AndrzejEM
Offline
Płeć:
Wiek: 38
MO: 04.2009
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 23
|
|
« : 23-03-2015, 19:42 » |
|
W tym wątku chciałbym poddać analizie mój przypadek. Od ok. 10 miesięcy moje zdrowie pogarsza się z dnia na dzień. Mam wątpliwości, czy objawy mojego organizmu, które są bardzo dotkliwe i zagrażają życiu, to objawy oczyszczania związane ze stosowaniem filozofii Biosłone. Poniżej opisuję to, co zaszło przez ten czas oraz ostatnie 2 tygodnie szczególnie trudne w moim życiu. Proszę o wyrozumiałość i naprowadzenie na właściwe tory.
Z nurtem Biosłone zapoznałem się w 2009 roku. Dzięki pomocy uzyskanej na forum wyszedłem z poważnych tarapatów zdrowotnych. Stosowałem MO, DP od pierwszego etapu, następnie ZZO. Pół roku wystarczyło, abym poczuł się naprawdę zdrowy. Jestem Wam bardzo wdzięczny za pomoc oraz wskazówki. Przez kolejne lata z mniejszą lub większą dokładnością stosowałem zalecenia Biosłone. Oczywiście bywały odstępstwa, ale i tak moje odżywianie w 90% mieściło się w ramach ZZO. Infekcje przechodziłem bez leków, gdy nie miałem apetytu, czekałem aż powróci. Myślałem, że znalazłem sposób, który uchroni mnie przed chorobami do końca życia i bardzo w to wierzyłem. Czułem się pewnie i moje zdrowie wydawało mi się niezagrożone. Dość szybko opuściłem forum, gdyż uznałem, iż posiadam już wiedzę, która jest mi potrzebna. Od 2009 roku czytam forum regularnie i nadal uważam, że jest to najlepszy sposób, by odzyskać i zachować zdrowie. Mój stan przez te pięć lat był stabilny, ani się nie pogarszał, ani nie polepszał. Jednak w czerwcu 2014 roku wszystko się zmieniło – od tamtej pory aż do dzisiejszego dnia moje zdrowie pogorszyło się do takiego stanu, że prawie w każdej minucie odczuwam obawę o życie.
Nie wiem, co było bezpośrednią przyczyną, która zapoczątkowała mój regres zdrowotny (po głębszym zastanowieniu się stawiam na przewianie lewego ucha, bezdech senny, po którym nie mogłem zasnąć lub zatrucie alkoholem – wypiłem 2 kieliszki wódki i potem przez kilka godzin ciężko mi się oddychało). Wszystko zaczęło się nagle. Pewnego dnia jadąc autobusem do pracy zrobiło mi się gorąco, nie mogłem złapać tchu, musiałem szybko oddychać. Musiałem wysiąść kilka przystanków wcześniej, aby się uspokoić i ochłonąć. Od tej pory mój stan pogorszył się z dnia na dzień. Oto objawy, jakie przez te miesiące mi towarzyszyły (nie zawsze wszystkie na raz, choć bywało i tak): - gdy chodzę, znosi mnie na boki (czuję się jak pijany), potykam się o chodnik i szuram nogami, muszę świadomie stawiać kroki, - moje ruchy stały się niepłynne i niezgrabne, szczególnie dotyczy to rąk – np. trudno mi jest jeść łyżką lub pić herbatę – ruchy są chaotyczne i impulsywne; poza tym ręce i nogi mi się trzęsą, - mówiąc, mam mnóstwo przejęzyczeń i słowa przeze mnie wypowiadane są zniekształcone; czasem, aby coś powiedzieć muszę się wysilić – nie przychodzi to naturalnie, - nie mogę połykać, szczególnie płynów, muszę kręcić głową i zaciskać mięśnie, by połknąć pokarm lub ślinę, - w ustach czuję straszliwą suchość, która nie przechodzi po piciu, oczy też są suche, - mój oddech stał się bardzo płytki, nie mogę nabrać powietrza, szczególnie do dolnej partii płuc – tak jakby nie było na to miejsca, - moje serce bije bardzo wolno i bicie jest prawie niewyczuwalne, często bije niemiarowo, - czasami boli mnie głowa – ból jest tępy, występuje w potylicy i z tyłu szyi, tak jakby brakowało mi tlenu, kark jest sztywny i gorący, towarzyszy temu zatkany nos, - apetyt bardzo się zmienił, nawet gdy burczy mi w brzuchu, nie ciągnie mnie do jedzenia tak jak wcześniej, - podczas jazdy pojazdami, odczuwam niepokój, ale nie jest tak źle jak przy poprzedniej chorobie lokomocyjnej, - w nocy często mam bezdech – nagle się budzę i zaczynam szybko oddychać, serce wtedy bije bardzo szybko, - odczuwam raz zimno, raz gorąco, niezależnie od temperatury otoczenia, ostatnio cały czas mi zimno, - mój wzrok tak jakby się pogorszył, widzę niewyraźnie, a źrenice mam prawie zawsze zwężone, - czuję, że moja głowa jest bardzo lekka, tak jakby krew z niej odpłynęła – wtedy też oddech jest szybki i płytki oraz występuje ten tępy ból, - nie mogę dłużej pozostać w jednym miejscu – już po kilku minutach pojawiają się objawy w postaci szybkiego oddechu, niepokoju wokół serca, drętwienia karku i kończyn; nie ważne czy stoję, czy siedzę, czy leżę – po prostu muszę często zmieniać pozycję; także dłuższy chód powoduje te objawy, - czuję mrowienie podniebienia, karku, pleców, warg, nosa, - był czas, że nie miałem świadomości czy mięśnie trzyjające mocz są zaciśnięte, czy nie, przy oddawaniu moczu kłuje mnie głowa z lewej strony, - objawy od strony nerwów są najgorsze: zasadniczo nie czuję bólu, lecz drętwienie, mrowienie, głównie prawej ręki i nogi, ale też w rejonie pod lewym żebrem – jelita tam się znajdujące pracują inaczej, są jakby nieaktywne, często nie czuję lewej strony brzucha.
