Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 14:45 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 [2]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Skuteczność mikstury oczyszczającej  (Przeczytany 53304 razy)
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #20 : 03-01-2014, 18:08 »

Relacja mojej Mamy, propagatorki picia MO w całej rodzinie:

"MO pijemy od ponad roku. Przekonaliśmy się, że stosowanie się do zaleceń Panów Słoneckiego i Janusa jest kolejnym krokiem prowadzącym nas do życia w zdrowiu.

W wieku 55 lat oboje z mężem zaczęliśmy mieć problemy zdrowotne.
Męża 2 razy pogotowie zabrało z pracy z powodu zasłabnięcia i bardzo silnych zawrotów głowy. Badania specjalistyczne w Instytucie Neurologii oraz Instytucie Słuchu i Szumów Usznych nie wykazały zmian w obrębie głowy. Wielokrotnie badany błędnik był w porządku, a mimo to przy podniesieniu głowy świat wirował, a w uszach nasilał się szum. Bardzo silne leki tylko w niewielkim stopniu łagodziły objawy. Słyszeliśmy rożne diagnozy, niczym niepoparte, jak np. guz mózgu. A już zupełnie kuriozalna wydala nam się propozycja, by mąż nosił drogi aparat słuchowy, który generując szum zagłuszy istniejący i zmusi mozg do ignorowania go.

U mnie w przypadkowym badaniu internistycznym lekarz stwierdził nadciśnienie 160/85 i dodatkowy skurcz serca potwierdzony EKG. Dostałam leki na nadciśnienie, odwodnienie i arytmię, po których czułam się gorzej, bo doszło uporczywe dzwonienie w uszach. Dopasowywanie właściwych leków prowadzono metoda prób i błędów.

Oboje stwierdziliśmy, że życie z pigułkami w kieszeni i paraliżującym strachem, co się stanie, gdy ich zabraknie, jest bez sensu. Zaczęliśmy szukać pomocy w medycynie naturalnej i diecie. Przeszliśmy na dietę wegetariańską: jedliśmy warzywa, ziarna, sery, piliśmy sok z kapusty, marchwi i ciągle byliśmy głodni. No i wyniki cholesterolu coraz gorsze (trójglicerydy - mąż 130, ja 90).

Przeczytaliśmy książki Kwaśniewskiego, zwiększyliśmy ilość tłuszczu nasyconego i wprowadziliśmy białko zwierzęce. Poprawiło się samopoczucie, odstawiliśmy większość leków. Po pewnym czasie stwierdziliśmy, że nabieramy obrzydzenia do śmietany 36%, dużej ilości tłuszczu w każdym posiłku. Trochę skorygowaliśmy zalecenia lekarzy optymalnych, zwiększając ilość białka i zmniejszając ilość tłuszczu. W tym czasie trafiłam na forum Panów Słoneckiego i Janusa, przeczytałam posty, kopiłam książki, zaczęliśmy pić MO. Staramy się nie jeść cukrów prostych, rezygnujemy z fast foodów, żywności przetworzonej.
Po roku jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów, jakie daje picie MO i taki sposób odżywiania. Mamy dużo energii, mniej śpimy, a wstajemy wypoczęci. Nie bierzemy żadnych leków i nie mamy problemów ze zdrowiem.
 
Mąż nie ma zawrotów głowy, szum się zmniejszył, a są dni, że całkowicie ustaje. Poprawiła mu się cera, włosy trochę ściemniały, ma bardzo dobre wyniki analiz, np. trójglicerydy - 61, HDL - 30%. Ponadto systematycznie giną pieprzyki, przebarwienia skory i zmniejszają się tłuszczaki.

Ja mam ciśnienie 130/75, rytm serca miarowy.

Moja 84-letnia mama przestała mieć problemy z wypróżnianiem, łzawieniem oczu, bólem uszu, więc odstawiła leki z tym związane. Mama nie zmieniła nic w swych nawykach żywieniowych ani stylu życia. Jedynie regularnie pije MO.

Mój 4-letni wnuczek pije MO od 4 miesięcy. Zniknęły oznaki skazy białkowej z buzi, kupka przestała cuchnąć.

Dziękujemy Panom Słoneckiemu i Janusowi, że bezinteresownie dzielą się z nami swoją wiedzą i doświadczeniem. Cieszymy się, że istnieje taka grupa ludzi życzliwych, cierpliwie wspierających innych.
Pozdrawiam
Janka"

Pisze w imieniu mojej przyjaciółki. Serdeczne podziękowania dla Mistrza!

 - zanik małych mięśniaków macicy i mikrotorbielków w piersiach,
 - po 1,5 mies. picia MO cholesterol obniżył się z 249 na 205,
 - cytologia = I', rok temu = II'.
  Pozdrawiam!
[ Dodano: 21-09-2007, 12:05 ]

Moje obserwacje :
 - lepsze samopoczucie, wyciszenie wewnętrzne (spokój), więcej energii,
 - ustąpienie zgagi-refluksu (nie ma dolegliwości, nawet jeśli czasem coś "namieszam"),
 - poprawa stanu włosów - wzmocniły się.

Ja również serdecznie dziękuję, że spotkałam Pana na swojej "drodze do zdrowia". I idę nią dalej...   
« Ostatnia zmiana: 03-01-2014, 18:46 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #21 : 03-01-2014, 20:34 »

Po porodzie dwa lata temu miałam poważny problem z utrzymaniem moczu. Samymi ćwiczeniami mięśni Koegla uzyskałam tyle, że nie musiałam w nocy wstawać a w dzień oddawałam mocz kiedy tylko delikatnie poczułam potrzebę więc nie miałam przykrych niespodzianek. Ale jak wiecie to za mało. Miesiąc po rozpoczęciu picia MO i stosowania tamponowania poczułam, że mięśnie Koegla "uruchomiły" się i mogłam dalej ćwiczyć. Po miesiącu tamponowania i ćwiczeń problem zupełnie znikł.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #22 : 03-01-2014, 20:38 »

Po raz pierwszy od wielu lat mam spokój z katarem alergicznym, który nawracał co roku na przełomie maja i czerwca. W zeszłym roku nie przyjmowałem żadnych leków łagodzących objawy, a w tym roku katar się nie pojawił. Było co prawda kilka kichnięć i na tym koniec, a w przeszłości trwało to kilka tygodni. W tym miejscu chciałbym podziękować Panu Józefowi, gdyż właśnie dzięki portalowi Biosłone obrałem właściwą drogę ku zdrowiu.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #23 : 04-01-2014, 00:24 »

Chciałam tylko się pochwalić i zachęcić wszystkie kobiety głównie. Zaledwie od 2 tygodni piję MO, oraz koktajle i wykluczyłam całkowicie gluten. Nie jem też ziemniaków. I proszę... celluit znika. Wyraźnie mniejszy. Uporczywy, przez lata nie do zlikwidowania w jakikolwiek sposób, a tu tak prosto, zwyczajnie sobie znika.

Tak, pijąc MO i KB dzieją się rzeczy niezwykłe. Ja co prawda nie zdążyłem się dorobić celulitu (chociaż u mężczyzn on występuje rzadziej), ale wyraźnie wygładza mi się cera. Mojej żonie zresztą też, co sprawia mi jeszcze większą przyjemność.

Ja na sobie też zauważyłam zmiany, od roku nieprzerwanie piję MO, od 3 tygodni DP i widzę na wadze 3 kg mniej, brzuszek bardziej płaski, z cellulitem też coś jakby lepiej oraz ładniejsza cera.

My również oboje z mężem wyraźnie młodniejemy - wygładza nam się cera, pięknieje skóra, wzmacniają włosy.

