Ale jeśli mam dalej chudnąć, to zacznę łączyć. Masz na myśli 30 g kaszy w każdym posiłku?
Jeśli nie możesz łączyć, to nic na siłę. Ważne, abyś był najedzony i miał siłę, nawet, jeśli jeszcze trochę miałbyś schudnąć (np. na zbędnym balaście), to następnie będziesz szedł w górę na wadze.
Myślę, że powinieneś w tej sytuacji zastosować bardziej energetyczne koktajle z błonnikiem i poczekać, aż zrobią swoje wraz z MO, chodzi o poprawę wchłaniania substancji odżywczych z jelita cienkiego, które masz jeszcze na odcinku jelita czczego zasłonięte śluzem patologicznym.
Tak, chodzi mi o wdrażanie kaszy, zaczynając od 30 g czy tam (od ilu możesz), aby połączyć z białkiem.
Tłuszczu jem dużo, jakieś 100g masła dziennie, 50g smalcu i 2 - 3 łyżki oliwy z oliwek + tłuszcz ukryty.
Jeśli masz wstręt do tłuszczy, to również nie przesadzaj, bo będziesz dalej spadał na wadze, jeśli nie zwiększysz białka i węgli.
Myślę, że się nie rozumiemy, odnośnie liczenia (nie chodzi o to, żeby przeliczać i ważyć za pomocą wagi i tabel, ale żeby na oko wiedzieć, jakie są ilości BTW w poszczególnych pokarmach, a jeśli ktoś chce się bawić w szczegóły, to (np. w 100g sera żółtego, nie będzie 100g białka, a około 28 czy 25 g; znów w karkówce - około 20 g czy 22 g białka, itd.). To samo dotyczy tłuszczy, bo w 100g smalcu będzie prawie 98 g tłuszczu czy 95 g, a te kilka gram pozostałe, to stanowi białko (np. skwarki ze słoniny). Te puste kalorie w smalcu ze sklepu, mogą stanowić 98% tłuszczu. W maśle w 100 g, będzie 82 g tłuszczu a kilkanaście g białka i wody. To była informacja dla tych - co chcą przeliczać, żeby wiedzieli, że 100 g danego produktu - to nie 100 g BTW, ale nie o to chodzi. Podaje się wartości w przeliczeniu i wagę w gramach, dla ogólnej orientacji, ale najlepiej będzie na wyczucie nakładać sobie na michę i czuć się nasyconym (najpierw białko i tłuszcze, a następnie węgle, jeśli nie te o wysokim IG - to warzywa surowe).
Ale, po co się katować tłuszczem i popadać w drugą skrajność? Jeśli np. robimy jajecznicę to dajemy tyle masła, aby podsmażyć ewentualnie boczek i następnie jajka. Jeśli jest dosyć tłuszczu w jajecznicy, to smarujemy chleb cieniej masłem albo w ogóle bez masła a maczamy kromkę w tłuszczu z jajecznicy. Podobnie postępujemy z oliwą czy olejem w surówkach, też postępujemy tak, aby wyekstrahowały się witaminy w surówkach, ale jak będzie wystarczająco dużo tłuszczu w jajecznicy i na chlebie, to, po co "zalewać" się dodatkowo olejami…
Zastanawiam się właśnie czy nie przeginam z tłuszczami twardymi. Jak myślisz? Łatwo też się zakwaszam, mimo tego co pisałeś w jednym z tematów że "szybki spalacz" zakwasza się na węglach. Mnie właśnie zakwasza białko Jezyk
A Ty, widzę, że dalej walczysz z tymi teoriami. Zakwaszać może wszystko i B, i T, i W - tak mówi kolejna teoria biochemiczna. A jeszcze inna, że białko mięsne - chude, bardziej zakwasza niż przerośnięte tłuszczykiem; że jajko ugotowane na, bardziej "wolno" - bardziej zakwasza niż ugotowane na twardo; itd. Wszak tyle razy wspominaliśmy już o tym, że za około 5 lat, te teorie będą przewrócone do góry nogami. Ja, jak zaczynałem od "Kwasa" i jego teorii, do chwili obecnej zmieniło się tyle, że jeden wielki mętlik w głowie, ale na szczęście od ponad 3. lat stosuję zasadę "4xs" - Witolda Jarmołowicza, która tez jest w pewnym sensie teorią, ale zweryfikowaną pozytywnie, która dotyczy zasad zdrowego odżywiania.
Życie bez pieczywa" dr. Lutza mam nawet w domu Jezyk Ale nie tam pisze o tej teorii którą przytoczyłem.
Przytoczyłem dietę Lutza, która w jego przypadku spowodowała, że gość nabrał masy mięśniowej i znacznie poprawił sobie zdrowie, jest ona najbezpieczniejsza dla chorych czy ludzi starszych, jeśli chodzi o diety niskowęglowe, ale należy ją przetestować indywidualnie, bowiem każdy organizm reaguje inaczej.
W przeliczeniu? Co masz na myśli bo nie do końca rozumiem.
Mam na myśli - jak wyżej.
