Od wakacji męczę się z bólami, pulsowaniem i zawrotami głowy. Pojawiają się najczęściej w godzinach porannych i trwają kilka godzin. Ból dotyczy w zasadzie całej głowy - jest wędrujący, czasem pojawiają się pojedyncze kłucia. Zawsze kiedy pojawiają się bóle mam ciśnienie ok 100/ 55. Dodatkowo kawa zawsze obniża rozkurczowe ciśnienie. Jeśli nie wypiję kawy, natychmiast pojawia się ból głowy "z braku kawy". Piję już tylko dwie słabe kawy rano i kilka słabych zielonych herbat w ciągu dnia (lub w ogóle). W okresie upałów bóle były prawie codziennie, od końca września do wczoraj bóle nie pojawiały się. Neurolog we wrześniu widząc KTG sprzed 10 lat kategorycznie stwierdził, że nie widzi nic niepokojącego i wysłał mnie do psychiatry.
Czy ktoś z Was ma jakiś pomysł od czego te bóle głowy są? Nie mam już siły walczyć z kolejnym neurologiem żeby ponowił KTG czy USG tętnic szyjnych zamiast wysyłać do psychiatry z powodu depresji, która była wpisana na "wyniku konsultacji" sprzed 10 lat.
10 lat temu miałam uraz kręgów szyjnych (stłuczka samochodowa) i kilka miesięcy później pojawiły się zawroty głowy, szumy uszne, zaburzenia koncentracji, uczucie "ucisku w głowie"- coś w rodzaju jakby "przepełnienia" i sporadycznie bóle głowy. Wówczas miałam KTG, EEG z prawidłowymi wynikami.