Pomóżcie proszę udostepnić, rozpowszechnić tę historię. To się dzieje teraz. Mały już tak długo jest tam, porwany, oderwany od najbliższych, wyobcowany, samotny
Walczymy o niego ale odbijamy się z tematem od sciany oficjalnych mediów. Ludzie nie chca wierzyć, że w Polsce dzieją się takie rzeczy. Być może dotyczy to 300 polskich dzieci rocznie.
„Co roku około 300 polskich dzieci trafia do adopcji zagranicznej. Część wyjeżdża już miesiąc po pierwszym spotkaniu z nowymi rodzicami, nawet nie znając ich języka” (wprost, 24.04.2016)
Wierzyć się nie chce, a jednak to prawda. Państwo polskie, które oficjalnie składa tyle deklaracji swojej troski o dobro dzieci, o zwiększenie dzietności, bije na alarm z powodu niskiej liczby urodzeń – dopuszcza do eksportu dzieci.
Sprawdziliśmy dokładnie jeden przypadek. Michałek z Opola Lubelskiego, 7 letni, doświadczony przez życie i mądry chłopiec. Trzy lata temu znalazł bezpieczną przystań w rodzinie zastępczej, którą pokochał, z która się silnie związał. Cały czas utrzymywał bliskie kontakty z dorosłą siostrą, z która jakiś czas mieszkał. Miał tez częsty kontakt z rodzicami biologicznymi, którzy zostali pozbawieni praw rodzicielskich ale utrzymywali z dzieckiem silne więzi. Na prośbę Michałka rodzice zastępczy wozili go do mamy, ojciec dzwonił do niego co tydzień.
Wydawałoby się – sytuacja idealna. Państwo spełniło swoją rolę i zapewniło dziecku świetne zastępcze środowisko rodzinne, oraz utrzymanie więzi z rodziną biologiczną. Nikt nie podejrzewał, że teraz dla dziecka zacznie się kolejny koszmar.
Michał został zakwalifikowany do postępowania adopcyjnego. Wydawało się, że to dobra wiadomość.
Przez pół roku był na liście adopcyjnej Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Lublinie. Dziwne, ale przez ten czas nie zgłosiła się żadna polska rodzina, chcąca adoptować lub choćby poznać dziecko.
Dziwi tym bardziej, że nie są tajemnicą długie kolejki polskich rodzin oczekujących na możliwość adopcji.
Nawet, jeśli tak było, to nie powód aby wysyłać to dziecko za granicę. Wbrew polskiemu prawu.
Polski Kodeks rodzinny i opiekuńczy wyklucza adopcję zagraniczną, gdy istnieje choćby sama możliwość zapewnienia dziecku zastępczego środowiska rodzinnego w Polsce. Chłopiec takie środowisko miał zapewnione.
W czerwcu 2015 roku do rodziny zastępczej zadzwonił Ośrodek Adopcyjny z Warszawy, z informacją, ze chłopcem interesuje się rodzina z Belgii. Starsze małżeństwo po 50-tce. Potem nastąpiła cisza, aż do listopada, kiedy to nakazano rodzinie zastępczej przygotować go do spotkania z Belgami, które odbędzie się za dwa dni. To był szok również dla rodziny biologicznej.
Michał spotkał się z Belgami dwukrotnie, raz przez godzinę w obecności opiekuna prawnego, następnie 2 godziny już bez asysty. Dziecko mówi wyłącznie po polsku, Belgowie nie znają ani słowa w jego ojczystym języku. Po tych spotkaniach chłopak jasno mówił, że nie chce być przez nich adoptowany, że mu się nie spodobali, że nie chce z nimi wyjeżdżać z kraju. Ośrodek Adopcyjny zignorował opinię 7-latka i ekspresowo, bo już w grudniu, rozpoczął się proces o adopcję. Procedury trwały zaledwie miesiąc. Sąd zdecydował, że od 6 lutego dziecko ma mieszkać z Belgami w Lublinie. Następnie 7 marca podjął decyzję o adopcji. Wyrok był nieprawomocny i zostało złożone odwołanie. Jednak Belgowie nie przejmując się polskim prawem wywieźli chłopca do Belgii. Mimo zakazu opuszczania kraju do czasu zakończenia postępowania. Nie poinformowali o wyjeździe ani sadu, ani przedstawiciela prawnego dziecka, ani Ośrodka Adopcyjnego. Wydało się to dopiero, kiedy pracownicy poprosili adwokata Belgów o adres pod którym dziecko przebywa, ponieważ chcieli sprawdzić jak przebiegają kontakty, czy dziecku nie dzieje się krzywda. Na takie sprawdzenie nie mieli szans.
