Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 16:10 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Nawracające infekcje - proszę o wsparcie  (Przeczytany 10424 razy)
Ell_anna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01.02.2009
Skąd: okolice Warszawy
Wiadomości: 114

« : 26-04-2009, 21:29 »


Zanim przejdę do sedna to mam nadzieję, ze ktoś zechce przeczytać tą dosyć długą historię choroby mojej córeczki i jeszcze dłuższą historię mamy (czyli moją) do przełamywania stereotypów myślowych.[/b]

Od dłuższego czasu śledzę to wspaniałe forum, a dziś postanowiłam opisać pokrótce moją drogę do zdrowia, a przede wszystkim do zmiany myślenia na "antymedyczne". Piszę wątek w dziale "Dla brzdąców..." gdyż moje problemy dotyczą głównie mojej młodszej (3- letniej) córeczki.

Ola praktycznie od urodzenia przechodziła wiele infekcji, zakończonych przeważnie stwierdzonym przez lekarza zapaleniem oskrzeli i w efekcie antybiotykoterapią. W pierwszym roku życia Ola przyjęła co najmniej trzy serie antybiotyków (w tym zastrzyki z biofuroksymu). Drugi rok życia to ponownie infekcje, katary. Jak zaczęła chorować w połowie sierpnia (zapalenie jamy ustnej) tak apogeum chorób osiągnęliśmy w styczniu (obustronne zapalenie płuc - szpital - podwójne serie antybiotyków, wziewy itp.). Po tym zapaleniu płuc ja nadal upatrywałam pomocy w medycynie i lekarzach (dodam, ze wizyty prywatne - koszt ok. 90 zł, tony leków, wszystko oczywiście niezmiernie kosztowne).

Po szpitalu nastąpiła względna poprawa. Ja chwytałam się każdej możliwości, aby poprawić odporność dziecka. Teraz gdy spoglądam wstecz to widzę, że przy pomocy szanownych lekarzy doprowadziłam dziecko na skraj przepaści. Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że nic nie robiłam na własną rękę, wszystko po konsultacjach i na zlecenie lekarzy.

Gdzieś tam podświadomie czułam, że coś nie tak jest z tym "leczeniem".
Dlaczego "leczone " dziecko ciągle choruje i każda kolejna infekcja ma coraz cięższy przebieg?
Dodam jeszcze, że każda choroba u małej przebiega bez gorączki. Nawet przy zapaleniu płuc Ola miała cały czas temp. 36,6. Jedynie zakażenie pałeczką ropy błękitnej przyniosło wysoką temp. ale o tym niżej

Niestety to nie koniec naszej smutnej historii...
Kolejny rok życia, kolejne choroby, kolejne "terapie" antybiotykami.

No i w końcu doczekaliśmy się efektów. Dziecko zaraziło się (nie wiem jak i gdzie) pałeczką ropy błękitnej. Dodam, że była po czterech seriach antybiotyków. Podam cytat z innego forum z tzw. "autorytetem medycznym" gdzie szukam pomocy, bo uwierzcie, że wyłam z bezsilności:

"...ziannat. Później teoretycznie była poprawa, ale to było złudne ok. tydzień później kolejna infekcja i kolejny antybiotyk augumentin (bez wymazów). Trzecia infekcja to już wyciek z ucha - leczony amotaksem (jeszcze nie miała zleconego wymazu). Po ostatniej dawce amotaksu, który tylko złagodził objawy - ponownie ogromny ból ucha, wyciek ropy ze zdwojona siłą, gorączka 39 st i dopiero zlecony wymaz! Jestem bezsilna i rozczarowana prowadzeniem lekarskim. Ale w końcu nie leczę dziecka na własną rękę, wszystko dzieje się pod okiem pediatrów i laryngologa. Diagnoza pałeczka ropy błękitnej".

W tym czasie świat obiegła informacja o śmierci vice miss Brazylii zarażonej właśnie tą bakterią. Nie muszę chyba opisywać w jaką wpadłam panikę...

