Abi
Offline
Płeć:
Wiek: 42
MO: 14.04.2008 cała rodzina
Wiedza:
Skąd: Lublin
Wiadomości: 753
|
|
« Odpowiedz #152 : 08-07-2012, 17:06 » |
|
tekst Paweł Marszałek
"Moi drodzy, możecie mnie zjechać jak psa, za to co teraz napiszę, ale proszę Was, żebyście po przeczytaniu tego tekstu, złapali kilka głębokich oddechów albo zapalili fajkę, czy co tam macie do palenia i przemyśleli sobie całą tę sprawę na spokojnie.
Jesteśmy trędowaci. Niestety, tak to wygląda. Nie oznacza to oczywiście, że jest to prawda, ale jak sami wiecie, kłamstwo wielokrotnie powtórzone zaczyna nosić znamiona prawdy. No, przynajmniej w głowach tych, którzy je słyszą, a to do niech właśnie chcemy mówić. To oni uważają nas za pomyleńców walczących z wiatrakami nie wiadomo o co. O szczepienie? A co ich to obchodzi? Oni byli szczepieni, ich dzieci były szczepione, ich rodzice byli szczepieni. I co? Stało się coś? Nie jesteśmy w stanie przekazać wiedzy, którą mamy w jednej rozmowie, nie jesteśmy w stanie omówić wszystkich problemów w jednym wywiadzie. Nie da się. Nikt oprócz Was nie przeczyta tego co właśnie pisze, bo jest „za długie”. Sami wiecie ile czasu kosztowało Was, dowiedzenie się tego wszystkiego, czym teraz chcemy się podzielić z innymi. Oczywiście, trzeba to robić, ale nie teraz. Nie w sytuacji, kiedy my jak i oni, mamy nóż na gardle. Nie w momencie, kiedy trzeba działać szybko i szybko informować. Tu potrzeba hasła, które zjednoczy, również tych, którzy nie mają nic przeciwko obowiązkowym szczepieniom. Bo przecież ta ustawa uderza także w nich. Problem jest o wiele szerszy niż „obowiązkowe szczepienie”.Dlatego tworzenie kolejnych wydarzeń i grup w stylu „walcz z przymusem szczepień” czy „zbrodnia farmaceutycznej mafii na Polakach” nie wzbudzi zainteresowania. Aby zainteresować „niezainteresowanych”, aby obudzić „śpiochów”, trzeba walnąć w o wiele większy dzwon niż szczepionki i dyktat wielkiej farmy. A przecież ta nowelizacja daje nam taką możliwość. Tak jak w przypadku ACTA jest to zamach na wolność. To zamach na podstawowe prawa człowieka o decydowaniu o sobie i o nieingerowaniu w życie prywatne. O tym musimy do nich mówić. O inwigilacji z błahych powodów, o wpieprzaniu się w nie swoje sprawy, o braku kontroli, o tym, że sanepid staje się państwem w państwie. Trzeba powyciągać wszystkie brudy: sól do posypywania jezdni i mączkę ze zbuków, póki ludzie o nich nie zapomnieli. Trzeba mówić o niekompetencji tego organu i o tym, że teraz takie sprawy mogą nie wyjść na światło dzienne, bo nikt ich nie będzie kontrolował. Nie ma sensu oświecać ludzi opowiadając o syfie jaki jest w szczepionkach. Trzeba im powiedzieć, że teraz jak będą mieli katar, a sanepid uzna to za epidemię kataru, to będzie mógł ich inwigilować i nasyłać na nich policję. To im da do myślenia. Myślicie, że sprawa ACTA byłaby tak głośna gdyby mówiono tylko o „prawach patentowych”, „monopolizacji rynku nasion” albo „problemie z tańszymi odpowiednikami leków”? A przecież to były o wiele poważniejsze zagrożenia, niż kwestia internetu i pirackich kopi. Ale o tym wiedziało bardzo niewiele osób. Wytłumaczenie tego zajęłoby jeszcze więcej czasu niż w naszym przypadku. Dlatego bito w dzwon cenzury internetu, zamachu na wolność i blokady torrentów. To ruszyło ludzi. To ich zainteresowało. Bo łatwiej było skonstruować hasło „Donald matole, skąd będziesz ściągał pornole?!”, niż „Donald matole, co zrobisz jak cię zamkną za wysiewanie nielegalnych kiełków rzodkiewki?!”. Dlaczego o tym piszę? Bo wczoraj dzwoniłem jak opętany do wszystkich możliwych organizacji i osób, które mogłyby być zainteresowane problemem i dołączyć się do nas. Oto przykład standardowej reakcji. Fragment mojej rozmowy z kobietą z Panoptykonu. A, to chodzi o szczepienia? Nie. Chodzi o wolność. O to, że nowelizacja ustawy to zamach na prawa człowieka. Uffff. To dobrze. Kiedy zapytałem ją dlaczego zrobiła „ufff”, powiedziała, że wydzwaniają do niej ludzie i cały czas gadają o szczepionkach. Nie rozumiała po co i o co chodzi. Dopiero, kiedy jej wytłumaczyłem, że ta nowelizacja może dać sanepidowi uprawnienia, które mogą dotknąć także ją, a nie tylko „antyszczepionkowych oszołomów” (nie wyraziła się w ten sposób, ale tak odbierałem jej podejście), to zaczęła mnie słuchać. Zakładam, że wielu z Was też tam dzwoniło, stąd pewnie to jej zmęczenie odbieraniem takich telefonów. Dopiero później, jak wyszedłem z „berserku” szukania sojuszników i przemyślałem sobie moje rozmowy z rożnymi ludźmi zrozumiałem, że ich uwagę przykuwał tylko temat inwigilacji i braku kontroli nad sanepidem (państwo w państwie). Szczepionki? Pshaw! Zainteresowali się nimi dopiero wtedy, kiedy mówiłem, że może się zdarzyć, że nie będą wiedzieli co im wstrzyknięto lub padano w chwili, gdy obezwładnił ich policjant.
To tyle moich przemyśleń. Może też wydzwanialiście do rożnych osób i spotkaliście się z podobnym traktowaniem. Może macie podobne przemyślenia, a może moje się Wam do czegoś przydadzą. Tak czy siak, jako „antyszczepionkowi oszołomi” nie zdobędziemy zbyt dużego posłuchu. Chyba już większe szanse mamy jako „zaniepokojeni obywatele”, którzy dzwonią do redakcji różnych gazet i pytają, czy to prawda, że teraz sanepid bez nakazu sądu, będzie mógł wyważyć drzwi do ich domów i podawać leki, których oni nie chcą wziąć. Albo, czy to prawda, że sanepid, który przeoczył aferę solną, teraz nie będzie miał nad sobą żadnej kontroli? Albo, czy to prawda, że sanepid, który pozwolił abyśmy jedli zepsute jajka, teraz będzie mógł inwigilować obywateli?"
|