Kwiatuszek » Zapisane

Gdy brakuje łatwych rozwiązań, przychodzą rozwiązania właściwe.
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #3 : 29-10-2013, 10:18 »

Jak wygląda Pani dieta? Bardzo często żółtaczka (jeżeli faktycznie jest) ma związek z dietą mamy zarówno w czasie ciąży jak i podczas karmienia piersią.
A czym to się różni od „żółtaczki związanej z mlekiem matki”? Przecież dieta matki wpływa na skład mleka.
Zapisane
Kwiatuszek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 1 lipca 2011
Wiedza:
Wiadomości: 335

« Odpowiedz #4 : 29-10-2013, 10:39 »

Zgadza się. Jednak z doświadczenia wiem, że gdy kobiety słyszą "żółtaczka związana z mlekiem matki" nie utożsamiają tego z tym co jedzą. Stąd moje pytanie dotyczące diety!

Kilka informacji o żółtaczce u noworodków i niemowląt:

http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=23351.0
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=25308.msg189406#msg189406
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 11:01 wysłane przez Kamil_Niemcewicz » Zapisane

Gdy brakuje łatwych rozwiązań, przychodzą rozwiązania właściwe.
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #5 : 29-10-2013, 11:07 »

Jednak z doświadczenia wiem, że gdy kobiety słyszą "żółtaczka związana z mlekiem matki" nie utożsamiają tego z tym co jedzą.
Może mają rację. Istnieje inna hipoteza - dotycząca wchłaniania zwrotnego bilirubiny w jelitach:
"Mechanizm tej żółtaczki występującej u ludzi, nie jest do końca poznany. Badania wykazały, iż 2/3 próbek ludzkiego mleka przejściowego i dojrzałego podanego szczurom, spowodowały wzrost wchłaniania zwrotnego bilirubiny niezwiązanej w jelitach, przypuszczalnie w związku z wpływem niezidentyfikowanej substancji występującej w mleku ludzkim. Z czasem żółtaczka ustępuje, a podwyższony poziom bilirubiny niezwiązanej w surowicy obniża się, pomimo kontynuacji karmienia piersią. Tempo obniżania się poziomu bilirubiny u noworodków jest bardzo zróżnicowane."
Źródło: jak wyżej.
Zapisane
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« Odpowiedz #6 : 29-10-2013, 13:16 »

Przez całą ciążę, z wyjątkiem ostatniego miesiąca, brałam MO. Moja dieta podczas ciąży nie była doskonała. Przez pierwsze tygodnie, zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam w trakcie I etapu DP. Później wróciłam do glutenu. Mięso i wyroby jemy cały czas od gospodarza, jajka tylko od szczęśliwych kurek, warzywa z babcinego ogródka, od czasu do czasu mleko i serek wiejski. Zwłaszcza pod koniec ciąży miałam sporą ochotę na słodycze, której ulegałam. Poród był naturalny, powiedziałabym, że nawet lekki, bez żadnych wspomagaczy. Całą ciążę nie wzięłam ani jednego suplementu. Zrobiłam sobie jedynie kurację Slow Magiem.
Mała urodziła się według obliczeń mojej lekarki w 40 tygodniu, lecz z badania neonatologa wynikało, że zaczęła 38 tydzień. Mała jest nie szczepiona. Przez całą pierwszą dobę malutka była podłączana do kroplówki na rozrzedzenie krwi. Dobrze, że po porodzie wywalczyłam sobie pół godzinki na karmienie, bo później byłyśmy rozłączone na całą noc. Dopiero w drugiej dobie zaczęłyśmy regularne karmienie, choć początkowo mała była bardzo ospała i trzeba było ją wybudzać różnymi sposobami żeby coś zjadła. W czwartej dobie zostaliśmy wypuszczeni z diagnozą, iż wszystko jest już w normie, żółtaczkę miała śladową, nie miała żadnych naświetlań.
I tak wróciliśmy do domu i minęło już 5 tygodni. Na pewno zażółcenie skóry jest już dużo mniejsze, jednak jest nadal spore. Moja dieta od chwili powrotu ze szpitala diametralnie się zmieniła. Nie jem glutenu, słodyczy, od kilku dni wyeliminowałam również mleko i ser biały. Poza tym, jem codziennie marchew, bo jest to jedno z nielicznych warzyw, które mam z pewnego źródła, a do tego można lekko podgotować i jeść do kaszy czy nawet na przegryzkę. Jem zupy warzywne, rano jajecznicę na maśle, wcześniej z kiełbasą wiejską, teraz zrezygnowałam na rzecz chudej wędliny. Jako wypełniacze jem chlebki ryżowe, ziemniaki oraz kasze jaglaną. To co lubiłam najbardziej, czyli kapustę kiszoną oraz ogórki kiszone, ze względu na karmienie wyeliminowałam. Jem sporo rodzynek, nasion słonecznika, miód, z owoców jabłka, banany czasem gotowaną gruszkę. Dziękuję za zainteresowanie tematem.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 22:22 wysłane przez Whena » Zapisane
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #7 : 29-10-2013, 13:34 »

