W tym rzecz, że aby wziąć swoje zdrowie w swoje ręce, a o to wszak chodzi w idei Biosłone,
musi się wiedzieć po pierwsze i przede wszystkim, co to jest zdrowie. Chodzi o to, żeby nie dać sobą manipulować uczniowi Ewy Bednarczyk-Witoszek czy jej samej, która swego czasu wszem i wobec obiecywała wyleczenie z wszelkich chorób w 2-3 dni (góra !) swoją fenomenalną dieta w cukrzycy, o czym tak ochoczo zapewniała przy okazji "recenzji" mojej książki:
http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=5438.0 I co? I gdzie są ci "zdrowi"? Ni ma... Za to jest nowa książka tej Pani o rotacji i tym podobnych bzdurach.
Ale wracając do tematu wiedzy, to gołym okiem widać, że facetka nie ma nawet zielonego pojęcia o zdrowiu, jak zresztą wszyscy lekarze razem wzięci, chyba że czytają Biosłone.
Facetka, czyli Ewa Bednarczyk czy ja?
Bo nie zrozumiałam końcówki.
Ja dużo wiem na temat zdrowia, nie jestem dziwolągiem. Ale dotychczas żadne metody nie sprawdzały się. Poza tym dieta paleo, ale bardziej ograniczona, bo protokół autoimmunologiczny, kieruje się prawie takimi samymi zasadami, jakie obowiązują na tym portalu. Jedyne co - przez 3 miesiące pierwsze jajka i zboża są wykluczone. Cała reszta (podroby, mięso, ryby, tłuszcze (zwierzęce, olej kokosowy i roślinne typu oliwa i awokado) + ogrom warzyw, kiszonki, mała ilość owoców. Aha, no i lecznicy rosół.
Jednak sprawa się komplikuje, gdy dochodzi nietolerancja FODMAP, co jest często przy dysbakteriozie jelita cienkiego.
Wtedy rosół np. odpada... więc jest o wiele trudniej.
Po drugie - przyczyną mojego stanu jest candida, no i pasożyty, które na pewno bardzo uszkodziły mi jelita. Leki niestety też swoje zrobiły. Teraz już wiem, że my nad wszystkim mamy kontrolę, a ta chemia truje tylko nasze organy krok po kroku. Nie tykam (mam nadzieję, że już tak będzie zawsze) żadnych medykamentów.
Jedynie, na co czekam, to naturalne suplementy, witaminy i minerały, chociaż czytałam tutaj, że suplementy to kłamstwo (?) i że nic nie powinno się brać.
Jednak moje zdolności trawienne (których nie mam)... no raczej nie strawię dobrze mięsa tłustego czy wątróbki. Dlatego enzymy i kwas solny mam zamiar przyjmować, a do tego probiotyk, bo kiszonki powodują mi pogorszenie, a probiotyk jednak zapoda ogromną ilość dobrych baterii. Tak samo, jeśli chodzi o witaminy, minerały, witaminę D3, omega3 itd...
Przy Hashimoto trzeba przyjmować te zestawy, niestety. O tyle dobrze, że wszystko jest naturalne, nie ma żadnych alergenów, jest jak najlepszej jakości. Sama substancja bez zbędnych dodatków, jak to bywa przy "suplementach" z apteki... laktoza, skrobia... o zgrozo.
Także z niecierpliwością czekam.
Póki co, żywię się rybami, warzywami mocno rozgotowanymi, olejem kokosowym, awokado i oliwą, kaszą jaglaną i małą ilością rozgotowanych owoców, czasami mleczko kokosowe, ale w malutkiej ilości (otworzyłam i chcę je skończyć, bo nienawidzę wyrzucać jedzenia, a mieszkam sama...)
