Niemedyczne forum zdrowia
19-04-2024, 18:47 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2 3   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: MO i autyzm?  (Przeczytany 35279 razy)
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« : 21-08-2009, 03:10 »

Nurtuje mnie pytanie: czy dzieci autystyczne mogą pić miksturę?

Od lat śledzę Wasze poczynania, co jakiś czas wracam do informacji na ten temat, kilka lat temu nawet przez jakiś czas piłam miksturę (przestałam, kiedy znalazłam pleśń w aloesie, którego używałam - mój błąd, pewnie kupiłam nieodpowiedni i zepsuł się w lodówce).

Dzieci autystyczne mają często problem z wchłanianiem, z jelitami, z naturalnym oczyszczaniem się organizmu. I to często od urodzenia. Jedne pewnie przez szczepienia, inne może z powodów genetycznych, może przyczyny są  jakieś inne - nie wiadomo, pewnie różnie bywa.
Z jednej strony aż kusi, żeby zastosować miksturę i wyleczyć jelita.
Z drugiej strony, czytałam tu, że mikstura jest dla ludzi zdrowych, którzy to zdrowie chcą wzmocnić i zachować.
Te dzieci jednak zdrowe nie są. Przyczyna jak dotąd jest nieznana, a prawdopodobnie może ich być wiele, różnych.
W jednym z wątków wyczytałam, że podawanie mikstury w czasie choroby może być niekorzystne.
Autyzm to nie jest choroba psychiczna (jak do niedawna uważano). To zespół różnych objawów, spowodowany zaburzeniami rozwoju. Objawy bywają różne, zaburzenia również, część z nich jest wspólnych i tak właśnie nazwanych. Dość nieszczęśliwie zresztą.

Organizmy dzieci autystycznych to często "ruina". Długo można by wyliczać najczęściej występujące problemy. Są to wszelkiej maści alergie i nietolerancje pokarmowe, problemy ze skórą, jelitami, wątrobą, nerkami, sercem, napięciem mięśniowym, z odbiorem bodźców sensorycznych, padaczką...
Nie znamy przyczyny, więc szukamy sposobów, aby te objawy złagodzić i w  ten sposób umożliwić im rozwój, poznawanie świata, komunikację, itd.
Przy bardzo nasilonych objawach żadna terapia, rehabilitacja ani nauka nie mogą dawać efektów.

Na pewno zdrowsze jelita bardzo poprawiają stan wielu z nich. Wiemy to dzięki obserwacjom wielu rodziców, którzy w ciągu ostatnich lat stosowali u swoich dzieci dietę, leczyli przerosty candidy czy pasożytów. U niektórych stan się poprawił radykalnie (można chyba mówić o wyleczeniu z autyzmu w kilku przypadkach), jednak u większości z nich organizmy są zbyt słabe i przez długie lata nie ma co marzyć o powrocie do zwykłego, zdrowego żywienia. Wiele takich prób skończyło się "powrotem w autyzm".
Wiele z tych dzieci jest też zatrutych rtęcią, ołowiem, aluminium i innymi "śmieciami". Ich organizmy nie potrafią tego usuwać, w każdym razie nie w takim stopniu, jak organizmy dzieci zdrowych.
To też ma ogromny wpływ na pracę układu nerwowego.
Spora grupa rodziców próbowała za pomocą specjalnych procedur odtruć dzieci z tych metali i toksyn - z różnym skutkiem. Podobnie jak przy diecie, jednym to pomogło bardzo, innym trochę, a niektórym wcale.
Ta grupa nie była tak liczna jak ci, którzy stosowali dietę, bo to znacznie trudniejsze, droższe i obarczone większym ryzykiem.
Pisząc "pomogła", mam na myśli "pomogła na autyzm".

U tych dzieci bardzo ważny jest czas. Tego właśnie nie mają w nadmiarze. Zaburzenia rozwoju. Normalny rozwój jest zakłócony lub zablokowany. Przez COŚ. Jeśli dzieci są małe, mają ogromne szanse ten rozwój nadgonić i w wielu przypadkach to się udaje. Jednak z wiekiem jest coraz trudniej.
Dzieci najczęściej otrzymują diagnozę autyzmu w wieku 2-4 lat.

