Niemedyczne forum zdrowia
29-03-2024, 15:20 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Wesprzyj Fundację Biosłone --> kliknij
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1] 2   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Monella - zaburzenia hormonalne i psychiczne, ZA  (Przeczytany 35863 razy)
Monella
« : 15-10-2009, 14:28 »

Witam,

Chciałabym podzielić się z Wami swoja historią i poprosić o wsparcie w procesie zdrowienia, głównie duchowe, ale także merytoryczne.

Wiek: 23 lata

Rodzaj dolegliwości:
Przede wszystkim psychiczne. To one mnie skłoniły (a wręcz zmusiły) do poszukiwań źródeł problemu.

Objawy fizyczne nie wzbudzały moich podejrzeń i nie wiązałam ich ze sobą prze lata. Spisywałam je na karb innych dolegliwości i leczyłam osobno metodami konwencjonalnymi. Bez skutku, jak można się domyślać. Nie były też specjalnie dokuczliwe. Obejmowały:

zaburzenia miesiączkowania, trądzik, zapalenie mieszków włosowych na skórze ramion (wyglądają jakby poparzone), upławy z pochwy, swędzenie i pieczenie oczu, alergia na szkła kontaktowe, niewydolność wątroby (problem z wydalaniem żelaza), wzdęcia, częste gazy o mocnej woni, permanentne wory i cienie pod oczami, zapchane zatoki, krwawienia i zapalenia dziąseł, klucha w gardle (głównie w momentach stresu), zimne dłonie, moczenie nocne do późnego  okresu dzieciństwa.

Jeśli zaś chodzi o problemy psychiczne, to mam ich szerokie spektrum. Objawy z pogranicza autyzmu (diagnoza Zespołu Aspergera), ADHD, dysleksja rozwojowa, nerwica natręctw, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i border-line, zespół stresu pourazowego, stany maniakalno-depresyjne. Ogółem wszystkiego po trochu na podłożu lękowym. Czyli tak naprawdę jedno i to samo, ale w różnych odsłonach.

Historia choroby:
Wieloletnia pielgrzymka po psychologach i psychiatrach nie przyniosła żadnego efektu oprócz różnorodnych diagnoz i leków, które nie tylko mi nie pomagały, ale wręcz szkodziły. Trwało to od liceum aż do teraz, zabierając mi parę ładnych lat życia i obfitując w różne traumatyczne doświadczenia z systemem medycznym. Dopiero w tym roku wzięłam sprawy w swoje ręce i zaczęłam drążyć. Uzmysłowiłam sobie, że aż 3 razy po dość drastycznych dietach (prawie głodówkach) moje dolegliwości całkowicie znikały na pewien czas, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zaczęłam grzebać na forach i odkryłam powiązania między nietolerancją glutenu, cukrów i kazeiny a stanem psychicznym. W ten sposób, po nitce do kłębka, trafiłam na drożdżaki. Z początku nie dowierzałam i bagatelizowałam ta kwestię, ale stopniowo coraz bardziej do mnie dociera jej ranga i destruktywny wpływ na moje życie.

Jednakże mimo tej świadomości nie posuwam się do przodu w leczeniu. Przyczyną jest ogólna skłonność do uzależnień, przejawiająca się najbardziej w sferze jedzenia. Mogę śmiało powiedzieć, ze mój stosunek do jedzenia jest podobny, jeśli nie ten sam, jak w alkoholizmie, dlatego też są mi bliskie wątki na temat nałogów na forum, głównie: http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=8153.0. Są dla dużym oświeceniem i nadzieją, bo do tej pory jedyną słuszną i możliwą drogę widziałam w AŻ (wspólnocie Anonimowych Żarłoków, na wzór AA). Podjęłam tez terapię zaburzeń odżywiania metodą psychologii procesu. Wciąż jednak czegoś mi w tym wszystkim brakuje i nadal się szamoczę. Od ponad 2 miesięcy próbuję bezskutecznie wdrożyć dietę prozdrowotną ,ale mechanizm uzależnienia wciąż jest bardzo silny i sabotuje moje działania. Jestem tym bardzo sfrustrowana i zniechęcona, dlatego też piszę tego posta, licząc na wsparcie i zrozumienie osób z podobnymi doświadczeniami. Sądzę, że w  przeciwnym razie  poradziłabym sobie samodzielnie na podstawie informacji z książek pana Słoneckiego i forum.

Poza dietą stosowałam przez pewien czas leki przeciwgrzybiczne (Ketokonazol), ale odstawiłam , gdy trafiłam na forum. Brałam też preparaty z czosnku, tran i w ogóle chciałam się mocno suplementować, ale  zrezygnowałam z tego pomysłu na rzecz mikstury.

Sposób odżywiania się (w dzieciństwie, młodości i aktualnie), a także stosowane diety:

Jako że od małego miałam niezdrowy stosunek do jedzenia , zawsze odżywiałam się mniej lub bardziej niezdrowo. Oprócz domowych, tradycyjnych posiłków opychałam się po kątach słodyczami, traktując je jako "lek na całe zło". Przez kilka lat wraz z rodziną byłam na diecie dr Kwaśniewskiego, która  ewidentnie mi służyła z racji małej ilości węglowodanów. Zostało mi parę dobrych nawyków z tamtych czasów, np poranna jajecznica na boczku, unikanie białego pieczywa i picie niesłodzonych napojów.
Z wiekiem zaczęłam coraz częściej opuszczać posiłki w domu i jadłam na mieście, głównie tzw "śmieciowe jedzenie" (junk food). Przez ostatnie 2 lata moje pożywienie to głównie słodycze i produkty mączne, różnego rodzaju "zapychacze". Ważne, by było łatwo, szybko , przyjemnie i do tego tanio. Ale w ten sposób doprowadzałam się do ogromnego głodu komórkowego i niedoborów, co kończyło się wielkimi napadami obżarstwa raz na jakiś czas. Potem były oczywiście wyrzuty sumienia, poczucie winy i katowanie się dietami i tzw "zdrową żywnością" prowadzące w linii prostej do ponownego ataku żarłoczności. Tak więc próbowałam już wszelkiego rodzaju diet, ale zawsze w celu odchudzania. Wyniszczałam i zatruwałam w ten sposób siebie w dwojaki sposób - przez niedojadanie i przejadanie się. Ciężko powiedzieć, co gorsze. Nie mogę wprost uwierzyć z dzisiejszej perspektywy, że żyłam tak długo w takiej nieświadomości i błędnym kole. Co najgorsze, nadal w nim tkwię, choć w o wiele mniejszym stopniu i jedną nogą jestem już po drugiej stronie.

Rodzaj wykonywanej pracy

W tym momencie nie pracuję z racji swoich licznych problemów  nasilających się w sytuacjach stresowych i kontaktach interpersonalnych. Jestem jednak głęboko przekonana, że dzięki usunięciu toksyn i nadżerek wrócę w pełni do formy i będę mogła się realizować twórczo i zawodowo, tak jak to już bywało w niektórych okresach życiowych, gdy byłam oczyszczona po głodówkach i odżywiałam się w odpowiedni sposób. Czuje to podskórnie i ta początkowa intuicja stopniowo przemienia się w pewność.

