Na forum Biosłone należy pisać poprawnie przede wszystkim dlatego, że tak stanowi
Regulamin forum Biosłone.
Edukacyjna rola forumWielu nie zwraca uwagi na zapis w regulaminie, przestrzeganie którego jest warunkiem czynnego uczestniczenia w tworzeniu forum, i piszą, a właściwie bazgrolą w sposób karygodny. Tutaj warto przypomnieć, jaka jest idea forum Biosłone. Otóż ma ono charakter edukacyjny. Jeśli zajmujemy się doradzaniem w poszczególnych przypadkach, to nie dlatego, że jesteśmy forum medycznym, gdzie można uzyskać indywidualną pomoc w chorobie. Innymi słowy: nam nie zależy na Waszym zdrowiu, bo dla nas jest to cudze zdrowie. Nie chcemy ani brać go w nasze ręce, ani ponosić za nie odpowiedzialności. Nie zależy nam także na przekonaniu kogokolwiek do hipokratejskiej profilaktyki zdrowotnej, będącej alternatywą dla Big Pharmy.
Jedyne, na czym nam zależy, to wyjście z propozycją do tych, którzy zamiast czekać na choroby, by potem było co leczyć, chcą sami wziąć swoje zdrowie we własne ręce i ponosić za nie odpowiedzialność. Toteż nasze porady mają charakter dydaktyczny, a więc mają służyć jako przykład postępowania w podobnych sytuacjach dla innych. Skoro tak, to należy zakładać, że w przyszłości ktoś to będzie czytał. Ponieważ chodzi tutaj o ludzkie zdrowie, ważne jest, by piszący wyrażali się jasno, a więc poprawnie. I nie obchodzi nas, czy to się komuś podoba, czy nie. Moderatorzy takie wymogi stawiają piszącym, i tyle. Tutaj korzyść z poprawnego pisania jest taka, że moderatorzy mają mniej roboty.
Jest także druga korzyść z poprawnego pisania – korzyść dla piszącego. Otóż eksperci są po prostu ludźmi, więc ważne dla nas jest, jak są napisane pytania do nas – czy jasno i starannie, z czego widać, że pytającemu zależy na rzeczowej odpowiedzi, czy też byle jak, bo po co przykładać do tego wagę, skoro i tak ta odpowiedź nie ma większego znaczenia? Tak my to postrzegamy. Dlatego może dziwić, że w niektórych wypadkach nie zabieramy głosu, a powód jest taki, że nie wiemy, czy w ogóle warto.
Już na Biosłone, jednak wciąż jeszcze pacjentTymczasem, mimo że tak często zwracamy uwagę na poprawną pisownię, wielu w ogóle nie zwraca uwagi ani na pisownię, ani na nasze uwagi. Niektórzy nawet nie raczą poprawić swoich postów przeniesionych do moderacji – nawet palcem nie ruszą, żeby nie musieć się wstydzić za własne błędy, jakby to nam miało zależeć na ich pisaninie, nie im. Ale gdy ich post zostanie usunięty – mają pretensję, że na forum Biosłone się manipuluje. Tak się zastanawiam, o co tutaj chodzi? Najwidoczniej awanturują się, bo mogą, bo gdy wyczekują w poczekalni, to ani słowa nie pisną, tylko cierpliwie czekają, aż Szanowny Pan Dokt
or raczy łaskawie ich przyjąć. Jak tylko wracają do domu, wchodzą na Biosłone, by odreagować, bo tutaj nie ma Pana Docht
ora, przed którym czuliby respekt.
Żeby sprawa była jasna – my nie wymagamy, by każdy był literatem. Zdajemy sobie sprawę, że wielu ludzi jest nieoczytanych i popełnia błędy ortograficzne, nie mówiąc o literówkach. Pojedyncze błędy moderatorzy poprawiają na bieżąco, nie zawracając głowy piszącemu, więc nie ma z tym problemu. Jednak pisanie tytułów i rozpoczynanie zdań małą literą, brak spacji między wyrazami, stawianie spacji przed znakami interpunkcyjnymi świadczy o niedbalstwie. O tym samym niedbalstwie, które doprowadziło ich do choroby i teraz uniemożliwia wyzdrowienie.
