Dzień dobry, mam na imię Daria i chciałabym przedstawić swoją historię.
1. Wiek: 33 lata.
2. Rodzaj dolegliwości (problemy fizyczne i psychiczne):
Wszystko zaczęło się przed trzema laty od wzdętego brzucha oraz odbijania powietrzem, po wizycie u gastrologa (mimo iż nie miałam na tym etapie jeszcze problemów z nadkwaśnością i nie zgłaszałam ich przy wizycie) dostałam leki na nadkwaśność, które oczywiście wzięłam (no bo jak to, nie wziąć leków, które lekarz zapisał?
). Od tamtego czasu rozpoczęła się historia z nadkwaśnością i refluksem, które do tek pory męczą mnie z różnym nasileniem.
Przeszłam trzy pełne kuracje lekami na nadkwaśność. Żadna z nich nic nie dała, nawet minimalnego zmniejszenia dolegliwości.
Zgaga dokucza mi najsilniej po wstaniu - bardzo silne bolesne ssanie, nasilają ją nerwy, czasami objawia się także po posiłkach. Praktycznie nie ma dnia, żebym nie czuła kwaśnego posmaku w ustach.
Ciągle też mam wzdęty brzuch, nawet po zjedzeniu małego posiłku (wiem, że to nie wymysł, jak wmawiają mi inni, jestem bardzo drobna i wiem jak płaski był mój brzuch przed rozpoczęciem tych chorobowych perypetii, teraz jest wyraźnie wystający). Co ciekawe, nie mam raczej biegunek ani zaparć, ani nadmiernej fermentacji w jelitach i gazów.
Gastroskopia dwa lata temu wykazała zniekształcenie odźwiernika poprzez jakąś już wtedy zagojoną bliznę po wrzodzie, żadnych aktywnych wrzodów, czy nawet stanu zapalnego żołądka nie stwierdzono, nie było też bakterii HP. Od czasu do czasu uaktywniają mi się hemoroidy.
W wakacje zeszłego roku miałam silny atak rwy kulszowej, ból promieniował mi na całą lewą stronę ciała. Rozpoczęło się od bólów ręki i łopatki, potem przeszło na nogę. Rehabilitacja (ćwiczenia, prądy i laser) niewiele dały. Obecnie po większym wysiłku wciąż boli mnie lewa noga. Na rentgenie kręgosłupa szyjnego wyszła mi niestabilność kilku kręgów.
We wrześniu zeszłego roku po dużym wyziębieniu podczas wyjazdu, dostałam po raz pierwszy w życiu zapalenia przydatków. Do obecnego momentu borykam się na przemian z zapaleniem jajników lub pęcherza, czasem równocześnie z dwoma na raz. W lutym tego roku, po trzytygodniowym leczeniu silnym antybiotykiem, zaczęłam mieć objawy takie jak: silne skurcze palców u rąk i stóp, mrowienie kończyn, drętwienie rąk i krótkotrwałe zaniki czucia w dłoniach. Potem doszły do tego palpitacje oraz duszności (szczególnie wieczorem, doszło do tego, że bałam się zasnąć w nocy).
Po wizycie u neurologa i wykluczeniu poprzez rezonans magnetyczny najpoważniejszych chorób, oraz po badaniach stężeniu wapnia i witaminy D we krwi, zostały zdiagnozowane ich niedobory i w rezultacie - tężyczka.
Lekkie podrygiwania mięśni i palpitacje mam do dziś.
Mam bardzo osłabione włosy, wrażenie jakby ich połowa wypadła przez ostanie pół roku, przez ostatni miesiąc pojawiło mi się kilkanaście siwych włosów.
Mam także duży problem ze skórą na dłoniach - całe ręce mam popękane i bolące, pęknięcia tworzą się przeważnie wzdłuż linii papilarnych, jedne są powierzchowne, inne tak głębokie, że wywołują krwawienie. Stan ten nasilają wszelkie prace domowe, moczenie rąk oraz mróz.
Mam również przewlekłe problemy z dziąsłami, kiedy jem coś, co wymaga intensywnego żucia i gryzienia (np. kapustę kiszoną), to bolą mnie dziąsła, a potem robią się spuchnięte i wrażliwe. Krwawień na razie nie zauważyłam.
Od kilkunastu lat nie miałam gorączki, kiedy choruję, jest wręcz odwrotnie – temperatura spada mi poniżej 36 stopni.
Od kiedy zaczęły się moje problemy zdrowotne, czyli od około trzech lat, nie mogę przytyć. Na początku problemów z żołądkiem schudłam w krótkim czasie około 7 kg, do dziś nie udało mi się wrócić do mojej poprzedniej wagi .
Jestem bardzo drobna, przy wzroście 158 cm ważę obecnie 40-41 kg (dawniej 47-48kg).
Z problemów psychicznych… Cóż można powiedzieć, dusza cierpi chyba jeszcze bardziej niż ciało… Jestem młodą mężatką i mam wspaniałego męża, a czuję się jak stara, schorowana i zgorzkniała kobieta…
Mam bardzo niski poziom energii, zasypiam o dziewiątej wieczór – rano wstaję bez sił. Niewiele rzeczy mnie cieszy, bardzo szybko się męczę i irytuję, stałam się wybuchowa i złośliwa.
Czasem dopada mnie bardzo silny smutek na granicy depresji i odbiera mi wszelką chęć działania.
