Niemedyczne forum zdrowia

BLOK PORAD, POMOCY I WYMIANY DOŚWIADCZEŃ => W drodze do zdrowia - pytania, wątpliwości => Wątek zaczęty przez: chudy 01-03-2011, 13:57



Tytuł: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: chudy 01-03-2011, 13:57
Na wstępie chciałem przeprosić, że dość długo się nie logowałem, za co, podejrzewam, zostałem usunięty (musiałem się od nowa rejestrować).
Z ideą Biosłone zapoznałem się mniej więcej 1,5 roku temu i do tej pory w domu trzymamy się tej idei.

Dziś piszę w poważnej sprawie, która mnie przerasta. Nie raz dawałem sobie radę w różnych przypadkach domowników, ale moja mama jest szczególnym przypadkiem.
Jak chyba wszyscy na tym forum, w dzieciństwie zjadła kilogramy antybiotyków, nie odchorowywała żadnych zapaleń oskrzeli, stąd pewnie nabawiła się ASTMY. Od dłuższego czasu też choruje na nadciśnienie. Od czasu zapoznania się z Biosłone udało się odstawić część leków na nadciśnienie, resztę zmniejszyć do minimum. Innych leków nie bierze.

Od kilku dni pokasływała oraz zaczęła boleć ją nerka, ale od wczorajszej nocy, prawię się już dusi, mówić też już słabo może, czuje gulę w gardle w okolicy krtani, ból nerek się również nasilił. Dziś u lekarza dowiedziała się, że ma ostre zapalenie oskrzeli, "prawie" zapalenie płuc i ciśnienie 190/90. Lekarka chciała ją w takim stanie wysłać do szpitala. Przepisała oczywiście tonę antybiotyków. Na razie mama jest w domu, ale bardzo się boję, czy tylko trzymać ją pod pierzyną, czy w takim przypadku powinienem się złamać. Naprawdę nie raz byłem twardy i przetrzymałem, ale teraz mama jest torturowana z dwóch stron na raz. Przy astmie ledwo już oddycha z tym "prawie zapaleniem płuc", do tego jeszcze te bóle nerek i mocno niepokojące wysokie ciśnienie.
W tym momencie mama odstawiła MO, które pije razem ze mną od 2009 i na kaszel pije macerat z korzenia prawoślazu oraz bierze coś na nadciśnienie, ale nie więcej i nie mniej niż wcześniej. Kazałem jej położyć się pod dwoma kołdrami i nie wychylać nosa. Bym zapomniał: wszelkie choroby mama przechodzi bez gorączki, tym razem oczywiście też, ale pocić się - poci.

BARDZO PROSZĘ, podpowiedzcie co robić w tym przypadku, bo bardzo się boję, że przez moje decyzje stanie się coś tragicznego.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: Mariam_38 01-03-2011, 14:14
Jeżeli się poci, to jest problem z płucami. Ja mam tak samo. Pocę się tylko przy zapaleniu płuc a nawet wtedy nie muszę mieć gorączki. Tyle tylko z mojej strony.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: Mistrz 01-03-2011, 14:37
Z powodów oczywistych trudno jest udzielać takich porad przez internet, tym niemniej zastosowanie leków, w tym antybiotyków, w sytuacjach skrajnych, gdy w rachubę wchodzi zagrożenie życia, nie jest sprzeczne z ideą Biosłone.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: Slawekgo 01-03-2011, 14:42
Twoja mama przez lata niewłaściwego postępowania nabawiła się wielu przypadłości. W jej przypadku proces zdrowienia może przebiegać gwałtownie. Zasady Biosłone nie wykluczają interwencji lekarskich w przypadku zagrożenia życia. Ciśnienie, jakie notuje Twoja mama jest ciśnieniem zagrażającym życiu, dlatego trzeba je unormować za pomocą farmaceutyków. Nie można przecież ryzykować wylewem. Odpowiedź na Twoje pytania nie jest łatwa i nie sądzę żeby ktokolwiek napisał Ci instrukcję postępowania. Jednym słowem, gdy objawy zagrażają życiu musimy reagować. W tym przypadku oczyszczanie organizmu trzeba przeprowadzać ostrożnie odpowiednio dawkując miksturę a okresowo przerywać jej stosowanie, gdy objawy stają się nie do zniesienia i przerastają możliwości wydalnicze organizmu. Kluczowe decyzje trzeba jednak podejmować samemu. Ja wiem, one czasami nie są łatwe - tak samo jak odbudowa latami rujnowanego zdrowia.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: chudy 01-03-2011, 17:10
W tym momencie udało się zbić ciśnienie do 149/89 niestety dodatkowym lekiem na nadciśnienie. Natomiast z zapaleniem płuc czy oskrzeli jeszcze się wstrzymałem. Mama kaszle, ale na ten moment nie wydaje mi się żeby się dusiła, sama też mówi, że jest lepiej odkąd udało się zbić ciśnienie.
Leży pod kołdrą i kocem, nie pozwalam jej wstawać, pije wodę i na razie nie je, bo nie ma ochoty.