Potwierdzam szybkie cofanie się skórki pomarańczowej. Miałam ją dość krótko, jakieś ostatnie 2 lata. Nie zdążyłam się przyzwyczaić.
« Ostatnia zmiana: 04-01-2014, 00:30 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #24 : 04-01-2014, 00:36 »

Wciągnąłem do picia MO mojego brata, który na co dzień pracuje w służbach mundurowych. "Mundurowi" raz do roku muszą przejść obowiązkowo wszystkie badania. Brat miał zawsze problem z badaniem, które określa ilość bilirubiny w krwi. Wynik zawsze powyżej jakiejś tam normy. Po miesiącu picia Mikstury miał akurat badania. Okazało się, że wynik bilirubiny jak u noworodka. Konował godzinę go męczył, aby się dowiedzieć, jak brat to zrobił. Mówił, że to pewnie przez dietę. Brat na to, że dzień wcześniej na kolacje zjadł golonkę. Konował, że to niemożliwe.

Przez okres 4 ciąż miałam zawsze zbyt niski poziom płytek (PLT). W ostatniej, po rozpoczęciu przygody z Biosłone - prawidłowy, w normie. Bez żadnego leczenia żelazem. Wiadomo, MO.

Całe dorosłe życie walczyłam z kamieniami nerkowymi i piaskiem. W analizie moczu zawsze występowały leukocyty i erytrocyty. Pewnego razu erytrocytów było gęsto w polu widzenia. Oczywiście, że z tych badań nic nie wynikało, bo jeden kalekarz odsyłał mnie do drugiego, przepisując kilogramy lekarstw. Następowała poprawa. ale na krótko, i wyniki znów były złe. Trwało to co najmniej 20 lat. Po trzech latach stosowania MO zrobiłam USG. Po kamieniach ani śladu.

Pięć lat temu robiłam test na krew utajoną w kale, był dodatni. Skierowano mnie na kolonoskopię, z której zrezygnowałam na własną odpowiedzialność. Niedawno robiłam ponowny test. Miałam trochę pietra, ale niepotrzebnie, bo wyszedł negatywny.
« Ostatnia zmiana: 04-01-2014, 21:12 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #25 : 04-01-2014, 00:45 »

Przed piciem MO i przestrzeganiem diety przez 3 lata swędziły mnie i piekły stopy, były zaczerwienione, a do tego dość nieprzyjemnie pachniały. Używałem butów od Alpinusa, które kosztowały 560 zł, bo stopa miała się nie pocić, ale było jeszcze gorzej. Wystarczyło 2 godziny i gdy ściągałem buty, to zastanawiałem się czy znajomi zorientują się i mnie wyśmieją. Po piciu MO i kąpielach w oliwie pewnego wieczoru skóra ze stóp zaczęła mi schodzić płatami tak, że się przestraszyłem. "Proces zmiany skóry" odbył się dwukrotnie. Dziś mam piękne stopy blade, a nie zaczerwienione.

Na lewej stopie 11 lat temu miałem wypalaną ciekłym azotem kurzajkę. Po zabiegu w miejscu kurzajki pojawił się odcisk. To było coś w stylu twardego zrogowaciałego naskórka. Dziś nie ma śladu po twardym pęcherzu, a przypominam, że chodziłem z nim 11 lat. Zniknęły też odciski, a na pięcie zniknęły zgrubienia skóry. Nie używałem pumeksu, a już przeszło mi to przez myśl. Skóra od spodu stała się aksamitna. Nawet jak 8 godzin pracuję fizycznie i ściągam buty, to i tak nikt nie jest w stanie stwierdzić po zapachu, czy mam mokre skarpetki.

Stan moich stóp też znacząco się poprawił. Na początku stosowania MO zeszła mi skóra z całych stóp i też wyglądały potem jak u niemowlaczka.

Ostatnio poszłam na basen i... trochę bałam się, jak zareagują moje zatoki, ale na razie nie zareagowały. Cisza. Natomiast stópki przypomniały sobie, że kiedyś miały grzybicę. Popękała mi lekko skóra pod palcami, ale piekła tylko dwa dni, a potem wszystko zaschło i do dziś zostały tylko zagojone różowe ślady. Codziennie po myciu przecieram alocitem, a na noc smaruję maścią z wit. A. Znów zaczyna mi schodzić skóra, czyli proces gojenia trwa. To dobrze.
Zobaczymy, co będzie po następnej wizycie na basenie...

Z grzybicą stóp zmagałam się jakieś kilkanaście lat. Smarowanie różnymi maściami, moczenie w wodzie utlenionej z sodą z zażywaniem leków przeciwgrzybiczych włącznie. Nie muszę chyba nawet pisać, że wszystko pomagało na chwilę. Dopiero odkąd wdrożyłam dietę, czyli ok. 5 miesięcy temu, z wielką radością stwierdziłam niedawno, że stopy już nie śmierdzą, nie swędzą i prawie wcale się nie pocą. Tak, że uważam, że żadne zewnętrzne zabiegi nic nie dają, a jeśli już, to tylko na jakiś czas.

Jeszcze dodam, że także mój mąż, dzięki wdrożeniu zasad Biosłone, pozbył się bardzo uciążliwego problemu. Problem ten polegał na tym, że paznokieć przy dużym palcu u nogi bardzo boleśnie wrastał w skórę, zrobił się bardzo brzydki, zgrubiały i jakby wypiętrzał się w górę. I też nie pomagało, żadne smarowanie różnymi medycznymi wynalazkami. Ostatnio zauważyliśmy, że od nasady paznokcia zaczyna odrastać piękna, nowa i zdrowa płytka paznokciowa. Brakuje po prostu słów, aby wyrazić, jak wspaniałą ideą jest BIOSŁONE.
« Ostatnia zmiana: 04-01-2014, 00:52 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #26 : 04-01-2014, 01:04 »

Chciałam podsumować ten rok, ponieważ każdy dzień zaczynam lub kończę na naszym forum. Dziękuję wszystkim, którzy przyczyniają się do tego, byśmy byli zdrowi i tym samym szczęśliwi.

Kiedy 3 lata temu zaczynałam przygodę z miksturą,to sama nie wiedziałam, że tak pozytywnie wpłynie na moje zdrowie i zdrowie moich bliskich. Dziś mogę powiedzieć, że jestem szczęściarą, bo tak mniej więcej (hahaha) wiem, o co chodzi z tym zdrowiem.

Piszę również po to, by ci, którzy zaczynają dopiero przygodę z miksturą - uwierzyli, że ona naprawdę działa.

A teraz podsumowanie:

 - wątroba leczona przez 6 lat tabletkami - wyleczona po 6 miesiącach
 - guzki na strunach głosowych - zniknęły po paru miesiącach
 - piękne włosy - zgęstniały i są bez brzydkich końcówek
 - czysta, gładka skóra na udach (od zawsze miałam na nich dziwnie szorstką skórę)
 - skóra na twarzy zrobiła się delikatna i jakby gładsza tak, że znajomi dotykają i mocno się dziwią, że w tym wieku (średnim) mam taką ładną cerę
 - szyja praktycznie bez zmarszczki (mogę trochę poudawać młodszą, hahaha)

Teraz odżywianie:

Zawsze byłam szczupła, ale zimą co roku do 5 kilo tyłam. Dziś dzięki temu, że rozumiem o co chodzi z tą trzustką i insuliną i wiem jak ten mechanizm działa, to moja waga w zimie jest na takim poziomie, jak latem.

Dzięki temu, że czuję się świetnie to i samopoczucie mam świetne, a jeżeli człowiek sam siebie lubi, to innych też. Cierpliwości ma więcej i zrozumienia i miłości i chce się człowiekowi i żyć i śmiać, czego wszystkim naszym forumowiczom życzę w tym Nowym 2008 roku.