Nie wiem, czy i jakie macie doświadczenia z podawaniem mikstury dzieciom autystycznym?
Czy moglibyście teoretycznie rozważyć, jaki wpływ mogłaby mieć mikstura na organizmy tych dzieci?
Mam na myśli szczególnie ten ewentualny wpływ negatywny, bo pozytywny sama sobie wyobrażam i dlatego podawanie mikstury tak mnie kusi.
Jednak - przede wszystkim nie szkodzić. To jest dla mnie bardzo ważne.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:17 wysłane przez Solan » Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #1 : 21-08-2009, 07:24 »

http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=17.0

http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=5774.0
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=2489.0
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=295.msg1889#msg1889

http://bioslone.pl/forum/index.php?action=search2 i wpisz hasło: toksemia
« Ostatnia zmiana: 21-08-2009, 08:14 wysłane przez KaZof » Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #2 : 21-08-2009, 09:39 »

Żywe tworzenie tego http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=5774.0 wątku z Twoim udziałem wymaga jednak wiedzy, wiary w siebie i w zdobywaną wiedzę, a przede wszystkim dojrzałości i samodzielnego podejmowania decyzji...
Chyba jeszcze nie jesteś na to wszystko gotowa...

 http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=7286.0

Od 5 lat mam stwierdzony pospolity zmienny niedobór odporności D 83, czyli pierwotny, genetyczny niedobór, na który nie mam wpływu.
Nie tyle poznać to, czego się nie wie, ile zapomnieć to, co się wie, lub w co się wierzy, że się wie. Paracelsus

« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:21 wysłane przez Solan » Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
tomurbanowicz
« Odpowiedz #3 : 21-08-2009, 10:11 »

Nie rozumiem tego cytatu Paracelsusa :|
Zapisane
Fasolka
Częsty gość
**

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 03-11-2008, mąż: 09-02-2009, koktajl: 12-2008
Wiadomości: 142

« Odpowiedz #4 : 21-08-2009, 10:30 »

Nie rozumiem tego cytatu Paracelsusa :|
Ważniejsze niż zdobywanie nowej wiedzy jest zapomnienie tego, czego człowiek już się nauczył.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:21 wysłane przez Solan » Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #5 : 21-08-2009, 10:37 »

Wiedza może być iluzoryczna... Np.: wiara pacjenta w to, że mu lekarz pomoże wyzdrowieć.
To "wiedza" propagandowa i ogłupiająca, o tym należy zapomnieć... a raczej pamiętać  msn-wink.

Zrozumienie cytatu ułatwia poznanie życiorysu Paracelsusa:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Paracelsus
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:22 wysłane przez Solan » Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
Iza38K
« Odpowiedz #6 : 21-08-2009, 11:43 »

Nie rozumiem tego cytatu Paracelsusa :|
Ważniejsze niż zdobywanie nowej wiedzy jest zapomnienie tego czego człowiek już się nauczył.
.. czyli obalić kanony wiedzy. Tak dokonuje się postęp. Zauważ, że prawie wszystkie "prawa" funkcjonują jako "teorie".
Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #7 : 21-08-2009, 11:58 »

Zauważ, że prawie wszystkie "prawa" funkcjonują jako "teorie".
Czyli dochodzimy do stwierdzenia Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem" msn-wink.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:23 wysłane przez Solan » Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #8 : 21-08-2009, 12:36 »

Żywe tworzenie tego http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=5774.0 wątku z Twoim udziałem wymaga jednak wiedzy, wiary w siebie i w zdobywaną wiedzę, a przede wszystkim dojrzałości i samodzielnego podejmowania decyzji...
Chyba jeszcze nie jesteś na to wszystko gotowa...

Znasz mnie? Może faktycznie jestem niedojrzała, brak mi wiary w siebie, w swoją wiedzę i nie potrafię samodzielnie podejmować decyzji... Prawdopodobnie masz dużo racji.

Właśnie dlatego zadaję pytania. Podobno nie ma głupich pytań.
Stoję przed wyborem, jest trudny. Zwyczajnie się boję.
Nie o siebie oczywiście, bo tu podjęcie ryzyka byłoby bajecznie łatwe.
To chodzi o moje dzieci.
Na pewno bardzo wielu rzeczy o stosowaniu MO jeszcze nie wiem. Wiem jednak na tyle dużo, aby nieśmiało mieć nadzieję, że może to się udać u moich dzieci.
Chciałabym się dowiedzieć tutaj, czy istnieje ryzyko uruchomienia jakichś mechanizmów w organizmie dziecka, które mogą na jakiś czas (jaki?)  zablokować rozwój dziecka, wyłączyć lub osłabić jego zdolności poznawcze? W organizmie, który jest po prostu chory, i to poważnie. Ma autyzm – czyli bardzo poważne objawy CZEGOŚ, niestety nikt nie wie czego.