Inne niekorzystne czynniki środowiskowe: 

Największym problemem jest dla mnie kuchnia, bo mam wybitną awersję i antytalent do spraw kulinarnych. Nie nauczyłam się za młodu, bo mama nie pracuje, a teraz ciężko nadrobić zaległości. Co więcej, mam bardzo nieregularny tryb życia i ciężko zaplanować posiłki, zwłaszcza ich regularność. Staram się to zmienić, lecz przyzwyczajenie drugą naturą człowieka i idzie opornie. Jednak się nie poddaje. Nie mogę. Nic innego mi nie pozostaje. To moja ostatnia deska ratunku. Program Bioslone i Wy, drodzy forumowicze.



Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #1 : 16-10-2009, 01:22 »

Zapewne w tym trudnym, a zarazem dość typowym przypadku zechcą wypowiedzieć się Grażyna, Zibi oraz Lacky. Według mnie istotą trudności przejścia na DP, a także innych problemów, jest brak pewności siebie, czego ewidentnym objawem jest efekt marznięcia w stopy. Tej sprawy nigdy nie należy bagatelizować, toteż pierwsze moje zalecenia dotyczą właśnie tej kwestii. A więc doradzam okłady z soli na kość krzyżową oraz polewanie nóg do połowy łydek zimną wodą, po w miarę gorącej kąpieli.

Cytat
Największym problemem jest dla mnie kuchnia, bo mam wybitną awersję i antytalent do spraw kulinarnych.
To tak jak ja. Ale to naprawdę nic trudnego. Moje koronne danie na kolację to karczek pokrojony w kostkę, do tego cebula, no i tylko usmażyć. Można jeść z rondelka z dodatkiem jakiegoś warzywa, albo chrzanu ze słoika.

Cytat
Co więcej, mam bardzo nieregularny tryb życia i ciężko zaplanować posiłki, zwłaszcza ich regularność.
A po co jakaś regularność? Tego doprawdy pojąć nie mogę. Je się akurat wtedy, gdy jest się głodnym.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Bromba
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 24.09.2009
Skąd: stadnina stołeczna
Wiadomości: 63

Bromby, jak wiadomo, są skłonne do refleksji...

« Odpowiedz #2 : 16-10-2009, 09:43 »

Cytat
Cytat
Co więcej, mam bardzo nieregularny tryb życia i ciężko zaplanować posiłki, zwłaszcza ich regularność.
A po co jakaś regularność? Tego doprawdy pojąć nie mogę. Je się akurat wtedy, gdy jest się głodnym.
Ja to trochę rozumiem. Ludzie o niezaspokojonych potrzebach emocjonalnych we wczesnym dzieciństwie (przykładem jestem ja sama) bardzo często nie ufają swoim odczuciom, ale chcą potwierdzenia z zewnątrz. Szukają różnych szablonów, planów, chcą wprowadzić zewnętrzny porządek, aby choć na chwilę mieć poczucie bezpieczeństwa. Ale ja już doszłam do tego, że żaden porządek zewnętrzny nie da mi ukojenia. To nie o to chodzi. Życie według planu (obojętnie, czy własnego, czy zapożyczonego) to tylko atrapa, kolejna tapeta. To tak jakby przyjmować suplementy dla załagodzenia objawów. Tym bardziej że pragnienie uporządkowanego życia nieustannie wprowadza w frustrację i obwinianie się, gdyż osoba myśląca tym schematem nie daje rady sprostać swoim oczekiwaniom. Choćby się nawet starała. Pojawiają się oskarżenia: "ale jestem do niczego, skoro nawet nie potrafię zrobić na czas obiadu...itp". I żyje się w błędnym kole.
Mnie się udało wyjść z tej pułapki samooskarżania się. Prawie ( msn-wink ) potrafię powiedzieć za  Mistrzem : "jem kiedy jestem głodna", ale aby dojść do tego, że jedzenie i inne czynności mają być zaspokajaniem moich potrzeb, a nie spełnianiem jakichś powinności, czy reguł, minęło bardzo dużo czasu. Wiele, wiele lat...
Mam nadzieję Monello, że Ty dojdziesz do takich wniosków szybciej niż ja. Ja zaczęłam po trosze akceptować siebie dopiero po 30 - stce.

Cytat
Jestem tym bardzo sfrustrowana i zniechęcona, dlatego też piszę tego posta, licząc na wsparcie i zrozumienie osób z podobnymi doświadczeniami.
Monello, to, co napisałaś o sobie jest mi bardzo bliskie. Wiele z tego odczuwam "na własnej skórze".
Rozpoczęłyśmy oczyszczanie w podobnym czasie i tak jak napisała Grażyna w moim wątku: możemy się wspierać nawzajem. Ja jestem otwarta na kontakt.
« Ostatnia zmiana: 16-10-2009, 09:48 wysłane przez Bromba » Zapisane

Bo rzeczywiście, jak się dobrze pomyśli, to każda awantura, walka, pojedynek okazują się zajęciem ponurym, dość monotonnym, a nawet wręcz nudnym dla umysłu naprawdę dociekliwego.
Isa
« Odpowiedz #3 : 16-10-2009, 10:04 »

Monello Ty też podobnie ja Bromba wykonałaś dużą pracę w głowie, a to najważniejsze. Lepiej późno niż wcale zadbać o siebie, a robisz to wcześniej niż ja, więc jesteś lepsza – gratulacje!
Będzie dobrze, moje wsparcie już masz, a myślę, że Mądrzy tego portalu też są z Tobą thumbsup

« Ostatnia zmiana: 16-10-2009, 11:29 wysłane przez Isa » Zapisane
Iza38K
« Odpowiedz #4 : 16-10-2009, 10:22 »

Brombo! Pięknie to napisałaś. Pięknie zdefiniowałaś. Myślę, że wiele osób ma taki problem tylko nie mają odwagi tego sobie uświadomić. Jak czytam Mistrza o marznięciu stóp to pomyślałam o sobie. Ja też miałam i problemy emocjonalne i wiecznie zmarznięte stopy. Gdy  "uporządkowałam głowę " zapomniałam o tym. Dopiero teraz to czytając sobie to przypomniałam. Monella ! Jesteś taka młodziutka ! ( To komplement ). Dasz radę ! Kto ma dać jak nie Wy - Młodzi adepci filozofii Biosłone. Niech Moc będzie z Tobą. A Eksperci poprowadzą ku zdrowiu.
Zapisane
Bromba
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 24.09.2009
Skąd: stadnina stołeczna
Wiadomości: 63

Bromby, jak wiadomo, są skłonne do refleksji...

« Odpowiedz #5 : 16-10-2009, 11:49 »

