Napisałaś do mnie priva.
Przepraszam, że się nie odzywam, w sierpniu byłam na wsi z ograniczonym dostępem do sieci, teraz nie bardzo wiem co Ci doradzić.
Może napiszę to tutaj, odświeżę wątek.
Daleka byłabym od oceniania postępowania rodziców. Bardzo łatwo przychodzi to niektórym, ale gdy dziecko jest chore my rodzice zrobilibyśmy wszystko, aby to zmienić.
Wiem jak jest w przypadku autyzmu, rodzice stosują różne metody, również leczenie konwencjonalne, drogie badania (1500zł badanie moczu), leczenie candidy dietą i inne "cuda". Wiem, że to nic nie da, ale niektórym pomaga, może na krótko, może powierzchownie, to się okaże w przyszłości.
Z takim problemem się nie spotkałam.
Sama planuję badania metaboliczne w IMiD u Krzysia (bo u Szymona już nie ma sensu, jest zdrowy).
Namawianie na siłę chyba nic nie da. Myślę, że można zagadać rodziców w ten sposób:
"Skoro lekarze nie są w stanie wyleczyć dziecka, może warto spróbować innych metod? Chociaż poczytać coś i przemyśleć." To ich dziecko i oni decydują jak je leczyć.
Nie znam szczegółów, ale to całe podawanie "papki" jest dziwne, czy nie pomogłyby enzymy, skoro ich brakuje? Tak tylko próbuję sobie to wyobrazić, na chłopski rozum. Są różne enzymy trawienne dostępne w medycynie chińskiej, możesz poczytać:
http://cmn.prv.pl/ - bardzo tanie chińskie leki, np. liver aid 21 zł, nie radze kupować tych z Calivity, wiesz dlaczego
tradycyjne chińskie lepsze
http://www.zhenlu.pl/index.php?m=page&a=page&id=10335 - tutaj wypisane leki na wątrobę
Np. Liver Aid chwaliło sobie wielu rodziców, z którymi miałam lub mam kontakt, sama nie podawałam ani sobie ani dzieciom takich leków, więc nie napiszę swojej opinii.
Powiem Ci, że w przypadku moich dzieci pomogło:
- dieta bez glutenu, cukru i mleka (ale na dłuższą metą jest niekorzystna)
- MO i koktajl
- odtruwanie ze szczepionek.
Efekt: Szymon jest zdrowy, Krzyś... nadal ma autyzm, ale jego stan baaardzo się poprawił.
Nie pisałam tego na tym forum, ale skoro jest okazja...
Otóż zapisałam Krzysia na terapię komórkami macierzystymi z krwi pępowinowej. Wszystko jest na etapie załatwiania formalności, ale wiemy już, że mamy dawcę w Polsce. Przyznam, że się tego trochę boje, ale efekty takiej terapii są bardzo ciekawe w wielu schorzeniach: autyzm, stwardnienie rozsiane, uszkodzenie nerwów, choćby polski przypadek ataksji móżdżkowo-rdzeniowej pana Kulinicza (
http://pawelkulinicz.pl/ ). Leczenie tą metodą w USA w przypadku autyzmu jest "zabronione", rodzice jeżdżą do innych krajów, choćby tutaj strona jednego z chłopców:
http://www.recoveringmatthew.blogspot.com/ Tutaj przypadek wyleczenia porażenia dziecięcego
http://www.youtube.com/watch?v=PT4ydxomnQ0&feature=PlayList&p=81DE663DDE52D905&playnext=1&playnext_from=PL&index=1 - dziecko miało zbankowaną własną krew pępowinową.
Coś robić trzeba. Komórki macierzyste, ale tylko te z krwi pępowinowej regenerują nerwy, osoby na wózkach odzyskują władzę w nogach itd. Więc nie powinno nas dziwić, że nie jest ona chętnie akceptowana przez niektóre środowiska w przypadku możliwości stosowania jej w coraz większej liczbie schorzeń.
Ważne żeby rodzice sobie uświadomili, czy chcą "leczyć" dziecko przez całe życie podając mu tą papkę? Może warto chociaż spróbować czegoś jeszcze? Co mają do stracenia oprócz chwilki czasu na czytanie?