I to nie jest tak, że ja się teraz tłumaczę. Że niby chcę coś zmienić, ale nic nie robię. Ale chodzi o to, że póki nie ma wspomagaczy, nie dam rady. Tyle białka i tłuszczu, to zbyt ciężkie. Chociaż jaglanka też ciężka i powoduje wzdęcia (eh). Wątróbkę jadłam kilka dni temu na śniadanie, później miałam jeszcze silniejsze wzdęcia. Zresztą one są cały czas.
Dzisiaj z kolei nie mogłam zasnąć przez 2 godziny, później w nocy 3 razy się budziłam. Czułam straszne "ssanie" i głód czegoś słodkiego, typu odrobiona miodu. Kolację jadłam o 17:30 (wyjątkowo wcześnie jak na mnie) i później już nic. Śniadanie dopiero przed godziną 9.
Niestety najgorsze jest to, że już od obudzenia rano są wzdęcia - czyli to rozrost złych bakterii w jelicie cienkim. Bez względu, czy jadłam czy jeszcze nie.
Wiem, że na protokole na śniadania będzie mięso/ryba z tłuszczem + warzywa. Jadłam tak od stycznia, ale chyba robiłam błędy, bo czułam się coraz gorzej, lądowałam na izbie z podrażnieniem trzustki, enzymy trzustkowe były wtedy za wysokie, bóle silne. A do tego autoagresja się nasiliła, przeciwciała wzrosły, moje samopoczucie się pogarszało.
Dlatego od maja przechodzę na protokół z suplementami (co jest bardzo ważne w moim przypadku).
Jednak cały czas ciekawi mnie taka sprawa, dlaczego na diecie ala wegetariańskiej mój cholesterol ładnie się poprawił, wyniki krwi też i ogólnie stan jelit. To mi nie daje spokoju.
Później wyszło, jak wyszło, ale chodzi mi właśnie o ten okres, kiedy wszystko się polepszyło. Teraz, gdybym zjadła strączki, to miałabym takie kolki, że chyba nie mogłabym się ruszyć.
Na pewno ma wpływ na to wszystko moja psychika, zawsze wieczorem pojawia się taki strach, jeju, zjadłam za mało, schudnę. I wtedy np. dokładam więcej tłuszczu, nie patrząc na to, że moje jelita cierpią, nie załatwiam się, wszystko gnije, zalega, bulgocze, a jelita mi orkiestrę grają.
Dzisiaj na śniadanie zjadłam bardzo rozgotowaną kaszą jaglaną (50 g waga surowej) gotowaną z jabłkiem małym, do tego 60 ml mleczka kokosowego i łyżka ksylitolu. Na koniec cynamon.
Zaraz usłyszę, że nie powinnam być na tym forum i pewnie ktoś mnie wywali za takie śniadanie.
Ale tak jak pisałam - od stycznia jadłam dzień w dzień na śniadanie białko + warzywa + tłuszcz, a czułam się też źle. Może kwestia tych nieszczęsnych batatów, których dokładałam, by zwiększać ilość węglowodanów (ze względu na złą pracę tarczycy i niedobór hormonów + oczywiście masy ciała).
I ktoś napisał ostatnio: skoro czekasz do maja, to się tak źle nie czujesz. Otóż czuję się fatalnie i na prawdę nie mam na nic siły, ale póki co, po każdym posiłku czuję się źle! Czy to kasza jaglana z owocem, czy mięso z tłuszczem i warzywami.
Jedynie w miarę neutralny posiłek dla mnie to dobrze ugotowany, mięciutki dorsz + dobrze ugotowane warzywa typu cukinia, dynia, szpinak i do tego 2-3 łyżki oleju kokosowego. W miarę jest po tym. Ale cały czas tak jeść, to znowu większe niedobory, bo biała ryba nie ma aż tylu wartości, a łosoś póki co nie przejdzie, zbyt duże dolegliwości po nim.
Ale się rozpisałam... trochę to jest jednak smutne, że niektórzy takie osoby jak ja traktują jak jakieś odludki. No i komentarze nie są zbyt przyjemne, taki chłód tu czasem czuć. Oczywiście mówię tylko o nielicznych przypadkach.