Cytat
Ja też miałam i problemy emocjonalne i wiecznie zmarznięte stopy. Gdy  "uporządkowałam głowę " zapomniałam o tym.
W moim przekonaniu istnieją dwie metody porządkowania Człowieka - istoty psycho - fizycznej. Można zacząć od pracy z psychiką, co da zmiany także w sferze fizycznej, ale też można zabrać się od sfery fizycznej (ciała) co wpłynie na zmiany na płaszczyźnie psychiki (mówię o uczuciach, emocjach).
Pierwszą metodą ja osobiście osiągnęłam mało. Było tak, że podczas terapii rósł mój intelekt, wiedza, natomiast nie dostałam się do sfery uczuć. Dzisiaj myślę, że wiele metod terapeutycznych skierowanych jest jak medycyna: na zablokowanie, a w najlepszym wypadku na załagodzenie objawów. Nie pracuje się z uczuciami, z autentycznym przeżywaniem i cierpieniem.
Dlatego też dla wielu osób (ja jestem tego przykładem) skuteczniejszym sposobem jest praca z ciałem. Uczciwa praca z ciałem. Odczuwanie bólu, dyskomfortu oczyszczania, biegunek, etc.
Ja dałam ciału przyzwolenie, że jak boli, to boli, trudno. Przeczekam. Nie wezmę tabletki, aby żyć w nieświadomości. Natomiast z psychiką nie umiałam tak. Nieustannie zadawałam sobie gwałt przebywając z toksycznymi ludźmi, słuchając toksycznych opinii na swój temat, a co gorsza, w swojej głowie produkując jakieś samozatruwacze. Jakbym jadła swoje kupy. Nic więc dziwnego, że przez tyle lat nie przyjmowałam pokarmu i wymiotowałam. Ciało pokazało dosłownie co jest na rzeczy. Ale przyznam, że żaden z moich terapeutów nie umiał mi w tym pomóc. Obecnie praktykowana jest metoda rozczłonkowania człowieka na kawałeczki: jeden zajmuje się okiem, inny kolanem, a jeszcze inny prawą półkulą mózgu (bo od tej lewej to już są ci drudzy). Holistyczne podejście nie jest popularne wcale. Pomimo, że są tacy ludzie. Osobiście mi pomogli.

Ja zaczęłam zdrowieć psychicznie dopiero jak zaczęłam powoli wybierać to, co dobre dla mojego ciała. Potem, ale prawie równocześnie przeniosłam taką troskę na płaszczyznę psychiczną.
Nie jem tego, co mi nie smakuje i nie znęcam się nad sobą robiąc rzeczy, które całkowicie nie pasują do mnie. Chyba, że mam na coś wyraźną ochotę.

Pisząc "Nie jem tego, co mi nie smakuje" pomyślałam "chyba, że jest w tym jakiś wyższy cel". Nawet to z rozpędu napisałam. Ach, te wyuczone powinności, ta grzeczność, pozorna uległość, ta chęć podobania się i potrzeba bycia lubianą...To tkwi. Tyle, że dzisiaj już świadomie.
Jednak jak zobaczyłam to okropne zdanie, skasowałam je. Nie ma wyższych celów. To złudzenie. Nic nie usprawiedliwia gwałtu na sobie samym!
Zapisane

Bo rzeczywiście, jak się dobrze pomyśli, to każda awantura, walka, pojedynek okazują się zajęciem ponurym, dość monotonnym, a nawet wręcz nudnym dla umysłu naprawdę dociekliwego.
Tequila
« Odpowiedz #6 : 16-10-2009, 14:58 »

Monella.
Musisz się przełamać, nie ma innego wyjścia. Nasze zdrowie zależy od tego, co jemy. Od razu powiem, że nie będzie łatwo. Przyzwyczajenie, to bardzo silne uczucie! Chociaż?, sporo przeszłaś, więc powinno być trochę łatwiej, bo dużo rozumiesz. Trochę Cię pocieszę, dużo czasu minęło, zanim zakupiłam blender do robienia koktajlów. Nawet nie powiem ile, bo to wstyd, a byłam cały czas świadoma, że jak zacznę i dietę i koktajle, to będzie tylko lepiej, a jednak. Zawsze miałam coś na usprawiedliwienie. Dlaczego? nie wiem.
Pomyśl o jednym! O efektach jakie będziesz miała (na 100%) w przyszłości! Pomyśl, o jakże ważnym dla nas kobiet, wyglądzie zewnętrznym i porządku emocjonalnym! A może i w odwrotnej kolejności ? Nie wspominam nawet o Zdrowiu, bo od tego się wszystko zaczyna.
Dobrze trafiłaś.
Moje życie już się zmieniło, a jestem dopiero na początku tej drogi i wiem, że dużo przede mną.  .
Zaczęłaś pić MO. Zapraszam na odważnie wejście przez „te” drzwi, a nie tylko ich uchylenie!. Życzę powodzenia!
« Ostatnia zmiana: 16-10-2009, 14:59 wysłane przez Grażyna » Zapisane
Monella
« Odpowiedz #7 : 16-10-2009, 22:31 »

Dziękuje wszystkim za ciepłe słowa - są jak balsam na moją udręczoną duszę. Przyznam na wstępie, że mam w tej chwili problem z pisaniem tej wiadomości, ale mimo to nie poddaję się i brnę dalej. Przyczyną jest tzw "mgła mózgowa", która często pojawia się w opracowaniach na temat wpływu drożdżaków na umysł. Nie kojarzę, czy to określenie padło też gdzieś u Mistrza, ale oddaje ono najlepiej to, co się ze mną dzieje.

W postach Bromby i wielu innych padały konkretne problemy emocjonalne i nerwowe, których to ja nawet nie wyliczam, bo wszystkie zamykają się w szerszych zespołach i zaburzeniach. Ale najbardziej chyba dokucza mi właśnie ten dziwny stan, kiedy to czuję, jakbym miała spowolnione i ograniczone myślenie, jakbym nie mogła  kontrolować procesów zachodzących w moim umyśle, jakbym miała blokadę przeszkadzającą mi wyrażanie siebie, czy to ustnie, czy pisemnie....

 I co najciekawsze, stany te nie są permanentne, pojawiają się i znikają, nasilają  się i ustępują z minuty na minutę. A ja "biedna" nie znam dnia ani godziny, kiedy znów coś mnie chwyci, a mówiąc obrazowo - "rzuci mi się na umysł". Stąd też moje lęki i ich konsekwencje. Przez tyle lat czułam się jak ofiara tyranii swego mózgu, nie chcącego ze mną współpracować i robiącego mi zawsze pod górkę.

A teraz dopiero zaczynam wyciągać wnioski i  uświadamiać sobie, że ja sama sobie fundowałam ta "mgłę"- że byłam zarazem katem i ofiarą. Niestety od teorii do praktyki długa droga, więc dziś znów powtórka z rozrywki - po całym dniu modelowego trzymania się diety, wieczorem znów tama pękła. Mama zrobiła moją ulubioną potrawę z dawnych czasów i uległam słabości.

Wieczory i noce to moje newralgiczne momenty. Zmęczenie i emocje skumulowane w czasie dnia biorą górę i zachowuję się jak zniewolony automat. Ale nie chcę się tutaj rozgrzeszać ani spowiadać - to byłoby znów błędne koło, a już nie mam siły bawić się ze sobą w kotka i myszkę. Jak długo można siebie oszukiwać? Wiem Bromba, że mnie rozumiesz, bo mechanizm był u nas ten sam i na pewno możemy sobie nawzajem wiele pomóc!

To szczęśliwy zbieg okoliczności, że pojawiłyśmy się obie na forum w tym samym momencie. Czuję, że to znak, iż jestem w końcu na dobrej drodze do wyjścia z wieloletniego impasu i paraliżu decyzyjnego. Że w końcu jestem we właściwym czasie we właściwym miejscu. Tak, wiele już przeszłam i wiem, że od zdrowia i jasności umysłu dzieli mnie tylko jeden mały krok - tyle że rozciąga się on nad przepaścią uzależnienia. Ale dzięki wam go pokonam. Nie mam wyjścia.

To moje być albo nie być. Cały czas staram sobie przypominać i uzmysławiać, ile mam do zyskania, gdy zacznę w końcu leczenie, a ile tracę, że tego (jeszcze) nie robię, ale to nie wystarczy. Tak jak Bromba, mam wrażenie, że nie tędy droga, więc zaczęłam również pracę z/nad ciałem. Może w ten sposób skontaktuję się ze swoimi uczuciami, zagubionymi mi gdzieś w tej mgle mózgowej. Poki co czuję się jak "zombie" czy mumia. To znaczy nic nie czuje ...