Jestem dopiero na początku tej drogi. I właśnie nam początkującym takie posty są potrzebne.

Jagoda, mam prośbę, czy możesz napisać o menu, jakie Ci pomogło na problemy z trzustką? Ja mam z tym problem. Będę wdzięczna, dziękuję i pozdrawiam.

Agna. Mnie chodziło o problem otyłości, a w moim przypadku zawsze zimą tyłam i na wiosnę byłam zła, że nie wchodzę w spodnie i muszę patrzeć ile jem, żeby schudnąć. Dopiero książki Pana Józefa i naszego Pana Janusa olśniły mnie i od roku jem tak jak zalecają, czyli obiady praktycznie bez ziemniaków (raz w tygodniu), a moje obiady to surówka plus mięso. Bez surówki nie ma dla mnie obiadu i u mnie się sprawdza to, co kiedyś Pan Józiu napisał, że głupotą jest się głodzić i liczyć kalorie, bo faktycznie, jak ja wrzucę do żołądka np. w południe kawałek mięsa i surówkę, to nie myślę o jedzeniu do godz. 19, bo mi się po prostu nie chce jeść. Tylko czasem coś przegryzę, ale nie z głodu, tylko jest to zwykła zachciewajka.

A jeżeli chodzi o trzustkę, to nie miałam z nią problemu, tylko wątroba mnie bolała i piłam na początku z olejem kukurydzianym, i tak jak pisałam - 6 miesięcy.

A jeżeli chodzi o samopoczucie i rożne objawy, to też miałam wzloty i upadki i różne znaki zapytania. Czasem objawy się nasilały, potem słabły. W ciągu tych 3 lat różnie bywało. Dziś już mi nic nie dokucza i naprawdę energii mam za dziesięciu.

A takie były moje objawy przez te lata:
 - W pierwszych kilku tygodniach organizm wyrzucił toksyny przez skórę na głowie. Po prostu pojawiły się takie dziwne skupiska jakby łupieżu, wielkości pięciu zł, które znikły po może 3 miesiącach, ale ja nic z tym nie robiłam, bo wiedziałam, że tak ma być.
 - Na drugim miejscu męcząca flegma ściekająca dniem i nocą, której nie można było odchrząknąć, bo ciągle napływała. To było okropne.
 - Nieustanna suchość w ustach i metaliczny smak, którego niczym nie mogłam zlikwidować i jedyne co mi pomagało na jakiś, czas to woda z cytryną.
 - Na krótki okres straciłam węch po zakraplaniu nosa.
 - Ach, i ten okropny zapach skóry w pierwszych miesiącach. Mąż się ode mnie odsuwał, bo podobno brzydko pachniałam, pomimo kąpieli.

Nie wiem, czy wszystko wymieniłam, ale chciałam, abyście przeczytali i wierzyli, że wszystko minie i naprawdę wiedza, którą posiadamy i ta strona, łącznie z książkami, plus nasi eksperci, to dla mnie największy prezent gwiazdkowy w ostatnich 3 latach.

Nie kasa, samochody, tylko nasze zdrowie + rodzina + oddani przyjaciele - dla mnie to jest szczęście.

Chciałabym jeszcze dodać parę objawów, które ustąpiły dzięki miksturze, bo po prostu zapomniałam o nich:

Mój głos. Wszystko zaczęło się od postępującej chrypki aż przyszedł taki dzień, że zaniemówiłam na godzinę i tak mnie to przeraziło, że wylądowałam w prywatnym gabinecie laryngologicznym, bo w przychodniach laryngolog kiwał głową, coś tam przepisywał i mówił, że taka moja uroda. Wtedy zbadano mnie dokładniej i okazało się, że wyhodowałam sobie guzki na strunach głosowych i wtedy właśnie postanowiłam pić miksturę.

Oczywiście, przez cały ten okres byłam wiele razy mniej lub bardziej zachrypnięta i targały mną wątpliwości i byłam podłamana, bo np. parę dni mówiłam czysto, a potem znów chrypiałam, i niejeden raz miałam łzy w oczach i myślałam sobie: - Boże, kiedy to się skończy? - Ale skończyło się i nawet nie pamiętam, kiedy ten głos powrócił, i tak zostało do dziś.
Nie ma takiego dnia, żebym nie wyśpiewywała po mieszkaniu wysokich tonów, choćby dlatego, żeby się przekonać, że to nie sen. Boże, jakie to cudne móc tak wysoko śpiewać i czerpać z tego radość, której przez ostatnie lata mi brakowało.

Mojej mamie po 2 latach zniknęły jakieś dziwne brązowe plamy na plecach, które były bardzo duże,

Syn miał takie narośla na kostkach palców obu rąk. Wyglądało to jak kurzajka albo nagniot, ale lekarze nie wiedzieli, co to jest. Przepisywali maści i nic nie pomagało, wreszcie daliśmy spokój i syn zaczął ze mną pić miksturę i okazało się, że to wszystko znikło, nawet nie wiemy kiedy.

Jagoda. Mam to samo z głosem. Często nagle zaczynam chrypieć i piszczeć.
W czasie brania mikstury obserwuję identyczne objawy jak u Ciebie - raz głos jest piękny, za kilka dni... gorzej. Mam nadzieję, że efekt końcowy będzie taki jak u Ciebie.

Właśnie dlatego napisałam, bo być może są tacy, co mają ten sam problem co ja.
Najśmieszniejsze jest to, że człowiek tak szybko zapomina o swoim problemie, jak wyzdrowieje, a przecież latami chrząkałam i coraz bardziej chrypiałam. Organizm już nie wyrabiał i dał znać guzkami, a ja oczywiście już o tym zapomniałam ,bo przecież pieję bez przerwy i nie myślę, że było tak źle. Ot, ludzka natura.

Jagoda. Twoje informacje są bardzo cenne dla mnie, odnośnie chrypy. Ja mam cały czas naprzemiennie chrypkę i chrząkanie. Po posiłkach prawie tracę głos. Wśród znajomych czasem jest mi głupio, jak mi się przyglądają i obwąchują - czy czasami nie jestem "wczorajszy". Im takie chrypienie kojarzy się z mocnym pijaństwem.

Nie ukrywam, że kiedyś nie wylewałem za kołnierz, ale to było kilkanaście lat temu. Ostatnio, jak mnie się ktoś pyta na temat ochrypłego głosu, to odpowiadam, że jestem "wczorajszy", ale jak będę "dzisiejszy", to pogadamy. Z kolei na pytanie, kiedy będę dzisiejszy - odpowiadam, że jutro...

Albo ci, którzy nastawieni są anty do mojej terapii, uważają, że jak mi się głos pogarsza, to znaczy, że ta terapia mi szkodzi. W duchu mi się chce śmiać z ich prostackiego myślenia.

U mnie było tak, że chrypiałam bardziej po słodkim, ale dopiero po przeczytaniu książki dr. Janusa miałam świadomość, dlaczego. Wszystko, co opisał w książkach, pasowało do mnie jak ulał, a szczególnie ciąg na słodkie. Były takie momenty, że jak przechodziłam koło cukierni, to nie było siły, abym coś nie kupiła. Ten pociąg do słodkiego był silniejszy od mojej silnej woli, od rozumu, od wszystkiego. Ale już sama świadomość, dlaczego nie mogę się oprzeć tej pokusie, to bardzo dużo. Potem stopniowo mikstura robiła swoje.