Ja w wielu przypadkach łamałem zasadę nieodpowiadania na posty napisane niechlujnie, ale doszedłem do wniosku, że nie warto było. Otóż osoby nieprzywiązujące wagi do tego, jak piszą, są, można by rzec, odporne na... no, właściwie na co? Chciałoby się napisać – leczenie, ale przecież my nie zajmujemy się leczeniem, a jedynie przywracaniem zdrowia dzięki zabiegom prozdrowotnym. Szkopuł w tym, że ten proces jest zdeterminowany wystąpieniem mających charakter prozdrowotny objawów chorobowych. Takie są po prostu prawa natury, że droga ku zdrowiu wiedzie przez odchorowanie chorób. Pacjent, który szuka u nas pomocy medycznej, nie jest w stanie tego pojąć. Nie dlatego, że to jest jakoś skomplikowane, ale – wprost przeciwnie – że to jest takie proste, proste do bólu. Na dodatek wiedza o zdrowiu jest w zasadzie zamknięta – nie wymaga olbrzymich nakładów na badania, zaś odkrycia naukowe, które się zdarzają, zawsze potwierdzają jeden i ten sam wniosek – natura jest doskonała i niczego nie należy poprawiać ani zmieniać.
Prawa naturyPrawa natury są niezmienne – te same obowiązywały w czasach Hipokratesa i te same obowiązują dzisiaj i będą obowiązywały jutro. Różnica jest taka, iż obecnie rzekomo wiemy, że choroby wywołują zarazki, tylko że ta wiedza to kompletna bzdura, o której trzeba zapomnieć. I to jest najtrudniejsze –
Nie tyle poznać to, czego się nie wie, ile zapomnieć to, co się wie, lub w co się wierzy, że się wie – jak określił trudność w oddzieleniu ziaren wiedzy od medycznych plew Paracelsus, zwany ojcem medycyny nowożytnej (w odróżnieniu od Hipokratesa, zwanego ojcem medycyny starożytnej; antycznej). Swoją drogą to zadziwiające, ile korzyści swoim pacjentom mogliby przysporzyć lekarze, gdyby nie okazali się wyrodnymi dziećmi... Gdyby chcieli zrozumieć, albo chociaż przyjąć do wiadomości, że zarazki to jedynie nasiona, które muszą paść na odpowiedni grunt, by mogły zakiełkować, wzrosnąć, a następnie rozsiewać nowe nasiona. Wszystko więc zależy od gruntu, a nie od nasion. Gdyby było odwrotnie, to przy tej ilości nasion, które rozsiewają rośliny, nie starczyłoby dla nas miejsca na Ziemi i już dawno byśmy wyginęli. Inny przykład to rozsiewanie wiedzy o zdrowiu. No i co, u każdego znajdzie odpowiedni grunt, żeby się przyjąć? To samo jest z zarazkami – gdyby to one wywoływały choroby, gatunek ludzki wyginąłby, zanim się pojawił, zarazki bowiem pojawiły się na Ziemi wcześniej od nas, o jakieś pół miliarda lat. I tyle samo czasu liczą sobie prawa natury, ale pozostaje pytanie, co my z nimi zrobimy? Medycyna, jeśli już się zajmuje prawami natury, to tylko po to, żeby tę naturę oszukać, my zaś – odwrotnie – jedyną szansę na zdrowie upatrujemy we współpracy z naturą, zaś warunkiem
sine qua non tej współpracy jest poznanie niezmiennych praw, którymi się ona kieruje.
Długo zajęło mi poznawanie tej prostej prawdy o zdrowiu, ale w końcu ją poznałem, i chcąc przekazać tę wiedzę innym, napisałem kilka książek o zdrowiu, założyłem Forum Biosłone, a potem
Portal wiedzy o zdrowiu, przy bezinteresownej pomocy wielu osób, najczęściej do dziś aktywnie wspierających nasz ruch. Wniosek stąd, że jest skąd czerpać wiedzę o determinujących nasze życie prawach natury. Na dobrą sprawę wystarczyłyby książki oraz portal, by wiedzę o zdrowiu posiąść i wdrożyć w życie, bez potrzeby dyskusji na forum. Niemniej jednak funkcjonuje forum dyskusyjne i niech takie ono będzie – dyskusyjne, a nie kącik porad dla naiwnych, pokrzywdzonych pacjentów, którym medycyna zniszczyła zdrowie, albo sami sobie zniszczyli. Dlatego każdy może czytać forum, ale by brać udział w dyskusji, trzeba tę podstawową wiedzę o zdrowiu posiąść, bo inaczej będą to naiwne pytania ze strony nieuświadomionych, i ostre odpowiedzi z naszej strony. No bo jak, jeśli nie ostro, można odpowiedzieć na powracające jak bumerang pytanie, świadczące o absolutnym niezrozumieniu tego, o czym tutaj mówimy: czy to jest przeziębienie, czy objaw oczyszczania? Tak czy siak: nie znając tematu - po prostu nie znajdziemy wspólnego języka, a to znaczy, że nie mamy szans się dogadać. Nie ma co nawet próbować.