Przeczytałam między innymi:

„Ergo: zadaniem Mikstury oczyszczającej jest wzmocnienie systemu odpornościowego, co w konsekwencji wpływa na obronę organizmu przed chorobami i tym samym na ustępowanie chorób już istniejących. Skuteczność Mikstury oczyszczającej w tym drugim przypadku zależy od ogólnej kondycji organizmu w chwili rozpoczęcia kuracji, a także od zaawansowania choroby. W wielu zaawansowanych przypadkach działanie Mikstury oczyszczającej należy wspomóc farmaceutykami, najlepiej niemającymi negatywnych działań ubocznych, np. ziołami, lekami pochodzenia naturalnego czy homełopatycznymi.”

oraz:

„…Czy jest Pani gotowa na tak niewygodną zmianą światopoglądu i podążanie tą trudną drogą do zdrowia wiodącą przez odchorowanie chorób? A jest to droga niełatwa, a spodziewane efekty można uzyskać dopiero po kilku latach niezłej jazdy. I nikt Pani nie obieca, że będzie lekko, bo to raczej niemożliwe, choć na początku może wydawać się inaczej….”

Jak traktować autyzm? Jak chorobę bardzo zaawansowaną ? Może w ogóle nie traktować go jako chorobę?


"…spodziewane efekty można uzyskać dopiero po kilku latach niezłej jazdy…"
Spodziewane efekty w zdrowiu, odporności …
A jeśli chodzi o małe dzieci? Dla dwu-, trzylatka kilka lat oczekiwania na zdrowie to może być za długo. Nie dla jego zdrowia, bo tu raczej jestem przekonana, że byłby sukces.
Jednak boję się, że za kilka lat dziecko może być bardzo zdrowym młodym człowiekiem, który ma utrwalony i w pełni rozwinięty autyzm, a tych kilku lat rozwoju nie jest w stanie nadrobić. Oczywiście, nie musi się tak stać, jednak tego się boję. Chciałabym, żeby dziecko pozbyło się tego, co go blokuje, co powoduje autyzm. Wiąże się to z odchorowaniem chorób  i rozumiem ich zbawienne znaczenie. Jednak nawet nie jestem w stanie się domyślić, jaka utajona choroba blokuje małego. Byłoby mi łatwiej, gdyby był np. kiedykolwiek szczepiony, gdyby był żywiony gotowymi, chemicznie zanieczyszczonymi produktami, gdyby jadł cukier, gluten lub mleko. Pomyślałabym – wywalimy to świństwo z organizmu i będzie dobrze.

Jednak szczepiony nie był, służby (tfu) zdrowia unikamy jak ognia, staram się, żeby jego pożywienie było pełnowartościowe i go nie obciążało…
A jednak ma autyzm, problemy z jelitami i być może jeszcze coś, o czym nie wiem.

Nie chcę tu opisywać jego historii, bo to przecież nie forum o autyzmie. Zastanawiające jest jednak, że jego starsza siostra miała bardzo podobne problemy, które nasiliły się bardzo gwałtownie po szczepieniu na DPT. Mały tych szczepień nie miał, żadnych nie miał. Jego choroba nigdy nie dawała tak gwałtownych objawów jak u córki. U niej jednak, po tym katastrofalnym załamaniu zdrowia i poważnych konsekwencjach, zaczęła występować zadziwiająca poprawa. Dochodzenie do pełnego zdrowia oczywiście trwa nadal (już ponad 8 lat), jednak można powiedzieć, że organizm oczyścił się w znacznym stopniu. Autyzmu już nie ma.
Odchorowała swoje? Prawdopodobnie tak, i dzisiaj jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.
Jednak dwa razy niewiele brakowało, żeby umarła. Reakcje były zbyt silne lub organizm za słaby? Nie wiem, cieszę się, że skończyło się dobrze.

A jak będzie z synkiem?
Wiem oczywiście, że  nikt tutaj nie udzieli mi odpowiedzi na tak zadane pytanie.

Dlatego pytam o potencjalne zagrożenia. Wiem, że doświadczeń nie jest jeszcze zbyt wiele, szczególnie u dzieci chorych na tego typu choroby. Wiem też, że nadal wszyscy uczycie się tutaj cały czas. Jednak od pierwszych kroków i wydania książki parę lat już minęło i być może możecie podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami i doświadczeniami.
Zdaję sobie sprawę, że żeby było lepiej, to najpierw musi być gorzej.
Jednak ze strachu pytam – jak bardzo źle może być? Czy można się jakoś zabezpieczyć przed pogorszeniem czy blokadą, które byłyby zbyt ciężkie dla małego dziecka?

« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:28 wysłane przez Solan » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #9 : 21-08-2009, 14:11 »

Cytat
czyli dochodzimy do stwierdzenia Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem"  msn-wink
To jest uczciwe stwierdzenie. Biedny Sokrates za to został uśmiercony.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2009, 14:26 wysłane przez Mistrz » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #10 : 21-08-2009, 14:15 »

Do Zosi. Na tym forum jest dzielna mama autystycznego dziecka - Abi. Jest wątek o autyzmie. Myślę, że Abi Ci pomoże. My też w miarę możliwości smile.
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #11 : 21-08-2009, 14:47 »

Cytat
Mały tych szczepień nie miał, żadnych nie miał. Jego choroba nigdy nie dawała tak gwałtownych objawów jak u córki.
U niej jednak, po tym katastrofalnym załamaniu zdrowia i poważnych konsekwencjach, zaczęła występować zadziwiająca poprawa.
Zastanawiające jest owo katastrofalne załamanie zdrowia - czy to nie jest aby wystąpienie objawów chorobowych, o których my wiemy, że mają charakter prozdrowotny? Trudno to pojąć zwykłemu śmiertelnikowi, któremu służba (tfu!) zdrowia zdołała wmówić, że objawy chorobowe są chorobą, a ich wystąpienie świadczy o załamaniu zdrowia. To ma właśnie na myśli Paracelsus mówiąc, że najważniejsze w tym kancie jest zapomnieć to co się wie, lub - może nawet w szczególności - w co się wierzy, że się wie. Mam nadzieję, panie Tomku, że teraz to Pan skumał.

Co do MO w autyzmie, to ma ona taki sam charakter, jak w każdym innym przypadku, czyli że może wywołać objawy chorobowe mające, jak już wiemy, charakter prozdrowotny. Same w sobie owe objawy nie są niebezpieczne, jeśli ma się stosowne przygotowanie teoretyczne. Niebezpieczeństwo pojawia się wówczas, gdy z niewiedzy ulegamy panice i pędzimy do konowała, a ten nas oczywiście wystraszy, że to może rozwinąć się na płuca, i że koniecznie trzeba osłonowo podać antybiotyki. To jest straszne, toteż bez odpowiedniej wiedzy o zdrowiu MO dzieciom nie należy podawać.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:30 wysłane przez Solan » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Loret
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 2007-2008. Obecnie nie stosuję.
Wiadomości: 415

« Odpowiedz #12 : 21-08-2009, 14:54 »

Zosia - niedawno oglądałam na TV Planette program, w którym był poruszony temat dzieci z autyzmem, gdzie mówiono, że dzieci te nie powinny pod żadną postacią spożywać mleka ani produktów zawierających gluten, wracają wtedy szybciej do zdrowia - czego z całego serca życzę Twoim pociechom.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:31 wysłane przez Solan » Zapisane

Zdrowie to nie egoizm, tylko mądrość.
Lady
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 12-12-2007
Skąd: mazowieckie
Wiadomości: 374

« Odpowiedz #13 : 21-08-2009, 16:45 »

Ja niestety muszę patrzeć na autystyczne dziecko w bliskiej rodzinie. Lekarze konowały nie potrafili postawić prawidłowej diagnozy, a to gołym okiem widać, że Zespół Aspergera.
Matka "leczy" je różnymi sposobami bez żadnego skutku. Ostatnio jest na lekach psychotropowych bangin. Nie mogę na to patrzeć. Żadnej diety, a uwielbia słodkie i mleczne potrawy. Chłopczyk ma 11 lat, a umysł 4-latka. Najbardziej jest smutne, że był już na miksturze przez jakiś czas i matka się poddała, bo łatwiej jest dać tabletkę...

Gdy był na MO, to już następowała poprawa w komunikowaniu się z innymi dziećmi, a po tych prochach to już tylko machanie, machanie... i wygadywanie głupot Smutny.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:32 wysłane przez Solan » Zapisane

pozdrawiam Ania
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #14 : 21-08-2009, 19:56 »

Zastanawiające jest owo katastrofalne załamanie zdrowia - czy to nie jest aby wystąpienie objawów chorobowych, o których my wiemy, że mają charakter prozdrowotny? Trudno to pojąć zwykłemu śmiertelnikowi, któremu służba (tfu!) zdrowia zdołała wmówić, że objawy chorobowe są chorobą, a ich wystąpienie świadczy o załamaniu zdrowia. To ma właśnie na myśli Paracelsus mówiąc, że najważniejsze w tym kancie jest zapomnieć to co się wie, lub - może nawet w szczególności - w co się wierzy, że się wie. Mam nadzieję, panie Tomku, że teraz to Pan skumał.

