Stosując tylko żywienie niskowęglowodanowe, które w moim przypadku było i jest dość rygorystyczne, na bardzo widoczne pozytywne efekty czekałem od 2002 do 2006 roku. Zaznaczam że raz było lepiej raz gorzej. Nie zawsze był miód. Czasem miałem wątpliwości czy coś z tego będzie.
W pierwszym roku zdarzało mi się robić odstępstwa od zasad diety niskowęglowodanowej.
To tak dla odmiany się wypowiem, że u mnie dieta niskowęglowodanowa zadziała wręcz natychmiast... Stosowałem polecaną tu DP ale jak kończyłem pierwszy etap zazwyczaj, któregoś dnia mnie znowu ciągnęło do zjedzenia jakiś sklepowych śmieci i wcale się tak idealnie nie czułem. Za to jak wyrzuciłem z menu polecane tu kasze i został na talerzu głównie boczek z jajkami, wątróbka i cebula, nastąpiła całkowita odmiana. W końcu przestałem mieć spadki energii w ciągu dnia, polepszyło mi się krążenie (w końcu nie mam kłopotów z zimnymi ręcami, stopami). Do tego całkowicie straciłem ochotę na produkty węglowodanowe... Taka przemiana nastąpiła dosłownie w ciągu tygodnia, dwóch. Przyczyniło się do tego głównie przeczytanie książek Kwaśniewskiego i jego zalecenie że tłuszczu możemy jeść ile dusza zapragnie
. Teraz powróciłem już do bardziej umiarkowanych ilości ale na początku lubiłem sobie dodać do każdego posiłku duże ilości masła, słoniny.
Zapewne zaczynając dietę niskowęglowodanową miałeś mniej schorzeń niż ja. U mnie raczej było ich wiecej i o wyższym stopniu zaawansowania.
Co do odczuwania spadków energii w ciągu dnia charakterystycznych dla diet z dużą zawartością węglowodanów to przestałem je odczuwać po kilku miesiącach. Ostatnią infekcję wirusową a konkretnie mówiąc grypę przechodziłem rok po przejściu na niskowęglowodanówkę. Od tamtej pory nic.
Mówiąc o poprawie po kilku latach miałem na myśli układ nerwowy i mięśniowy. Tkanka mięśniowa przyrastała dość szybko ale nerwy obwodowe dochodziły do formy dość długo.
Dolegliwości ze strony układu pokarmowego ustępowały dość szybko ale nie na zasadzie trzydniowych cudów rodem z DDP.
Od początku zrozumiałem tekst z książki "Żywienie Optymalne" w ten sposób że warunkiem skuteczności diety o niskiej zawartości węglowodanów jest wykluczenie chleba, makaronu, ryżu, kaszy i tym podobnych. Nie miałem co do tego wątpliwości.
Przecież Kwaśniewski wiecej miejsca poświęcił orzechom, pestkom słonecznika, dyni, jagodom, kapuście czy pomidorom podkreślając to że zawartość w nich węglowodanów jest niska.
Czego można w tym wszystkim nie rozumieć tego nie wiem.
To co proponuje Kwaśniewski to po prostu powrót do tradycyjnego żywienia bez śmieciowego jedzenia.
Jest to podobne podejście do tego jakie prezentuje Józef Słonecki. Biosłone rozszerza i uzupełnia tematy związane ze zdrowiem.
Nie można mieć pretensji do Kwaśniewskiego czy Lutza że nie rozwinęli pewnych kwestii. To były czasy kiedy o wielu rzeczach nie wiedziano.
Józef Słonecki łączy to co już dziś wiadomo z metodami o wielowiekowej tradycji.
Mikstury na bazie oleju są starsze niż chrześcijaństwo. Dość sporo pisałem o tym na DD kiedy idioci typu kuglarz mieli misję przekonywania ludzi o szkodliwości takich mikstur. Nic co jest w jakimś stopniu szkodliwe a nie jest niezbędne do przetwania nie wytrzymało by próby kilku tysięcy lat.