W moim przypadku akurat to chrząkanie trwało najdłużej, bo chrypa przeszła po około pół roku i wiem, jakie to denerwujące, szczególnie jak się jest wśród obcych ludzi i co chwilę odchrząkuje. A tym, którzy się wyśmiewają, to tylko współczuć, bo wcześniej czy później jakieś problemy też ich dopadną, tylko oni jeszcze o tym nie wiedzą, i to nie dlatego, że ktoś im źle życzy, ale dlatego, że żyjemy w takim a nie innym świecie i na dłuższą metę żaden organizm zbyt długo w zdrowi na tej chemii nie wytrzyma.

Zibi. Niech cię humor nie opuszcza. Spokojnie pij naszą miksturkę, a wszystko będzie dobrze. Machnij ręką na tych, co cię nie rozumieją, bo i tak jesteś do przodu.

Tak w ogóle, to po tym oczyszczeniu jestem jak skowronek - byle co mnie śmieszy, biegam z taką energią, jakbym miała 10 lat mniej, i ciągle mam dobry humor. Wygłupiam się, śpiewam, tańcuję, tyle we mnie pozytywnej energii, że aż  ze mnie kipi. I tak jakoś udaje mi się innych tą radością zarazić i to chyba właśnie jest zdrowie.

No to niech teraz wszyscy niedowiarkowie sobie poczytają Twoje posty. Nawet gdyby terapia z tego forum miała uratować chociaż jedno istnienie ludzkie przed chorobami, to warto jest spróbować zadbać o swoje zdrowie.

Jagódko, czy pamiętasz, co się z Tobą działo po pierwszym roku picia MO?

Pamiętam, że do roku ustąpiły mi bóle wątrobowe, poznikały guzki na strunach głosowych i przeszła chrypa. Natomiast chrząkanie i biały język utrzymywał się praktycznie do 3 lat. Te 3 lata, to nie jest jakaś magiczna liczba i inni mogą wcześniej lub później pozbyć się swoich dolegliwości. Mój organizm uporał się z tym wszystkim, a też może nie tak do końca bo np.
 - są jeszcze czerwone malutkie kropeczki po ciele, które potem brązowieją i znikają
 - na języku jeszcze są jakieś resztki białego nalotu i jeszcze trochę brakuje, żeby był różowy
 - chrypy nie mam, ale odchrząknąć mi się zdarzy, tylko to wszystko jest w tak minimalnym stopniu, że ja sobie już tym głowy nie zawracam, bo po co?

Tego, co mi najbardziej doskwierało, już nie ma, a reszta to pierdoły. A że miksturę będę piła do końca życia i jeden dzień dłużej, więc się niczym nie przejmuję. Ona i tak będzie robić swoje.

Piję miksturę już prawie dwa lata. Mam gęstsze włosy, które wreszcie nie wypadają, ładną cerę, nie męczę się już tak szybko, jak kiedyś, myślę bardzie pozytywnie, mam mocniejsze paznokcie i język bez nalotu. Nie budzę się z dziwnymi bólami brzucha, nie miewam już bólów w okolicy odbytu oraz bólów neuralgii, która mieści się trochę nad piersią. Kiedyś ją przewiałam i musiałam brać tabletki przeciwbólowe. Ból ten co jakiś czas się potem odzywał, teraz zniknął na zawsze.

Ostatnio zauważyłam, że gdy jestem bardzo głodna, to wreszcie nie boli mnie głowa, a to jest przydatne, gdy wracam np. z uczelni albo z pracy. Wcześniej, przy dłuższym głodzie, czułam ból w skroniach, co było dla mnie uciążliwe. Teraz czuje tylko, że żołądek chce jeść.

Oprócz picia mikstury także się tamponuję i ostatnio zauważyłam, że moje tamponiki są prawie czyste po wyjęciu. Ale nie zapeszam.

Podsumowując, bardzo się cieszę, że trafiłam na to forum (zresztą całkiem przypadkiem), bo dowiedziałam się wiele na temat zdrowia i nikt mi już tego nie odbierze.

Dość długo męczyłam się z grzybkiem, ale wiara w to, że kiedyś znajdę ten złoty środek opłaciła się.

Minęło Wam ponad 6 lat stosowania MO. Może podzielicie się ze świeżakami, co u Was. Jakieś kolejne sukcesy może? Może jakieś wskazówki, spostrzeżenia, o których warto napisać? Proszę, podzielcie się.

Po sześciu latach picia MO to już się chyba umiera.
Jagoda47 w roku 2010 miała się całkiem, całkiem, dobrze.
http://www.youtube.com/watch?v=s-cRnMZFrII&feature=relmfu
Jagoda47 odezwij się, dla tych niewiernych Tomaszów.

Witam wszystkich. Jagoda żyje i ma się dobrze i nic się u mnie nie zmieniło od ostatniego nagrania. Czasem Was podczytuje, ale nie udzielam się, bo myślę, że już wszystko powiedziałam i napisałam, a i czasu też za bardzo nie mam, ale jeżeli ktoś zadał mi pytanie prywatnie, to zawsze odpowiedziałam.

Wracając do naszej mikstury i do zasad, którymi się kieruję, to niezmiennie od lat są te same, czyli staram się zdrowo odżywiać i czasem pobiegać dla zdrowia, żeby utrzymać szczupłą sylwetkę. Włosów dalej nie farbuję, bo nie muszę i mam zawsze ubaw, jak jestem u fryzjera, bo to rzadkość spotkać 50-latke z niefarbowanymi włosami.

Kochani, życie bez chorób jest piękne, tyle mogę powiedzieć. Wśród moich znajomych jestem wyjątkiem, zarówno pod względem poglądów na zdrowie jak i samego zdrowia.

Psychicznie trochę gorzej, bo dużo się wydarzyło w moim życiu, ale daję radę, bo wyznaję zasadę, że przeszłości nie zmienię, przyszłości nie znam, więc tu i teraz jest najważniejsze.

Żeby było z pożytkiem dla wszystkich, postanowiłam odpowiedzieć na maila na forum. Zadano mi pytanie: - Czy nadal obserwujesz poprawę w swoim stanie zdrowia?

Właściwie, to nie wiem co mam odpowiedzieć, bo stan mojego zdrowia na dziś jest idealny i nie ma mi się co poprawiać. Powiem tak - te dolegliwości, które były, już dawno ustąpiły i musiałam przeczytać swoje posty, żeby sobie przypomnieć, co mi dolegało. Najbardziej przerażające były te guzki na strunach głosowych, które zniknęły po jakimś czasie, ale już nie pamiętam, po jakim.
Od tamtego czasu piję MO i staram się zdrowo odżywiać, a że mam swoją działkę i szklarnię i kurki, więc jest mi łatwiej.

Od ponad 25 lat interesuję się medycyną naturalną, więc nie mam problemów z piciem ziół, jeżeli jest taka potrzeba i moi synowie również nie mają, bo od dawna piją MO i wiedzą, o co chodzi z tym wszystkim. Trochę gorzej było z obecną synową i przyszłą synową, ale daliśmy radę.

Na dobre zdrowie ma wpływ wiele innych rzeczy, nie tylko mikstura, bo i pozytywne myślenie i wybaczanie i wiele innych pozytywnych zachowań, czego wszystkim życzę.

Znienacka i mnie minęło trzy lata. Miałem napisać elaborat, ale w sumie po co? Zatrzymałem degenerację całego organizmu i z prędkością najszybszego ślimaka mknę w kierunku zdrowia.

Zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja u mojej córki, która po serii dokuczliwych objawów oczyszczania, wielu infekcjach, wysypkach pozbyła się paskudnej cysty na kości i pozostałych piętnastu chorób, z którymi nie wiadomo było, co robić.