Dlaczego tak szybko? Dlaczego w taki sposób? Dlaczego w ogóle doszło do adopcji zagranicznej dziecka, które miało zapewnione środowisko rodzinne i kontakty z rodziną biologiczną?
Wiele wyjaśniają słowa urzędniczki z Lublina, która stwierdziła, że Państwo już wpłacili pieniądze i nie mogą odjechać z niczym.
Belgijska organizacja adopcyjna „Mały cud” nie ukrywa, że zarabia na adopcjach zagranicznych. Dziecko z Polski, dostarczone w ciągu roku, kosztuje 12 tys. euro. Poza polskimi dziećmi oferta obejmuje tylko dzieci z Gwinei, Kenii i Ugandy. Zdrowe dzieci.
"Poszukiwani rodzice adopcyjni dla kanału Polska
Data: poniedziałek, 18 stycznia 2016 r.
Poszukujemy pilnie rodziców adopcyjnych dla dzieci adopcyjnych z Polski. Jeżeli dysponujesz zezwoleniem na adopcje i jesteś otwarty na przyjęcie nieco starszego dziecka skontaktuj się z nami. Jeżeli sobie życzysz skontaktujemy cię z rodzicami adopcyjnymi dzieci już zaadoptowanych, którzy podzielą się swoimi doświadczeniami. Dzieci są w dobrym zdrowiu i zazwyczaj przebywają w rodzinach zastępczych do czasu zgłoszenia się odpowiedniej rodziny adopcyjnej. Dzięki ocenie, która ostatnio miała miejsce, możemy stwierdzić, że dzieci te bardzo dobrze się dopasowują i dobrze się integrują z nową rodziną i środowiskiem. Dajcie im też szansę!"
"Adoptieouders gezocht voor het kanaal Polen
Datum: maandag, 18 januari, 2016
Wij zijn dringend op zoek naar adoptieouders voor adoptiekindjes uit Polen, indien u over een geschiktheidvonnis beschikt en kan openstaan voor een iets ouder kindje, neem dan contact op met ons. Indien gewenst brengen wij u in contact met adoptieouders die reeds een kindje uit Polen adopteerden zodat zij hun ervaringen kunnen delen. De kinderen zijn in goede gezondheid en worden meestal opgevangen in een pleeggezin tot er zich een geschikte adoptiefamilie aanmeldt. Door de evaluatie die recent gebeurde voor dit kanaal, kunnen we vaststellen dat de kindjes zich goed aanpassen en goed integreren in hun nieuw gezin en omgeving. Geef ook hen een kans!".
Stowarzyszenie Wolne Społeczeństwo informowało o sprawie wszystkie możliwe organy Państwa. Znając podobne historie i przewidując zagrożenie wywiezieniem dziecka za granicę wbrew zaleceniom sądu, prosiliśmy o interwencję i zabezpieczenie go przed porwaniem. Bez żadnego skutku. Nie zrobiono nic. Nie sprawdzono nawet tej belgijskiej „organizacji”, która handluje dziećmi pod pozorem adopcji, ignorując zupełnie prawa dziecka. Jak sami się chwalą, organizacja ta ma duże doświadczenie w takich działaniach. Bardzo możliwe, ze spośród tych 300 adopcji zagranicznych, tylko ta organizacja przeprowadziła ich kilkadziesiąt.
Ile było wśród nich takich jak 7 letni Michałek? Zdrowy, mądry, świadomy i doświadczony przez życie chłopiec, wywieziony wbrew swojej woli przez obcych ludzi do obcego kraju? Czy państwo polskie może wydalić obywatela? Wbrew jego woli, wbrew woli jego najbliższych? Tylko dlatego, że jest nieletni? Co czuje dziecko potraktowane w ten sposób przez polskich urzędników, oderwane od swojego środowiska, języka, osób, które kocha? Ze starszymi ludźmi, z którymi nawet nie może się porozumieć, którzy nie znają jego języka. I nie zamierzają poznawać. Czy pocieszeniem dla niego będzie fakt, że w tej rodzinie jest już inne dziecko, z Kazachstanu, które zostało pozyskane w równie niejasnych okolicznościach? Czy ma tam szanse na normalny rozwój, budowanie przyszłości? Jakie argumenty przemówiły za tym, że jego życie w Belgii będzie lepsze niż w Polsce? Wyższe zasiłki na adoptowane dziecko, wypłacane w Belgii?
http://wolnespoleczenstwo.org/pl/dziecko-na-eksport/