Deidara
|
|
« : 29-05-2012, 15:22 » |
|
Wiek: 22 lata
Dolegliwości: -gazy jelitowe, szczególnie po spożyciu warzyw, niektórych owoców, niekiedy mięsa -częste wypróżnienia (nawet do 6 razy dziennie, średnio 3-4) -biegunki -przelewanie w jelitach -zmęczenie -mgła umysłowa, otępienie, brak logicznego myślenia (ostatnio rzadko się zdarza, występowało najczęściej po spożyciu niektórych produktów, np. kapusty kiszonej) -podpuchnięte oczy (bardzo podpuchnięte z rana, w ciągu dnia trochę się poprawia), uczucie senności, zmęczonych oczu -wypryski skórne na plecach i twarzy -zwiększona potliwość (już od wielu lat) -niekiedy zatkany nos -suche usta (nie zawsze) -przekrwione oczy (przyczyną może być noszenie soczewek przez 5 lat, przekrwienie zaczęło się 2 lata temu, stwierdzono uczulenie na soczewki, zażywałem przez rok specjalne krople do oczu mające zniwelować rzekome uczulenie. We wrześniu tamtego roku miałem operację laserowej korekcji wzroku, więc soczewek już nie noszę, ale przekrwione oczy pozostały) -łupież -niekiedy swędzenie odbytu, uczucie jakby coś mi po nim chodziło -uczucie "mocnego pulsu" w górnej części klatki piersiowej i jakby w gardle (czuję mocne bicie serca) -rano (po przebudzeniu się) odczuwam silne parcie na stolec. Następnie po śniadaniu, znów muszę odwiedzić kibel.
Teraz moja historia, czyli jak to wszystko się zaczęło: Problemy z trawieniem rozpoczęły się 2-3 lata temu. Były to głównie częstsze wypróżnienia (3-4 razy dziennie, zaraz po posiłkach) i zwiększona ilość gazów. Myślałem wtedy, że po prostu szybko trawię pokarm i nie wydawało mi się, że coś jest ze mną nie tak. Od września 2011 do końca roku nie jadłem mięsa (poza rybami). Od tamtego czasu unikałem słodyczy, konserw, żywności z puszek. Starałem się zdrowo odżywiać (choć z dzisiejszego punktu widzenia wcale to zdrowe nie było). Momentem przełomowym była dla mnie końcówka 2011 roku. Wyjechałem ze znajomymi w góry na sylwestra. Pobyt tam trwał 5 dni. Mieszkaliśmy w domku, gdzie nie było ogrzewania (poza sypialnią), na drugi dzień brakło też wody - musieliśmy donosić zapasy z pobliskiej rzeki (poprzez to kąpałem się w zimnej wodzie). Dodajmy do tego spore ilości spożywanego alkoholu i raczej kiepskie odżywianie się. Odporność organizmu musiała się zmniejszyć. Przez pierwsze 2 dni czułem się bardzo dobrze, ale dnia trzeciego coś się zaczęło dziać. Poczułem się osłabiony, naszła mnie mgła umysłowa, otępienie. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi. Starałem się przespać, ale nie mogłem zasnąć, przeleżałem cały dzień. W noc sylwestrową pojawiła się na całym moim ciele wysypka (jakby wystające grudy). Miałem gorączkę. Wysypka zaczęła znikać po ok. 7 godzinach (Wcześniej też się zdarzało, że miałem wysypkę, ale znacznie mniej nasiloną, pojawiała się po spożyciu określonych produktów. Jestem pewien, że raz wystąpiła po zjedzeniu jabłka). Przez następne dni czułem się bardzo kiepsko, najbardziej dokuczało mi otępienie. Zaczęło mnie boleć pod lewym żebrem na wysokości wyrostka robaczkowego, miałem bardzo suche usta. Gazy rozpychały jelito. Po powrocie do domu taki stan utrzymywał się przez jakiś tydzień. Ludzie ze mną rozmawiali, a ja miałem trudności ze ze zrozumieniem ich słów. Po tym czasie stan umysłowy się poprawił. Ale wciąż męczyły mnie jelita. Zacząłem przekopywać Internet w celu porównania moich objawów z objawami ludzi, którzy doświadczyli czegoś podobnego. Trafiłem na pojęcie - "grzyb Candida". Pomyślałem sobie: "właśnie to mi dolega". Wszystko się zgadzało, poza tym, że nie spożywałem wcześniej dużych ilości antybiotyków. Przeczytałem książkę p.Janusa, zdobywałem wiedzę. Do końca stycznia spożywałem dużo błonnika, dużo produktów wspomagających wypróżnianie się. Pod koniec stycznia zacząłem jeść trochę mięsa (tylko ze sprawdzonego źródła). Problemy wciąż trwały. Z początkiem lutego zacząłem spożywać probiotyki. Następnie trafiłem na stronę "Biosłone". Poczytałem o diecie