Taaak
, już się przyzwyczaiłam do litościwych spojrzeń, gdy oznajmiam, że nie jem mąki
; powtarzają się okrzyki: ojej, nie możesz chleba (ciemnego też nie?? to już dopiero dziwactwo!), ojej, nie możesz makaronu etc. Kiedyś starałam się tłumaczyć, że to nie o to chodzi, że "nie mogę"; jest tyle niesamowitych smaków na ziemi, po co się regularnie sklejać i wypełniać czymś, co nic dobrego nie wnosi a może szkodzić? Kanapki na śniadanie, kanapki na kolację - to tylko mocno ugruntowane przyzwyczajenia. Z moim organizmem było tak, że jak tylko dałam mu szansę (odstawiłam gluten), to bardzo szybko mi podziękował odkrywając przede mną nową paletę bardziej wyrazistych smaków
. Nie tęsknię za chlebem do jajecznicy, bo do niej można dodać tyle wspaniałych i wartościowych składników, że po prostu szkoda żucia (i życia) na ten cały gluten, nie?