Beast
Offline
Płeć:
Wiek: 25
MO: V.2013-2014, X.2017—
Skąd: Warszawa
Wiadomości: 51
|
|
« : 25-11-2015, 18:13 » |
|
W ciągu ostatnich dwóch lat zaczęłam regularnie zarywać noce ucząc się w ciężkim liceum. W pewnym momencie spałam po 2-4 godziny dziennie i pozwalałam sobie na odpoczynek dopiero w weekend, kiedy odsypiałam po kilkanaście godzin, często też brałam drzemki w ciągu dnia. Automatycznie rano piję kawę i zajęła już o wiele ważniejsze miejsce niż śniadanie. Chodzę cała nakręcona, przesadnie energiczna, ciężko mi wręcz wysiedzieć w jednym miejscu; ekstrawertyk to za łagodne określenie. odkąd pamiętam mówię dużo, za szybko i niedbale, zawsze myślałam, że po prostu może mam wadę wymowy i to kwestia ćwiczeń, ale po ostatnich wydarzeniach w to zwątpiłam. Z kolei w wolne dni dostaję czasami efekt odwrotny - brak mi energii, mogę to nazwać chronicznym poczuciem zmęczenia, zamykam się w sobie i korzystam z faktu, że nic "nie muszę" - na nikim robić wrażenia, starać się, być nawet miłym, toteż w domu panuje od kilkunastu lat napięta atmosfera, a kłótnie połączone z krzykami są na porządku dziennym, nigdy nie miałam dobrego kontaktu z rodzicami, żyję w permanentnym stresie, jeżeli tak to można nazwać, były już próby przeprowadzki. Postanowiłam, że muszę się wziąć w garść, gdy mój korepetytor z matematyki zaczął się poważnie niepokoić i stwierdził, że w ciągu pół roku diametralnie spadła moja koncentracja, wpadłam też w pewnego rodzaju melancholię lub wręcz depresję. Wahania nastroju mam już od dziecięcych lat. Zawsze sądziłam, że taki po prostu mam charakter - dużo siedzę i myślę, a z myślenia nigdy nic dobrego wbrew pozorom nie wynika. Wielokrotnie też zauważano u mnie lekko powiększone wole - dla przeciętnych ludzi niezauważalne, dla osób znających to pojęcie od razu rzucające się w oczy. Psycholog zauważył też (ostatnio widziałam się z nim dwa lata wcześniej, więc mógł faktycznie zauważyć różnicę), że jestem jeszcze bardziej nakręcona, a włosy są w tragicznej kondycji, mimo iż myję je codziennie - są rzadkie, zawsze wypadały mi w dużych ilościach, płaskie. Od trzech lat zaczęły się również zupełnie nagle rozdwajać, podobnie paznokcie. Nie wiem, czy to przez ciągłe używanie kosmetyków (SLSy i te sprawy), ale fakt faktem, iż inni ludzie wcierają w siebie tego jeszcze więcej i jakoś ich włosy biją blaskiem po oczach. Od dzieciństwa jestem wręcz uzależniona od cukru pomimo braku problemów z wagą, próbowałam wielokrotnie to przerwać, ale nawet po odstawieniu glutenu trzy lata temu znalazłam węglowodany w postaci słodyczy. Długie lata walczyłam też z trądzikiem, niestety również antybiotykami, ale przestałam je brać po paru miesiącach i pokonałam prawie zupełnie problem piciem codziennie połowy kostki drożdży (wiem, że to tylko tuszowanie problemu). Tak więc zarówno matematyk, jak i psycholog polecili mi wykonać badania. W mojej rodzinie w prostej linii prawie wszystkie kobiety chorowały na niedoczynność tarczycy, moja mama na Hashimoto dotąd bierze lekarstwa, a zaczęła się leczyć dopiero po porodzie, mimo iż była już w tragicznym stanie wiele lat wcześniej. Żyłam więc w strachu przed podobnym losem i moje obawy w końcu się chyba potwierdziły - poszłam na USG i wykazało odchyły w miąższu tarczycy, dalej mam skierowanie do endokrynologa i na badania krwi. Jeszcze rok temu robiłam TSH i wychodziło idealne, ale wiem, że przeciwciała dają większą pewność. Jestem przerażona, bo za rok mam maturę, a wiem, że jednym z objawów tej choroby jest postępujące otępienie. W życiu chyba nie dostałam takiej histerii, jak po tym badaniu. Oczywiście, zapewne za szybko panikuję, ale bardzo cenię sobie zdolności mentalne i nie chcę nagle zgłupieć (chyba, że już to się stało, jeśli zaufałam służbie zdrowia i straciłam panowanie nad sobą). Planowałam studiować zoologię, a to bardzo trudne studia, wcześniej rozważałam też medycynę, dopóki nie zaczęłam się nią poważnie interesować kilka lat temu i trafiłam tutaj; myślałam też o pójściu na ASP, a teraz wszystko się we mnie załamało i boję się, że stracę potencjał, który w sobie mam. Obecnie kończę semestr z czterema zagrożeniami, czego nigdy bym się po sobie nie spodziewała. Być może postawiłam sobie zbyt wysoką poprzeczkę i teraz wszystko się musi zepsuć, żeby nie powiedzieć brzydziej, jak to w życiu bywa... Moja mama w moim wieku też była zdolna, aż nagle właśnie coś się stało i dziś, jak twierdzi, czyni pracę "odtwórczą", bo na nic innego ją nie stać... Naprawdę jestem załamana i nie mogę opanować negatywnych emocji. Piłam MO przez około półtora roku dość długi czas temu, nigdy nie wdrożyłam DP i może to był błąd. Moja mama pije miksturę wiele lat, mimo tego, gdy wspominam jej o tym, że nie chcę brać żadnych tabletek i chciałabym poszukać alternatywnej drogi leczenia, nie chce mnie słuchać i myśli, ze zwariowałam. Może naprawdę w tej chorobie jedynym rozwiązaniem jest branie hormonów? Czytam, czytam i nie nabieram wcale pewności co do tego, jak mogę sobie poradzić. Dziś byłam u lekarza rodzinnego i stwierdził, że to USG wcale nie jest jakoś wyjątkowo niepokojące. Sama już nie wiem, co robić. Czy może dałoby się skorzystać z pomocy któregoś z gabinetów biosłonejskich? Czy w ogóle powinnam iść do endokrynologa? A może moja coraz gorsza koncentracja wynika ze złej organizacji czasu i braku snu, z przemęczenia...? Nie oczekuję cudownych odpowiedzi, które mają za zadanie mnie niby wybawić, tylko przydatnych wskazówek.
|