Przeczytałam na forum wątek o braku energii na skutek złego odżywiania i zatrucia, co z kolei powoduje brak siły na wprowadzanie diety i zmiany nawyków. Tak też jest u mnie. Cała moja energia jest pożerana przez mój organizm na walkę z toksynami i drożdżakami, a przez moja psychikę na walkę z samą sobą. Muszę jednak ostatkiem sił popchnąć te drzwi, bo inaczej skonam na progu nie mogąc dosięgnąć klamki.

Co do regularności, to rzeczywiście potrzeba planów i schematów jest bardzo silna we wszystkich sferach życia, a tzw plan jedzenia jest jednym z narzędzi zdrowienia w AŻ. Regularność jest fundamentem, bo inaczej bym jadła non-stop. Ale wiem, że to nie jedyny sposób i że dzięki DP i MO mam szansę na dialog z ciałem, a nie dyktaturę z jego strony msn-wink

To na razie tyle. Napisałabym więcej w odniesieniu do postów w moim wątku, ale nie mam siły. Rano będzie lepiej, więc ustosunkuję się do pozostałych wypowiedzi. Raz jeszcze bardzo wam za nie wszystkie dziękuję i może gdybym przeczytała je wcześniej, nie byłoby wieczornej wpadki. Ale teraz będę do nich wracać, jak tylko poczuję, że się łamię. "Nie łam się, przełam się", jak było kiedyś w pewnej reklamie msn-wink

Mam nadzieję na rozwój wątku, zwłaszcza wespół z Brombą, z którą mam tak wiele wspólnego. Ale także Nikena, bo łączy nas problem z tarczycą. Ja mam wrodzoną niedoczynność tarczycy, na dobrą sprawę  jej zanik, jakbym była po operacji - a paradoksalnie wygląda jakbym miała nadczynność. Biorę od małego Euthyrox, właśnie miałam robione USG w tym tygodniu i wyszła marskość - czyli zwłóknienia na tym, co się ostało. Wczytam się w wątek Nikeny i może w końcu zrozumiem o co w tym wszystkim chodzi - bo 20 lat chodzenia do endokrynologa jak widać nic nie dalo msn-wink Poziom hormonów tarczycy i tak ciągle skacze i się zmienia, mimo leków....No coz - moje zdrowie, moja odpowiedzialność.
Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #8 : 19-10-2009, 08:54 »

Cytat
No coz - moje zdrowie, moja odpowiedzialność.
Dokładnie tak jest. Piszesz, Monello, jak artystka, gdyby to, co przeżywasz, nie było takie trudne, byłoby piękne. A może jest...
Odniosę się do paru fragmentów Twojej opowieści, żeby małymi kroczkami dojść do celu. Małymi kroczkami, bo nie o zrywy tu chodzi ani o cudowne uzdrowienie - wiesz, że czeka Cię praca. Spróbujemy Ci ją ułatwić.

Twoje objawy fizyczne zaczęły się już w dzieciństwie. Zrozumienie tego, to początek zrozumienia siebie. Możliwe, że zadecydowały jakieś przeżycia z okresu dzieciństwa, ale chyba przede wszystkim niewłaściwa opieka nad dzieckiem - zastanów się, jak wyglądały u Ciebie dziecięce infekcje, które każde dziecko musi przechorować, żeby nabyć odporności. Jak wyglądały one w Twoim wypadku. Przeczytaj ten post wraz zawartym tam innym przekierowaniem.

Sama chyba doszłaś już do wniosku, że tylko reperacja otwartych wrót do organizmu, jakimi są nadżerki w śluzówkach - za pomocą Mikstury oczyszczającej - oraz systematyczne samooczyszczanie się organizmu z toksyn - za pomocą tej samej Mikstury oczyszczającej - pomoże Ci się przedrzeć przez różne ograniczenia i blokady psychiczne.

Jak sobie poradzić z efektem marznięcia - Mistrz Ci napisał. Czy wiesz co robić, czy to jest dla Ciebie jasne?
Tej sprawy nigdy nie należy bagatelizować, toteż pierwsze moje zalecenia dotyczą właśnie tej kwestii. A więc doradzam okłady z soli na kość krzyżową oraz polewanie nóg do połowy łydek zimną wodą, po w miarę gorącej kąpieli.

Sprawa posiłków jest w tej chwili czymś, co Cię kosztuje wiele stresu i z tym musimy sobie zacząć radzić
Cytat
Co więcej, mam bardzo nieregularny tryb życia i ciężko zaplanować posiłki, zwłaszcza ich regularność.
A po co jakaś regularność? Tego doprawdy pojąć nie mogę. Je się akurat wtedy, gdy jest się głodnym.
Dla Ciebie Mistrza słowa mogą się wydawać dziwne po metodzie AŻ. Ale widzę, że jesteś otwarta na metodę Biosłone:
Cytat
Co do regularności, to rzeczywiście potrzeba planów i schematów jest bardzo silna we wszystkich sferach życia, a tzw plan jedzenia jest jednym z narzędzi zdrowienia w AŻ. Regularność jest fundamentem, bo inaczej bym jadła non-stop. Ale wiem, że to nie jedyny sposób i że dzięki DP i MO mam szansę na dialog z ciałem, a nie dyktaturę z jego strony
Otóż ludzie odżywiający się "lekkostrawnie" muszą jeść regularnie, 5 razy dziennie, żeby nie oddać władzy nad sobą głodowi. A i tak, na skutek niedoborów wynikających z przyjmowania "pustych kalorii" w postaci potraw mącznych i słodkich, prędzej czy później rzucają się na to, czego jeść nie powinni, gdyż takie odżywianie wzmaga chęć na mączne i słodkie - błędne koło. Ludzie jedzący racjonalnie, dostarczający w pożywieniu te składniki odżywcze, których organizm potrzebuje, np. zaspokajając rano naturalne zapotrzebowanie organizmu na wartościowe białko, sięgają po jedzenie wtedy, kiedy są głodni.

Może na początek:
Cytat
Mama zrobiła moją ulubioną potrawę z dawnych czasów i uległam słabości.
opisz potrawę, która jest tą Twoją ulubioną, a my postaramy się ją jakoś przerobić albo znaleźć alternatywę.

Czy już zapoznałaś się z ramami wytyczonymi w Diecie prozdrowotnej i czy próbowałaś ją wykorzystać dla swoich celów? Krótko mówiąc, co jesz? Opisz po kolei swoje codzienne posiłki.
Zapisane
Monella
« Odpowiedz #9 : 21-10-2009, 09:35 »

Witam moi drodzy,

Przepraszam za zastój w reakcjach na wasze cenne porady i komentarze. Dużo się u mnie działo przez ostatnie dni i nie mogłam się pozbierać. Brakowało mi siły i energii, by się skupić i napisać porządnego posta. Muszę powiedzieć, że ta „ultra" poprawność językowa jest dla mnie nie lada wyzwaniem, bo choć ponoć piszę jak artystka ( dziękuję za komplement smile), to robię to dość niedbale i chaotycznie.

Zatem formułowanie wypowiedzi na forum wymaga ode mnie dużo uwagi i koncentracji, co z kolei powoduje stres, napięcie i lęk przed reakcja na mojego posta, które to nasilają tę „mgłę mózgową” i blokadę myślenia. No i koło się zamyka. Ale nie mam zamiaru prosić o żadną taryfę ulgową – to dla mnie niezbędna lekcja dokładności, której brak odbija się szerokim echem we wszystkich sferach mojego życia, na czele z żywieniową.

