Długo się wahałem czy opisywać mój przypadek na forum, głównie z tej przyczyny że podobny wątek był już poruszany jakiś rok temu i zainteresowanie nim było cokolwiek znikome. Ale przez rok wiele potrafi się zmienić zwłaszcza w swerze doświadczeń w piciu MO więc jednak zacznę. Po kolei było tak:
Marzec(2008) - nocne pocenie - koszulkę w nocy potrafiłem zmiendiać 2 razy (Nie wiem czy miałem stan podgoprączkowy bo go nie mierzyłem ale równiez nie odczuwałem)
Kwiecień - bóle w pachwinach i w dołach pachwowych. Powiększone węzły chłonne do 2cm. Poszedłem do lekarza. Stwierdziłnieprawidłowy rozmaz krwi. Morfologia: limfocyty komputerowo 55%, w rozmazie manulanym 65 % (norma do 45%). Lekarz stwierdził infekcję bakteryją lub wirusową i kazał się nie denerwować - przejdzie samo. Zacząłem mierzyć temperaturę. Rano ok 36,6-36,9 wieczorem 36,9-37,2
Maj. Bóle pod pachami cały czas więc w nerwach zrobiłem usg jamy brzusznej i węzłów. Jama brzuszna bez zmian, śledziona nie powiększona za to powiększone węzły chłonne szyjne.
Czerwiec-Październik bez zmian. Zrobiłem milion badań. Wszystkie prywatnie bo lekarze nie chcą na moim przypadku generować kosztów więc ch... im wiadomo gdzie. Wykluczyłem boreliozę, mykoplazmę, chlamydię, TSH, T3, T4 w porządku, badania na wątrobę i już sam nie pamiętam co jeszcze robiłęm a było tego sporo. Nic nie wyszło. Limfocyty w rozmazie manulanym wzrosły do 75%.
Listopad. Przestały boleć węzły pod pachami a zaczęły boleć węzły szyjne które wcześniej niby miałem powiększone ale ich nie czułem. I najgorsze. Zaczęły się szumy w uszach które trwają do teraz. RM głowy i zatok przy okazji wykluczył polipy w zatokach lub nerwiaka (szumy).
Skracając to wszystko na chwilę obecną: Rozmaz nadal kiepski: Limfocyty 72%, stan podgorączkowy do 37,1 ale węzły przestały mi już dokuczać. Czuję je sporadyczne. Za to powiększyła mi się tarczyca bez zmian ogniskowych. Objętość 35cm3 a norma jest do 27cm. Zrobiłem ponownie TSH, T3 i T4 i wszystko w normie. Dodam że tarczyca wyszła mi stosunkowo niedawno już w trakcie picia MO więc zastanawiam się czy to może być efekt oczyszczający choć nie wydaję mi się. A wcześniej tarczyca była raczej normalna bo jej nie czułem a w tej chwili wyraźnie mi przeszkadza jako że czuję że coś tam jest.
Trochę chaotyczne to wszystko opisuję ale jest tego tyle że nie chciałbym zaśmiecać forum i pisać książki.
Podsumowując: Wysokie limfocyty i stan podgorączkowy już rok czasu. Zminiło się tyle że już się nie pocę i nie bolą mnie ani doły pachwowe ani szyja. Infekcję bakteryjną wykluczam bo przez ten rok 2 razy miałem zapalenie oskrzeli i dwa razy brałem antybiotyk o szerokim spektrum działania. Teraz już wiem że więcej tak nie zgrzeszę! (Ostatnio myślałem nawet żeby się z tego wyspowiadać ale myślę że spowiednik mógłby mnie nie zrozumieć...
) MO piję od dwóch miesięcy. Zacząłem od razu od oleju z pestek jako że nie odczuwam żadnych dolegliwoci pokarmowych może poza jelitem grubym (sporadycznie zaparcia, gazy itp) ale bez ostrego nasilenia. Jednak po miesiącu wróciłem do oliwy z oliwek. Stwierdziłem jak zacząć to od początku. Objawów po MO nie mam żadnych. Po miesiącu włączyłem suplementy: cynk, selen, chrom (wszystko chelaty) i Detox Vision. Póki co żadnych rewelacji. Wiem że 2 miesiące to niewiele więc uzbrajam się w cierpliwość i jużtak sięnie przjmuję jak kiedyś. Skoro żyję jużrok i nie jest gorzej to pożyję pewnie jeszcze trochę i może organizm kiedyś się naprawi. Jeśli jednak Mistrz lub ktokolwiek z forumowiczów miałby dla mnie jakieś pomocne uwagi w temacie limfocytozy to będę bardzo wdzięczny. Dodam że jestem osobą dosyć szczupłą 75kg przy 183cm i zawsze starałem się unikać żywności konserwowanej, słodkich napojów itd itp ale za to często od dzieciństwa łapałem przeziębienia grypy które często kończyły się antybiotykami więc trochę tego świństwa musi we mnie siedzieć.
Sorki że aż tak się rozpisałem ale może ten opis da trochę jaśniejszy obraz na to jak mój organizm walczy z bliżej niezidentyfikowanym zagrożeniem...