Czy mówiąc skrótowo można wysunąć wniosek, że nie choruje, bo stężenie toksyn jest tak duże, że organizm nie ma siły nawet uruchomić procesów samooczyszczających? Jest "bombą z opóźnionym zapłonem"?
Różnica między tobą a twoją koleżanką jest bardzo duża. Twój organizm idzie w kierunku do zdrowia a organizm twojej koleżanki idzie w kierunku zagłady.
Przeanalizujmy dokładnie proces zdrowienia organizmu polegający na uszczelnianiu układu pokarmowego i wydalniczego oraz jego wzmacnianie.
Organizm jest tak inteligentny, że cały proces zdrowienia układa sobie w ciąg logicznych zdarzeń. Do czasu aż nie zostanie na tyle wzmocniony, nie podejmuje żadnych kroków związanych z oczyszczaniem organizmu. Jeżeli nie dostarczamy mu nowych toksyn a układ zostanie uszczelniany w pierwszej kolejności, zajmuje się naszym grzybem oportunistą (oportunista = leniwy - dopiero na spotkaniu w pełni przyswoiłem to słowo). Pod wpływem uszczelniania i wzmacniania organizmu zmniejsza się pożywka dla grzyba, co powoduje, że zaczyna on ginąc pozostawiając po sobie dużą ilość kanalików, które wcześniej wydrążył w czasie rozrostu. Sam fakt zmniejszania grzyba jest odczuwalny w taki sposób, że dane miejsca organizmu przestają świerzbieć (to już nastąpiło u Żabki – chwaliła się swoimi badaniami). Następnie te kanaliki (szczególnie te, które wychodziły na zewnątrz, są używane w następnym etapie do wypychania toksyn. Przy takim działaniu prawie zawsze pojawia się patogen, który na tym żeruje. W efekcie znowu odczuwamy świerzbienie i myślimy, że grzybica wróciła a faktycznie jest tak, że osiągnęliśmy następny etap zdrowienia, którym jest pozbywanie się toksyn. Nie jest to tak, że taki detoks występuje nagle wszędzie, tylko pojawia się w różnych miejscach w różnym czasie.
Przykładowo, gdy zaczniemy masowo wybijać grzybice to efekt tego może być taki, że w danej chwili na naszym organizmie zaczyna żerować duża ilość patogenów w wielu miejscach. A to powoduje, że organizm nie może sobie z nimi poradzić i znowu trzeba się wspomagać różnymi preparatami.
Jeżeli drugi etap ustąpi (swędzenie ustąpi) to znaczy, że zakończyła detoksykacja danego miejsca oraz wymiana słabych komórek na nowe przy użyciu bakterii. Po wykonaniu takich operacji w wielu miejscach organizmu i częściowej jego oczyszczeniu zaczynają znikać schorzenia i patologie, które się utworzyły w organizmie. Jedyną przyczyną usuwania schorzeń jest to, że dane miejsce ma wszystkie komórki odnowione i nie zawiera toksyn.
Na przykład przeanalizujmy problem zwyrodnienia kręgosłupa. (to, co opiszę, również wynika z moich obserwacji).
Ogólnie uważa się, że za stan kręgosłupa odpowiada to czy prowadzimy aktywny tryb życia, czy ciągle siedzimy w jakiejś pozycji, czy wykonujemy jakiejś prace obciążające kręgosłup. A ja myślę, że tak nie jest. Możemy siedzieć krzywo w pracy, nosić różne ciężkie rzeczy a i tak nasz kręgosłup będzie w pełni sprawny. A wiec, od czego to zależy. Aby doprowadzić do schorzeń kręgosłupa trzeba mieć odpowiednią toksemię organizmu. Toksyny wpychają się w tkanki nerwowe i mięśniowe w przestrzeń miedzykomórkową powodując wypchanie płynu międzykomórkowego. Taki płyn pełni role smaru, który powoduje, że komórki względem siebie mogą się obracać w dowolnym kierunku. Brak toksyn w mięśniach i nerwach oplatających kręgosłup i plecy powoduje, że taki organizm niezależnie od tego, co robi, nie może nabawić się żadnego zwyrodnienia.