Po "wyleczeniu" Ola niestety ma poważny niedosłuch oraz płyn zalegający w uszach. Znowu szukamy lekarzy (tym razem laryngologów - koszt wizyty 100 zł). No ale mamy wszystkie badania, wiemy na czym stoimy, dziecko jest kwalifikowane do zabiegu...

Po tych wszystkich przejściach powiedziałam DOSYĆ.
ZACZYNAM SAMA LECZYĆ MOJE DZIECKO


Moja teściowa od dłuższego czasu piła już miksturę i cały czas nam mówiła, że powinniśmy itp. A synowa (czyli ja) jak to synowa... Puszczałam te propozycje mimo uszu. Co mi tam teściowa...

No i na początku lutego tegoż roku w końcu zaczęliśmy naszą przygodę z miksturą.

Teraz ta bardziej pozytywna i optymistyczna część historii. Efekty opiszę w punktach, żeby niczego nie pominąć. Mikstura ma dla mnie wręcz cudowną moc. Pijemy całą rodziną: mąż, ja + dwoje dzieci. Dzięki książce i forum, wiem ze początki mogą być ciężkie więc uzbroiłam się w pancerz żelaznej cierpliwości, a każdą chęć zadzwonienia po lekarza duszę w zarodku. Dodam jeszcze, że do picia mikstury dołączyłam terapię bańkami próżniowymi.

1. Początek oczyszczania: dziewczynki przechodzą kilkudniową chrypkę. Siłą woli powstrzymuję się przed zamówieniem kolejnej wizyty i podaniem leków. Chrypka przechodzi po kilku dniach. U starszej to właściwie wszystko z efektów oczyszczania. Przed młodszą jeszcze niestety ciężkie chwile.

2. Wodnisty katar z nosa - ja panika oczywiście, bo do tej pory każdy katar oznaczał w efekcie co najmniej zapalenie oskrzeli. Ale... dziecko dostaje w końcu po raz pierwszy przy tego typu infekcji najzwyklejszej w świecie GORĄCZKI (38.1 st) A ja pomna złotych rad z forum nie robię NIC. Daje tylko dziecku dużo pić. Dwa dni gorączki i koniec infekcji

3. Po kilku dniach początek bardzo silnego kataru - zielono-pomarańczowo-brązowa wydzielina - praktycznie 24h/dobę przez ok 30 dni. (dwa razy poleciałam po skierowanie na wymaz z nosa, ale wylądował w koszu na śmieci). W końcu z dnia na dzień katar ustąpił. W tym czasie mamy wizytę kontrolną u laryngologa - kwalifikacja do zabiegu - kolejne badania i... żadnego płynu w uszach, badanie słuchu wręcz idealne!

3. Na kilka dni przerywam podawanie mikstury gdyż mała dostaje silnej biegunki. A ja znowu nie robię NIC (w domyśle nie lecę do lekarza) tylko spokojne czekam na ustąpienie, lekka dieta, jak mała nie chce jeść to nie zmuszam, pilnuję tylko picia. Objawy ustępują wracamy do mikstury.

4. Mija trzeci miesiąc picia mikstury i trzeci miesiąc w życiu mojej małej córeczki BEZ ANTYBIOTYKÓW, BEZ LEKARSTW I BEZ LEKARZY. To najdłuższy okres w jej życiu, do tej pory najdłuższa przerwa w "leczeniu" wynosiła ok 30 dni...
 
EFEKTY:
*U dziecka: gorączkuje przy infekcjach, trzy miesiące bez leków

*u mnie: zmniejszyła mi się znacznie narośl na ręku, z którą borykam się praktycznie od dzieciństwa. Przez lekarzy zdiagnozowana jako torbiel. Ostatnio myślałam, że czeka mnie ponowny zabieg, gdyż obawiałam się wręcz gnicia. Narośl wyglądała paskudnie, ręka bardzo bolała. Obecnie mam już praktycznie płaską rękę. W głowie jednak cały czas mam wyryty numer przychodni lekarskiej i godziny przyjęć poszczególnych lekarzy!!!!

*u męża: diagnoza - astma oskrzelowa, każdy dzień do tej pory na lekach. Obecnie - bez leków - świetne samopoczucie, żadnych objawów choroby.