Medyczne wykoślawienie roli zarazkówCóż z tego, że współczesna medycyna dysponuje mikroskopami pozwalającymi ustalić, czy chorobę „wywołał” taki wirus, siaki czy owaki? Cóż z tego? Czy z tego powodu jesteśmy mądrzejsi, czy głupsi? Czy zwykły zjadacz chleba widział kiedyś te wirusy? Nie! Zwykłemu zjadaczowi chleba każe się w to wierzyć. A więc jakie to ma znaczenie, czy wierzymy w wirusy, czy
miazmaty? Czy to jakoś zmienia prawa natury, czy jedynie medycyna tę samą zarazę nazywa dziś inaczej, choć straszy nią po staremu?
Skoro medycyna to biznes wykorzystujący ludzką niewiedzę, a tak w rzeczy samej jest, to nie dziwota, że nie jest ona zainteresowana wyjaśnieniem prozdrowotnej roli zarazków w utrzymaniu homeostazy organizmu. Z biznesowego punktu widzenia zarazki o wiele bardziej nadają się do wzbudzania strachu. Fakt, że są one niewidzialne, wzbudza tym większy strach, gdyż gawiedzi jawią się jako demony. Różnica jest taka, że o ile w dawnym średniowieczu przeciwko demonom wystarczały zaklęcia i czosnek, to w obecnym średniowieczu potrzebne są nowoczesne badania oraz magiczne pigułki i szczepionki.
Jak skończyć z pacjentyzmemTak więc, aby uzyskać efekty zdrowotne według zasad Biosłone, trzeba niejako o 180 stopni odwrócić tok rozumowania. Szkopuł w tym, że - zindoktrynowani wielopokoleniowym wpływem farmaceutyczno-medycznej propagandy - ludzie stali się po prostu bezwolni. Każe im się robić badania – robią, każe im się brać leki – biorą, każe im się przestrzegać jakichś durnych diet – przestrzegają, straszy ich się cholesterolem – boją się cholesterolu. Robią to bezmyślnie, niczym owce idące na strzyżenie. Dopiero gdy te zabiegi zrujnują im zdrowie, dopiero wtedy zaczynają szukać zdrowia. Najpierw zazwyczaj wpadają w łapy tzw. medycyny alternatywnej, czyli takiego samego cholerstwa jak każda inna medycyna, bo zajmującego się tym samym - walką z objawami chorobowymi, nie tylko bez usunięcia ich przyczyny, ale nade wszystko bez jej ustalenia. Swoją drogą to kuriozalny bałamut, ta medycyna. Nie ma bowiem innej dziedziny, w której by się leczenie, czyli naprawianie, przyjmowało jako coś normalnego, niemającego przyczyny...
Najłatwiej jest wyręczyć się kimś innym - samochód oddać do serwisu, pranie do pralni, zegarek do zegarmistrza, a malowanie powierzyć malarzowi. Ze zdrowiem chciałoby się tak samo, tylko że to nie przechodzi. O zdrowie to już trzeba zadbać samemu, jeśli, rzecz jasna, chce się je mieć, ale żeby to było możliwe, trzeba posiąść, że tak powiem, specjalistyczną wiedzę właśnie o zdrowiu - coś absolutnie innego niż te wszystkie poradniki oferujące tysiące sposobów leczenia chorób. Bez tej wiedzy my nikomu nie możemy pomóc, ponieważ jedyne co możemy, to wprowadzać korekty w postępowaniu osób zdających sobie sprawę, do czego zmierzają, natomiast zasadniczy kierunek postępowania muszą wybrać sami. W tym sensie nasze porady można porównać do nawigacji satelitarnej, która jedynie wskazuje kierunek i wprowadza ewentualne korekty, natomiast cała reszta (stan techniczny samochodu, trzeźwość kierowcy, przestrzeganie przepisów ruchu drogowego, itd.) zależy od użytkownika. Tak samo, jak w drodze do zdrowia, i tutaj zdarzają się czynniki nieprzewidywalne i niezależne od nikogo, jakimi są warunki pogodowe, czy też zachowanie innych użytkowników dróg.
