Kochani, zaczęło się. Po dwóch latach picia MO mój organizm zabrał się za naprawę moich brzydkich migdałów. W zeszłym tygodniu mąż i córka przechodzili krótkotrwałe infekcje. Ja jeszcze obiad zjadłam w niedzielę normlanie. Potem szło już szybko, stan podgorączkowy, ból gardła inny niż zwykle. W poniedziałek rano jeszcze poszłam na parę godzin do pracy. Ale o ile rano czułam, że mi tylko jest trochę ciepło i boli gardło w taki sposób, że nie mogłam połykać nawet śliny, czułam się ogólnie silna.
Potem z godziny na godzinę było coraz gorzej. Pojawiły się dreszcze (po godz. 14 temperatura 39,3 – u mnie to prawie nierealne), przy każdym połykaniu, wypowiedzianym słowie był nie tylko ból gardła ale też uszu. Później ledwo doszłam do lekarza: diagnoza – angina, więc silny antybiotyk. Oczywiście dla mnie ważne jest tylko zwolnienie, choć przyznam się, że trochę się boję, czy będzie tak dobrze w przyszły wtorek, by iść do pracy. Ja naprawdę nie mogę za dużo chorować. Od początku mojej przyjaźni z Biosłone, odchorowywałam ładnie choroby, nawet jeśli rodzinka dookoła narzekała. Moje życie w ogóle obróciło się o 180 stopni.
Wczoraj gorączka spadła do około 38 stopni, wieczorem do 37, kąpiel i zmiana piżamy, bo cały czas leżąc pociłam się jak mysz kościelna, choć nie piłam żadnych ziółek. Trochę do końca nie wiem jak działać przy anginie, by nie przeszkadzać organizmowi, ale mu pomóc i sobie trochę ulżyć. Przez cały dzień wyszukałam chyba wszystko na portalu i forum, co dotyczy anginy, migdałów, czopów ropnych, ale i tak mam parę pytań.
Więc tak: poza gorącą herbatą z miodem (ewentualnie bez miodu lub samą wodę), którą dopiero wieczorem mogłam siorbiąc połknąć, nic innego nie piję. Do pierwszego posiłku zmusiłam się (byłam już trochę głodna) dopiero około 14 – rosół z delikatnym makaronem. W grubą podkolanówkę nasypałam gorącą sól i nagrzewałam szyję, bolące i powiększone węzły chłonne. Dopiero popołudniu wyczytałam, że mogę płukać gardło aloCitem i to naprawdę przyniosło mi ulgę. Zastanawiam się, czy nie działał by lepiej alocit z aloesem. Dziś zamierzam wprowadzić płukanie wodą z domowym octem jabłkowym – mam nadzieję, że łyżeczka octu na szklankę będzie ok.
Wiem już, że mogę tez płukać wodą z solą, choć młody lekarz powiedział, że jest to za drastyczne. Mistrz natomiast pisał, że stosujemy to dopiero gdy już pojawią się ropne czopy na migdałach. I tu mam pytanie. Pierwszy raz widzę, coś takiego jak czopy na migdałach. Moje są, mam takie wrażenie, całe obsypane czopami, w niektórych miejscach malutkimi, gdzie indziej trochę większymi. Może dlatego tak strasznie boli mnie gardło przy połykaniu nawet wody. Ale skąd będę wiedziała, że już czopy są dojrzałe i mogę zastosować wodę z solą? Wydaje mi się też, że niektóre czopy już zniknęły. Wczoraj w tych miejscach były czerwone plamki. Czy to możliwe, że po jednym dniu już pierwsze pękły i np. wypłukałam je alocitem? Czy w tym samym miejscu będą pojawiać się nowe czopy? Liczę, że po tej anginie migdały będą miały w końcu ładny wygląd.
Takie duże były od mniej więcej stycznia 2005 roku. Wtedy miałam po szczepionce przeciw grypie dwie wielkie anginy z odstępem dwutygodniowym. Potem badania i wykryto gronkowca, więc trzy tygodnie silnych antybiotyków, później srebro koloidalne. Teraz wiem co organizm próbował zrobić, ale nie znałam jeszcze długo Biosłone. Teraz z perspektywy czasu sądzę, że miało tak być, bo te antybiotyki porobiły wiele szkód i w końcu zaczęłam szukać pomocy i informacji w Internecie. Znalazłam e-book pana Janusa i tak dowiedziałam się o MO i Biosłone.
Wracając do objawów przez cały czas utrzymuje się obfity ślinotok. Jest gęsty i nie mogąc połykać, wypluwam wraz z wydzieliną z nosa spływającą do po tylnej części gardła. Mam ogólne wrażenie, że z tą śliną jest gorzej po herbacie z miodem.
Dwa razy wzięłam nurofen: pierwszego dnia wieczorem tak bardzo bolała mnie głowa, że mimo gorączki nie mogłam usnąć. Drugi raz wczoraj po 18 – by trochę zmniejszyć ból migdałów. Bez tego np. nie siorbałam gorącej herbaty i nie zjadłabym kolacji, a naprawdę byłam już głodna.
Czytałam też o usuwaniu czopów mechanicznie, choć trochę się tego boję. Nie mam odpowiedniego patyczka drewnianego, więc zastanawiam się, czy nie mogłabym trochę ich ponaciskać nasączonym alocitem patyczkiem do uszu. Mistrz pisał, że ich usunięcie pomaga organizmowi. Ale kiedy mogę to zaczynać robić? Te czopy zaczynają mnie w środku drapać. Czuję się tak, jakby coś drewnianego utknęło mi w gardle. Pewnie znowu wezmę tabletkę, nadal nie mogę połykać.
Mistrz pisał też o maści ichtiolowej pomocnej przy wyropieniu, ale chyba nie miało by tu żadnego zastosowania, gdybym posmarowała tą maścią szyją w okolicy migdałów i zawinęła szalikiem?
Strasznie długi ten post. Myślałam nad nim od dwóch dni, ale dopiero dziś miałam siłę go napisać. Mam nadzieję, że będzie się komuś go chciało przeczytać.