Sukces osiągnęliśmy mimo kreciej roboty mojej głupiej żony, wylewającej miksturę, podsuwającej ukradkiem córce różne gluty w postaci kluch, naleśników i makaronów, że o pieczywie już nie wspomnę. Co prawda, nie obyło się bez kilku potyczek na halabardy i dzidy, ale warto było. Czego i innym życzę.
Specjalne ukłony dla Mistrza za ideę i życzenia, aby przetrwał wszystkie ataki nieprzytomnych i niedouczonych gamoni, w formie jaką prezentuje dziś.

Kochani! Witam wszystkich serdecznie - i tych nowych, i tych starszych Biosłonejczyków i cieszę się, że wciąż nas przybywa. U mnie jak na razie nic się nie zmieniło i zdrowie jak było, tak jest. Od roku jestem szczęśliwą babcią, a ponieważ młodzi mieszkają ze mną, to ciężko znaleźć taką spokojną chwilę, żeby coś napisać. Malutki ma roczek, więc wszystkie babcie wiedzą, co to oznacza.

Marzę o tym, by się ze wszystkimi spotkać i pobyć trochę wśród rodziny i poczuć tę pozytywną energię, która Was otacza, jak jesteście razem. Jak oglądam te zdjęcia z tych zlotów, to zawsze zazdroszczę, że mogli się spotkać ci, którzy myślą tak samo, czują podobnie i świetnie rozumieją, co jest w życiu najważniejsze. Mam nadzieję, że kiedyś dołączę do Was, gdy będzie sprzyjający czas. Na razie jestem gdzie jestem, ale w dobrym zdrowiu i to jest najważniejsze.
« Ostatnia zmiana: 04-01-2014, 02:44 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #27 : 04-01-2014, 11:56 »

Odkąd tylko pamiętam, zawsze miałem krwotoki z nosa. W szkole nikt nie chciał się ze mną bić, bo każdy wiedział, że "jucha" mi poleci sama z siebie. Jako dziecko nie potrafiłem skutecznie tamować tych krwotoków. Robiłem to wtedy na leżąco i z odchyloną głową. Oczywiście powodowało to spływanie krwi do gardła i połykanie jej. Po takich krwotokach byłem wyczerpany, osłabiony i raczej nie czułem się jak wampir.  I tak to trwało...trwało. Mama chodziła ze mną do różnych lekarzy, ale bez skutku. Proponowali wypalanie żyłek (lata  70-te), ale ostatecznie do tego nie doszło i zostało tak jak było. Potem jak już nie mieszkałem w domu odkryłem, że krwotoki mogę tamować na stojąco, zatykając dziurkę od nosa, z której leci krew. Krwotoki z nosa stały się mniej uciążliwe, bo już nie musiałem połykać krwi.
Jednak prawie każdy wysiłek fizyczny kończył się krwotokiem z nosa.
Przeszedłem takie terapie jak oczyszczanie wątroby, sokoterapie, odrobaczanie w/g Siemionowej, terapię Gersona, która zajęła mi ponad półtora roku, ale po żadnej z nich nie powracałem do zdrowia.
Odkąd stosuję MO upłynęło ponad pół roku i stwierdzam, że krew z nosa już mi nie leci  thumbsup
Mogę się nawet walnąć w nos i jest ok.
Odkąd tylko zacząłem czytać książki Mistrza (czyli od 4 kwietnia 2010) zrozumiałem, że zupełnie bezinteresownie i z dobrego serca została udostępniona dla każdego najtańsza i najskuteczniejsza metoda powrotu do zdrowia.
Dziękuję Mistrzu i całemu forum Biosłone. heart

Muszę przyznać, że proces doceniania metody Biosłone przebiegał u mnie stopniowo dlatego, że efekty zazwyczaj pojawiają się po kilku miesiącach, i nie zawsze jest to ten efekt na który czekamy msn-wink. Niemniej jednak, ja również chciałabym skorzystać z zaistniałego wątku, i podziękować Mistrzowi i Forumowiczom oraz Moderatorom i Ekspertom, dzięki którym to Forum tak sprawnie działa heart.

Napisałem o krwotokach, ale wydarzyło się oczywiście dużo więcej zmian zdrowotnych, o czym napiszę później.
W tamtym miesiącu miałem drobne "wycieki" krwi z nosa. Doczytałem w postach Zibiego, że to właśnie tak przebiega. Uszkodzone komórki są wymieniane i może temu towarzyszyć krwawienie (mam na myśli śluzówkę nosa).
Rano podczas porannego płukania nosa, pojawiały się ślady krwi wraz z wylatującą wodą. Jednak nie były to krwotoki a jedynie procesy zdrowienia śluzówki nosa. Trwa to zaledwie kilkanaście sukund.  thumbsup, ale powtarza się od tamtego miesiąca.
Cytat z postu Zibiego:
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=2817.40
"Podczas tej mojej choroby przypomniały mi się słowa Mistrza, że regeneracja śluzówki właśnie przebiega w ten sposób, że do miejsc poddanych regeneracji dopływa żywa krew. I jest to jak najbardziej pożądane zjawisko".

Od dziecka miałem wysokie ciśnienie krwi. Nie leczyłem go nigdy. Wielokrotnie podczas jakichkolwiek badań, lekarze chcieli mnie wziąć od razu do szpitala. Nigdy się na to nie zgodziłem. Moje najwyższe zanotowane ciśnienie to 235/150. Tak wysokie nadciśnienie musiało wcześniej czy później zebrać swoje żniwo. W 2006 roku powaliły mnie straszliwe bóle głowy. Portal Wiedzy o Zdrowiu Biosłone poznałem dopiero 3.04.2010 roku. Więc do tego czasu zdany byłem na siebie, a raczej na swoją niewiedzę. O zdrowie nie umiałem dbać, ale od "lekarzy" (czyt. konowałów) trzymałem się z daleka. Stosowałem różne terapie, ale bezskutecznie. Także stosowałem diety. Wegetariańską, wegańską a potem witariańską. Ciśnienie miałem bardzo wysokie cały czas. W 2006 roku polecono mi mongolczyka. Wizyta u niego polegała na tym, że złapał mnie za oba nadgarstki i badał mi tętno. Potem stwierdził, że mam zanieczyszczone nerki i dał mi mnóstwo chińskich leków. Bardzo drogich leków. Ból głowy minął. Ale wkrótce powrócił wraz z innymi dolegliwościami.
4.04.2010 zacząłem stosować MO, KB i DP. Dziś zbadałem swoje nadciśnienie, które wynosi 130/86. Bez leków. Bez lekarzy. Po przeczytaniu artykułów Mistrza, oświeciło mnie natychmiast (no dobrze niektóre musiałem czytać po 50 razy), jak mam dbać o swoje zdrowie. Wiedziałem, że to jest to czego szukałem. I wiem, że wielu też jest dojrzałych do tej wiedzy. I też od razu załapią.
Dlatego z całego serca heart pragnę wyrazić wdzięczność Mistrzowi i wszystkim, którzy prowadzą Niemedyczne Forum Zdrowia Biosłone.

Chcę dodać, że ciśnienie krwi zmienia swoją wartość. Potrafi wzrosnąć do wartości 150/100. Nie niepokoi mnie to, ponieważ wiem, że to procesy zdrowienia. Ponadto nie boli mnie już głowa.  

Pod koniec sierpnia 2010 (5 miesiąc stosowania MO) zaczęły mnie boleć nerki do tego stopnia, że każdy ruch był bardzo bolesny. Prawie nie spałem i nie mogłem normalnie pracować. Cały zrobiłem się żółty. Serce i wątroba też zaczęły mnie boleć. Serce nie pracowało równo, co mnie bardzo niepokoiło. Zaczęło mnie też boleć prawe biodro. Przeszkadzało mi to w chodzeniu. Przez ogólne wyczerpanie nie dawałem rady rano wstawać do pracy. Objawy trwały do końca października. Wiedziałem, że tak ma być. Że mam to przetrwać. Podczas tych nasilonych objawów zdrowienia nie odstawiałem MO. Od początku listopada stopniowo ustąpiły. Mam więcej energii i lepiej śpię. Piję cały czas KB i stosuję DP.

