Na prośbę Biosłonejki, obecnie bardzo zajętej małymi dziećmi, wklejam jej świadectwo działania moczu w przypadłościach z uszami:
Naturalny lek na zapalenie ucha i wszelkie dolegliwości związane z uszami
Gdy nam ktoś powiedział o tym sposobie byliśmy w sytuacji podbramkowej. Mój mąż od 3
miesięcy walczył z zapaleniem ucha, które przyplątało się jako powikłanie po szczepieniu na
grypę. Bębenek był pęknięty, po każdej nocy na poduszce brązowa plama od ropy, zupełnie
nic nie słyszał na to ucho, a czuł się jakby go ktoś uderzył obuchem w głowę, nie mówiąc
już o bólu. Zażył już 3 antybiotyki i jakieś leki przeciwgrzybiczne. Nie było żadnej poprawy.
Przy tym cały czas musiał być aktywny zawodowo i jeszcze rodzinnie. Nie dziwi więc fakt,
że gdy ktoś poradził”…zakrop to własnym moczem, pomoże na 100 %”, zrobiliśmy jak
radził. Po 3 dniach przestało boleć i ropa przestała się lać, po kilku kolejnych dniach zaczął
słyszeć. Na kolejnej wizycie u otolatyngologa usłyszał zdziwiony głos lekarza: „..o bębenek
się zrósł i jaka mała perforacja, jaki dobry lek panu przepisałem”
.
Od tego czasu już nie kombinowaliśmy z innymi sposobami dla dzieci, jak masaż stóp,
tylko w razie potrzeby stosowaliśmy powyższy sposób. Przechodziło po 1-5 zakropień.
Czasami trzeba było podać lek przeciwbólowy, bo dziecko „wyło’ z bólu. Zanim przestał
on działać udawało się kilka razy zakropić i nie było potrzeby podawać kolejnej dawki,
bo ucho było zdrowe. Nie dzieliliśmy się jednak tym dziwnym sposobem, do czasu aż
przycisnęła mnie moja koleżanka, która wie, że nie jestem skora do podawania jakichkolwiek
leków, a której dziecko właśnie wrzeszczało z bólu w środku nocy. Okazało się, że jedno
zakropienie zażegnało kryzys w ciągu 45 minut, zanim mąż powrócił z apteki ze środkiem
przeciwbólowym. Później zakropili jeszcze kilka razy, choć nie było widocznej potrzeby –
tak na wszelki wypadek.
Wieść szybko się rozniosła i wszyscy nasi wspólni znajomi zaczęli to stosować. Wiele
dzieci (łącznie z naszymi) było u lekarza, miało zdiagnozowany stan zapalny, potem zamiast
antybiotyków podane odpowiednie kropelki własne, następnie odbyło wizytę kontrolną i
usłyszało, że uszy czyste. Najmłodsze wyleczone tym sposobem dziecko miało 6 miesięcy.
Za każdym razem gdy mi ktoś dziękował postanawiałam napisać to w sieci, żeby i inni
skorzystali i uchronili swoje dzieci przed zabójczymi skutkami stosowania antybiotyków. Ale
ciągły brak czasu powodował, że trwało to kilka lat.
Ostatnio zadzwoniła do mnie znajoma z podziękowaniami, za uratowane uszy. Otóż od
wielu lat sączyło jej się coś z uszu okropnie swędząc, ona to wciąż drapała, grzebała w
uszach, następnie przychodził stan zapalny, antybiotyk, pewna poprawa, ale zaraz wszystko
wracało i zaczynało się od nowa. Okazało się, że ulgę poczuła już po kilku zakropieniach,
ale zakrapiała przez 2 tygodnie. Po tym czasie przestało się sączyć. Ten stan trwa już kilka
miesięcy.
Po wysłuchaniu tej historii zawzięłam się i wreszcie napisałam obiecanego sobie posta.
Jak to technicznie zrobić.
Na pewno jak najbardziej sterylnie. I nie ma problemu u dorosłych, wystarczy siknąć na
sterylny kompresik i zakropić wyciskając parę kropli prosto do ucha. Z dziećmi robiłam tak:
Wyparzałam nocniczek i wkładałam do niego wyparzoną pokrywkę od słoika. Dzieciom,
jak się już zorientowały, że coś kombinuję, mówiłam, że potrzebuję trochę siusiów, żeby
zbadać co za bakterie wlazły i wiedzieć jakich kropli użyć. A potem to już wyparzony
kroplomierz – wystarczy 3-4 krople. Gdy były większe zaczęły dochodzić jak to badam.
Miałam papierki lakmusowe do badania kwasowości kosmetyków, które sama sobie robiłam
więc im zaprezentowałam. Najtrudniej jest z dziećmi, które nie siedzą jeszcze na nocniczku.
Wtedy należy założyć woreczek do pobierania moczu (do nabycie za złotówkę w aptece, inny
dla dziewczynek inny dla chłopców – mnie dotyczył tylko problem dziewczynek, bo mam ich
4
). To nie jest łatwe, bo za każdym razem trzeba zakrapiać świeżym moczem, więc kłopot
duży ale zapewniam, że warto – bo nie znam ani jednego przypadku, żeby nie pomogło.
Myślę, że wyjaśniłam wszystko na tyle jasno, że nie będzie żadnych pytań, bo i tak nie będę
miała czasu na nie odpowiedzieć.
Proszę niech komentują tylko osoby, które wypróbowały i mają coś na ten temat do
powiedzenia – pomogło, nie pomogło, jak stosowały.
Z życzeniami zdrowia
Dorota