Co do MO w autyzmie, to ma ona taki sam charakter, jak w każdym innym przypadku, czyli że może wywołać objawy chorobowe mające, jak już wiemy, charakter prozdrowotny. Same w sobie owe objawy nie są niebezpieczne, jeśli ma się stosowne przygotowanie teoretyczne. Niebezpieczeństwo pojawia się wówczas, gdy z niewiedzy ulegamy panice i pędzimy do konowała, a ten nas oczywiście wystraszy, że to może rozwinąć się na płuca, i że koniecznie trzeba osłonowo podać antybiotyki. To jest straszne, toteż bez odpowiedniej wiedzy o zdrowiu MO dzieciom nie należy podawać.

Dokładnie tak było, to katastrofalne załamanie zdrowia - to był powrót, objaw prozdrowotny.
Już wtedy zdawałam sobie  z tego sprawę. Nie nastąpiło to samo z siebie. Mogę śmiało napisać, że to mi "zawdzięcza" ten stan, a jednocześnie to ja jestem winna tak katastrofalnemu pogorszeniu (które szczęśliwie skończyło się dobrze).
To moja wina, bo zaczęłam ją "leczyć" na własną rękę, własnymi sposobami, bez lekarzy.
Widzę, że muszę jednak w skrócie chociaż przedstawić, jak to było.

Mała miała paskudną reakcję na drugą dawkę DPT. Miała wtedy jakieś pół roku. Nie miałam pojęcia o szkodliwości szczepień, starszą córkę szczepiłam na wszystko, co było wtedy obowiązkowe, nie widziałam problemów.
Mała natychmiast po szczepieniu dostała "krzyk mózgowy", to było naprawdę straszne. Jeśli ktoś nigdy tego dźwięku nie słyszał, to może dać sobie wmówić, że dziecko bardzo płakało. Tego się nie da z niczym pomylić. Cienki, długi pisk na bardzo wysokich tonach, dźwięk wręcz "nieludzki", nieprzerwany, trwający nienaturalnie długo, znacznie dłużej niż możliwy jest najdłuższy, nawet naturalny wydech.
Potem strasznie płakała przez chwilkę, a następnie ucichła i jakby "zapadła się w sobie". Pielęgniarki uciekły z gabinetu, nikt mi nie powiedział, co się dzieje. Mała leżała na moich rękach, jakby spała, ale to nie był sen. Wyglądała, jakby oczy wpadły jej do środka głowy, była szara. W końcu przyszedł lekarz, stanął w progu i zapytał (MNIE!), czy wszystko w porządku. Był przerażony, nawet nie podszedł. Po jakimś czasie dopiero kazał mi usiąść w poczekalni i co jakiś czas przychodził, badał puls i słuchał serca. Milcząc.
Kiedy mała się "ocknęła", poszłam do domu. Lekarz powiedział tylko, że gdyby dostała wysokiej temperatury czy działo się coś bardzo złego - mam jechać do szpitala. Nikt mi nie wyjaśnił co się stało. Byłam wtedy młoda i uległa, wierzyłam lekarzom.
Kiedy pielęgniarka podchodziła do mojej wesołej córeczki, ta się do niej pięknie uśmiechała, zaczepiała ją. To był ostatni uśmiech mojego dziecka, jaki zobaczyłam na ponad rok...

Po powrocie do domu mała długo spała, a kiedy się obudziła... było tak, jakby mi ktoś podmienił dziecko.
Kiedy miała rok, krzyczała prawie bez przerwy, jadła właściwie tylko biszkopty i mleko, nie reagowała na zabawki, potrafiła się godzinami gapić w ścianę. Jedyne, co ją interesowało, to układanie puzzli, była w tym świetna, ale robiła to jak automat. Układała poprawnie nawet odwrócone na drugą stronę, bez obrazka. Nawet takie z bardzo wielu elementów.
Oczywiście chodziłam do lekarza, mówiłam co mnie niepokoi... Domyślacie się, z jakim rezultatem. Dodam - do tego samego lekarza, który był przy szczepieniu.
W karcie zdrowia ani w książeczce też nie ma najmniejszej wzmianki o nieprawidłowej reakcji poszczepiennej.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:37 wysłane przez Solan » Zapisane
Lacky
« Odpowiedz #15 : 21-08-2009, 20:17 »

Ja bym tu nie szukał logiki w autyzmie jako takim, tylko w problemach infekcyjnych u dziecka. U córki efekt zmian mózgowych wynikał z zastosowania szczepionki, gdzie bakteria przełamała barierę dostępu do mózgu i wywołała "krzyk mózgowy". W tym przypadku była to bakteria laseczki tężca, która zadziałała na układ nerwowy. Efekt tego był taki, że bakteria nie została zabita, a drążyła powolną infekcję. Dopiero odchorowanie innych chorób pozwoliło się pozbyć problemu z bakterią. Ginęła z powodu braku możliwości przeżycia albo wykrycia ją przez system odpornościowy, który jest pobudzony w czasie infekcji.