Poprawność pisania a zdrowienieWielu traktuje nas jako jedno z forów, na którym wystarczająca jest wiedza zaczerpnięta z reklam i seriali medycznych, a więc wyposażeni w ową reklamowo-serialową wiedzę, tak na wszelki wypadek, rejestrują się na forum z nazwy, a nade wszystko z natury niemedycznym, zaczynają pić lek MO (niektórzy nawet wiedzą, że to nie lek, ale przynajmniej nie koliduje z lekami, które im Pan Doktór kazał brać) i zarzucają nas pytaniami. Ponieważ nie bardzo im zależy na odpowiedzi (nawet nie wiedzą, co by mieli z nią zrobić), w ogóle nie przykładają się do tego, co napisali, więc wychodzi z tego chaotyczny bełkot. Innym zależy na odpowiedzi, ale zadają mnóstwo pytań w jednym poście, co świadczy niezbicie, że nie posiedli wymaganej u nas wiedzy. Ja takich postów po prostu nie czytam, bo i po co? Przecież wiem, że to i tak nic nie da, gdy się nawet na nie odpowie, bo za jakiś czas delikwent zacznie narzekać, że mu nic nie pomaga, a nawet mu szkodzi, bo pojawiły się bóle brzucha, albo wypadają włosy, na przykład. Prześledźcie wątki tych biadolących, a zobaczycie, że mamy tutaj do czynienia z regułą. Człowiek uświadomiony, jeśli już pyta, doskonale zdaje sobie sprawę, o co pyta. Wówczas zadaje zazwyczaj jedno, ale konkretne, a więc przemyślane pytanie. Ponieważ zależy mu na odpowiedzi, stara się, by to pytanie było zadane jasno i napisane poprawnie. I to także jest reguła. Jeśli ktoś wyciągnie z tego wniosek, że staranność pisania na forum jest odzwierciedleniem postępów w zdrowieniu, to będzie to wniosek empiryczny, dobrze umotywowany dowodami.
Ponieważ poruszyłem ten temat, to może przedstawię kolejne wnioski wysnute z obserwacji, udzielające odpowiedzi na pytanie: dlaczego u niektórych proces zdrowienia postępuje opornie, a bywa, że w ogóle nie postępuje. Oprócz opisanego wyżej przypadku, gdy na forum wpadają ludzie przypadkowi, niezainteresowani zdobyciem wiedzy o zdrowiu, a jedynie leczeniem, wyróżnić można dziewięć grup ludzi skazanych niejako na wieczne chorowanie i biadolenie:
Mądrale to ci, którzy dobrze poznali prawa rządzące w naturze, ale nie do końca w nie wierzą - coś wiedzą, ale jeszcze nie zdołali wyzbyć się pacjentyzmu. W konsekwencji niby przestrzegają zasad Biosłone, ale niejako fakultatywnie przeprowadzają jakieś dziwne kuracje - oczyszczanie wątroby, głodówki, hydrokolonoterapię, a także "wspomagają" organizm zażywając paraleki pochodzenia naturalnego - glinki, soki, nalewki, odstałą przez noc, przegotowaną wodę z dodatkiem soku z cytryny albo miodu, piją kozie mleko, bo zdrowe, unikają cholesterolu - tak na wszelki wypadek. Niby takie "wspomaganie" organizmu jest logiczne, tylko że on tego nie lubi. Trudno wyjaśnić, jak to się dzieje, ale fakty mówią, że ci nadgorliwcy tak do końca nie potrafią wyzdrowieć. Być może dlatego, że organizm uzależnił się od owego wspomagania, i już nie potrafi samodzielnie utrzymać wewnętrznej homeostazy, a może dlatego, że oni sami nie wierzą w taką możliwość, więc nigdy nie przestają wspomagać swoich organizmów.
