Jestem tu nowa i nie bardzo wiem jak się "poruszać", więc proszę o wyrozumiałość
.
Mam SM - przez 5 lat trułam się tymi wszystkimi specyfikami, którymi faszerowali mnie "specjaliści". Jakiś czas temu dotarło do mnie, że robię sobie olbrzymią krzywdę! Sama siebie zabijam na raty! Odstawiłam zastrzyki, koniec z tym. Chciałabym się sama wspomagać, naturalnie - w tej chorobie, aby nie zaatakowała. Póki co ma łagodny przebieg i oby tak zostało. Potrzebuję rady, jak mogę sama sobie pomóc? Ma ktoś może podobny problem? Bo zostałam z tym sama i nie bardzo wiem, co zrobić, żeby było dobrze.