Idąc waszym dziwnym tokiem rozumowania, można dojść do wniosku, że jak oddajecie auto czy skuter do naprawy mechanikowi i ten źle naprawi, wręcz zepsuje, to jest wasza wina, a nie mechanika, no bo w końcu on może się pomylić, a wy powinniście wiedzieć wszystko o naprawie rzeczy którą mu oddajecie i najlepiej powiedzieć mu jak to się robi. Rozumiem, że tak samo jest z oddaniem laptopów, komputerów, mikrofal, pieców grzewczych, telewizorów... w ogóle wszelkich urządzeń elektronicznych do elektroników. Czyli waszym rozumowaniem to wy ponosicie wszelką odpowiedzialność za zepsucie czegokolwiek w trakcie naprawy, tak? Jak idziecie do adwokata o napisanie pisma do sądu, to również wy jesteście odpowiedzialni za wszelkie błędy i nieprawidłowości?
Czyli człowiek ma się znać na wszystkich dziedzinach życia, znać wszystkie szkoły, poznać cały świat i radzić sobie sam, naprawiać, budować, dbać o zdrowie i inne? Ciekaw jestem jak na to znaleźć czas.
Przykład na budowie domu. Jak kiedyś będziecie chcieli wybudować dom i zatrudnicie do tego firmę budowlaną, to jak rozumiem, za każdy ich błąd wy ponosicie odpowiedzialność (albo jej część), bo, jak to śmiesznie brzmi, pozwoliliście dopuścić ich do błędu. Co z tego, że nikt was nie poinformował o możliwym błędzie, a jak już dostaliście informacje o tym co może się zdarzyć (np od znajomego), to od razu wszyscy się rzucili (znajomi i lekarze), że jesteście totalnie zidiociali skoro w to wierzycie. Przecież to jest bezpieczne!
I nawet nie próbujcie kategoryzować że "w końcu zdrowie jest ważniejsze i każdy powinien się tym interesować". Bo równie dobrze można by tak powiedzieć o wielu dziedzinach życia, a po drugie wiele ludzi na swój sposób interesuje się zdrowiem - jedni medycyną konwencjonalną, inni naturalną, a inni jeszcze inną. Jednak uświadomcie sobie, że wasze poglądy mogą nie być rozpowszechnione tak bardzo i to co wam przychodzi łatwo - innym może przychodzić wolniej. Z drugiej strony ciekaw jestem jak łatwo odeszlibyście od swoich przekonań Biosłonejskich, gdyby znalazł się teraz ktoś i zaczął wszystko obalać.
I tak samo ze szczepieniem. Dowodów na nieskuteczność szczepień jest tyle samo co na ich skuteczność. Tylko że dowody przemawiające za nieszczepieniem nie wykorzystują strachu, manipulacji, nie wgryzają się w najdrobniejsze zakamarki ludzkiej psychiki, nie są wpajane dziecku od najmłodszych lat, wręcz przez całe życie. Reklamy nie są tworzone przez byle kogo, a lekarze nie operują językiem takim samym jak ludzie niezwiązani z zawodem. Przekonując kogoś do nieszczepienia dzieci możemy wykorzystać dziesiątki technik manipulacji, ale co z tego, skoro bez ugruntowanej wiedzy i tak pacjent pozostanie pacjentem i zrobi coś innego - równie głupiego.
Po to są specjaliści, żeby nas uświadamiać o wszystkich
plusach i minusach. Jeżeli tego nie robi, to wprowadza nas w błąd i to właśnie on bądź ona przyjmuje w tym momencie na siebie cała odpowiedzialność. Nikt inny.
Wyhodowaliśmy w wielu przypadkach potworów swoją bezwolną, strachliwą postawą, która oczywiście często jest jakoś usprawiedliwiona właśnie tym „strachem o zdrowie”. Ale nie dziwmy się, że wielu lekarzy dało się tak źle wychować jeśli przez wiele lat mieli komunikat „Jesteś bogiem, możesz robić wszystko”.
I wcale się tym ludziom nie dziwię. Zapomniał wół, jak cielęciem był?