W ubiegłym roku walczyliśmy z 8-dniową grypą - prawie 40 stopni gorączki, potem zaraz trzymiesięczny katar gigant, oczywiście bez lekarstw. W ubiegłym tygodniu mąż znowu zaczął się skarżyć na objawy grypopodobne, tzn. bóle mięśniowe, stawowe, no i temperatura, tym razem 38,2. Choroba trwała jeden dzień. Pijemy miksturę już prawie dwa lata, ale i tak ten błyskawiczny przebieg choroby był dla mnie szokiem clap

Przez ostatnie lata bolały mnie stawy barkowe, kolanowe, łokciowe i biodrowe. Ból był paraliżujący w dosłownym tego słowa znaczeniu. Z samochodu musiałem wychodzić trzymając się relingów na dachu. Nogi wystawiałem rękoma. Rano nie mogłem wstać z łóżka z powodu bólu barków. Ponadto do tego wszystkiego dochodził ból kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Nie miałem najmniejszego pojęcia, jak mam to wyleczyć. Do lekarzy nie chodziłem, bo bóle lędźwiowe miałem już od dzieciństwa, i lekarze nic z tym nie potrafili zrobić przez lata. Więc odpuściłem sobie łażenie po szpitalach i przychodniach. Cała moja młodość to jeden wielki ból kręgosłupa. A w ostatnich latach dodatkowo bóle i ograniczenia ruchowe stawów. Od czasu stosowania MO, KB i DP mam bóle stawów, ale pojedynczo. Np. ból prawego biodra, ostatnio ból prawego łokcia, a dziś zauważyłem ból lewego barku. Nie jest to ten sam ból. Ponieważ te objawy są innego rodzaju: pojawiają się i łagodnie zanikają. Nie są przewlekłe.
Z kręgosłupem poradziłem sobie w 2008. Znalazłem w internecie mistrza metody Ackermana. Nastawiłem talerze biodrowe. Ból kręgosłupa zniknął. Teraz zaczynam odczuwać także ten odcinek lędźwiowy, ale wiem, że to zupełnie co innego niż poprzednio. Kręgosłup się naprawia.

Po ostatniej wizycie u fryzjera stwierdziłem, że odrastające włosy są o wiele ciemniejsze i gęstsze. Zakola, które robiły mi się od kilku lat, pokrywają się nowymi włosami. Zmniejszyła się ilość siwych włosów. Piję regularnie MO, KB i stosuję DP.

Ślady krwi podczas porannego płukania znikają. Krwawienia z nosa ustały prawie całkowicie. Pojawiają się tylko wtedy, kiedy jestem przemęczony pracą. Od stycznia przeszedłem na aloCIT. Piję cały czas zioła na oczyszczanie dróg moczowych. Suchość śluzówki nosa łagodnieje. Śluzówka nie jest już tak bolesna (odczuwałem ją najsilniej zwłaszcza przy zasypianiu i po przebudzeniu). Natomiast od kilku miesięcy pieką mnie oczy. Zauważyłem, że nie zależy to od pory dnia. Miałem kilkakrotne zapalenie spojówek. Zaczerwienione spojówki i ból wokoło oczu. Zapalenia trwały ok. 2 dni i ustępowały. Ostatnie zapalenie spojówek (w tamtym tygodniu) było najsilniejsze. Pojawiły się białe krostki na spojówce dolnej i górnej lewego oka. Trwało to 3 dni i było najbardziej bolesne ze wszystkich dotychczasowych. Prawe oko w tym czasie przechodziło łagodne zapalenie. Reaguję spokojnie na te zapalenia, ponieważ za każdym razem szybko ustępują a pieczenie oczu wyraźnie się zmniejsza.

Po roku stosowania metod Biosłone stwierdzam wyraźną poprawę zdrowia i samopoczucia. Pojawiła się we mnie nadwyżka energii, która pozwala mi pracować za "trzech". Podczas tego roku byłem pozbawiony sił, nie tylko do pracy, ale też do jakiejkolwiek aktywności. Pracowałem mimo to, bo musiałem. Dużo spałem. Także po pracy. Podczas tego roku rzadko doświadczałem nadwyżki energii. Natomiast miałem objawy oczyszczania zgodne z zamieszczonym artykułem: http://www.bioslone.pl/oczyszczanie/reakcje-zwane-oczyszczaniem
Regularnie piłem MO, KB i stosowałem DP. W czerwcu 2010 wdrożyłem picie ziół na oczyszczanie dróg moczowych. Teraz czeka mnie ostatni cykl 6-cio tygodniowy.
Teraz też mogę się przyznać do pewnej dolegliwości, która pojawiła się w 2006 roku i nie mogłem się jej pozbyć przez lata różnych terapii. W 2006 dostałem zapalenia jąder. Leczyłem to u bioenergoterapeuty (bez skutku wyzdrowienia), potem u wcześniej wspomnianego mongolczyka (także bez skutku wyzdrowienia), a potem u urologa (oczywiście antybiotykami i bez skutku wyzdrowienia). Potem sam zacząłem szukać na własną rękę metod wyleczenia (Gerson itd. także bez skutku wyzdrowienia). Dopiero kiedy zacząłem stosować metody Biosłone, stopniowo wracałem do zdrowia. Dolegliwości narządów płciowych już nie mają miejsca. Zdecydowałem się o tym napisać, bo na tę informację czeka z pewnością wielu mężczyzn. Ogólnie wyglądam teraz dużo lepiej. Mam gęste i bujne włosy. Wyraźnie nabrałem sił. Znikła mi siwizna prawie zupełnie. Pozostały mi jedynie pojedyńcze siwe włosy. Także wspomniane wcześniej zakola na czole poszły już w zapomnienie.
Po trudnym roku oczyszczania (doświadczałem także depresji) zaczynam cieszyć się zdrowiem nie tylko fizycznym, ale także tym, co można ogólnie nazwać radością życia. Po załamananiu zdrowotnym jakiego doświadczałem od 2006 roku, potrafię docenić wartość metod Biosłone. Cieszę się z osiągnięć Mistrza i dziękuję całemu forum za wspólną pracę.

Bardzo cenię takich konsekwentnych ludzi, którzy z uporem, bez malkontenctwa, idą do celu. //Iza38K

Wspaniałe historie! My zaczęliśmy 12 dni temu i jestem pełna nadziei, bo uważam, że idea Biosłone jest rewelacyjna i logiczna!

