Niemedyczne forum zdrowia
08-05-2024, 14:17 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: 1 2 [3] 4   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Dieta nierealna  (Przeczytany 56363 razy)
Laokoon
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 44
MO: 01-08-2008, z przerwami
Wiedza:
Skąd: pomorskie
Wiadomości: 2.510

« Odpowiedz #40 : 20-10-2009, 22:45 »


Tu chodzi o zmianę podejścia - albo się truję i chcę i robię to świadomie nie mając do nikogo pretensji, że zdrowie "nie działa", albo wkładam trochę wysiłku i uczę się co mi szkodzi, a co pomaga zachować (lub odzyskać) naturalną równowagę organizmu.

... Tylko po co to jeść na okrągło?

Tak ale być może nie doświadczyłaś tego efektu "błędnego koła" że kiedy przez dłuższy czas człowiek jest niedożywiony ( w sensie komórkowym ) to organizm domaga się pokarmu, i w przypadku odżywiania się nieracjonalnego, czyli np. doładowywania węglowodanami (słodycze, mąka) to koło się nakręca. A człowiek głodny jest zły msn-wink Natomiast kiedy człowiek odżywia się racjonalnie i dostarcza organizmowi niezbędną energię w najodpowiedniejszej postaci wtedy nie ma potrzeby ciągłego jedzenia. Innym czynnikiem który po części łączy się z pierwszym jest to że osłabiony organizm nie ma siły na regenerację, a kiedy nie ma siły na regenerację jedzenie np. chleba i potraw mącznych szkodzi ze względu na silnie oddziałujący gluten. Dalsze skutki takiego odżywiania są niestety niedobre i jeżeli nie wyeliminuje się glutenu to powrót do zdrowia jest trudniejszy a jako że przeważnie nikt z nas nie ma doświadczenia odpowiedniego i płynie trochę jak statek bez nawigacji, to łatwo jest się poddać kiedy nie widać efektów. Chodzi o to że wyeliminowanie glutenu nie jest jakąś karą czy też wiecznym potępieniem na które jesteśmy skazani, tyle że najlepiej z początku ten gluten wyeliminować maksymalnie po to aby później sobie go nie odmawiać jak jakiegoś najgorszego zła. Kiedy organizm jest już wyleczony i silny wtedy gluten mu nie groźny, ale znowu nie oznacza to że kiedy wyleczymy nadżerki i odbudujemy zdrowie to możemy na nowo zacząć obżerać się potrawami głownie mącznymi, wręcz przeciwnie należy je ograniczać do rozsądnych ilości. Jak dla mnie to jest powiedzmy kawałek chleba do śniadania, drugi kawałek na kolację. Czy np. kiedy jedziemy gdzieś na wycieczkę i najłatwiej jest zabrać kanapki, ale świadomie już na co dzień powinniśmy wybierać jednak pokarmy które nam dostarczą energii jak najmniejszym kosztem tak aby znowu nie wpadać w problemy.

Ja sam jestem jeszcze powiedzmy w połowie drogi ku zdrowiu, ale już widzę pozytywne efekty działania MO, a dodatkowo od kiedy pojawiła się dyskusja na temat glutenu i włączony został pomysł wyeliminowanie go z pożywienia widzę ze efekty są jeszcze lepsze. Tak że po odstawieniu MO na jakiś czas i zjadaniu od czasu do czasu niewielkich ilości chleba nie czuje się tak źle jak to miało miejsce przed wprowadzeniem MO. Jednak zauważam że ewidentnie odstawienie glutenu polepsza mój stan i przyspiesza leczenie nadżerek. Tak że jeżeli teraz mimo wszystko trochę sobie pobłażam w tym względzie to wyhamowuję proces zdrowienia i liczę się z tym, ale robię to świadomie i właśnie dlatego żeby nie zwariować. Za jakiś czas znowu pewnie przestanę jeść produkty glutenowe i tak powoli do przodu, wolałbym aby to było jednak całkiem bez glutenu chociaż zdaje sobie sprawę że stosowanie się do zasad nie może być dla mnie męczące psychicznie dlatego też staram się robić tak aby nie zwariować i nie dopuścić do sytuacji kiedy moje dążenia do zdrowia sprawią że stanę się frustratem który zamiast zdrowia nabawi się choroby nerwowej.
« Ostatnia zmiana: 20-10-2009, 22:52 wysłane przez Laokoon » Zapisane
Pistacja
« Odpowiedz #41 : 21-10-2009, 09:49 »