Chciałabym jeszcze uzupełnić swego poprzedniego posta o fragment z innego wątku który przedstawia bardziej obrazowo i bezpośrednio to, co starałam się wyrazić. 

Cytat
co najgorsze nie mogę mysleć. Zanikły myśli, osobowość, odczucie przyjemności

jakieś zamroczenie w głowie oprócz szczątkowych myśli. Dziwne przeciążenie całego ciała i zamglenie wzroku, senność, głowa opada.

Najbardziej niepokoi mnie stan układu nerwowego!Miałem rezonans głowy i nic nie wyszło.A w głowie takie zamglenie że tylko szczątkowe myśli,głównie pustka.Odczuwanie emocji,przyjemności-upośledzone!Ciężki kask na głowie,nie wiem jak to opisać?!

Przejrzałem niezbędnik w obecnym stanie ciężko jest czytać i pisać poprawnie. A byłem kiedyś wszechstronny.

Powiem tylko, że choć dalej czuję się w ten sposób, to i tak jest już mi o niebo lepiej dzięki świadomości, skąd bierze się to wszystko i jak mogę wyjść z tej matni.

Cytat
gdyby to, co przeżywasz, nie było takie trudne, byłoby piękne. A może jest...

Muszę przyznać, że mimo wszystko jest piękne – doszukuję się w tym głębszych znaczeń  duchowych i twórczych inspiracji. Próbuję przez to lepiej poznać i zrozumieć siebie.  Staram się traktować to doświadczenie z dystansem i jak najwięcej się z niego nauczyć. Widać jest mi potrzebne do rozwoju i osiągnięcia wyższych celów życiowych.

Cytat
Małymi kroczkami, bo nie o zrywy tu chodzi ani o cudowne uzdrowienie - wiesz, że czeka Cię praca.

Tak, nie mam co do tego złudzeń. Przestałam się już żywić iluzją. Pora na właściwy pokarm dla ciała i dla ducha smile

Cytat
Twoje objawy fizyczne zaczęły się już w dzieciństwie. Zrozumienie tego, to początek zrozumienia siebie. Możliwe, że zadecydowały jakieś przeżycia z okresu dzieciństwa, ale chyba przede wszystkim niewłaściwa opieka nad dzieckiem

Co to, to tak...Podejrzewam, że dostałam to przez łożysko od mamy, wraz z niedoczynnością tarczycy, metalami ciężkimi, nadmiernym apetytem i innymi atrakcjami nadzwyczajnymi. Ale oczywiście za to jej nie winię.  Gorszym przewinieniem była jej skrajna nadopiekuńczość i wręcz sterylizacja wszystkiego naokoło w obawie przed infekcjami, co przynosiło przeciwstawne skutki. Ale mimo wszystko na nikogo nie zrzucam ciężaru odpowiedzialności za aktualny stan rzeczy, bo sama walnie się do niego przyczyniłam.

Cytat
Jak sobie poradzić z efektem marznięcia - Mistrz Ci napisał. Czy wiesz co robić, czy to jest dla Ciebie jasne?

Tak, zrozumiałam i od paru dni praktykuję z pozytywnym skutkiem. Tylko jedno pytanie – jak długo ma trwać to polewanie?

Cytat
Ludzie jedzący racjonalnie, dostarczający w pożywieniu te składniki odżywcze, których organizm potrzebuje, np. zaspokajając rano naturalne zapotrzebowanie organizmu na wartościowe białko, sięgają po jedzenie wtedy, kiedy są głodni.

Muszę powiedzieć, że w tym tygodniu na własnej skórze doświadczam dobrodziejstw takiego solidnego białkowego śniadania. Odkąd wdrożyłam jajka sadzone z porządną ilością boczku, nie mam ochoty na żadna inną potrawę. Mój hit numer jeden smile Do obiadu mam spokój, ale niestety zazwyczaj jestem o tej porze poza domem, więc albo opuszczam posiłek, albo idę do jakiegoś baru mlecznego na zupę, mięso i surówki. Na wieczór zaczynają się jednak  schody, bo o ile staram się zjeść porządną mięsną potrawę za radą Mistrza, to potem i tak chwyta mnie głód „niefizyczny”. Ale muszę przyznać że coraz lepiej sobie z nim radzę. Oby tak dalej. Staram się wejść na forum, gdy tylko czuję „ssanie”. Działa jak zimny prysznic smile

Cytat
opisz potrawę, która jest tą Twoją ulubioną, a my postaramy się ją jakoś przerobić albo znaleźć alternatywę.

Akurat w tym wypadku to były placki z jabłkami, a to ulubiony smak mojego dzieciństwa. Ale z ta potrawą nie ma aż takiego problemu, by trzeba ją wspólnie rozpracowywać, bo jest u nas w domu rzadko. Najgorzej jest z innymi daniami lub produktami mącznymi, typu pierogi, naleśniki, makarony, biały ryż, pieczywo ziarniste.....Wiem, że alternatywą jest kasza jaglana i gryczana, ale to nie jest „to”. Kiedyś byłam na 2 tygodniowej monodiecie, gdy jadłam tylko i wyłącznie czystą kaszę jaglaną i choć mi smakowała i schudłam na niej ok 15 kg, to źle mi się kojarzy - przywołuje nieciekawe wspomnienia z tamtego okresu.
Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #10 : 21-10-2009, 10:14 »

Cytat
Najgorzej jest z innymi daniami lub produktami mącznymi, typu pierogi, naleśniki, makarony, biały ryż, pieczywo ziarniste.....Wiem, że alternatywą jest kasza jaglana i gryczana, ale to nie jest „to”.
Nie ma więc innego wyjścia, jak przestać je jeść. Przepisy na potrawy stosowane w pierwszych etapach DP znajdziesz w dziale kulinarnym. Stosując je, w końcu zapomnisz o mącznych.
Cytat
Do obiadu mam spokój, ale niestety zazwyczaj jestem o tej porze poza domem, więc albo opuszczam posiłek, albo idę do jakiegoś baru mlecznego na zupę, mięso i surówki.
Opuszczanie posiłków - nie, jedzenie zup, mięs i surówek - tak.
Cytat
Tak, zrozumiałam i od paru dni praktykuję z pozytywnym skutkiem. Tylko jedno pytanie – jak długo ma trwać to polewanie?
Powinnaś czuć - dopóki to daje efekty.
Zapisane
Monella
« Odpowiedz #11 : 21-10-2009, 12:17 »

Cytat
Powinnaś czuć - dopóki to daje efekty.

Chyba źle się wyraziłam - chodziło mi o to, jak długo ma trwać jednorazowe polewanie po kąpieli, a nie cały proces.

Cytat
Opuszczanie posiłków - nie, jedzenie zup, mięs i surówek - tak.

Zdaje sobie z tego sprawę, ale niestety nie zawsze jest to możliwe z racji nieprzewidywalnego rozkładu dnia, który najwidoczniej muszę zmienić, jeśli stawiam sobie za priorytet zdrowie, a nie lekkoduszny styl życia.

Cytat
Nie ma więc innego wyjścia, jak przestać je jeść.