A teraz mamy kręgosłup, którego tkanki zawierają dużą ilość toksyn. Dwie komórki, między którymi znajduje się toksyna, nie współpracują ze sobą swobodnie tylko pracują sztywno jak trwale zespawane metale. Nie ma między nimi smarowania. Im większa toksemia tym ilość scalonych komórek jest coraz większa, aż wszystko zlewa się w jedną całość, słabo ze sobą współpracującą. Takie tkanki kształtują pracę kręgosłupa powodując jego degenerację. Kręgosłup musi się dostosować do zbitych mas tkanek i nie może swobodnie pracować. Długie siedzenie powoduje, że toksyny miedzy komórkami mocniej wiążą ze sobą komórki, układając ciało w pozycji, w której najdłużej znajduje się w ciągu dnia. Po jakimś czasie nie można się w pełni wyprostować lub zgiąć itd. bo to powoduje duży ból i dalsze uszkodzenie kręgosłupa.
I co teraz: wyleczenie tego stanu polega na wypchaniu toksyn spomiędzy komórek a wtedy całość zacznie znowu swobodnie pracować. Taki proces wydzielania się toksyn z tkanek na plecach jest wyczuwalny po tym, że w czasie kuracji przez długi czas bolą nas plecy. A jak ten ból mija, to nagle okazuje się, że nasz kręgosłup pracuje o wiele lepiej niż poprzednio. Takie działanie stwierdzam po sobie i po zachowaniu moich rodziców.
Przeanalizujmy przypadek ludzi z dużą toksemią, ale z małą grzybicą. Tu często jest tak, że okres powrotu do zdrowia jest o wiele dłuższy od tego, gdy organizm ma grzybice. W takim organizmie oczyszczanie może odbywać się tylko z kałem albo ustami. Środowisko bakteryjno – grzybicze jest na tyle zrównoważone, że to blokuje wykorzystanie dodatkowych bakterii do wspomagania się przez organizm przy oczyszczaniu. Musiałby on wpuszczać patogeny do środka a to mogłoby zakłócić istniejącą równowagę. Dlatego całą prace pozbycia się toksyn musi, przynajmniej w początkowej fazie, wykonać sam. Robi to bardzo wolno, a efekty są mało wyczuwalne. Dlatego część osób nie odczuwa reakcji, bo wszystko dzieje się wewnątrz organizmu. Rozwiązaniem mogłoby być częściowe wypocenie organizmu, aby udrożnić kanały zewnętrzne w celu zwiększenia oczyszczania.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Od dłuższego czasu zastanawiałem się również jak to jest z tym sportem czy pomaga w powrocie do zdrowia czy nie.
Osoby, które uprawniają sport i równocześnie dostarczają do organizmu toksyny w różnej postaci, nie będą chorowały do czasu aż nie skończą ćwiczyć. Toksyny, które dostarczają na bieżąco są usuwane za pomocą ćwiczeń, co powoduje, że nie gromadzą się w tkankach. Stan organizmu jest taki, że układ wydalniczy i pokarmowy jest nieszczelny, przez co toksyny swobodnie trafiają do krwi a stamtąd mogłyby trafić do tkanek. Nie trafiają, bo zapobiegają temu ćwiczenia. Teraz mamy organizm z wielką atrapą zdrowia. Nie choruje, bo ćwiczenia blokują odkładanie się toksyn, ale układ wydalniczy cały jest rozszczelniony a grzyb rozrośnięty. Gdy dana osoba przestaje ćwiczyć to zaczyna w bardzo szybkim tempie zapadać na różne choroby infekcyjne, a potem na różne schorzenia z powodu szybkiego wchłaniania toksyn. Atrapa zdrowia została wyłączona, a organizm nie potrafi sobie z tym poradzić. Jak już jest źle, to ta osoba znowu zaczyna ćwiczyć, bo jak ćwiczył to czuł się dobrze i ładnie wyglądał. Znowu zaczyna budować atrapę zdrowia i tak się kręci w koło aż atrapa przestanie już działać, bo układ wydalniczy przestanie pracować i zaczną się schorzenia, które uniemożliwiają uprawnianie sportu. A wtedy następuje upadek sportowca. Jest takie powiedzenie: jak uprawiasz sport to uprawiaj go do końca życia, bo inaczej zaczniesz chorować.