Tutaj dochodzę do objawów, które od ok. dwóch tygoni nie dają mi żyć. Pewnego wieczoru cały lewy bok tułowia był bardzo gorący, nie wyczuwałem bicia serca, ciężko mi się oddychało. Miałem nawet gorączkę 37,5 i pobolewanie lewego ucha. Wstrzymałem się z wezwaniem pogotowia. Następnego dnia wyszedłem do lekarza i po kilkunastu minutach nagle nie mogłem zrobić kroku, po prostu nie dawałem rady. Zatrzymałem się w miejscu i wezwałem pogotowie – obawiałem się o serce. Piekł mnie cały lewy bok, nie mogłem złapać oddechu, musiałem ukucnąć. Zmierzono mi ciśnienie: 120/80 – książkowe, puls 130, EKG w porządku, RTG klatki piersiowej prawidłowe, podstawowe badania krwi – bez zarzutu. Wypisano mnie jako zdrowego, a ja ledwo doczłapałem się do domu, robiąc kilka przerw po drodze. Następnego dnia zdołałem pójść do lekarza – ten zlecił mi badanie tarczycy – OK, oznaczenie magnezu w surowicy – OK, USG brzucha – OK. Jedynie RTG kręgosłupa piersiowego wyszło nienajlepiej: „Cechy rotacji kręgów wzdłuż osi długiej. Kyfoza fizjologiczna pogłębiona. Przewężenie przestrzeni m/kręgowej Th6-Th7. Wysokość trzonów kręgowych w normie”. Zaznaczam, że nie czuję żadnego bólu, prócz tych bólów głowy. Musiałem wrócić do pracy i ledwo w niej mogę funkcjonować. Dodatkowo bolą mnie uszy, tzn. bardziej głowa z obu stron przy uszach. Mam straszną nadwrażliwość na dźwięki – przy najmniejszym brzdęknięciu uszy mi się przytykają i bolą. Ponadto cały czas mi w nich dzwoni. Czuję, że niedługo mi rozsadzi głowę. Przepisano mi lek milgamma 100 – witamina B1 i B6 w drażetkach – po jego zastosowaniu przed snem nie spałem całą noc (być może to od tej witaminy, nie wiem). Tej nocy wszystkie mięśnie mi drgały, czułem przelewanie w gardle, tak jakby krew chciała dopłynąć do głowy, a nie mogła – dopiero pomasowanie tego miejsca pozwoliło ruszyć krwi. Czułem różne blokady w całym ciele – po dotknięciu tych miejsc krążenie ruszało, tak jakby nie były one unerwione. Pulsowały mi mięśnie w nogach, rękach. Gdy już przysypiałem, zaczynała boleć mnie głowa i nie mogłem złapać oddechu. Innej nocy przebudziłem się i nie czułem prawej strony twarzy. Mogłem nią ledwo ruszać, ale gdy ją dotykałem, to nic nie czułem.
Dzisiaj natomiast czułem okropne zimno. Nie mogłem siedzieć i stać. Jedynie chodzenie spowodowało, że mogłem złapać oddech. Moje nogi były jak z waty, musiałem usiąść na chodniku, bo nie dawałem rady iść i oddychać. Nie wzywałem pogotowia, bo wiedziałem czego mogę się spodziewać - kilkunastu godzin agonii na izbie przyjęć. Głowa zaczęła mi się pocić, wzdłuż karku i kręgosłupa czułem pulsowanie i prawie zemdlałem. Jakoś dotarłem do domu. Gorączki nie mam, ciśnienie mam niskie 101 / 60, puls 55. Przypuszczam, że ta słabość jest od niskiego ciśnienia. Teraz, gdy to wszystko opisuję jest lepiej, ale zupełnie nie mogę przełknąć śliny, w prawej ręce i nodze mam zmniejszone czucie (tak samo jak w lewym boku).
Trochę się rozpisałem. Dziękuję tym, którzy dotarli do końca. Mam wizytę u neurologa za kilkanaście dni. Chcę, żeby stwierdził, czy to objawy ośrodkowego, czy obwodowego układu nerwowego. Jeśli to ta druga opcja, to jest szansa na ich złagodzenie, np. poprzez masaże. Jeśli jednak jest to układ ośrodkowy (o czym świadczą głównie objawy ze strony układu wegetatywnego: perystaltyka jelit, bicie serca, regulacja oddechu), to już nie wiem co mi pozostaje.
Zaznaczam jeszcze, że przez te 10 miesięcy przerywałem picie MO (by wykluczyć objawy oczyszczania), trzy razy robiłem kurację Slow-Magiem – brak efektu, dietę starałem się modyfikować tak, by czuć się dobrze po posiłkach (chociaż lepiej jest gdy nic nie jem – ale jestem bardzo słaby). Zastanawiam się nad głodówką, która podobno jest ostatnią deską ratunku, ale jestem strasznie chudy i wycieńczony i nie mam doświadczenia w tym względzie.
Będę wdzięczny na wskazówki od osób, które przechodziły podobne perypetie.
|