Jeżeli córka miała problemy z bakteriami, to wszystko wskazuje, że syn również może mieć problem z bakteriami, ale z tą różnicą, że się po prostu nimi zaraził.

Jeżeli mówimy tu o jakiejkolwiek genetyce, to pod tym względem, że organizmy podobnie reagują na infekcje bakteryjne, bo podobnie reagują na zalegające toksyny w organizmie - dlatego, że mają podobnie ukształtowany system immunologiczny w dzieciństwie na podstawie tego, co odziedziczyli po matce.

Niestety sposób Twojego pisania jest bardziej w stylu udowadniania nam, że nic o tym nie wiemy i niepotrzebnie się wypowiadamy. Pierwsze pytasz, a potem podajesz fakty, które udowadniają nam, że stawiane przez nas tezy nie mają sensu, bo albo się już przebadałaś w tym kierunku, albo nie robiłaś czegoś, co wszyscy myśleli, że zrobiłaś - np. szczepienia.

W taki sposób nie można sensownie prowadzić tematu. Zakładasz z góry, że dziecko zachowuje się jak każde autystyczne, nie podając nam opisu, jak faktycznie się zachowuje. Ty widzisz dziecko codziennie, dlatego możesz nie zauważać logiki, którą inni widzą.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:40 wysłane przez Solan » Zapisane
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #16 : 21-08-2009, 20:44 »

(wysłało mi się przypadkowo za wcześnie)

CD.
Kiedy mała zaczęła walić głową w podłogę, zasłaniać uszy, nie można jej było dotykać, bo krzyczała, itd. itd. (czyli pełen zestaw autystyczny, o czym wtedy nie miałam pojęcia) - powiedziałam dość i zaczęłam na własną rękę szukać pomocy. Zaczęłam od internetu. To było ponad 8 lat temu, nie było jeszcze tylu informacji w języku polskim, forum dzieci autystycznych było zwykłą tablica informacyjną do szukania kontaktów i było tam zaledwie kilka osób. Jednak były to właściwe osoby. Również zza granicy. Tłumaczyły teksty z angielskiego i niemieckiego, dzięki czemu dotarła do nas prawdziwa wiedza o autyzmie. "Specjaliści" i lekarze w PL wyśmiewali nasze nowe metody i podejście, szydzili i zaprzeczali - ze zwykłej niewiedzy. Ze zwykłego lenistwa. Autyzm był uważany za chorobę psychiczną i tak leczony. Jedyną opcją terapii była terapia behawioralna i to w najgorszym, awersyjnym wydaniu. Koszmar po prostu.
Jednak kilka matek się odważyło zastosować dietę, suplementy, leczyć candidę, potem pasożyty. Wiedzę miałyśmy szczątkową, działałyśmy bardzo intuicyjnie, popełniając wiele błędów.
U małej na diecie nastąpiła radykalna poprawa i jednocześnie "pogorszenie" stanu zdrowia. Na początku bardzo często chorowała na gardło, krtań, oskrzela. Oczywiście chodziła do (tfu) lekarza, ten przepisywał antybiotyki (specjalnie robione, w czopkach, bo mała nie była w stanie przełykać leków, pewnie organizm sam się przed nimi bronił). Stan poprawiał się chwilowo, po czym znowu pogarszał. W końcu (pewnie od tych antybiotyków) mała dostała takiego przerostu candidy, że miała całą buzię w strupach i ranach. Jej kupy były straszne, jak wyglądały jelita wolę nie myśleć.
Miałam coraz większą wiedzę (jednak nadal zbyt małą), dałam sobie spokój z lekarzem i zaczęłam na własną rękę leczyć candidę ziołami, Citroseptem, lekami hoemeopatycznymi, probiotykami. Jak było trochę lepiej, zabrałam się za pasożyty.
Tego było już organizmowi za wiele. Nie dał rady. Mała się strasznie rozchorowała. Przez kilka dni lało się z niej z każdej strony. Miała wtedy dwa lata, bałam się odwodnienia. Poszłam do (tfu) lekarza, który tym razem jednak zrobił coś dobrego. Nie dał antybiotyku, ale jakieś czopki przeciw odwodnieniu.
Jednak nie zapomniał pouczyć mnie, że choroba małej to moja wina, bo nie zgodziłam się na dodatkowe szczepienia, specjalne, na jakieś różne bakterie (nazw już nie pamiętam), które mi proponował.
Mała się nie odwodniła, jednak organizm nie dał rady. Zaczęła wymiotować jakąś brązową mazią, podobną do kału, była kompletnie bez sił, bez kontaktu, lała się przez ręce. Wylądowaliśmy w szpitalu z obustronnym zapaleniem płuc. Dziecko się dusiło już. Dostała tlen i kroplówki. Uratowali jej życie.
W następnych dniach była odżywiana dożylnie i zaczęli ją faszerować następnymi kroplówkami z kolejnymi, różnymi antybiotykami, które nie działały. W końcu dostała sterydy, które przyniosły pewną "poprawę".
Nie pamiętam już ile to trwało, może ze dwa tygodnie. Wróciliśmy do domu z uszkodzoną wątrobą i z "wyleczonym" dzieckiem. Do domu oczywiście lista leków, w tym antybiotyk. Bałam się nie podawać.
Jedynie pielęgniarka nieśmiało zasugerowała nam, żeby dawać dużo białek jaja kurzego na regenerację wątroby, nie dawać cukru ani mleka.
Po trzech dniach objawy wróciły i znowu wylądowaliśmy w szpitalu. Tym razem na oddziale zakaźnym, bo lekarze nie wiedzieli już, co jej jest i podejrzewali jakąś rzadką, może tropikalną chorobę zakaźną.
Znowu dostała antybiotyki, potem sterydy, wszystko się powtórzyło. Badania nadal nie dawały odpowiedzi - co jej jest. Po jakimś czasie znowu wróciliśmy do domu z "wyleczonym" dzieckiem, ale tylko na "urlop".
Po kilku dniach znowu wszystko zaczęło wracać, więc i my wróciliśmy do szpitala. Tym razem nie dostała już antybiotyków z tego co pamiętam, a jedynie kroplówki na wzmocnienie. Dawali jej sterydy wziewne i była obserwowana.
Cały nasz pobyt w szpitalach (bo za każdym razem inny) trwał miesiąc z kilkudniowymi przerwami.