Chudy, a propos smaku lub niesmaku na mięso, z potraw mięsnych tez przez wiele lat jadłam kurczka i wybrzydzałam na wszystko inne. po zmianie diety czyli od początku sierpnia jem głównie wieprzowinę i wołowinę i na początku nawet nie bardzo wiedziałam jak się zabrać za przyrządzenie "tego czegoś". Słuchaj, teraz uwielbiam wołowinę, a kurczaki zupełnie przestały mi smakować. Można więc pozbyć się złych przyzwyczajeń i z czasem rozsmakować w rzeczach zdrowych. Jeśli wytrwasz to prędzej czy później zapomnisz o chęci na pizze, spagetti, kanapkach itp. Zyczę Ci wytrwałości
Zapisane
chudy
« Odpowiedz #42 : 21-10-2009, 14:09 »

Dzięki wszystkim za podpowiedzi. Jak na razie trzymam/trzymamy się i o dziwo w moim przypadku pozbycie się glutenu nie jest takim problemem jak brak słodyczy. Czytałem że na to może pomóc picie KB, ale niestety nie umiem zmiksować tego na idealny proszek, tak by nie było tych cienkich nitek-drzazg ze słonecznika i dyni, a w takiej postaci nie przechodzi mi to przez gardło (wstręt).
Zapisane
Isa
« Odpowiedz #43 : 21-10-2009, 14:50 »

Spróbuj na razie robić koktajle rzadsze, ze śmietaną i dodatkiem smacznych warzyw ( ja mam fazę ostatnio na kwaśne – dodaję różnych warzyw po cienkim plasterku i obowiązkowo ogórek kiszony), będzie się łatwiej przełykało, a z czasem jak organicznie poczujesz, że one robią Wam dobrze na samopoczucie, zasmakują i organizm sam będzie się domagał.
Zapisane
Laokoon
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 44
MO: 01-08-2008, z przerwami
Wiedza:
Skąd: pomorskie
Wiadomości: 2.510

« Odpowiedz #44 : 21-10-2009, 16:56 »

Dzięki wszystkim za podpowiedzi. Jak na razie trzymam/trzymamy się i o dziwo w moim przypadku pozbycie się glutenu nie jest takim problemem jak brak słodyczy. Czytałem że na to może pomóc picie KB, ale niestety nie umiem zmiksować tego na idealny proszek, tak by nie było tych cienkich nitek-drzazg ze słonecznika i dyni, a w takiej postaci nie przechodzi mi to przez gardło (wstręt).

Po zmienieniu przerzuć to przez drobne sito. Miałem podobny problem, a najbardziej z pestkami dyni i już takich "drzazg"  nie piję.
Zapisane
el companero
« Odpowiedz #45 : 23-10-2009, 13:50 »

Witaj Chudy ... Według mnie nie powinieneś tak restrykcyjnie podchodzić do odżywiania, po prostu staraj się unikać produktów jak najbardziej przetworzonych. Po nicku mogę twierdzić iż masz problem z niedowagą wg mnie od czasu do czasu po prostu zjedz węgle + białko na pewno nie umrzesz; masz szybką przemianę materii, więc gdy dosłownie podejdziesz do diety to możesz sobie narobić więcej szkód, niż korzyści. Czasami mi się wydaję że ludzie nie biorą zdrowia we własne ręce lecz ofiarują je innym...!!!
« Ostatnia zmiana: 23-10-2009, 17:27 wysłane przez Grażyna » Zapisane
Voldin
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 01.06.2008 - 30.05.2011
Wiadomości: 309

« Odpowiedz #46 : 06-11-2009, 21:08 »

Chudy,
Z tym głodem na początku też nie mogłem sobie poradzić, co możesz zobaczyć w moim wątku, ale po czasie ustąpiło. Teraz mogę sobie pozwolić na dłuższe przerwy pomiędzy posiłkami i czuję się ok.