Po za tym jem codziennie marchew
No to znamy prawdopodobną przyczynę. Jest nią nadmiar karotenu (barwnik zawarty w marchewce), którego organizmy Pani i dziecka nie mogą przerobić na witaminę A i odkładają w komórkach. Naukowo nazywa się to "karotenodermia". Wystarczy, że przerwie Pani spożycie marchewki i sprawdzi czy zażółcenie skóry dziecka zmniejszy się i ustąpi.
Czy Pani skóra też ma żółty odcień?
Zapisane
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« Odpowiedz #8 : 29-10-2013, 13:46 »

Akurat ja od dziecka mam zażółconą skórę zwłaszcza rąk i stóp, ale nigdy przesadzałam z marchewką czy z soczkami. W dzieciństwie zajadałam bardzo duże ilości bananów, może to ma jakiś wpływ. Teraz od dwóch tygodni jem przynajmniej 2 marchewki dziennie, czasem nawet więcej, bo mam z ogródeczka od babci a ciężko na jesień o inne warzywa.
Zapisane
Kwiatuszek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 1 lipca 2011
Wiedza:
Wiadomości: 335

« Odpowiedz #9 : 29-10-2013, 14:25 »

Ciekawe. Od kilku lat prowadzę kobiety w ciąży, towarzyszę przy porodach, przyjmuję porody. Wprawdzie nie są to tysiące, ale u dzieci żadnej z kobiet, które prowadziłam, i która przestrzegała zaleceń dietetycznych nie wystąpiła żółtaczka. Faktem jest, że dzieci te są zazwyczaj rodzone w domu, nie otrzymują sztucznych witamin, mama nie otrzymuje oksytocyny, antybiotyków itd, jak również to, że te kobiety dbają o odżywianie zarówno w ciąży jak i podczas karmienia piersią. Zalecenia dobieram zazwyczaj zgodnie z potrzebami organizmu matki, co przekłada się na stan zdrowia dziecka. Sama jestem mamą trójki dzieci i żadne nie miało żółtaczki. Badania te nie obrazują stanu zdrowia kobiet, od których pochodziło mleko i nie przekładają się na zdrowie noworodków czy niemowląt. Jednak są dobrą wymówką dla tych, którym nie zależy, bądź nie mają świadomości jak bardzo szkodliwe są sztuczne mieszanki. Jeżdżę czasami do mam, których dzieci mają żółtaczkę. Zazwyczaj są to dzieci, które otrzymały w szpitalu witaminy, mama oksytocynę itd. Zwykle są to też mamy, które po porodzie "jedzą wszystko". Zresztą, jeżeli rodzą w szpitalu, to trudno oczekiwać dobrego jedzenia. Zdarza się, że przyczyną utrzymującej się żółtaczki bywa niewłaściwe przystawianie do piersi, o czym już pisałam w podanych wyżej wątkach.

W kwestii przytoczonych badań, czy ktoś brał pod uwagę odżywianie kobiet, od których pochodziło owe "ludzkie mleko"? Po co sięgać po badania, które nie mają przełożenia na rzeczywistość.
Uważam też, że określenie "żółtaczka związana z mlekiem matki" jest niewłaściwe. Wg mnie bardziej właściwe są stwierdzenia: "żółtaczka z braku kobiecego pokarmu" lub "żółtaczka wskutek niewłaściwej diety mamy karmiącej"
Dobrze byłoby nie przytaczać tutaj też, badań bez wiedzy i praktyki w tym temacie, ponieważ może spotkać się to z niewłaściwą odpowiedzią ze strony mam. Z przekonaniem, że ich pokarm nie jest dobry, że im czegoś brakuje, że są złymi matkami i zrezygnują z dobrodziejstwa jakie daje natura - naturalnego karmienia na rzecz butelki z pokarmem sztucznym. Czyniąc szkodę sobie i dziecku.
Dlaczego mamy uważać, że naturze czegoś brakuje? Dlaczego wciąż tak wiele osób nie potrafi zaufać organizmowi ludzkiemu, naturze? Sięga po tezy, badania naukowe. Czy nie najlepszym wyznacznikiem wiedzy jest życie i zdrowie? Myślę, że mamy trzeba wspierać, dawać dobre rozwiązania, a nie podawać rozważania naukowe, które w żaden sposób w obecnej chwili nie przyczynią się do zdrowia ich dzieci, a wręcz przeciwnie mogą bardzo zaszkodzić.

