Machos, co do mojego żołądka - na początku wątku napisałam:
We wrześniu zaczęłam odczuwać problemy żołądkowe. Właściwie, to ból był umiejscowiony w prawym podżebrzu. Piszę ból, ale raczej był to ucisk, uczucie obecności czegoś, dyskomfort. Potem pojawił się piekący ból w mostku, czasami ból tuż nad pępkiem. Pojawiał się i znikał. Dolegliwości nie miały nic wspólnego z porą dnia, były niezależne od tego co jadłam. Nie towarzyszyła im biegunka, ani zaparcia, wymioty, mdłości. Wbrew konowałom nie poddałam się gastroskopii. Zaliczyłam natomiast cały cykl akupunktury, brałam mumio, miód Manuka, wyeliminowałam słodycze, chleb z diety, ziemniaki. Herbata wyłącznie ziołowa, jakieś rumianki, dziurawce, melisa, lipa, malina i inne. Raz było lepiej, raz gorzej. Powoli traciłam nadzieję, że sama sobie z tym poradzę. Kupiłam sok z aloesu. Wypiłam 2 butelki w dawkach – 2 x 20 ml dziennie, do tego siemię lniane. Poprawiło się znacząco, ale nie zniknęło całkowicie.
Dlatego właśnie obserwuję pracę swojego żołądka od końca września 2011.
Kasze, ryż, mięso, ryby, gotowane jarzyny, zupy, jajka, owoce - pochłaniam bez specjalnych sensacji.
Trochę gorzej jest z surowymi warzywami i orzechami, ale na pusty żołądek.
Najgorzej reaguję na kapustę kiszoną.
Przez tych kilka miesięcy starałam się przygotowywać posiłki lekkostrawne, tak by nie obciążać zbytnio mojego żołądka. Początkowo wyeliminowałam chleb (a także gluten w innej postaci – mąka, makarony, bułka tarta etc.), słodycze, nabiał, ziemniaki. Trwało to około 3 miesięcy. Pod koniec stycznia, kiedy poczułam się trochę lepiej, wspomniane produkty zaczęły czasami pojawiać się w mojej diecie. Czasami, czyli raz do trzech razy w tygodniu, ale w ilościach ograniczonych. Cały czas jednak zwracałam uwagę na to co jem - nie było żadnych szaleństw. Posiłki zawsze przygotowuję sama, ze świeżych produktów. Zazwyczaj na śniadanie jest to sałatka, na obiad mięso z warzywami, z kaszą, ryżem, jakieś zupy, zdarzały się naleśniki z mąki bezglutenowej (to na specjalne życzenia mojej córki, której dieta również poddana została ograniczeniom). Nie jadam śmieciowego jedzenia, nie stołuję się w fast foodach, nie piję alkoholu pod żadną postacią.
W związku z tym byłam naprawdę zaskoczona pojawieniem się we wrześniu tych problemów żołądkowo - dwunastnicowych. Do tej pory nie zostało dokładnie stwierdzone co tak naprawdę szwankuje. Oczywiście medycy lubią wszystko tłumaczyć stresem, więc i taka hipoteza została postawiona.
Zawsze zwracałam uwagę na to co jem.
Być może to jakieś długofalowe oczyszczanie organizmu, poprzez wprowadzenie do żołądka/dwunastnicy jakiegoś stanu zapalnego?
Jakiś miesiąc po wystąpieniu pierwszych objawów, ponieważ nadal mi dokuczały, poszłam do Pani, która zajmuje się leczeniem. Miałam dwa razy robione usg jamy brzusznej, badania pod kątem pasożytów, helicobacter pyroli, badania krwi –pełna morfologia, ob., crp, pierwiastki, mononukleoza, panel nerkowy, panel wątrobowy, trzustka, cholesterol, glukoza, hormony tarczycowe – wszystkie wyniki były bardzo dobre. Po akupunkturze jeszcze się poprawiły. Jedyny wskaźnik zawyżony – z tendencją spadkową – bo to obserwuję od kilkunastu miesięcy - to ASO. U mojej córki wykryto po wymazie z gardła paciorkowca ropnego i przeciwciała na streptolizynę – właśnie miano ASO podwyższone do 740 (przy normie 200). Ja miałam na początku 471, teraz mam niecałe 300, choć wymaz nie potwierdził bytowania w moim gardle paciorkowca. Nie poddałyśmy się tradycyjnemu leczeniu, choć dochtórka namawiała na usunięcie migdałów i antybiotykoterapię.
Badania j.w. przeprowadzałam od wrześnie 3 razy – za każdym razem wyniki były prawidłowe, także jeśli chodzi o hemoglobinę.
Co do mięsa – jadłam wczoraj mały kawałek wołowiny na śniadanie, na obiad indyk w małej ilości, na kolację wieprzowina również w małej ilości. Mięso było uzdatniane, gotowane. Niestety, mimo usilnych starań nie udało mi się nawiązać kontaktu z żadnym godnym zaufania rolnikiem, produkującym zdrowe mięso. Wędliny jeśli już, kupuję w sklepach z tzw. zdrową żywnością. Podobnie jest z warzywami, owocami, bakaliami, herbatami. Mięso w różnych sklepach, nie w supermarketach.