Dieta też mi się wydawała nierealna do trzymania, ale jakoś z czasem się zorganizowałem i trzymam się jej najlepiej jak mogę. Chociaż nie ma co się oszukiwać, przed dietą odżywianie się było łatwiejsze i mniej czasochłonne;) Wiadomo, że skutki takie jedzenie daje okropne, ale tego, że jest łatwiejsze i szybsze to nie można mu odmówić. Ale nie pozwólmy jednej zalecie przykryć wszystkich wad;)

Życzę Tobie jak i domownikom wytrwałości w dążeniu do niezniszczalnego zdrówka;)
Zapisane
maślak
« Odpowiedz #47 : 25-11-2009, 22:51 »

Witam również
Jako 27-letnia mieszkanka okropnej wyniszczającej Warszawy postanowiłam wziąć się za swoje kulejące już w tym wieku zdrowie :-) Rozpoczełam zmianę nawyków żywieniowych i widzę, że jest naprawdę ciężko zorganizować to wszystko. Te posiłki, zdrowe produkty, warzywa, mięso. Niestety ta dieta i sposób życia jest dla bogatych. Biedni niech tyją i umierają ... :-( No bo jak nie zbankrutować gdy jajko od kury chodzącej po powietrzu kosztuje 1,3 zł za sztukę. Wołowina najdroższa z mięs ogólnodostępnych. Generalnie nie wiem na ile starczy mi środków finansowych, ale próbuję...
« Ostatnia zmiana: 25-11-2009, 22:54 wysłane przez Maślak » Zapisane
Grazyna
« Odpowiedz #48 : 25-11-2009, 23:02 »

To kupuj jajka z chowu ściółkowego, a z wolnego wybiegu raz po raz, jak się uda od baby, nieatestowane. Wołowina raz po raz, dla urozmaicenia. Wystarczą zupy na kościach wołowych. Normalnie podroby i wieprzowina, jak się trafi jakiś królik albo baranina. Nie kupujesz drogich serów, soków w kartonach, warzyw i owoców z importu (oprócz cytryn i ew. bananów czasami). Chleba nie potrzeba, a też drogi. Zwykły chrzan, musztarda, warzywa, systematycznie kiszonki. Objętościowo się mniej je, bo są to same konkrety.  
Po co to tak z góry narzekać. Wcale nie jest drogo. A postać przy kuchni warto dla swojego cennego zdrowieńka.

Jak to jest: jedni narzekają, że mięso drogie, a inni wysupłują kasę na durne badania i drogie tabletki strasznie naturalnych suplementów bez skargi.
Zapisane
Aggula
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 46
MO: 28-05-2009
Wiadomości: 465

« Odpowiedz #49 : 26-11-2009, 07:24 »

No bo jak nie zbankrutować gdy jajko od kury chodzącej po powietrzu kosztuje 1,3 zł za sztukę.
Pytaj wśród znajomych z poza miasta, na pewno ktoś zna jakąś osobę, która ma kurki! Nam znajomy wozi jaja, jakieś 80 km, ale tylko przy okazji, cena jak za marketowe trójki, a jakość... Żółteczko, jak się patrzy, nie jakieś tam pomarańczowe dziwactwo.
Zapisane
maślak
« Odpowiedz #50 : 26-11-2009, 08:00 »

Dziękuję za podpowiedź. Muszę się po prostu przestawić na inne produkty, choć szczerze powiem, że nie bardzo używałam suplementów i lekarstw, a i owoców z importu niewiele kupujemy. Soki też jeżeli, to tylko z sokowirówki własne. Niestety męża nie przekonam do zrezygnowania z chleba i serów, w szczególności, że jak na razie to najzdrowsza osoba jaką znałam, więc nie ma motywacji. Pozdrawiam wszystkich :-)
Zapisane
Lenka
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: 01.07.09
Skąd: Bydgoszcz
Wiadomości: 567

« Odpowiedz #51 : 26-11-2009, 13:19 »

Cytat
Niestety męża nie przekonam do zrezygnowania z chleba i serów, w szczególności, że jak na razie to najzdrowsza osoba jaką znałam, więc nie ma motywacji.
To musi potrwać, nic na szybko. Ja też nikogo w domu i rodzinie nie zmuszam i nie przekonuję na siłę. Sami widzą co się ze mną dzieje i zaczynaja zadawać pytania. Zaczęło się od tego, że schudłam tyle kilogramów ile weszło po 2 ciąży i nie chciało zejść mimo czasowych diet, suplementów.  Poprawiła się skóra, mniejszy trądzik. No i teraz w końcu pierwszy raz od 17 roku życia grypa z gorączką prawie do 39. MO, KB i dieta działają! smile Mąż bardzo często czyta forum, jest tym wszystkim również zainteresowany, przekonuje kolegów w pracy, którzy mają problemy zdrowotne. Nauczył sie już robić koktajle błonnikowe, na razie owocowe. Diete też pomalutku zaczyna wprowadazć, choć nie ma jakichś problemów zdrowotnych.
W pracy u mnie też pomalutku się przyzwyczajają do braku drożdżówek, jogurtów i serków a w zamian  sałatki, surówki lub np. plasterki kalarepy, owoce, plasterki salcesonu co mnie się nigdy nie zdarzało i czasami wafel ryżowy.