prozdrowotnej, zacząłem ją stosować. Spożywałem duże ilości kaszy, brązowego ryżu razem z surówkami (najczęściej kiszoną kapustą, lub surową marchewką). Na śniadanie zawsze jajecznica z cebulą na dużej ilości masła, do tego 50g kaszy gryczanej prażonej i trochę kapusty kiszonej. Wciąż miałem problemy. Z początkiem marca zacząłem stosować Miksturę Oczyszczającą i Koktajle Błonnikowe. Jeśli chodzi o miksturę to jako nośnika używałem od razu oleju z pestek winogron. Doszedłem jednak do wniosku, że całkiem możliwe iż mogę mieć problem ze wcześniejszymi odcinkami układu trawiennego. Na początku kwietnia przerzuciłem się na oliwę z oliwek. Przeczytałem książki Mistrza. Po 2 miesiącach stosowania Diety Prozdrowotnej (zero glutenu), która mi niestety nie pomagała, zacząłem szukać czegoś innego. Dowiedziałem się o diecie Kwaśniewskiego, którą wdrożyłem do swojego życia. Lekko ją zmodyfikowałem, a mianowicie zamiast zalecanych 50g węglowodanów dziennie, spożywałem ich mniej niż 10g (przypominam, że byłem pewien iż mam drożdżycę jelit - chciałem zagłodzić Candidę). Moje posiłki wyglądały następująco: Śniadanie: jajecznica z 5 jaj na boczki lub cebuli z dużą ilością masła. Obiad: mięso wołowe lub wieprzowe z dodatkiem smalcu lub słoniny. Kolacja: podobnie jak obiad, czasem ser biały z tłustą śmietaną. Na początku czułem się fantastycznie, jednak po ok. 10 dniach pojawiła się u mnie kwaśnica ketonowa. Przez 5 dni miałem zgagę (od południa aż do momentu zaśnięcia wieczorem). W międzyczasie stosowałem srebro koloidalne i herbatę Pau d'arco. Dwa tygodnie temu nastąpił przełom. Wpadłem na myśl, iż mogę nie mieć drożdżycy jelit, że może to jakiś inny pasożyt lub bakteria. Zrobiłem test: Zjadłem całą tabliczkę czekolady z orzechami. Nic mi się nie działo, czułem się bardzo dobrze. Zacząłem jeść większe ilości węglowodanów. Okazało się, że z jelitami jest gorzej po spożyciu warzyw i niektórych owoców. Zrobiłem sobie przerwę od KB na 2 tygodnie. Przez cały czas myślałem, ze pogarsza mi się po zjedzeniu węglowodanów, ale nie wziąłem pod uwagę faktu, że spożywałem je zawsze z warzywami.
Podaję listę produktów po których mi się pogarsza: -buraki -marchew -skóra smażonej ryby -banan -kapusta kiszona
Jest ich oczywiście więcej, ale powyższych jestem pewien. Niekiedy po spożyciu mięsa też mam gazy, ale nie aż tak obfite jak przy powyższych produktach.
Jeśli chodzi o owoce, to mogę jeść grejpfruty. Aktualnie znów zacząłem pić KB z dodatkiem jabłka i miodu, na razie nic mi się po nim nie dzieje.
Od dwóch tygodni nie jem prawie w ogóle warzyw. Dieta wygląda następująco: Śniadanie: jajecznica z 4-5 jajek - czysta lub z cebulą. Przed obiadem zjem trochę chleba z masłem, niekiedy grejpfruta, między głównymi posiłkami przegryzam orzechami lub migdałami. Obiad: Rosół z ryżem białym lub brązowym, mięso (najczęściej wołowe z tegoż właśnie rosołu) Prze kolacją trochę chleba z masłem. Kolacja: Najczęściej ser biały ze śmietaną
Miałem robione badania kału, ale nic nie wykazały. Biorę pod uwagę, że próbka kału była tylko jedna i niewielka, bardzo prawdopodobne, że analizujący mogli czegoś nie zauważyć.
W ten weekend miałem wyjazd studencki, przez 2 dni piłem wieczorami spore ilości alkoholu. Po powrocie przez cały dzień znów czułem otępienie i mgłę umysłową. Wypróżniałem się pięć razy, przy ostatnich czterech przy kale pojawiło się sporo krwi. To było wczoraj. Dziś czuję się o wiele lepiej. Czy to możliwe, że alkohol zabił jakieś ilości pasożytów/bakterii?
Jutro idę na badanie biorezonansowe. Zdecydowałem się, ponieważ czułem się tak źle, że jestem gotów sięgnąć po wszystkie środki, które mogą mi pomóc.
Możliwe, że nie napisałem o wszystkim, jeśli przypomnę sobie coś ważnego to uzupełnię temat.
Stosuję krople do nosa z alocitu (od miesiąca)
ps. Zapomniałem dodać, że miałem robione badania cholesterolu. Wyszedł mi równy 310, przy czym: LDL = 210 HDL = 96 trójglicerydy = 50
Macie jakieś pomysły? Co mi może dolegać?
|