Dążę do tego. Ale wciąż nie mogę się przyzwyczaić, że coś, co uważałam przez całe życie za zdrowe, jak np zboża, pieczywo i makarony pełnoziarniste, wcale takie nie jest. A wręcz przeciwnie, przynajmniej na ten moment, a może i całe życie. To całkowita rewolucja w myśleniu, a jak wiadomo, rewolucja długo zapuszcza korzenie.....Ten proces to raczej ewolucja świadomości.

W ogóle to mam wrażenie, że trochę za bardzo skupiam się na warstwie emocjonalnej i psychicznej tego całego procesu, a za mało na stronie praktycznej.  Mam naturę refleksyjną , podobnie jak Bromba, ale uważam, że powinnam zejść na ziemię (oby nie zbyt boleśnie msn-wink) i zacząć pisać tak jak inni forumowicze. Od wynurzeń natury duchowej są inne miejsca, jak np forum AŻ. Tyle że mam lekki opór przed forami  i teraz dopiero go przełamałam na Bioslone. Może pociągnie to za sobą dalsze otwieranie się i udzielanie w innych miejscach. Mistrz ma rację - kwestia pewności siebie to podłoże moich problemów!

Stąd też chciałam  podziękować Brombie za opis sposobu żywienia. Twój przykład bardzo mnie podbudował i zainspirował. Co prawda na forum pojawia się bardzo wiele indywidualnych jadłospisów, ale akurat ten wydał mi się najbardziej przystępny i przyjazny. Jak widać wspólnota doświadczeń robi swoje.

Próbuję się aktywizować kulinarnie, i choć na razie nie mam jeszcze błysku w oku w kuchni, robię postępy w przełamywaniu awersji. Zaczęłam od wariacji jajecznych, do przygotowania mięsa jeszcze się nie zabrałam - bo może trudno w to uwierzyć, ale NIGDY tego nie robiłam. Tak jak i zup. O bardziej złożonych potrawach, jak np gołąbki, nie wspominając. No cóż - wychowano mnie na kalekę w niektórych sferach i teraz muszę na hurra nadrabiać zaległości. Póki co poruszam się po kuchni jak słoń w składzie porcelany, ale może wkrótce nauczę się obsługi poszczególnych urządzeń i nie będę panikować, że puszczę z dymem nie tylko potrawę, ale i całe mieszkanie smile

Póki co nie mam jeszcze blendera, a moja rodzina uważa, że wydziwiam, a jak już, to do zrobienia koktajlu wystarczy mikser, więc na kupno na razie się nie zanosi....

Cytat
Myślę, że błędami było to, że:
-zrobiłam zupę z mieszanki różnych odmian fasoli i okazało się, że jednym ze składników był pęczak

No własnie - to tez mój problem - gdy zjem potrawę ogólnie zgodną z zasadami DP, ale prócz jednego składnika, to potem ten element nie daje mi spokoju i psuje krew. Wiem, że tak małe ilości nie powinny mi zaszkodzić, ale mimo to czuję presję absolutnego przestrzegania zasad. Mechanizm: wszystko albo nic. Dieta prozdrowotna jest chyba pierwszą, która nie straszy, że jak ją złamię małym "grzeszkiem", choćby nawet śladowym, to już po ptakach i trzeba zaczynać proces  od nowa. Czy dobrze to interpretuje?

Cytat
gdy dopadał nas głodo – niepokój wraz z mężem jedliśmy orzechy włoskie, ale także ziemne (lekko solone); nie zwróciłam uwagi, że orzechy są chyba wykluczone.

Właśnie od wczoraj jem sporo orzechów włoskich, ale w łupinach z działki, nie kupnych w sklepie. Gdzie na forum padło takie zdanie, które zdaje egzamin w moim przypadku:

Cytat
  Jeśli zrezygnowałeś z jednego nałogu, po który pozostała "dziura", to zastąp go początkowo innym "bardziej bezpiecznym", np. gryzieniem ziaren słonecznika, czy orzechów itp.- w myśl zasady, że "przyroda nie lubi próżni".

Mistrz odp, że to:

Cytat
raczej mały grzeszek, jeśli nie jest popełniany permanentnie.

ale jednak zawsze grzeszek, tym bardziej że jem je w znacznych ilościach i nie mogę przestać...Gdzieś czytałam, że wg medycyny naturalnej orzechy włoskie są dobre na mózg, jako że przypominają kształtem ten organ - ale wiem, że co za dużo, to niezdrowo. Postaram się przerzucić na podgryzanie ziaren dyni i słonecznika.

Cytat
- ja wypiłam na dworcu kawę z cukrem a innym razem z mlekiem
Błahostka.

Czy odrobinka mleka do kawy parzonej (też dopiero niedawno przerzuciłam się  z rozpuszczalnej) jest dopuszczalna? Dosłownie naparsteczek....Bez tego kawy ani rusz.

Cytat
Jednak ja z najstarszym synem wyjeżdżamy na 4 dni i będziemy na żywieniu stołówkowym. Obawiam się, że możemy nie mieć wyboru i będziemy musieli jeść ziemniaki i zupy, a także chleb

Będę miała ten sam problem w ten weekend. Jadę od piątku do niedzieli na szkolenie do innego miasta i będę tam zdana na catering. Mam jednak nadzieję, że uda się wykrzesać z tego coś prozdrowotnego i przy tym pozostać, nie zaśmiecając się chlebem, cukrem i glutenem. Będę musiała wyekstraktować też trochę oleju i alocitu z butelek domowych, bo u nas MO pije cała rodzina. Macie jakieś patenty na przyrządzanie mikstury na wyjazdach, w warunkach lekko niesprzyjających?









Zapisane
Isa
« Odpowiedz #12 : 21-10-2009, 12:46 »

Cytat
W ogóle to mam wrażenie, że trochę za bardzo skupiam się na warstwie emocjonalnej i psychicznej tego całego procesu, a za mało na stronie praktycznej.  Mam naturę refleksyjną , podobnie jak Bromba, ale uważam, że powinnam zejść na ziemię (oby nie zbyt boleśnie ) i zacząć pisać tak jak inni forumowicze. Od wynurzeń natury duchowej są inne miejsca, jak np forum AŻ. Tyle że mam lekki opór przed forami  i teraz dopiero go przełamałam na Bioslone. Może pociągnie to za sobą dalsze otwieranie się i udzielanie w innych miejscach. Mistrz ma rację - kwestia pewności siebie to podłoże moich problemów!
Uważam, że każdy powinien wywnętrzać się, jeśli ma potrzebę, to pomaga.
Natomiast nie każdy ma taki obowiązek. Pewnie ktoś jeszcze zgodzi się ze mną, że to wszystko, co dzieje się z nami po zastosowaniu porad z Biosłone to zmiany i psyche i somy, które są od siebie zależne. Dla Ciebie ma to moc terapeutyczną to i dobrze, że przełamujesz swe słabości i nieśmiałości. Potrzebujesz wsparcia, prosisz o nie i otrzymujesz.
O to chodzi, jeśli jasno wyrażamy swe potrzeby otrzymujemy to, czego nam trzeba.
Trzeba być troskliwym dla siebie, bo co by tu nie mówić my dla siebie jesteśmy najważniejsi i sami wiemy, co dla nas najlepsze. Cieszę się, że zaczynasz to wiedzieć.  Howgh!
 smile
« Ostatnia zmiana: 21-10-2009, 13:31 wysłane przez Isa » Zapisane
Witalia
***

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17-08-2008
Skąd: Gdynia
Wiadomości: 43

« Odpowiedz #13 : 21-10-2009, 14:56 »

Macie jakieś patenty na przyrządzanie mikstury na wyjazdach, w warunkach lekko niesprzyjających?