Po tym wszystkim zaprzestałam w ogóle jakichkolwiek kontaktów z lekarzami. Uczyłam się, uczyłam, czytałam, rozmawiałam, jeździłam na różne konferencje, wykłady, szkolenia...
Mała cały czas była na diecie bez chemii, cukru, mleka, glutenu, pilnowałam candidy (która wracała), pasożytów, a jeśli leczyłam, to tylko homełopatycznie lub ziołowo. Mała dostawała tran (zaczęła po nim mówić), eksperymentowałam z różnymi suplementami, ale delikatnie, ostrożnie i nie za wiele.
Popełniałam masę błędów, ale po załamaniu nastąpił przełom, organizm delikatnie wspomagany, a przede wszystkim bez przeszkadzania niepotrzebnymi lekami - sam zaczynał sobie radzić i zaczynaliśmy odzyskiwać naprawdę dziecko. Ten powrót trwał wiele lat. Na początku był szybki, potem powolny, mozolny, wsparty oczywiście terapiami. Trochę porażek, trochę sukcesów, ale ogólnie na plus smile.
Mała chodzi teraz do zwykłej szkoły, gdzie nikt się nawet nie domyśla, jakie miała problemy. Jest zdolna, towarzyska, wesoła. Nadal jest na diecie, ale dużo mniej restrykcyjnej.
Oczywiście są jeszcze "ślady" autyzmu, ale widzę to ja, najbliżsi i, co mnie ostatnio zaskoczyło, specjaliści od autyzmu (co chyba dobrze o nich świadczy).

Chyba teraz mój strach i moje pytania są bardziej jasne.

 "....toteż bez odpowiedniej wiedzy o zdrowiu MO dzieciom nie należy podawać." - no właśnie, dlatego chcę zdobyć tę wiedzę, pytam.
Intuicyjnie czuję, że nie mogę tak prosto przełożyć wiadomości, które do tej pory uzyskałam na temat picia MO u dorosłych, na podawanie jej choremu na autyzm niespełna trzylatkowi.
Moja wiedza o zdrowiu jest bardzo niepełna i bardzo, bardzo subiektywna, zdeterminowana przez moje własne doświadczenia. Każdy organizm jest inny, jednak ta dwójka moich dzieci jest do siebie tak bardzo podobna... Gdyby nie różnica wieku i płci, mogliby być uważani za bliźniaki.
Boję się, że wewnętrznie mogą być również tak bardzo do siebie podobni.
Dlatego chcę wiedzieć, jak się ustrzec przed tak gwałtownym "pogorszeniem", jakiego podczas zdrowienia doznała córeczka. Jak sobie mądrze z czymś takim radzić. Wiele nie brakowało, mogła tego nie przeżyć.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:49 wysłane przez Solan » Zapisane
Zosia_
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję ze względu na reakcje
Wiedza:
Wiadomości: 1.049