Bardzo się wszystkim denerwuję (szczególnie w pracy), zauważyłam też, że mam ogromne problemy z koncentracją i pamięcią, po prostu nie poznaję siebie, totalne otumanienie i zgłupienie.
Jeszcze uzupełnienie w kwestii dzieciństwa: urodziłam się jako wcześniak, dwa miesiące spędziłam w inkubatorze, niestety nie byłam nigdy karmiona piersią. Kiedy miałam trzy lata, po serii zapaleń oskrzeli stwierdzono u mnie astmę na tle alergicznym (do tej pory mam alergię na (niestety!) psy i koty oraz pierze).
W przedszkolu i na początku szkoły podstawowej bardzo często chorowałam na wszelakie zapalenia dróg oddechowych.
3. Historia choroby – stosowane leki, kuracje i zabiegi: w dzieciństwie wiele antybiotyków na choroby górnych dróg oddechowych, od czasu do czasu doraźnie wziewne leki sterydowe w razie duszności.
Jako dorosła (w ciągu trzech ostatnich lat): około trzech serii leków na nadkwaśność, potem leki homeopatyczne na układ pokarmowy: Gastricumeel i Duodenoheel, przez miesiąc chodziłam także na akupunkturę i piłam jakieś chińskie zioła na żołądek. Wzięłam także jedną serię leku na cholesterol (jego całkowita wartość waha się u mnie od 230 do 250 mg, przy czym we frakcjach mam duży udział HDL).
Ostatnio (w ciągu ostatniego pół roku) trzy różne antybiotyki i dwa (jak to pani doktor ładnie nazwała) chemioterapeutyki na zapalenie pęcherza i przydatków (ostatni antybiotyk skończyłam 17.I).
Obecnie (od początku lutego 2011) biorę wapno (Calerpos) oraz witaminę D w kroplach i magnez na skutki rzekomej tężyczki.
Kończę też pić pierwszą buteleczkę Nefroseptu, bo pęcherz i jajniki wciąż dają mi się we znaki.
4. Sposób odżywiania się (w dzieciństwie, młodości i aktualnie), a także stosowane diety: jako dziecko lubiłam mleko i piłam go sporo, chleb i mączne rzeczy raczej w niewielkich ilościach, słodycze owszem, ale nigdy w jakimś nadmiarze.
W młodości dieta podobna, tylko nieco więcej śmieciowego jedzenia (jako że były to czasy początku transformacji i pojawiły się fast foody i bardziej przetworzone słodycze).
Obecnie żadnych fast foodów, słodycze raczej rzadko (oprócz napadowej ochoty na słodycze, powiedzmy raz na 2 miesiące), na pewno za mało mięsa, staram się je jeść, ale rzadko kiedy mi smakuje, jem raczej przez przymus. Lubię warzywa, owoce, orzechy i kasze. Bardzo lubię herbaty, szczególnie wszelkie zielone, czasem piłam herbatkę z ziół typu rumianek, lipa czy pokrzywa.
Obecnie, od 20 II 2011, dieta prozdrowotna – jestem więc teraz w końcówce pierwszego etapu diety, KB- jeden raz dziennie (więcej nie mogę zmieścić) oraz MO na oliwie z oliwek i z alocitem.
Forum czytam już jakiś czas, ostatnio zakupiłam książki Mistrza i jestem w trakcie kończenia „Oświecenia”.
5. Rodzaj wykonywanej pracy (ogólny opis, czy istnieją jakieś czynniki negatywnie wpływające na zdrowie): praca w biurze, za biurkiem, przed komputerem, 8 godzin siedzenia plus promieniowanie elektromagnetyczne z komputerów, drukarek i kabli. Ogólnie sztuczne środowisko pracy, wykładziny, itp.
6. Inne niekorzystne czynniki środowiskowe: mieszkam w Warszawie, a więc: brudne powietrze, hałas, brud i pośpiech. Dodatkowo dla mnie chyba najgorsza rzecz - moja własna nerwowość, reakcje niewspółmierne do bodźców, mega poziom stresu (podsycanego problemami ze zdrowiem, stres z kolei nasila problemy i błędne koło się zamyka).
Jeszcze jedna rzecz, już na koniec mojej historii - bardzo chciałabym mieć dziecko, czuję, że to już najwyższy czas, jednak wiem też, że gdybym w tym momencie zdecydowała się na ciążę, nie wytrzymałabym tego i zaszkodziłabym zarówno sobie, jak i dziecku.
Mam więc podwójną motywację do oczyszczania – chcę wyzdrowieć i być lepiej przygotowaną na ciążę.
Męczy mnie jednak pewna wątpliwość: chcielibyśmy starać się o dziecko za rok, najwyżej półtora, gdyż ze względu na mój wiek (33 lata) już naprawdę nie chcę tego odwlekać… Jednak jeśli oczyszczanie i powrót do zdrowia będą u mnie gwałtowne, to czy za ten rok nie będę w zbyt dużej rozsypce, albo w samym środku oczyszczania, i zbyt osłabiona, aby pomyśleć o dziecku?
Z drugiej strony rozumiem jednak, że tkwienie w takim stanie jak jestem teraz, nigdzie nie prowadzi….
Naprawdę jestem zmotywowana, by powrócić do zdrowia, podjęłam już pierwsze kroki, potrzebuję jednak doświadczonych osób, żeby mnie wsparły. Będę bardzo wdzięczna za Wasze zainteresowanie i wszelkie rady.