W 2006 roku dostałem silnych bólów głowy. Były tak silne, że wykluczały jakakolwiek czynność. Nie działały na mnie tabletki. Jedyne co wtedy robiłem, to starałem się przeczekać te ataki. Powiem, że to było okropne. Zdawałem sobie sprawę, że jest to coś poważnego, ale z zasady nie szukałem pomocy u lekarza. Wiedziałem, że sam muszę się wyleczyć. Wcześnie opisywałem już terapie, które przechodziłem, ale nie pomogło to mi w osiągnięciu zdrowia. Nie miałem spójnej koncepcji ani żadnej konkretnej taktyki postępowania ze sobą. Szukałem i doświadczałem bez sukcesu w postaci zdrowia. Jednak te kilkuletnie doświadczenia i poszukiwania pozwoliły mi zrozumieć ideę Biosłone. Dlatego bezzwłocznie ją wdrożyłem, po przeczytaniu Portalu Zdrowia. Cały okres stosowania Biosłone pobolewała mnie głowa do maja tego roku. Kilka razy bóle były silne. Ale nie takie jak w 2006 roku. Były do zniesienia i powodowały większych zakłóceń w codziennych czynnościach. Ponadto były krótkotrwałe. Najwyżej 2 dni. Potem mijały, ale cyklicznie wracały w różnym natężeniu. W połowie maja zaczęła mnie boleć prawa część szczęki, prawe ucho, prawe oko i prawa górna część głowy. Trwało to 3 dni. Nie mogłem spać. Ogólnie nie nadawałem się wtedy do życia. Podczas całego okresu stosowania Biosłone na bóle głowy pomagała mi kawa. Jednak podczas tego majowego nasilenia kawa mi nie pomagała. Po 3 dniach ból ustąpił, ale wracałem do siebie jeszcze kilka dni. Wyraźnie byłem osłabiony. Zrozumiałem wtedy, że to co się wydarzyło kosztowało organizm dużo wysiłku. Teraz nie boli mnie głowa wcale. Czuję się o wiele lepiej. Pojawiło się we mnie dużo spontanicznego optymizmu (samoistnego). Nie muszę pić kawy. Jeżeli piję, to już tylko dla przyjemności.

W czasie wakacji tego roku miałem mnóstwo wyjazdów i jadłem posiłki z różnych miejsc. W pierwszym roku stosowania metod Biosłone cały czas jadłem tylko to co sam przygotowywałem i z produktów jakie sam wybierałem. Natomiast podczas wyjazdów byłem zdany na to co było dostępne. Zauważyłem jak jestem wrażliwy na różne pokarmy. Bóle głowy powracały po spożywaniu produktów mlecznych. Zaniechałem więc spożywania nawet łyżki wiejskiej śmietany w KB po której też miałem narastający ból głowy. Takie bóle utrzymywały się ok. 3 dni.
Zrozumiałem, ze jest to reakcja alergiczna na produkty mleczne. Nawet te wyselekcjonowane jak wiejska śmietana.
Po odstawieniu wszystkich produktów mlecznych nie mam nawrotów bólu głowy i idących za tym stanów depresyjnych.
Cała ta wiedza jaką zdobywam jest potrzebna do właściwej interpretacji sygnałów płynących z organizmu i odpowiedniego reagowania.

Dostałem "łomot".
Pod koniec października (tego roku) poczułem pieczenie podczas robienia siku, pieczenie odbytu podczas wypróżniania. Na początku się nie przejąłem i pomyślałem: "kolejny etap".
Ale to pieczenie narastało z dnia na dzień do tego stopnia, że zrobienie siku stawało się nie lada wyzwaniem z powodu bólu. Ten ból narastał do tego stopnia, że zaczynał trwać także pomiędzy siusianiem. Mocz stał się mocno pomarańczowy a nerki zaczynały pobolewać.  Właśnie wtedy dostałem ten "łomot" bo raz przechodziłem podobne objawy w postaci utraty spermy i pieczenia pęcherza(w 2006 roku). A teraz ewidentnie nastąpiła "powtórka". Utraciłem spermę. To było dla mnie poruszające doświadczenie i powiem szczerze obezwładniające psychicznie. Zacząłem się już cieszyć dobrym zdrowiem, dużą wydolnością i dobrym samopoczuciem. Jak to straciłem wpadłem w natłok myśli. Ponadto tylko tego rodzaju powtórka mogła mnie tak złamać. Czułem się coraz gorzej i miałem napady pieczenia bardzo wykańczające mnie fizycznie i psychicznie. Dla mnie główną wiedzą jaką się kieruję jest zaufanie w organizm. I właśnie to zostało zweyfikowane. Nie jest wiedza nabyta a stosowana. Wynika ze zrozumienia a nie naśladownictwa. Jednak nie było to jak jasne podczas doświadczania tych narastających objawów. Podejście do siebie i swojego organizmu modeluję przecież sam. Właśnie wtedy jasno i konkretnie musiałem rozstrzygnąć: czy organizm da sobię z tym radę? Naprawdę mialem wątpliwości. Moje wątpliwości rozstrzygnąłem na korzyść organizmu. Jakkolwiek objawy jakie miałem były przykre i trudne do zniesienia pozostawiłem to samemu organizmowi i żyłem dalej. Stosowałem bez przerwy metody Biosłone czyli KB, MO i DP. Zmodyfikowałem tylko KB kierując się własnym wyczuciem.
W połowie listopada rodzaj pieczenia zamienił się w dotkliwy ból ale innego rodzaju, z pewnym rodzajem swędzenia coś jakby gojące się skaleczenie. Ucieszyło mnie to ponieważ ta zmiana rokowała przełom. I dobrze pomyślałem. Trwający ok. tygodnia ten rodzaj bólu zaczął się zmniejszać. Sporo czytałem o tych objawach na różnych forach. Borykający się ludzie z podobnymi objawami byli odsyłani do lekarzy. Powiem, że nie zrobiłem żadnych badań moczu czy w ogóle jakichkolwiek badań. Wiem, że nikt nie dałby mi tego zaufania jakie mieć należy do organizmu. Tylko dlatego.
To musiałem rozstrzygnąć sam.
Myślę, że się opłacało. Pozostawiłem sprawę organizmowi.
Na koniec listopada i początek grudnia nastąpiła znaczna poprawa. Ból minął, pieczenie także. Funkcje intymne wróciły do normy. Naprawdę się cieszę bo dostałem "łomot" ale także zostałem zweryfikowany pozytywnie sam dla siebie. Pojawiła się we mnie nowa jakość ufności we własny organizm.
PS odnośnie badań. Nie jestem przeciwnikiem badań. Współczuję tym, którzy nie mają zaufania do swojego organizmu. A także nie potrafią właściwie się z nim obchodzić. Wiem, że mógłbym drążyć różne opinie lekarzy na temat mojego penisa, prostaty, cewki moczowej, nerek a na koniec mózgu.
A potem daty przewidywanych dni mojego życia. To naprawdę nie służy własnemu wyczuciu, spokojowi i wspieraniu organizmu.

Od stycznia tego roku bolał mnie prawy bark. Na początku oczekiwałem słabnącego bólu więc się nie przejmowałem za bardzo. Ale ból się zwiększał. Doszło do tego, że prawie nie mogłem używać tej prawej ręki. Zaczęło mi to bardzo przeszkadzać. Zwłaszcza, że jestem drukarzem(drukuję ręcznie). Trwało to przez cały czas używania aloCITU. Kiedy przeszedłem na aloes w tym tygodniu ból ustąpił prawie całkowicie w 3 dni.
Drugim istotnym wydarzeniem w styczniu był silny ból w prawej części pachwiny. Poprzedniego dnia zanim nastąpił ból byłem na sałatce w pewnym barze w Gdańsku. Uprzejmy Pan podał mi 3 małe trójkąciki ciasta na pizzę. Uznałem, że tyle sałatki zrównoważy tą porcję glutenu. Myliłem się.
Na drugi dzień już popołudniu poczułem się słabo. Zjadłem mały posiłek ale to spowodowało jeszcze większą słabość. Czułem, że wszystko we mnie stoi czyli zatkałem się. Cierpiałem całą noc. Ból był niesamowity. Powiem, że walczyłem o wypróżnienie bo nie chciałem iść z tym do lekarza. Na drugi dzień byłem już tak słaby, że nie miałem siły wstać. Pomagała mi osoba z Biosłone. Cały następny dzień i noc nadal walczyłem o wypróżnienie. Kiedy się "odetkałem" byłem wyczerpany ale szczęśliwy. Zacząłem uważać na to co jem. Nie jem glutenu pod żadną postacią ale już tak dobrze się czułem, że pozwoliłem sobie na te kawałeczki ciasta na pizzę.
Każde parcie po "odetkaniu" było bardzo bolesne. Ból się zmniejszał tydzień po tygodniu. Teraz delikatnie czuję to miejsce i myślę, że się już naprawiło.