Poganiacze uważają, że nie ma sensu czekać, aż organizm sam zabierze się za zdrowienie, ponieważ robi to zbyt wolno, dlatego zadają pytania typu: co by tu jeszcze zrobić, żeby przyśpieszyć proces zdrowienia? Poganiacze na wszelkie sposoby starają się zachorować na wszelkie choroby infekcyjne, ponieważ wiedzą, że mają one charakter prozdrowotny, a więc ich odchorowanie przyśpiesza proces zdrowienia. Jeśli im się to nie udaje, zadają pytania typu: dlaczego inni chorują, a ja nijak nie mogę zachorować? Poganiacze z reguły znają treść forum i zasady tutaj panujące, więc nie spodziewają się sensownej odpowiedzi, dlatego swoje pytania zadają byle jak, w pośpiechu, kalecząc przy tym ojczysty język niemiłosiernie.
Uparciuchy jakby nie czytali, co się do nich pisze, gdyż ważniejsze od zdrowia są dla nich atrapy. Uparciuch nie wdroży pierwszego etapu
Diety prozdrowotnej, bo nie chce schudnąć, więc zjada spore ilości węglowodanów, mimo że objawy niestrawności wyraźnie wskazują na drożdżycę jelit, która bez okresowego wyeliminowania węglowodanów nie ustąpi. Uparciuch nie zrezygnuje z jedzenia produktów mącznych, nawet gdy ma świadomość, że okresowe wyeliminowanie glutenu jest dla niego jedynym, a zarazem najprostszym sposobem odzyskania zdrowia, no bo jak ma się obyć bez pysznych klusek, ulubionych makaronów, a przede wszystkim chleba, zwłaszcza tego zdrowego, bo razowego, na naturalnym zakwasie... W ogóle uparciuch nie zrezygnuje z żadnych przyzwyczajeń ni wygód, gdyż, jego zdaniem, wystarczy, że pije
Miksturę oczyszczającą, a więc już robi dla zdrowia dostatecznie wiele. Uparciuch będzie uparcie stawiał spację przed znakiem zapytania, zaś między wyrazami nie stawiał spacji, rozpoczynał zdania małą literą, bo jest uparciuchem.
Niezdecydowani stoją okrakiem na barykadzie - wciąż są pod wpływem propagandy medycznej, ale ktoś ze znajomych polecił im picie Mikstury oczyszczającej jako lek na wszystko. Ci wolą czerpać wiedzę o leczeniu chorób z reklam i seriali i ani im w głowie zgłębiać wiedzę o zdrowiu. Toteż gdy tylko wystąpią u nich, pożądane skądinąd, bo świadczące o prawidłowej reakcji systemu odpornościowego objawy chorobowe - udają się do lekarza i poddają serii badań oraz biorą leki blokujące owe objawy, z reguły antybiotyki, które lekarz lekką ręką im przepisuje (albowiem lekarz jest po prostu dobrze wykształconym dilerem leków na receptę). Ci wpadają na forum, by się podzielić swoją trwogą i zadać pytanie typu: jakie leki brać osłonowo przy antybiotykach albo co znaczy posiew Candida albicans +++ w kale.
Zabalsamowani to byli delikwenci służby (tfu!) zdrowia, a więc przyzwyczajeni do łykania leków ściśle według zaleceń, którzy srodze zawiedli się na medycynie chemicznej i - szukając czegoś nowego - wpadli w łapy tzw. me
dycyny natu
ralnej. Oczywiście z tą nazwą to ściema, bo co może być naturalnego w medycynie; sztuce leczenia, a więc dziedzinie z gruntu nastawionej przeciw naturze, która skupia się tylko i wyłącznie na blokowaniu objawów chorobowych, czyli dowodów świadczących o prawidłowym funkcjonowaniu systemu odpornościowego? Tyle że leki nazywają się naturalne, mimo że w naturze nie występują. Stawszy się pacjentem tego odłamu medycyny, delikwent zostaje poddany serii zabiegów przy użyciu aparatów elektrycznych, najlepiej najnowszej generacji (z dopiskiem super albo co najmniej plus), z regulowaną częstotliwością, wykrywających (rzekomo) wszelkie patogeny żyjące w naszym ciele, szczególnie pasożyty, które u każdego badanego te aparaty "wykrywają". Najczęściej "wykrywanymi" pasożytami są: glista ludzka, owsiki, tęgoryjec dwunastnicy, tasiemiec, bąblowiec i włosogłówka. Według me
dycyny natu
ralnej, to właśnie pasożyty są sprawcami wszelkiego zła na ziemi, więc zaleca się delikwentowi chemiczny "lek" przeciwpasożytniczy - Zentel. Aby ostatecznie dokuczyć tym wstrętnym pasożytom, włącza się także oddziały partyzanckie, a więc desanty na tyłach wroga, zwane hydrokolonoterapią.