Jeszcze mam pytanie, w jaki sposób urozmaicić dietę w tłuszcze? Bo w moim przypadku dodaje zawsze sporo tłuszczy do węgli(głównie masło), dodatkowo oliwa z oliwek (zbytnio nie przepadam więc czasem zapominam), mięsko na tłuszczyku.
Nie rozumiem - czemu dodajesz? Jak to smakuje - masło z surówkami?
Nie wiem - kto wymyślił smarowanie chleba masłem? Albo - kto wymyślił, w ogóle chleb? Margarynę - wiem kto wymyślił i dlaczego, ale to miało być jedynie na czas „W”, czyli na czas wojen napoleońskich. Podobnie uczyniono w bliższych nam czasach z konserwami itp. rzeczami, również na czas wojen, a w czasach pokojowych jako zabezpieczenie na wypadek "W" - składowane w magazynach wojskowych. Ale ludzie i przemysł przetwórczy, stwierdzając, że jest to tania inwestycja w produkcję i że dobrze się przechowuje, to dawaj robić interes na ciemnej masie ludzkiej. I ta ciemna masa - daje się "reperować" za pieniądze i zabijać za własne pieniądze.
Do ugotowania karkówki czy żeberek a następnie - uduszenia czy usmażenia tego mięsa, nie potrzeba dużo dokładać tłuszczu widocznego, żeby to poddać dalszej obróbce kulinarnej, czyli nadtrawieniu poza organizmem. Chodzi o to, żeby mógł organizm później łatwiej trawić i wchłaniać produkt mięsny. Już wielokrotnie o tym wspominałem i Grażyna też, że stosując ŻO, nie zalewamy się tłuszczem - jak to pozory na to wskazują. Nasze jedzonko, gdybyśmy zmierzyli BTW, to wynik będzie taki - jak przy jednej z wersji Kwaśniewskiego DO (proporcje). Żeby nie wiem jak uważać na tłuszcz widoczny, to w ogólnym rozrachunku wyjdą nam proporcje: B:T jak 1 : 1,5-2, przy jedzeniu np. karkówki, żeberek, golonki, innego mięsa. Tłuszcz z mięsa, sam w sobie posiada wysoką zawartość, a gdy jeszcze dodamy tłuszcz użyty w postaci oleju czy masła, smalcu - do obróbki kulinarnej, to możemy uzyskać takie proporcje, a nawet wyższe, czyli 1:3 (B:T). Czy to musi oznaczać, że "zalewamy” się dietą wysokotłuszczową, jeśli normalnie funkcjonujemy i organizm nie protestuje...
Ja zacząłem jeść normalne całe posiłki, po treningach (nie wygłupiam się już z teoriami ketogenicznymi), i progresja nastąpiła. Poszedłem na chudej masie w górę o około 2 kg. A także podczas treningu - czuję się lepiej kondycyjnie i siłowo, bez dodatkowych wspomagaczy. Nie męczę się prawie w ogóle, ćwicząc na 70%. A mój kolega, o połowę ode mnie młodszy, na siłowni, przy zażywaniu kreatyny, ledwo może dotrwać do końca 30 min. treningu. Nie mam żadnych zakwasów ani bólów stawów, ścięgien, itp. A po koktajlach z błonnikiem - mam power taki, jakbym "śrutował" tę chemię z tzw. odżywek czy koksu.
I znów widzę tutaj olbrzymią zasługę MO i koktajli w tej progresji.Dodano Mistrz napisał: - "
Nasz organizm jest rzeczywiście idealnie przystosowany do życia. Tylko trzeba go rozumieć i słuchać, co nam mówi. Wówczas sam potrafi sobie wyregulować wewnętrzną homeostazę. Jeśli tak nie jest, bo trzeba coś kombinować - badać poprawiać, regulować, dodawać, ujmować, pilnować, to znaczy, że nie mamy zaufania dla własnego organizmu, a zamiast tego dajemy posłuch oszołomom; rzekomym naukowcom, którzy twierdzą, że co tam natura... Ona się myli, bo odkrycia naukowe mówią zupełnie coś innego.
Ja nie mogę się nadziwić, że ludzie są w stanie na swoim organizmie przeprowadzać eksperymenty zwane programami żywieniowymi. I tak na przykład jadają codziennie, w ściśle określonych porach: 9 dkg mięsa, 17 dkg kaszy, dwa jajka, 3 żółtka i do tego wypijają ściśle odmierzoną ilość wody. Przecież zapotrzebowanie energetyczne organizmu zależy od bardzo wielu czynników i jest inne każdego dnia a o tym informuje nas po prostu głód i pragnienie".
Dodano: 9 dkg mięsa, 17 dkg kaszy, dwa jajka, 3 żółtka i do tego wypijają ściśle odmierzoną ilość wody.
A oto kolejna złota czcionka-Biosłonka dla Mistrza.Przypominają mi się zebrania Optymalnych, gdzie przez około 2 h, skakali sobie do gardeł i udowadniali jedni drugim - o wyższości szpiku kostnego żółtego nad szarym czy odwrotnie... Albo - żeby pokonać ból w łokciu, to należy zmniejszyć ilość białka (czytaj: protein z białka jaja), czyli pozostawienia w większej ilości żółtek z jaj (np.w jajecznicy)
.