Poszłąm kiedyś do lekarki na uczelni. Po zwolnienie,rzecz jasna. Osłuchała mnie i werdykt był: "zapalenie oskrzeli". Mówi:" muszę w takim razie przepisac Pani antybiotyk". Ja na to: "ale skąd Pani Doktor wie jaki, jeśli nie został wykonany antybiogram ?". Ona na to: "????????? Co to za pytanie? "
A ja:" no jak to? co jest nie tak w moim pytaniu?"
-Czyli nie wyraża Pani zgody na antybiotyk?
-Nie
-Rozumiem-pokręciła głową, ale przyjrzała mi sie przez chwilę z czy to lękiem czy to obawą...co by to nie było to myślę że pomyślała sobie że ze mnie trudny pacjent jest. Ale jak teraz chodzę po jakieś zwolnienia to już widzę że nie gada tych swoich lekarskich wyuczonych kwestii tylko nawet na jakąś refleksję się skłoni, że to może nie potrzeba leków na to bo samo przejdzie, a po co "pieniądze wydawac"
Pal licho pieniądze, zdrowie po co psuc. Które i tak mocno popsute.
http://kobieta.wp.pl/gid,10792991,img,10792992,kat,79596,galeriazdjecie.html?ticaid=4767aprzeczytajcie to....strach ściska....boże jak tutaj postępowac?