« Odpowiedz #17 : 21-08-2009, 20:54 »

Niestety sposób Twojego pisania jest bardziej w stylu udowadniania nam, że nic o tym nie wiemy i niepotrzebnie się wypowiadamy. Pierwsze pytasz, a potem podajesz fakty, które udowadniają nam, że stawiane przez nas tezy nie mają sensu, bo albo się już przebadałaś w tym kierunku, albo nie robiłaś czegoś, co wszyscy myśleli, że zrobiłaś - np. szczepienia.

W taki sposób nie można sensownie prowadzić tematu. Zakładasz z góry, że dziecko zachowuje się jak każde autystyczne, nie podając nam opisu, jak faktycznie się zachowuje. Ty widzisz dziecko codziennie, dlatego możesz nie zauważać logiki, którą inni widzą.

O kurczę, przepraszam, nie miało to tak wyglądać.
Przecież nie pytałabym, gdybym sądziła, że nic o tym nie wiecie - to nie miałoby sensu.
Przez tyle lat "siedzenia w autyzmie" używam już pewnie jakichś skrótów myślowych.
Post wysłał mi się w połowie pisania (długo to trwało).
Oczywiście mogę opisać zachowania autystyczne mojego dziecka, jeśli to coś wyjaśni. Po prostu nie chciałam "przynudzać", nie wiem też co jest dla Was ważne, a co bez znaczenia.
Może łatwiej byłoby, gdybyś zadał mi jakieś konkretne pytanie, łatwiej byłoby mi to wszystko uporządkować w odpowiedzi.
Masz rację, od wielu lat mam autyzm na co dzień i na pewno brak mi dystansu.
« Ostatnia zmiana: 21-08-2012, 00:54 wysłane przez Solan » Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #18 : 21-08-2009, 21:02 »

Popełniałam mase błedów ale po załamaniu nastąpił przełom, organizm delikatnei wspomagany a przede wszystkim bez przeszkadzania niepotrzebnymi lekami - sa zaczynał sobie radzić i zaczynaliśmy odzyskiwac naprawdę dziecko. Ten powrót trwał wiele lat. N apoczątku był szybki, potem powolny, mozolny, wsparty oczywiście terapiami. Trochę porazek, trochę sukcesów ale ogólnie na plus smile
Życzę Wam coraz większych plusów, z całego serca.

Chyba teazr mój strach i moje pytanie sa bardziej jasne.
Czasmi trzeba targnąć trzewiami, aby popchnąć sprawę do przodu.
Czuję teraz Twój niepokój i emocje towarzyszące Ci przy pisaniu tej "spowiedzi"...
(w pierwszym poście byłas tak powściągliwa, że odniosłam wrażenie, że o zdrowiu i zdrowieniu mało wiesz ...)
Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
Lacky
« Odpowiedz #19 : 21-08-2009, 21:02 »

Cytat
Może łatwiej byłoby, gdzybyś zadał mi jakies konktetne pytanie, łatwiej byłoby mi to wszystko uporządkować w odpowiedzi.

U mnie pytania rodzą się po przeczytaniu historii problemu.

Opisz takie rzeczy:

1. Od kiedy zaczęły się oznaki autyzmu i jaki element życia mógł mieć na to wpływ? np. jakaś choroba, podróż, czy samo się zaczęło?

2. Jakie lekarstwa używałaś i na co syn chorował?

3. Czy mieszkacie na wsi, w mieście i jak wygląda dzień dziecka teraz i wcześniej gdy nie było objawu autyzmu?

4. Jaki ty masz problemy ze zdrowiem i na co chorowałaś w życiu?

5 Jak się odżywiacie?

6. Czy miał kontakt z jakimiś poważnie chorymi ludzmi lub z substancjami trującymi?

7. Opisz jeszcze to co może mieć znaczenie.

8. Opisz jakie objawy autystyczne ma dziecko i jak się zachowuje.

9. jakie badania synowi robiłaś w życiu?

10. Na jakiej podstawie został stwierdzony autyzm?
« Ostatnia zmiana: 21-08-2009, 21:18 wysłane przez Lacky » Zapisane
Strony: [1] 2 3   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!