Niemedyczne forum zdrowia > INFORMACJE > Często zadawane pytania > Jak przygotować Miksturę oczyszczajacą na kilka dni     
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=186.0

Teraz jest już na tyle chłodno, że nawet bez lodówki można sobie poradzić.
Zapisane
Monella
« Odpowiedz #14 : 21-10-2009, 21:57 »

Witalia, wielkie dzięki za podesłanie tej rady, na pewno wykorzystam. A już po swojemu chciałam sobie odpuścić ten weekend. Po raz pierwszy w życiu staram się być w pełni konsekwentna i odpowiedzialna. Zawsze robiłam wszystko na pół gwizdka.

Isa, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Znacznie zwiększają tą moc terapeutyczną smile W takim razie czuję się swobodna, by poruszać temat swojego uzależnienia od jedzenia i komplikacji psychicznych i emocjonalnych wynikających z zatrucia organizmu. To dla mnie najważniejsze kwestie, bo dolegliwości fizycznych na dobrą sprawę nie odczuwam. Co nie znaczy, że ich nie ma, ale nie dokuczają mi tak mocno i są jakby na drugim miejscu. Wiem, że i tak ustąpią dzięki diecie i MO, a nie dezorganizują i nie utrudniają mi tak życia, bym się miała o nich rozpisywać.

Mam potrzebę poruszenia szerzej tematu zaburzeń odżywiania i być może zakończyć go raz na zawsze, bo inaczej będzie się za mną ciągnął i nie da mi spokoju. Byłam dziś na mitingu AŻ i uczestniczyłam w nim z innej perspektywy za sprawą szerokiej wypowiedzi Zibiego w wątku o tzw chorobach "uzależnieniowych" http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=8153.20#quickreply. Przyjęłam to z humorem i z dystansem, bo nie należę do ortodoksyjnych "aowców" i zawsze podchodziłam trochę sceptycznie do idei "abstynencji" w kontekście jedzenia i innych używek. Czułam podskórnie, że coś tu nie gra, ze czegoś tu brakuje. Teraz w końcu rozumiem, ale żal mi, że nie będę mogła do tego przekonać swoich "współtowarzyszy niedoli", bo są zbyt przywiązani do programu 12 kroków i wiary w cudowne uzdrowienie poprzez silę wyższą. Uważają, że spróbowali już "wszystkiego" i AŻ jest ostatnią deską ratunku, której się kurczowo trzymają , jak tonący brzytwy. Nie wykluczam duchowego aspektu zdrowienia, wręcz przeciwnie, ale ograniczanie się do tego to ciągle igranie z ogniem - przymus ciągłej samokontroli i autorefleksji, by bron Boże nie podwinęła się noga i nie doszło do "zajedzenia". A gdyby oczyścić organizm, to takiego ryzyka w ogóle by nie było! To dla mnie przełomowe odkrycie, kamień milowy.


Cytat
nie wiedzą, że przyczyna wszystkich chorób jest toksemia ponadprogramowa i cała kaskada pośrednich następstw tego stanu. Nie wiedzą, że uzyskując homeostazę podaży toksyn, a ich wydalaniem, uzyskują homeostazę komórkową, a więc mózg, będąc dobrze dożywiony, a cały organizm odciążony walką na x frontach z utylizacją toksyn, nie wydatkuje po próżnicy swojego "prądu” - nie musi kompensować sobie w swojej prawidłowej funkcji używkami pt. kawa, herbata, alkohol, tytoń, itp. Mózg tych ludzi chce, ale nie musi; u ludzi z patologiczną funkcją mózgu, organizm nie toleruje, a mózg chce i musi.

Jak dobrze już to wiedzieć smile Ale mówią, że wiedza to odpowiedzialność. Być może nie każdy jej tak naprawdę chce, bo osiąga jakieś korzyści ze stanu "zniewolenia". Daje to poczucie tożsamości, oparcia w grupie, współczucia innych i wiele innych, o których pisał Zibi, więc nie będę się powtarzać.

Cytat
nieświadomość ich i niewiedza przyczyn istoty rzeczy najważniejszych dla człowieka, a także lenistwo, brak szukania sposobów na ustalenie przyczyn rzeczy najistotniejszych dla człowieka skazuje ich na miano Homo patiens.

Otóż to. Dzięki Bogu obudziłam się w porę, zanim bym zmarnowała kolejnych parę lat na jałowe trwanie we wspólnocie uzależnionych, gdzie misternie budowana konstrukcja  w jednej chwili nieuwagi może obrócić się w proch i pył.

Cytat
Jeszcze kilka m-cy wstecz, kiedy panowała psychoza candidy, jako monstrum czasów cywilizacyjnych, również szukałem ścisłego i bezpośredniego związku między grzybem candida, a uzależnieniem alkoholowym, ale z przekonaniem, że ten w gruncie rzeczy, powiązany z człowiekiem, na dobre, i na złe, od wieków sprzątacz organizmu, jest przyczyną całego zła na Ziemi plus przyczynkiem do ZZA. Sugerowałem się przy tym wiedzą zaczerpniętą od pewnej pani doktor n. med. – przechrzty, która stanowczo twierdziła, że „… grzyb, szukając sobie źródła pożywienia, czyli cukru, zaczyna penetrować głębiej tkanki ustroju, zaczyna przyklejać się do ścian jelit i czerpać glukozę z krwi, i stąd gotowa hipoglikemia…”. O podobnych bzdetach pisali kiedyś też inni przechrzty, być może, sugerując się „autorytetem” dr n. med….


Cytat
mieli zakodowany strach przez medycynę, a życie podszyte strachem to nie życie. Podobnie jest ze straszakami w leczeniu somatyki. Straszaki te, jak wiemy działają odwrotnie, napędzając koniunkturę biznesową owego przemysłu chorób. Znamy jeszcze przemysł pomocniczy, czyli przemysł „antycukrzycowy”, czy „antyglutenowy”, itp., wspierający zbrodniczy przemysł chorobotwórczy.

I pomyśleć, że przez jakiś czas nabierałam się też na bujdę antyglutenową, bo czytałam w wielu tekstach o drożdżakach, że to ich pożywka , tak jak cukier, nabiał, produkty zawierające drożdże etc.
Zanim trafiłam na Bioslone, a po tym, jak już odkryłam powiązanie między drożdżakami a moim stanem ( i wykazały to badania pomiarowe z kału)  żyłam ponad 2 miesiące w ogromnym stresie. Czytałam mnóstwo artykułów w Internecie, oglądałam pod lupą etykietki na produktach, chodziłam po sklepach ze "zdrową żywnością" i do barów wegetariańskich. Tak się frustrowałam  że dokarmiam "cichych zabójców"  mojego organizmu, że z napięcia i nerwów raz po raz się obżerałam. Tak się cieszę, że w końcu zrozumiałam ten mechanizm i przestałam się nabierać na wszelkie straszaki. Właśnie padły ostatnie bastiony autorytetu i zaufania , jakie kiedykolwiek żywiłam dla systemu medycznego.

Swietnie skwitował to KaZof:

Cytat
Najlepszym fachurą jesteśmy sami dla siebie ... bo kto cię zna lepiej niż ty sam? ...
Tylko wewnętrzne przekonanie i motywacja, niewymuszona przez nikogo decyzja, wreszcie chęć dotrzymania sobie samemu danego słowa ... to podstawa powodzenia w rzuceniu nałogu ...