Nic z przepisanych leków nie kupiłem, nie podałem. Czy dobrze postępuję w tej sytuacji? Jak ocenić kiedy jednak należałoby podać antybiotyki?


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: Iza38K 01-03-2011, 18:16
Umiesz stawiać bańki? Spróbuj. Mama sama musi zdecydować o konieczności wzięcia antybiotyku. Tylko Ona będzie to wiedziała, czuła. Obserwuj mamę. Jak zacznie się dziać coś niepokojącego wzywaj lekarza. Droga do zdrowia jest długa i wyboista.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: chudy 02-03-2011, 22:11
Dziś już ciśnienie się ustabilizowało i przyznam, że sporo w tym pomógł ocet jabłkowy. Dwie łyżki na szklankę wody. Z ciśnieniem nie mogliśmy ryzykować i trzeba było się wspomagać.

Kaszel dalej męczy mamę mocno, mówi też że ma płytki oddech, na razie najgorzej jest z tym, że prawie w ogóle kaszel nie daje jej pospać. W tym momencie nadal nie zdecydowałem się na żadne antybiotyki/leki, mama po prostu leży w łóżku i popija tylko macerat z korzenia prawoślazu.

Mam bardzo ważne pytanie. Lekarka jeszcze jakby uprzedzając pytanie powiedziała, żeby nie stawiać przypadkiem baniek przy nadciśnieniu. Zabroniła mamie stawiania baniek, mimo że mama nawet o to nie pytała. Czy to bzdura totalna, czy rzeczywiście w jakiś sposób może to podbijać ciśnienie i co wtedy? Czy bez baniek tak samo można przeleżeć zapalenie płuc?


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: Monique 03-03-2011, 08:23
Na męczący kaszel, który nie dawał mi spać w nocy stosowałam siemię lniane. Taka galaretka stała przy łóżku i popijałam ją co chwila - bardzo pomagało. Kaszel nie był taki bolący, ustał odruch wymiotny podczas kaszlenia; mogłam na chwilę zasnąć.


Tytuł: Odp: Ciężki przypadek mojej mamy
Wiadomość wysłana przez: chudy 15-03-2011, 17:04
Dziękuję wszystkim za rady.
Minęło 2 tygodnie i mama czuje się dużo lepiej. Lekarka powiedziała jej, że coś tam ma jeszcze w dolnych częściach płuc. Ciśnienie w normie i tylko w początkowej fazie ratowaliśmy się octem jabłkowym, który naprawdę pomógł, a tak przetrzymaliśmy, choć było groźnie bez żadnych antybiotyków, żadnych leków, jedynie tylko siemię lniane, macerat z korzenia prawoślazu i łóżko. Baniek jednak nie stawialiśmy, bo nikt tu nie wykluczył, że może to kolidować z wysokim ciśnieniem i baliśmy się zaryzykować.