Cześć, na początek się przywitam, to mój pierwszy post. Poleciła mi was jedna dobra dusza, więc jestem i proszę o wskazówki. Nie, żebym miała deficyt wskazówek, wręcz odwrotnie. Chwytałam się już chyba wszystkiego. Było lepiej i gorzej, ale NADAL :-) Jestem pewna, że rozwiązanie jest banalne - wystarczy sobie nie szkodzić. Napiszcie, czym sobie przez te lata non-stop szkodzę, bo zaczynam myśleć, że jedyna rzecz z której nie zrezygnowałam to oddychanie. Powoli Organizm traci wyrozumiałość dla moich starań i zaraz mnie kopnie w troskliwy tyłek. Nie mogę powiedzieć, że sobie nie zasłużyłam :-)
Mam problem ze skórą. A właściwie, to na skórze się TEN problem objawia. Tylko co mi właściwie dolega, tego nie wiem. Na pewno objawy skórne najbardziej uprzykrzają mi życie.
Na początku było banalnie, gdzieś w połowie podstawówki złapał mnie trądzik, pamiętam, że nawet to był powód zazdrości koleżanek "bo dorastam". Koniec pozytywnego akcentu :x Trądzik mam do dzisiaj, mam 23 lata. W międzyczasie doszło: przesuszenie skóry ciała, nadmierne rogowacenie, problemy ze skórą głowy (skutek: nadmierne wypadanie włosów), okolicznościowy świąd, nowe płaskie pieprzyki na skórze i jakiś wysyp na torsie. Szczególnie niepokoi mnie ten wysyp, żałuję, że nie odnotowałam kiedy pierwszy raz to zauważyłam, są to takie jakby malutkie, miodowe znamiona, które bardzo powoli się powiększają. Są na całym torsie, nie są dobrze widoczne, ale są i będę bardzo zadowolona, gdy sobie już ze mnie zejdą
boję się iść z tym specjalnie do dermatologa, odkąd na spontanicznej wizycie wykrył u mnie patologiczne znamię ("być może czerniak, proszę pani"). Było na plecach, nawet nie wiedziałam, że je mam - sądziłam, że prócz trądziku nic tam się więcej nie zmieści. Taka niespodzianka, pięć nocy nie spałam z wrażenia. Wynik badania powiedział tyle że to nie czerniak, ale trzeba uważać, bo się dzieje. Ale co się dzieje i dlaczego się dzieje, to mi nikt nie powiedział. Została mi brzydka trwała blizna między łopatkami i kupa pytań.
Te problemy muszą mieć jedno podłoże, tylko jakie? Warto się w ogóle nad tym zastanawiać, czy nie? Jak najlepiej zacząć działać? Bardzo długo trułam się antybiotykami, sterydami, maści wszystkie jakie były dostępne, Diane35 też przerabiałam i nie tylko Diane. Powinnam świecić w ciemności... tylko izotretynoiny nie zdecydowałam się użyć. może zrobić kolejno oczyszczanie narządów z tego syfu?
Napiszę co już przerabiałam z alternatywek:
- oczyszczanie wątroby wg. Tombaka/Clark? (czułam się po tym świetnie! zwlaszcza w momencie gdy pojełam ze jednak nie umrę w takich groteskowych okolicznościach. Poprawa była :-) Powtórzyłabym ale się boję)
- oczyszczanie jelita grubego (Malachow)
- urynoterapia w wersji punktowej (chyba działała, ale nie miałam determinacji)
- srebro koloidalne (była lekka poprawa)
- głodówka lecznicza (ciężko powiedzieć, trochę się wymknęło spod kontroli)
- zioła, różne (nadal piję, łagodzą dolegliwości trawienne, nerwowe i lubię)
- suple w różnych wariantach (była poprawa ale skutki uboczne też)
- ocet jabłkowy zewnętrznie i wewnętrznie (poprawa)
jak mi się coś przypomni to dopiszę...
co do żywienia to stosuję combo:
zgodne z TCM czyli Kuchnia Pięciu Przemian + Zgodne z grupą krwi + żywienie rozdzielne
nabiał ograniczyłam do jogurtu naturalnego i fety, stosuję najczęściej tylko do zrównoważenia Jang potrawy.
Nie jem pieczywa, przetworzonych potraw, nie używam mąki do przygotowywania potraw. Chcę zupełnie zrezygnować z glutenu, ale niektóre rozstania są dla mnie trudne, np. płatki owsiane..
Jem mało mięsa (2-3x na miesiąc), ale zauważyłam, że organizm wierzga, więc i to zmienię...
ostatni miesiąc nie stosowałam NIC
pogorszyło się momentalnie. Byłam w pracy za granicą, nie wiem czy to wina tego, że sobie pofolgowałam z zasadami, czy może to jakaś alergia na chemię z którą tam miałam styczność na co dzień... dawno nie miałam takiego wysypu trądziku.
Myślałam nad wklejeniem zdjęcia, jak to teraz wygląda, może nad zrobieniem wątku- dzienniczka z postępami zdrowienia... jest na forum taki dział?
od czego zacząć? chaos