Taka sytuacja nie miałaby miejsca gdyby sportowiec miał szczelny układ wydalniczy. Po zaprzestaniu uprawiania sportu, gdy przestaje działać atrapa zdrowia, organizm, który potrzebuje czasu na dostosowanie do nowej sytuacji nie zostanie zaatakowany dużą ilością toksyn, bo układ jest szczelny. Po jakimś czasie przestawi się i sam zacznie kontrolować stan toksyn i takiemu sportowcowi nie grożą żadne choroby po ukończeniu ćwiczeń.
A teraz ogólne podejście dla ludzi nieuprawiających sportu zawodowo.
Po dłuższej analizie postów i po ostatnich wypowiedziach Agny i Mistrza na spotkaniu utwierdziłem się, że chyba jest tak.
Ze sportem jest jak z jedzeniem. Organizm sam domaga się tego, co mu jest potrzebne. W przypadku picia w trakcie jedzenia to organizm nam sygnalizuje czy chce się napić i rozcieńczyć soki żołądkowe czy nie (to z spotkania).
Ze sportem będzie tak samo, jak organizm jest chory i słaby, potrzebuje dużo energii na to, aby wrócić do zdrowia. Pokazuje nam to przez wywoływanie ciągłego zmęczenia i senności, starając się nas się nakłonić do odpoczynku, który pomoże mu w drodze do wzmacniania organizmu.
I teraz dwa kierunki, które są realizowane. Jedni, aby zwalczyć ciągłe zmęczenie zaczynają intensywnie ćwiczyć. Ćwiczenia powodują, że z tkanek są wypychane toksyny, które są trafiają do krwi i są wydalane. Organizm zaczyna lepiej pracować i lepiej wyglądać. Tutaj wszystko robione jest wbrew temu, co sygnalizuje organizm. W tym przypadku tworzymy atrapę zdrowia, która spełnia swoje zadanie do czasu aż przestaniemy ćwiczyć. Taka atrapa zdrowia powoduje, że nie możemy uzyskać żadnych innych reakcji oczyszczających, bo organizm nie ma na to siły a efekt, który próbowałby uzyskać jest robiony za pomocą stymulacji ćwiczeniami. Jeżeli przerwiemy uprawnianie sportu przed zakończeniem uszczelniania organizmu, to wszystkie problemy i toksemia wraca, bo organizm został nauczony, że go ktoś w tej pracy wyręcza. Jeżeli organizm zostanie uszczelniony i przestaniemy ćwiczyć to powrót toksemii nam nie grozi, bo organizm ma czas, aby przestawić się na własną regulacje poziomu toksyn w organizmie.
Drugi kierunek to taki, że w czasie choroby nie jest uprawiany sport i działamy zgodnie z tym, co nam sygnalizuje organizm ciągle go przy tym wzmacniając. Czyli jak jest zmęczony to odpoczywamy, a jak nie to pracujemy. Przy takim działaniu po pozbyciu się toksyn organizm ma tyle energii, że sam domaga się od nas abyśmy wykonywali wysiłek. Zaczynamy z ochotą robić to, do czego wcześniej musieliśmy się zmuszać.
A poza tym muszę się pochwalić, że powraca u mnie apetyt na wysiłek fizyczny - 3 lata nic, ale to nic nie robiłam w tym zakresie A tu po wyjściu w góry tak we mnie zaczęła energia krążyć, że już dzisiaj byłam w sklepie rowerowym oglądąć rowery - zamierzam do pracy dojeżdżać rowerem
I to by było na tyle w tym temacie.