Po za tym jem codziennie marchew
No to znamy prawdopodobną przyczynę. Jest nią nadmiar karotenu (barwnik zawarty w marchewce), którego organizmy Pani i dziecka nie mogą przerobić na witaminę A i odkładają w komórkach. Naukowo nazywa się to "karotenodermia". Wystarczy, że przerwie Pani spożycie marchewki i sprawdzi czy zażółcenie skóry dziecka zmniejszy się i ustąpi.
Czy Pani skóra też ma żółty odcień?

A co z faktem podania dziecku w szpitalu kroplówki na rozrzedzanie krwi? To też kwestia marchewki?
Wg mnie powinna Pani zmienić dietę.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 22:25 wysłane przez Whena » Zapisane

Gdy brakuje łatwych rozwiązań, przychodzą rozwiązania właściwe.
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #10 : 29-10-2013, 14:32 »

Ponoć kiedyś Chińczyka leczyli na żółtaczkę.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Gibbon
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: Nie stosuję.
Wiedza:
Wiadomości: 1.370

« Odpowiedz #11 : 29-10-2013, 14:37 »

Podobno nie do końca wyleczyli, ale są blisko odkrycia czegośtam na toto.
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #12 : 29-10-2013, 14:44 »

To chyba jakiś inny przypadek musi być, ponieważ w tym, o którym wspomniałem, zaprzestano leczenia, gdy mąż odkrył, że pani puściła się z Chińczykiem.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #13 : 29-10-2013, 15:05 »

Drodzy Państwo, po co ta argumentacja z naturą, szkodzeniem, praktyką, kroplówką etc.?

Sprawa jest prosta:
1/ albo dziecko ma hiperbilirubinemię noworodka,
2/ albo "żółtaczkę związaną z mlekiem matki" (jak nazwa się nie podoba, to można zaproponować inną),
3/ albo nadmiar karotenu,
4/ albo jest Chińczykiem.
(Inne możliwości, poza wadami lub chorobami wątroby, nie przychodzą mi do głowy.)

Dziecko ma 5 tygodni więc poziom bilirubiny całkowitej nie powinien przekraczać 1 mg/dl. Jeżeli jest podwyższony, to najbardziej prawdopodobny jest p. 2, jeżeli jest prawidłowy, to najbardziej prawdopodobny jest p. 3 (co wynika z wywiadu żywieniowego).
Zapisane
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« Odpowiedz #14 : 29-10-2013, 15:53 »

Kwiatuszku co twoim zdaniem powinnam zmienić w swojej diecie?
Zapisane
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« Odpowiedz #15 : 29-10-2013, 15:57 »

Któraś z tez może i trafiona, tylko co dalej, co jak już dziecko zachorowało?
Czasu nie cofnę, chcę tylko wiedzieć co dalej robić, czy postawić na naturę i czekać aż samo przejdzie, czy przynajmniej skontrolować poziom bilirubiny, żeby ew. wykluczyć żółtaczkę.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 17:25 wysłane przez Agata » Zapisane
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #16 : 29-10-2013, 16:41 »

lekarz nastraszył nas,że mała jest za bardzo zażółcona jak na swój wiek

Gdyby lekarz podejrzewał chorobę (hiperbilirubinemię), to oznaczyłby bilirubinę. Skoro tego nie zrobił, to znaczy, że nie widział takiej potrzeby, ergo dziecko, jego zdaniem, chore nie jest. Stwierdził tylko, że dziecko ma zażółconą skórę, co często się zdarza u niemowląt karmionych piersią. 
Może Pani powstrzymać się od jedzenia marchwi przez kilka dni i zaobserwować czy kolor żółty ustąpi. Zażółcenie skóry z powodu nadmiaru tego barwnika też chorobą nie jest.