Cytat
jest naprawdę ciężko zorganizować to wszystko. Te posiłki, zdrowe produkty, warzywa, mięso. Niestety ta dieta i sposób życia jest dla bogatych.

Naprawdę, też tak myślałam. Jeszcze nie wprowadziłam 100%owej DP, ale i tak już widzę, że się myliłam. Najgorzej jest mieć pomysły na potrawy i rozkład dnia. Ale nie martw się. Na forum jest dużo linek z przepisami. Już sobie nawet podrukowałam i systematycznie próbuję. Grażynka ma rację, że mniej sie kupuje. Ta dieta jest konkretna i nie potrzeba zadużo zapychaczy.Jest to tylko kwestaia wprawy i doświadczenia. Musisz dać sobie czas na poczytanie forum. Ja czytam od czerwca i dopiero teraz wiem o co tu chodzi, jak dieta ma działać i dlaczego rzeczywiście pomaga.

Przeczytaj jeszcze ten wątek:
http://bioslone.pl/forum2/index.php?topic=9066.0
Jest tu dużo cennych porad.
« Ostatnia zmiana: 26-11-2009, 13:32 wysłane przez Lenka » Zapisane
Fasolka
Częsty gość
**

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 03-11-2008, mąż: 09-02-2009, koktajl: 12-2008
Wiadomości: 142

« Odpowiedz #52 : 27-11-2009, 17:45 »

Niestety ta dieta i sposób życia jest dla bogatych. Biedni niech tyją i umierają ... :-( No bo jak nie zbankrutować gdy jajko od kury chodzącej po powietrzu kosztuje 1,3 zł za sztukę. Wołowina najdroższa z mięs ogólnodostępnych. Generalnie nie wiem na ile starczy mi środków finansowych, ale próbuję...

Maślak, a w której części Warszawy mieszkasz? Ja w okolicach Ursynowa.
Jest drogo to fakt, ale ja jeszcze jajka za 1,3 zł nie widziałam...
Kupuję po 80 gr na targu od "baby", a obok sprzedawane są za 60 gr. "jedynki", wołowina kosztuje 20-25 zł za kilogram, ta cena nie jest wygórowana.

Zapisane
maślak
« Odpowiedz #53 : 27-11-2009, 21:28 »

Mieszkam pod Warszawą, jajka za 1,3 są "zerówki" w Almie. A skąd wiesz, że jajka od baby są od baby, a nie z fermy bez pieczątek po prostu? Rozumiem, że wyglądają w środku na wiejskie, bo ja kiedyś kupiłam i się na cięłam, bo to wcale wiejskie nie były. Jakoś się zorganizuję na pewno, spróbuję zrobić zakupy na targu, ale ten jest tylko w sobotę, a ja często nie mam wtedy czasu. Zostaje Alma, a ta jest droga. Dzięki.
Zapisane
Fasolka
Częsty gość
**

Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 03-11-2008, mąż: 09-02-2009, koktajl: 12-2008
Wiadomości: 142

« Odpowiedz #54 : 28-11-2009, 14:58 »

Alma rzeczywiście jest droga Smutny
Co do jajek - kupuję u młodej dziewczyny, która ma też swoje mleko, śmietanę, ser i kury. Mam do niej zaufanie. Ale to prawda - można się naciąć, sama kiedyś kupiłam jajka na targu - "wiejskie", a jak wróciłam do domu okazało się, że mają resztki pieczątek z "trójką"...
W sumie zakupy na targu to najlepsze wyjście jak się mieszka w mieście, kupowanie w Almie na dłuższą metę nie ma sensu - zbankrutujesz:)
Zapisane
MarekS
***


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiek: 53
MO: 07.08.2008
Skąd: Gdynia
Wiadomości: 108