Po tych zabiegach delikwent jest ledwo żyw (czemu nie należy się dziwić), więc zaleca mu się tzw. preparaty pochodzenia naturalnego, potrafiące jakoby robić wszystko - wzmacniać system odpornościowy, oczyszczać organizm z toksyn, uodparniać przed zarazkami, zapobiegać przeziębieniom, regulować przemianę materii, obniżać cholesterol, podnosić libido, zwiększać wydzielanie hormonów, polepszać krążenie, wymiatać wolne rodniki tlenowe, likwidować zmiany zwyrodnieniowe, pobudzać porost włosów, uśmierzać bóle, przyśpieszać wzrost paznokci, przywracać wzrok, naprawiać osteoporozę, stymulować układ trawienny, i jeszcze ze sto różnych rzeczy. Gdyby te cudowne preparaty czegoś nie potrafiły, to dilerzy, czyli specjalnie dobrani i wyszkoleni ludzie bez skrupułów i zasad moralnych, potrafią skutecznie wmówić naiwniakom, że się mylą, bo i to także one potrafią, tylko trzeba kupić tych specyfików więcej. Dużo więcej. No i frajerzy kupują - Flavon, Alveo, sok noni, mumio, olej z wiesiołka dwuletniego, preparaty z pędów bambusa, żel aloesowy, koenzym Q10, srebro koloidalne, duże dawki witaminy C, kwasy tłuszczowe omega-3 i omega-6, chlorellę, spirulinę, multiwitaminę, koniecznie olimpu, calivity, visionu - wszystko zażywane garściami, a także l-karnitynę, tocoferol, tryptofan, aminokwasy, wreszcie zestawy wzmacniające włosy i paznokcie. Trzeba wiedzieć, że część z wymienionych preparatów, a może nawet większość, w starożytnym Egipcie była stosowana jako składnik balsamów do preparowania mumii. W konsekwencji wyjałowione z wszelkich bakterii i pasożytów, przesycone preparatami ciała delikwentów me
dycyny nat
uralnej są niczym mumie, które wprawdzie nie psują się, ale życia w nich nie ma, toteż nie powinno dziwić, że dużo czasu musi upłynąć, zanim działania prozdrowotne zaczną wywierać na nie jakikolwiek wpływ.
Malkontenci są skupieni wyłącznie na swoich dolegliwościach i piszą tylko o nich. Nawet jeśli ustąpiła u nich większość chorób, to o tym nie pamiętają - nie są ukontentowani z niczego, więc ani słowem nie wspominają o efektach wzięcia zdrowia w swoje ręce, gdyż na forum wpadają tylko po to, żeby się poskarżyć, gdy ich coś zaboli albo zaswędzi. Wtedy piszą chaotyczny post, gdyż sami dokładnie nie wiedzą, co im jest, ale za to wiedzą, że na odpowiedź na forum niemedycznym nie mogą liczyć.
Trwożliwi to najczęściej nadopiekuńczy rodzice, którzy posiadają wiedzę o prozdrowotnej roli chorób infekcyjnych, pożądanych zwłaszcza w przypadku dzieci, których organizmy potrzebują kontaktu z wszelkim zarazkami, by w sposób naturalny nabyć odporność przeciwko nim. Jednak gdy przyjdzie tę wiedzę sprawdzić w praktyce... wpadają w panikę. Wtedy zaczynają zadawać chaotyczne pytania, zaczynające się od - POMOCY!!! - a dalej: co by tu jeszcze zrobić dla dziecka, żeby zbić gorączkę, co mu jeszcze podać, żeby ustąpił kaszel i/lub katar, co zrobić, żeby dziecko zjadło, bo nie chce jeść. Ci, nie dość, że piszą niezrozumiale i z błędami, to jeszcze swoją pisaniną zaśmiecają forum, gdyż nie jest to merytoryczna dyskusja o zdrowiu, a jedynie przejaw paniki.