To tyle, mam nadzieję, że ktoś dobrnął do szczęśliwego końca, bo teraz moje obawy i myślenie "pacjenta" niestety powraca. Mała znowu zaczyna skarżyć się na ból ucha  Smutny Nie wiem co robić, przeczekać? Obserwować? Obawiam się, że bakteria ponownie daje o sobie znać Smutny Proszę o wsparcie, bo nie chcę znów wpaść w tryby tej farmaceutycznej machiny. Już dosyć na nas zarobili, a ja prawie wykończyłam dziecko. Proszę doradźcie!
« Ostatnia zmiana: 19-09-2012, 14:39 wysłane przez Klara27 » Zapisane
hajdi
« Odpowiedz #1 : 26-04-2009, 21:43 »

Proszę pisać zgodnie z regulaminem (po co tyle wykrzykników?)

O ile zrozumiałem, problemem, który się pojawia teraz jest ból ucha córki, tak?
Widocznie, to co zalega w uszach organizm postanowił usunąć za pomocą bakterii.
Poczytaj tutaj:
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=2751.msg20137#msg20137
Zapisane
Ell_anna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01.02.2009
Skąd: okolice Warszawy
Wiadomości: 114

« Odpowiedz #2 : 26-04-2009, 21:53 »

Dziękuję za odpowiedź i przepraszam za wykrzykniki (to z nadmiernych emocji). Opisałam dosyć szczegółowo problem, żeby pokazać cały kontekst i efekty medycznego "leczenia".

Głównym problemem obecnie jest nawracający ból ucha. Próbuję smarować wokół maścią rozgrzewającą.

Usunęłam zbędne wykrzykniki smile (Super  thumbsup // hajdi )
« Ostatnia zmiana: 26-04-2009, 22:07 wysłane przez hajdi » Zapisane
Ell_anna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01.02.2009
Skąd: okolice Warszawy
Wiadomości: 114

« Odpowiedz #3 : 26-04-2009, 22:27 »

Przeczytałam podane w linkach wątki i trochę się gubię.

Mam jeszcze kilka pytań, wziąwszy pod uwagę wyniki wymazu:

1. Czy mam tak nie panikować z powodu tej nieszczęsnej pałeczki ropy błękitnej? (Internet jest nieoceniony, ale czasem jest przekleństwem, gdy można sobie poczytać co nieco o bakterii, którą akurat twoje dziecko ma w uchu)

2. Od czego najlepiej zacząć: alocit (ile kropli), czy woda utleniona? I jak długo podawać do ustąpienia objawów czy jeszcze dłużej?

3. Jeszcze pytanie dotyczące szumów w uszach, na które skarży się czasem starsza (kilka razy obudziła się z płaczem, że jej osa wpadła do ucha) - jak ewentualnie radzić sobie z szumami usznymi?


Uffff obyło się bez wykrzykników, wszystko przez te emocje smile

Będę bardzo wdzięczna za pomoc i wsparcie, bo jak widzicie wpadłam w błędne koło i przy okazji wciągnęłam w to moje dziecko.

A tymczasem idę przygotować miksturę na rano smile
« Ostatnia zmiana: 26-04-2009, 22:37 wysłane przez ell_anna » Zapisane
hajdi
« Odpowiedz #4 : 26-04-2009, 22:37 »

Spróbuj zastosować czosnek.
Nasmaruj ucho wewnątrz tłustym kremem. Następnie wycisnij sok z czosnku i nasącz nim wacik i włóż do ucha córki na noc. Powinno pomóc.
Zapisane
Ell_anna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 01.02.2009
Skąd: okolice Warszawy
Wiadomości: 114

« Odpowiedz #5 : 27-04-2009, 15:53 »

 Dzisiaj zaaplikuję małej czosnek. Wczoraj o 23 już smacznie spała smile
Co do tłustego kremu, czy zwykły nivea może być?

« Ostatnia zmiana: 19-09-2012, 14:40 wysłane przez Klara27 » Zapisane
hajdi
« Odpowiedz #6 : 27-04-2009, 15:54 »

Nivea może być. Chodzi o to, żeby nie "poparzyć" ucha.
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!