« Odpowiedz #55 : 03-12-2009, 00:52 »

Alma wcale nie jest droga. Mam fotograficzną pamięć i natychmiast wyłapuję różnicę cen. Wiele produktów oferowanych w Almie ma niższą cenę niż np. na moim osiedlowym ryneczku. Są w tych delikatesach oczywiście "rarytasy" nie na każdą kieszeń.
Fasolka nie podaje w profilu skąd jest. Może u niej Alma ma inne ceny?
Swoją drogą, to ten mój ryneczek to niezła ściema. Mają to, co przywiozą z giełdy. Prawdziwej baby nie uświadczysz. A giełdowe? Wiadomo: loteria. Tym niemniej radzimy sobie z rodzinką tak:
Jajca "jedynki" kupuję w Auchanie, ok.9 PLN za 10 szt. Olej do MO, cytryny też.
Warzywa, owoce, śmietana - ryneczek
Mięso i wędliny (jeden pawilon ma swojskie): ryneczek lub tańsza Alma.
Masło i mrożonki : Selgros, dużo niższe ceny niż w detalu. Np. masło zawsze tańsze o 1zł.
Na śniadanie głównie jajka na boczku i smalcu + cebula + warzywa. Kawusia z ekspresu obowiązkowa. Tylko żona i dzieci na razie nie mogą się obejść bez pieczywa.
Obiad to mięso z warzywami, surówki świeże lub kiszonki, ziemniaki w mundurkach + koper, pietrucha i takie tam. Często zupy na wywarze z kości i/lub mięsa. Kasza, głównie gryczana.
Kolacja: albo wcale lub lekko. Nie wynika to z zasad, tylko poprzednie dania są tak sycące, że nie ma potrzeby i ochoty.
Z przyjemnością czerwone wino, a i czasem drineczek poprawi humor, koniaczek mniam. Zakurzyć też sobie lubię. Paczka fajurek na tydzień spokojnie wystarczy. A co? Dla mnie to przyjemność.
Zaznaczam, że jesteśmy świadomymi pijcami MO i KB. Czynimy to rozumiejąc przesłanie i  nie mamy problemów zdrowotnych. Czysta profilaktyka.
« Ostatnia zmiana: 14-12-2009, 13:13 wysłane przez Szpilka » Zapisane
Barbara 60
« Odpowiedz #56 : 09-01-2010, 22:51 »

Podobnie jak Laokoon w wypowiedzi Chudego widzę trochę prawdy. Mam w domu dwóch grubasów, których od około 6 miesięcy staram sie odchudzić. Rzeczywiście zapełnienie rociągniętego żołądka nie jest proste i tanie, a wytwarzanie sałetek, i innych zapełniaczy ( mini chlebków, które wypiekam, bo oni nie wyobrażają sobie braku chleba  jest pracochłonne- wiem co mówię, bo to  przerabiałam). Poza tym istnieje coś takiego jak często pojawiający się głód np. wieczorem  i nawyk sięgania po coś do schrupania.  Nie jestem w stanie nad tym zapanować, bo po kolejnej uwadze, następuje totalna awantura.   Ja to rozumiem, że pojawia się błędne koło- niedożywienie= brak chęci, nerwowość i odwrotnie. Ograniczyłam maksymalnie cukier i słodycze, ale rosół bez makaronu jest nie do przyjęcia. Dodam, że ponad rok moje grubasy piją miksturę i choć był moment, że waga stanęła, to ostatnio syn znowu przytył. Powiem tak - nie wiem już, co robić, bo jego otyłość jest znaczna a ja nie mam już pomysłu na skuteczną walkę z otyłością, a operacyny zabieg zmniejszania żołądka chyba nie jest dobrym rozwiązaniem. Proszę więc wszystkich forumowiczów, którzy mają doświadczenia w walce z otyłością o praktyczne wskazówki. Ratujcie koleżankę Smutny
Zapisane
Lenka
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 48
MO: 01.07.09
Skąd: Bydgoszcz
Wiadomości: 567

« Odpowiedz #57 : 09-01-2010, 23:03 »

Poza tym istnieje coś takiego jak często pojawiający się głód np. wieczorem  i nawyk sięgania po coś do schrupania.  

