Kochani, moja Hania (9 lat), rozerwała sobie przedramię na trzepaku z hakami (jedyny na osiedlu, na który miała nie wchodzić). Wielka, otwarta rana, szwy założone w kształcie prostokąta bez jednego boku (szwy razem mają chyba z 15 cm).
Była trzy doby w szpitalu, teraz wizyty u chirurga dziecięcego. Niestety dostała antybiotyk (pierwsze lekarstwo od czterech lat), ale się nie kłócę, bo to jest ratowanie życia i ręki. Na początku myśleliśmy, że widzimy kość, ale to była błona na mięśniach i tkanka tłuszczowa podskórna. Miała więc dużo szczęścia, że nie uszkodziła ścięgien, a czeka ją gra na wiolonczeli po wakacjach. Chirurg kazał na ranę (na wypisie: płatowa) psiknąć jakimś octeniseptem przy każdej zmianie opatrunku.
Ja natomiast czytałam o działaniu żyworódki i tak się składa, że hoduję w domu (już chyba od dwóch lat), ale jeszcze nigdy nie stosowałam. Roślinka urosła od wiosny bardzo mocno i dopiero w tym roku pojawiły się na liściach nowe rozmnóżki, więc myślę, że chyba odpowiednio urosła, by mieć działanie lecznicze.
Tak więc chcę się poradzić, czy mam stosować na razie przez jakiś czas jeszcze ten octenisept, czy od razu żyworódkę. Boję się, czy ona nie da jakiegoś zakażenia, choć stoi w domu na parapecie. Wczoraj chirurg pokazał nam na szwie około pół centymetra martwicy. Trochę się boję eksperymentować z taką raną.
Zastanawiam się jak lepiej, czy na szwy położyć kawałek zmiażdżonego liścia czy przemywać je tylko świeżym sokiem, który wycisnę.
Kochani pomóżcie, bo jestem przerażona.
Przy zmianie opatrunku chyba zrobimy zdjęcie ku przestrodze dla dzieci.