co jak już dziecko zachorowało?
Pani stwierdzenie, że dziecko zachorowało nie jest uzasadnione.
Gdyby żółty kolor skóry dziecka nasilał się, pomimo odstawienia marchwi, należy zgłosić się do lekarza.
Zapisane
Tomasz_Dangel
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 2008
Wiadomości: 1.079

« Odpowiedz #17 : 29-10-2013, 17:28 »

"KAROTYNOWE ZABARWIENIE SKÓRY (Carotinosis)

Dieta obfitująca w karoten może powodować żółknięcie skóry, które mylone jest z żółtaczką. W przypadku żółtaczki białka oczu stają się żółte; w karotenemii pozostają białe. Największym ryzykiem karotenemii jest poddanie dziecka zbędnym badaniom na obecność chorób wątroby.

Karoten wydalany jest poprzez gruczoły potowe i stąd pigmentacja jest szczególnie zauważalna w tych miejscach ciała, gdzie występuje wiele gruczołów. Karotynowe zabarwienie skóry występuje raczej powszechnie. Poziom karotenu jest najwyższy około 5 roku życia, a potem stopniowo maleje.

Leczenie karotynowego zabarwienie skóry polega na ograniczeniu spożycia pokarmów zawierających duże ilości karotenu. Są to: ananasy, bataty, botwinka, brokuły, brzoskwinie, brukiew, buraki, dynia, escarole, figi, gorczyca, jabłka, jagody, jajka, jarmuż, żółte kabaczki, kantalupa, kukurydza, lucerna, mango, marchewka, masło, mleko, morele, ogórki, olej palmowy, papaja, pasternak, pietruszka, pomarańcze, pomidory, sałata, sałata endywia, słodkie ziemniaki, szparagi, szpinak, śliwki suszone, zielone i żółte fasole, rzeżucha. Karoten obecny jest we wszystkich zabarwionych owocach i warzywach, a kolor może być ukryty przez chlorofil. Generalną zasadą jest, że im głębszy kolor, tym wyższy poziom karotenu.

Gotowanie, robienie puree lub przecierów z owoców i warzyw rozbija komórki zawierające karoten, co pozwala na większe jego wchłanianie. Dzieci karmione potrawami w formie puree mają wyższy poziom karotenu niż dzieci jedzące ten sam pokarm w nieprzetartej postaci.

Warzywa zawierające karoten stosowane są jako podstawowy składnik lub barwnik wielu komercyjnie przygotowywanych odżywek dla dzieci. Prawdopodobnie dlatego karotynowe zabarwienie skóry rozwija się najczęściej u dzieci w wieku 6–18 miesięcy. Organizm przekształca karoten w witaminę A.

Matki karmiące piersią i spożywające duże ilości pokarmów bogatych w karoten mogą wytwarzać pomarańczowe mleko, powodujące u swoich niemowląt karotenemię. Jedna z matek urodziła dzieci już zabarwione na pomarańczowo i niemowlęta pozostały takie do momentu odstawienia od piersi."

Źródło: http://www.kdc.pl/pub/mm/multimedia/application/pdf/9788387895785.pdf

http://en.wikipedia.org/wiki/Carotenosis

W użyciu są dwa terminy "carotenosis" i "carotinosis", co jest trochę mylące. Stąd zapewne w języku polskim występują "karotenowy" i "karotynowy" (choć ten drugi wyraz brzmi dziwnie).
Zapisane
Ożóczek85
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 38
MO: 2009-09-18
Skąd: Tarnów
Wiadomości: 25

« Odpowiedz #18 : 29-10-2013, 17:39 »

Pediatra skierował nas do neonatologa celem dalszej diagnozy, ale zanim się do niego wybierzemy chcieliśmy się dowiedzieć opinii z Biosłone. Nie chce tak ślepo oddawać dziecka w ręce lekarzy.
Co do marchewki to raczej to wykluczam, gdyż to zażółcenie było już w szpitalu, gdzie nie jadłam marchewek. Do tego malutka ma też zażółcone białka oczu.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 18:11 wysłane przez Whena » Zapisane
Machos
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01-04-2007
Skąd: Skierniewice
Wiadomości: 2.302

WWW
« Odpowiedz #19 : 29-10-2013, 19:46 »

Zwróć uwagę na to, co napisałaś.

Przez pierwsze tygodnie, zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży, byłam w trakcie I etapu DP. Później wróciłam do glutenu.