To było o uzależnieniu od używek wszelakich. A co z pracoholikami, komputeroholikami z Biosłonoholikami włącznie (jest ich paru  msn-wink), hazardoholikami oraz innymi pacjentoholikami z lekoholikami włącznie?

Mechanizm powstawania uzależnienia jest  identyczny, a skutek taki sam: "betoniara" i na końcu wszechobecna destrukcja...

A na koniec: o mało nie wpadłam w tą pułapkę. Byłam bardzo blisko przegięcia w tę stronę, ale dzięki Bioslone uratuję swój zdrowy rozsądek i nie dam się zwariować modzie na zdrowe odżywianie. Jadę od paru dni na mięsie i jajach i czuję, że żyję. Nie mam zamiaru kłaść swego życia na ołtarzu abstynencji od głównych przyjemności, które się nań składają. Nie tędy droga....

Cytat
Ludzki organizm ma mnóstwo tajemnic i ciągle potrafi nas zaskakiwać. Są ludzie którzy odżywiają się w ich mniemaniu zdrowo, piją jogurty, wzmacniają odporność, jedzą "zdrowe" pieczywo, unikają tytoniu, alkoholu, piją 2 litry albo więcej płynów m.in. pod postacią zielonych herbat, unikają "szkodliwych tłuszczy", na wszelki wypadek łykają kompleksik witaminek i minerałów. Czesto jednak okazuje się, że tylko pozornie prowadzili zdrowy tryb życia a ich stan zdrowia (oraz poziom satysfakcji życiowej) jest gorszy od przeciętnego imprezowicza, który nie brzydzi się kieliszkiem, fajką oraz konkretnym tłustym jedzeniem.

Ok, to się wyżyłam msn-wink Trochę mi się nazbierało przez ten dzisiejszy miting i musiałam to z siebie wyrzucić, by się nie przeczyścić. Dzięki dla wszystkich, którzy rozumieją i współodczuwają mój problem. Mam nadzieję na odpowiedz i poparcie Zibiego.
Zapisane
Monella
« Odpowiedz #15 : 21-10-2009, 22:08 »

Aha, i jeszcze dodam jedną dobrą wiadomość - a mianowicie od paru dni trzymam dietę i muszę powiedzieć, że "mgła" coraz bardziej ustępuję, co przekłada się wprost proporcjonalnie na długość i obfitość moich postów msn-wink Ale nie martwcie się - wyjeżdżam na weekend i dam wszystkim odsapnąć od moich wypocin i przetrawić je smile
Zapisane
Monella
« Odpowiedz #16 : 21-10-2009, 23:33 »

Jeszcze jedno: nie wiedziałam, jak dobrze oddać moje problemy z regularnością posiłków i z nieopuszczaniem ich, aż tu nagle natrafiłam w Internecie na ciekawe określenie, trafiające w sedno rzeczy. Mam nadzieję, że teraz jeszcze łatwiej wam będzie sobie wyobrazić, jak ciężko mi zmienić nawyki żywieniowe

"Anarchia żywieniowa"

Zaburzenie to oznacza odżywianie się przez pojadanie, chrupanie, zwane “chaosem" albo właśnie “anarchią" żywieniową. Polega na częściowym lub całkowitym zrezygnowaniu z tradycyjnych, spożywanych o właściwych porach posiłków na rzecz jedzenia małych porcji w nieregularnych odstępach czasu.

Osoby odżywiające się w ten sposób najczęściej zastępują gotowane potrawy produktami niewymagającymi dłuższego przygotowania. Anarchiści żywieniowi  nie posługują się sztućcami, nie jedzą przy stole, ale bezpośrednio palcami, w najróżniejszych miejscach - stojąc, maszerując lub leżąc w łóżku.

Specjaliści tłumaczą przypadki anarchii żywieniowej nie tyle zaburzeniami psychiki, ale wpływem cywilizacji świata zachodniego, która zmusza do szybkiego tempa życia, wyzwala uczucie samotności i pragnienie zamknięcia się w sobie lub też dla odmiany powoduje tendencję do "włóczęgowskiego", archaicznego sposobu odżywiania."

To na tyle. Ciężko się dobrze odżywiać, będąc człowiekiem drogi, ale cóż. Nie mam innego wyjścia, bo inaczej wkrótce zabraknie mi sił do tej "tułaczki" przez życie.
« Ostatnia zmiana: 22-10-2009, 00:27 wysłane przez Grażyna » Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #17 : 22-10-2009, 00:38 »

Cytat
Póki co nie mam jeszcze blendera, a moja rodzina uważa, że wydziwiam, a jak już, to do zrobienia koktajlu wystarczy mikser, więc na kupno na razie się nie zanosi....
Rodzinie warto opowiedzieć o "żywym błonniku" z nasion, w których tli się życie (Niezbędnik, s.17, streścić Rozdział 17 "Oświecenia" - Sok czy błonnik.

Cytat
Gdzieś czytałam, że wg medycyny naturalnej orzechy włoskie są dobre na mózg, jako że przypominają kształtem ten organ - ale wiem, że co za dużo, to niezdrowo. Postaram się przerzucić na podgryzanie ziaren dyni i słonecznika.
Podgryzaj to, na co masz zapotrzebowanie, a nie to, co Ci się wydaje, że powinnaś. Przyjdzie czas na tamto. Teraz orzechy są rewelacyjne.

Cytat
powiązanie między drożdżakami a moim stanem ( i wykazały to badania pomiarowe z kału)
lol lol lol A gdzie one mają być, jak nie w kupie...

Cytat
Byłam bardzo blisko przegięcia w tę stronę, ale dzięki Bioslone uratuję swój zdrowy rozsądek i nie dam się zwariować modzie na zdrowe odżywianie. Jadę od paru dni na mięsie i jajach i czuję, że żyję. Nie mam zamiaru kłaść swego życia na ołtarzu abstynencji od głównych przyjemności, które się nań składają. Nie tędy droga....
Prawda, jaka ulga?
Zapisane
Boja
« Odpowiedz #18 : 22-10-2009, 08:35 »

Cytat
Ale oczywiście za to jej nie winię.  Gorszym przewinieniem była jej skrajna nadopiekuńczość i wręcz sterylizacja wszystkiego naokoło w obawie przed infekcjami, co przynosiło przeciwstawne skutki.
Nadopiekuńczość matek, niemożność odcięcia pępowiny od własnego dziecka, to w prostej linii zaszczepianie lęku i niepewności przed światem i przed samym sobą, to niemożność podejmowania decyzji, to lęk podjęcia decyzji bez potwierdzenia innych, o czym pisała Bromba
Cytat
bardzo często nie ufają swoim odczuciom, ale chcą potwierdzenia z zewnątrz.
Zapisane
KaZof
*


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 13-01-2007, pies: 08-11-2008
Wiadomości: 1.096

« Odpowiedz #19 : 23-10-2009, 15:37 »

Monella, jesteś taka młoddziutka i TAAAAAka dojrzała. Widać masz za sobą KAWAŁ CIĘŻKIEJ PRACY ZE SOBĄ. Trzymam za Ciebie kciuki! Z filozofią Biosłone i mądrością Tutaj przekazywaną nam - na pewno DASZ RADĘ, "nie bój żaby",  msn-wink
Zapisane

KaZof, "Wszystko, co mnie nie złamie, wzmocni mnie"
Strony: [1] 2   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!