Ja też tak miałam. Gdy zaczniecie systematycznie stosować KB, a przede wszystkim choć jeden wieczorem, problem głodu  i chęci podjadania ustanie. Po takim koktajlu człowiek jest tak syty, że przez jakiś czas nie ciągnie go do jedzenia. W razie czego jabłko, kawałek jakiegoś mięska lub plaster salcesonu z musztardą powinien wystarczyć. Jako zapychacze odkryłam ostatnio takie nawet małe niby-ciasteczka wykonane tylko z mąki gryczanej i kukurydzianej i bez  żadnych przypraw. Na początku niby bez smaku, a po jakimś czasie odkrywa się jednak delikatny smak, nawet fajny. Znalazłam je w supermarkecie na półce ze zdrową żywnością. ( nazwa: Linia gryczano-kukurydziana, błyskawiczna)
« Ostatnia zmiana: 09-01-2010, 23:05 wysłane przez Lenka » Zapisane
Klara
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 17.07.2009.
Skąd: łódzkie
Wiadomości: 101

« Odpowiedz #58 : 09-01-2010, 23:46 »

Barbaro 60, jak czytam Twój post to mam wrażenie jakbyś o mnie pisała. Też mam w domu dwóch grubasów (mąż i syn). Na dodatek obydwaj chorzy. Starszy na serce i w ogóle układ krążenia, młody na cukrzycę + niepełnosprawność powypadkowa.
Cytat
Poza tym istnieje coś takiego jak często pojawiający się głód np. wieczorem  i nawyk sięgania po coś do schrupania.  Nie jestem w stanie nad tym zapanować, bo po kolejnej uwadze, następuje totalna awantura.


To też zupełnie jak umnie. Twoi panowie przynajmniej piją MO, moi nie. Są stuprocentowymi pacjentami. Chcieliby schudnąć ale nie chcą podjąć żadnego wysiłku w tym kierunku, najlepiej by było gdyby ta ich otyłość ot tak po prostu zniknęła...

Basiu, myślę, że Ty sama niewiele zdziałasz. Każdy z nich sam musi zrozumieć czym grozi im otyłość i zechcieć coś z tym zrobić. Tak jak alkoholika czy innego nałogowca nie wyciągnie się z nałogu wbrew jego woli, tak samo nie odchudzi się grubasa. On musi sam tego chcieć.

Do mnie ta prawda dotarła już jakiś czas temu i po prostu przestałam z nimi walczyć. Jasne, że to przykre patrzeć jak najbliżsi rujnują sobie zdrowie, ale cóż, głową muru nie przebijesz. U mnie, podobnie jak u Ciebie, każda próba rozmowy na ten temat kończyła się kłótnią. Dałam sobie spokój, w końcu są dorośli. Dodatkowo przykre jest również to, że koszty ich nieodpowiedzialności w tym zakresie ponoszę również ja (wydatki na leczenie, czy coraz więcej obowiązków spadających na mnie) ale o tym już kiedyś pisałam.
Zapisane
Pit
« Odpowiedz #59 : 10-01-2010, 09:38 »

Mi też zabawa w przyrządzanie jedzenia nie daje satysfakcji. Kuchnia po prostu nie jest moim ulubionym miejscem. smile  Nie mam jednak wyjścia i musze stosować DP, bo inaczej źle się czuje. Jem dużo, bo 5 posiłków dziennie, a więc i gotowania jest dużo. Mam jednak  dużo silnej woli i samozaparcia – łatwo się nie poddam. Łudzę się , że z każdym dniem będzie lepiej, bo ilość produktów, które mogę spozywać będzie się zwiększać. Na obecną chwilę jeżeli „przejdę” wszystkie IV etapy zakładam ,że będę jadł wszystko ( łącznie z glutenem).
Wiem już jednak, że warto dbać o swoje zdrowie, a do obecnego stanu doprowadziłem się sam po prostu lekceważąc sobie zasady zdrowego żywienia.

Jeśli jesteś ze Śląska, to powinieneś to znać: - "Tato, ten pan się ciebie kłanio" - rzekł Bercik do swojego ojca Masztalskiego; a Masztalski: - "nie mówi się ciebie tylko tobie"; "mi..." - rzekł Bercik; "nie mówi się mi, tylko mnie" - (Masztalski); "no przeca mówię, że ciebie..." - odparł poirytowany Bercik. //Zibi
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=5280.0#top
« Ostatnia zmiana: 07-12-2011, 11:54 wysłane przez Zibi » Zapisane
Strony: 1 2 [3] 4   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!