Minęły już ponad 2 lata odkąd zacząłem stosować metody Biosłone.
Mam szczęście ponieważ dostałem drugie życie. Zanim dostałem link do strony Biosłone moje zdrowie i życie obracało się w ruinę. Rok po roku. Do momentu kiedy "wysiadły" mi nerki. Właśnie wtedy pomyślałem sobie, że już po mnie. Pogodziłem się nawet ze śmiercią. W takim dramatycznym momencie dostałem link na e-maila z adresem strony Biosłone. Czytałem i czytałem kilka dni bezustannie i przyswajałem sobie nową koncepcję zdrowia. Po tych 2 latach jestem w pełni aktywny. Stare dolegliwości minęły. Normalnie pracuję i aktywnie spędzam wolny czas. Nękające mnie przez większą część życia depresje zniknęły. Nie ma ich. Jestem zwyczajnie szczęśliwy. Zaczyna mi się powodzić w życiu osobistym, zawodowym.
Na stałe wdrożyłem metody Biosłone i bardzo mi to sprzyja.

Podsumowanie okresu stosowania metod Biosłone.
Podczas tego okresu nie stosowałem żadnych leków, suplementów ani porad lekarskich. Taką postawę miałem już wpojoną przez moją mamę i nie jest to akurat związane z nurtem Biosłone. Przez ten okres stosowałem jedynie MO, KB i ZZO. Raz zastosowałem mieszankę na oczyszczanie dróg oddechowych i mieszankę na oczyszczenie dróg moczowych. Raz zastosowałem SlowMag. To jedyne moje metody jakie zastosowałem.
1) pozbyłem się uporczywych bóli głowy.
2) mam normalne ciśnienie krwi, które jest stabilne(wcześniej osiągało poziom 235/150).
3) bóle i ograniczenia stawów minęły (teraz jedynie boli mnie prawy i czasami lewy bark).
4) ustąpiła mi siwizna prawie całkowicie.
5) wróciły mi funkcje płciowe (przed rozpoczęciem stosowania metod Biosłone miałem utratę tych czynności).
6) no i najważniejsze minęła mi depresja.
Bardzo dziękuję Panu Józefowi i całemu forum, razem z tymi, którzy już nie działają na tym portalu, ale także pomagali mi swoją wiedzą i doświadczeniem.

Moja mama przetestowała powrót do glutenu i masakra nawrót choroby. Ma zdiagnozowane włókniejące zapalenie płuc. Znowu odstawiła gluten i złapała wirusy oczyszczające. Teraz jest słaba i wywala "tony świństwa". Oczywiście zarzeka się, że już nigdy nie będzie próbowała. msn-wink
« Ostatnia zmiana: 04-01-2014, 12:26 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Machos
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01-04-2007
Skąd: Skierniewice
Wiadomości: 2.302

WWW
« Odpowiedz #28 : 13-01-2014, 17:57 »

Jeszcze w 2006 roku według wielu tzw. autorytetów medycznych byłem nieuleczalnym przypadkiem, skazanym na powolną agonię mojego organizmu spowodowaną paskudną arytmią serca, objawiającą się zatrzymywaniem akcji serca, nieznośnym przyśpieszaniem bicia, a wszystko w najmniej odpowiednim momencie. Pomimo wielkiego rozwoju medycyny (wszędzie mi o tym oznajmiano w tv i w radiu) zacząłem wyraźnie odczuwać, że te kłamstwa z tv i z radia w ogóle się nie sprawdzają i oto w wieku 33 lat staję się żyjącą rośliną, która boi się gdziekolwiek ruszyć, cokolwiek zrobić, ponieważ każda czynność zaczynała mi sprawiać niebywałą trudność. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że arytmia serca była spowodowana wcześniejszymi działaniami medycyny, pobytami w szpitalu, szczepieniami, antybiotykami, homeopatią, ponieważ miałem nieuleczalną alergię, jak mi tłumaczył wówczas niejeden doktor, a zdarzył się nawet profesor medycyny.

Przełom nastąpił w 2007 roku, kiedy poznałem wiedzę Biosłone i podjąłem bardzo ważną decyzję, że biorę zdrowie we własne ręce! W zasadzie nie miałem innego wyjścia, spróbowałem już przecież medycyny, niejednokrotnie najnowszej generacji, która kompletnie zawiodła, więc wyruszyłem na drogę życia z Biosłone.

Dziś, w roku 2014 nie mam alergii! Dziś w roku 2014 nie mam arytmii! Mało tego! Wchodzę po schodach z ciężarem na czwarte piętro i nie mam walenia serca! Tak nie było nigdy w moim życiu! Pamiętam doskonale, kiedy byłem dwudziestolatkiem, że po wejściu na czwarte piętro, choć nie miałem jeszcze arytmii, to serce jednak waliło, a ja myślałem, że tak musi być. I pomyśleć, że wtedy nie miałem jeszcze porównania, a dziś mam przecież 41 lat.

Przez ten czas spędzony wspólnie na Biosłone, z Biosłone w wannie, w lodówce, na imprezie, itd. zauważam, że oto w moim przypadku doskonale sprawdzają się słowa samej Florence Nightingale, bo mam nie tylko brak chorób, ale mam również możliwość korzystania z tych wszystkich sił intelektualnych i fizycznych, które daje mi zdrowie!

Zatem gdyby to ode mnie tylko zależało, już teraz wykupiłbym miejsce na cmentarzu i na grobie przybił tablicę z napisem: "Tutaj pochowana jest medycyna, zmarła śm. trag. z powodu braku pacjentów".

Napisałem kilka słów, wymyśliłem do nich melodię i tak powstała piosenka. Być może jeszcze w lutym (prędzej w marcu), uda mi się ją nagrać w studiu. Przypominam sobie różne moje piosenki z przeszłości, a ta akurat przyszła mi do głowy bez wysiłku i już została. Dotyczy wszystkich Biosłonejczyków.

Bo Biosłone!

1. Biorę butelkę, to mój sok z alocitem,
    do tego olej, trochę soku z cytryny.
    Biorę kieliszek, wszystko wlewam na zdrowie,
    dodaję po trochu, bo to nie beczka prochu.
    Odstawiam na noc, a gdy rano wstaję,
    całość wypijam, a później się najem.

Ref: Bo Biosłone, Biosłone, to całe życie jest moje.
       Bo Biosłone, Biosłone, dzisiaj ja, jutro my dwoje.
       Bo Biosłone, Biosłone, już wiem o co chodzi.
       Bo Biosłone, Biosłone, żaden mądrzejszy mi w tym nie przeszkodzi.
       Bo Biosłone, Biosłone, sam sobie jestem sterem.
       Bo Biosłone, Biosłone, naucz się wiedzy, bo będziesz zerem.

2. To niebywałe, że jestem zdrowy.
    Nikt nie przeszkadza, nawet lekarz postępowy.
    Po co mi leki z diabelskiej apteki,
    bo nikt mi nie powie, ze to po zdrowie.
    Za całą wiedzę wszystko w podzięce,
    Bo wziąłem zdrowie we własne ręce.

Ref: Bo Biosłone...

    

« Ostatnia zmiana: 16-01-2014, 17:38 wysłane przez Nieboraczek » Zapisane

Zamiast się badać, lepiej wypić miksturę oczyszczającą, najlepsze świadectwo badania organizmu, które w przypadku istniejących chorób widać po objawach. Machos.
Strony: 1 [2]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!