Ugodowcy zwykli iść na łatwiznę. Niby to chcieliby obyć się bez szkodzenia sobie, ale nie chcą się nikomu narazić. Tak więc w towarzystwie będą jedli to co inni, choćby to było nie wiadomo jak szkodliwe. W pracy nie odmówią zjedzenia ciastek czy wypicia coca-coli, bo nie wypada - mogliby się obrazić albo krzywo popatrzyć. Gościom, którzy przynoszą dla dzieci słodycze, nie zwrócą uwagi, bo mogliby się obrazić. W razie choroby dziecka nawet byliby gotowi obyć się bez wizyty u lekarzy i leków, ale ulegają presji szwagierek, ciotek, mam, teściów i kogo tam jeszcze, więc dla świętego spokoju faszerują swoje dzieci antybiotykami i szczepią je przeciw meningokokom, choć w sens tych szczepień nie wierzą. Ci traktują forum jako konfesjonał, na którym nareszcie mogą się wyżalić i wzbudzić litość, że przecież chcieliby, ale warunki obiektywne... Ich posty na ogół są pisane poprawnie, ale żadnych merytorycznych wartości na forum nie wnoszą.
Hipochondrycy nie potrafią wyzdrowieć z powodu oczekiwań. Otóż nie oczekują oni wyzdrowienia, gdyż na tym zależy im najmniej. Nawet gdy im nic nie dolega, a więc nie mają powodu do biadolenia, nie potrafią się z tego cieszyć, gdyż myślami uparcie krążą wokół jednego pytania: - Co mnie dzisiaj zaboli? Dlatego hipochondrycy wpadają na forum z byle bzdurą - coś mu "wyskoczyło" na skórze, zabolało pod żebrem, zaswędziało w oku, zaszumiało w uchu... W gruncie rzeczy są to błahostki, ale nie dla hipochondryków. Oni tak się przejmują swoimi sprawami, że z trwogi nie potrafią skupić się nawet przez chwilę, by napisać poprawnie choćby jedno zdanie. W rezultacie ich posty, nie dość, że są chaotyczne, to jeszcze nie mają jakichkolwiek wartości dydaktycznych, a więc lepiej by było, gdyby ich wcale nie napisali.
KonkluzjaZ przedstawionych argumentów jawi się taki oto wniosek, że ze zdrowiem jak ze wszystkim - jak dbasz, tak masz; wyzdrowienie zależy od wiedzy i przestrzegania zasad profilaktyki zdrowotnej zdrowiejącego, zaś odpowiedzi zależą od wiedzy i przestrzegania zasad pisowni pytającego. Wniosek stąd, że piszącymi niechlujnie w ogóle nie ma sensu zawracać sobie głowy. Nie znaczy to bynajmniej, że zostają oni odcięci od wiedzy, ale lepiej będzie, gdy przestaną zadawać pytania i skupią się na czytaniu. Wtedy forum stanie się przejrzyste, a więc jasne i zrozumiałe. Korzyść z tego odniosą wszyscy ci, którzy postanowili wziąć swoje zdrowie we własne ręce i potrzebują pogłębienia wiedzy o zdrowiu. Dla nich jest to forum.
Losy postów napisanych niepoprawniePrzede wszystkim post należy przeczytać przed wysłaniem, by sprawdzić, czy nie ma w nim rażących błędów i czy w ogóle jest on zrozumiały - czy jest napisany z sensem. Nawet już po wysłaniu, przez dwie godziny istnieje możliwość poprawienia swojego postu, poprzez kliknięcie na widniejący u góry postu (nad poziomą kreską) niebieski napis
Edytuj, usytuowany na drugim miejscu za niebieskim napisem
Cytat.
Niepoprawione posty trafiają do działu
Posty moderowane, zwykle z adnotacją moderatora wyjaśniającą powód przeniesienia i/lub uwagami korektorskimi. Wówczas zainteresowany ma dobę na poprawienie swojego postu. Jeśli tego nie dokona, post trafia do kosza (niewidocznego dla użytkowników), czyli de facto zostaje usunięty z forum, bowiem dostęp do kosza mają jedynie moderatorzy, więc gdyby ktoś chciał nam zarzucić, że jego post został usunięty z innego powodu niż niechlujstwo, to w każdej chwili możemy go zademonstrować.