Zwłaszcza pod koniec ciąży miałam sporą ochotę na słodycze, której ulegałam.

Kwiatuszek tłumaczy odnośnie przestrzegania konkretnego odżywiania, którego u ciebie nie było.

u dzieci żadnej z kobiet, które prowadziłam, i która przestrzegała zaleceń dietetycznych nie wystąpiła żółtaczka.

W przypadku takiego postępowania u mamy ( pobyt w szpitalu, poza tym ten wlew dożylny, w szpitalnym środowisku przecież mnóstwo wirusów) przecież mogła wystąpić żółtaczka u dziecka i równie dobrze już się skończyła, a zaczęło to, co dokładnie wyjaśnia Tomek. Sama zresztą prowadzisz do takiego wniosku poniżej.

Poza tym, jem codziennie marchew, bo jest to jedno z nieliczych warzyw, które mam z pewnego źródła, a do tego można lekko podgotować i jeść do kaszy czy nawet na przegryzkę. Jem zupy warzywne, rano jajecznicę na maśle, z owoców jabłka, banany .


Ekspert pisze:

Wg mnie powinna Pani zmienić dietę.


Dr hab. n. med. pisze przecież:

Leczenie karotynowego zabarwienie skóry polega na ograniczeniu spożycia pokarmów zawierających duże ilości karotenu.

Wyeliminuj więc z jedzenia to, co powoduje zażółcenie.

A ty piszesz:
Pediatra skierował nas do neonatologa celem dalszej diagnozy, ale zanim się do niego wybierzemy chcieliśmy się dowiedzieć opinii z Biosłone.
I przestraszy kolejną diagnozą, bo jeden lekarz już to zrobił? Jeżeli już pójdziesz i przestraszy, to jako matka traktująca sprawę poważnie, zapytaj, co zamierzają dziecku podawać na tę żółtaczkę.

Wcale bym się nie zdziwił, gdyby powiedzieli, że dziecko nieszczepione na żółtaczkę, to złapało żółtaczkę, więc trzeba szczepić!

Co do żółtaczki, to co z nią zrobić? Leczyć? Szczepić? Przecież to jeszcze bardziej osłabi organizm i będzie miał więcej komórek do wymiany. Organizm silny, nieprzeleczony pozbędzie się naznaczonych przez wirusy komórek, a zastąpi je pełnosprawnymi, funkcjonalnymi komórkami, tylko trzeba wiedzieć, czego nie robić, a co robić. Wlew do żyły poszedł niestety, cholera wie co podali w kroplówce, bo składu nie znamy. Poza tym szpital jest idealnym miejscem łapania wirusów. Teraz jedynie co pozostaje, to zastosować się do sugestii Kwiatuszka i Tomka, nie dawać czasem jakiegoś syfu dziecku w postaci suplementów, enzymów, czy innych preparatów.

Dlaczego dziecku podano kroplówkę na rozrzedzenie krwi? Jaka była tego przyczyna? Co zawierała kroplówka? Szczepionki? Czy to taka partyzantka na rodziców niechcących szczepić swoje dzieci? Po takiej akcji z kroplówką wcale nie zdziwiłbym się, gdyby żółtaczka miała się przedłużać.

Skoro dziecku podano coś na rozrzedzenie krwi, założono, że było chore! Czy może to już taka profilaktyka? Zastanawiam się co powiesz, w końcu byłyście rozłączone przez całą noc.

W ogóle jest to karygodne postępowanie matki, bo przecież dziecku można podać wszystkie szczepionki i matka nawet nie zauważy, bo nawet nie potrzeba kłuć skóry, żeby później były ślady w innym miejscu. Przez całą noc można podać naprawdę bardzo dużo, oj bardzo dużo przez taką kroplówkę. I pomyśleć, że można być tak lekkomyślnym.

Dlaczego to napisałem? Bo mnie tak kiedyś oszukano z moim dzieckiem, kiedy pakowano mu mocną dawkę sterydu, a lekarz powiedział mi, że już kroplówka jest bez sterydów. Jak się dowiedziałem? W odpowiednim momencie przy dobrze prowadzonej rozmowie powiedziała mi o tym pielęgniarka.
« Ostatnia zmiana: 29-10-2013, 20:43 wysłane przez Machos » Zapisane

Zamiast się badać, lepiej wypić miksturę oczyszczającą, najlepsze świadectwo badania organizmu, które w przypadku istniejących chorób widać po objawach. Machos.
Strony: [1] 2   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!