Witam!
Postanowiłam poprosić Was o radę, ponieważ aktualnie jestem na małym (albo nawet trochę większym) zdrowotnym zakręcie. Przyznam się szczerze, że bezwstydnie podczytywałam Wasze forum i żerowałam na Waszej wiedzy od ładnych paru miesięcy
Ale w tym miejscu chciałam bardzo podziękować za to, że dzielicie się swoją ogromną wiedzą, robicie naprawdę WIELKĄ rzecz!! No a ja, korzystając z tego drogowskazu, chcę wyprowadzić swój organizm z tej ruiny w jakiej się znalazł.
Mój problem aktualnie polega na tym, że mam dość ostre zapalenie jajników. Generalnie ze stanami zapalnymi wszelakich narządów, które znajdują się w dolnej części brzucha borykam się już od jakichś 8 lat. Problemy zaczęły się, gdy jako nastolatka poddałam się wycięciu migdałów, a to dlatego, że przez blisko 3 lata miałam nawracające ropne anginy. Anginy miałam średnio co 1,5 miesiąca, 2 miesiące to było max. Oczywiście każda była leczona antybiotykami, no bo jakże by inaczej. Dodam, że przed tymi anginami też były różne problemy, bo byłam bardzo chorowitym dzieckiem i antybiotyki w zasadzie brałam od zawsze. No ale w końcu lekarze wpadli na genialny pomysł, żeby mi te migdały wyciąć, a ja poszłam na tą rzeź, wierząc że moje problemy wreszcie się skończą (o naiwności!).
Nie będę opisywać co działo się przez następnych parę lat, bo za dużo tego wszystkiego. Generalnie po wycięciu zaczęłam mieć nawracające stany zapalne przydatków, potem doszedł pęcherz, jelita. 3 lata temu miałam laparoskopie, bo na lewym jajniku była dość duża cysta. W zasadzie od tamtej pory mój brzuch już nie doszedł do siebie. Bywały oczywiście okresy, że czułam się trochę lepiej, ale dni, w którym nic mnie nie bolało uważałam za święta!
Chwytałam się różnych specyfików - mieszanek ziołowych, jakichś energetycznych materacy, kąpieli borowinowych i innych, no mówię Wam 'cuda wianki'!
No i w zasadzie dopiero jak zaczęłam pić Miksturę i zmieniłam dietę to nastąpiła jakaś zauważalna poprawa. Wyleczyłam pęcherz Nefroseptem, jelita się uspokoiły i jajniki też chwilowo przestały dokuczać. Oczywiście liczyłam się z efektami oczyszczania, wiedziałam, że prędzej czy później nastąpi jakiś boom, no i nastąpił
choć do końca nie wiem czy to oczyszczanie czy też kolejne zapalenie, bo zaczęło się w marcu od przemarznięcia w pracy (w biurze było 14 stopni) i od stresu (bo to nowa praca). W każdym razie wiele mi nie potrzeba, zimne stopy, wiatr czy przemoknięcie, wszystko kończy się jednakowo..
Do lekarza poszłam, bo potrzebowałam L4. Po dwóch tygodniach wróciłam do pracy, a po paru dniach znowu wylądowałam na zwolnieniu, bo zamiast być lepiej to było gorzej. Generalnie od kwietnia miałam już przepisane 3 serie antybiotyków, których oczywiście nie wzięłam. Postawiłam na odpoczynek, wygrzewanie, tamponowanie z alocitu i na homeopatie - brałam Apis mellifica, a teraz biorę Gynacoheel N. Efektów jednak jak nie było tak nie ma
W czwartek dostałam skierowanie do szpitala, bo lekarka powiedziała, że już nie wie co ma ze mną zrobić.
Poszłam jeszcze do innego lekarza, żeby zyskać na czasie, ale ten niestety powiedział to samo - jeżeli do przyszłego czwartku mi nie przejdzie to daje mi skierowanie do szpitala, gdzie podadzą mi antybiotyki dożylnie, a potem zrobią jakieś naświetlania
No i zastanawiam się co teraz?? Czy wziąć jednak jakieś te antybiotyki, żeby uniknąć szpitala? Czy dalej liczyć na to że samo przejdzie, że to jest efekt oczyszczania i po prostu tak ma być?
Skapitulowałam już na tyle, że wzięłam czopki - Distreptaze - żeby trochę ten ból uśmierzyć, bo naprawdę pali mnie tam wszystko żywym ogniem
Na usg wyszło mi ostatnio, że w gorszym stanie jest prawy jajnik, jest wielkości dużej mandarynki z dwiema torbielami.
Jeżeli ktoś z Was przebrnie przez tego przydługiego posta, to bardzo bardzo proszę o pomoc..
Nie oczekuję gotowych recept, ale może jakichś wskazówek, co w danej sytuacji mogę zrobić, żeby sobie nie zaszkodzić..
Z góry serdecznie dziękuję