Lucyna
|
|
« : 12-04-2010, 17:51 » |
|
Mam 38 lat. Obecnie mam problemy z nadciśnieniem.W 2006r. dziecko, od początku dawał się we znaki, ale najgorszy to był jego nocny płacz ( zresztą w dzień spał tak samo). Potrafiłam zapadać w głęboki sen, po czym mały budził mnie swoim kwileniem praktycznie co 5 minut i tak przez całą noc. On wyrósł z tego a u mnie powstały zaburzenia snu. Jak prześpię 2 godziny bez przebudzenia to jest sukces. Gdzieś po 1.5 roku zaczęły się takie objawy jak:wstałam rano i tak mnie głowa bolała że robiło mi się niedobrze i kładłam się do łóżka bo nie potrafiłam chodzić bo miałam ciemno przed oczami, po jakiś 4 godzinach męczarni zwymiotowałam i wszystko wróciło do normy. Kojarzyłam to z zatruciem pokarmowym ale nigdy nie zjadłam czegoś co mogło by mi zaszkodzić. Powtórzyło się kilka razy. Zawsze miałam niskie ciśnienie i nie sądziłam,że może być inaczej. Gdy zmierzyłam ciśnienie okazało się ,że mam 150/100. Lekarz przepisał mi tabletki na nadciśnienie, które zażywałam ponad rok. Nie czułam się po nich dobrze,ciśnienie nadal skakało, cały czas bolał mnie lewy bok od ucha aż do stopy. Nie czułam się dobrze ale tłumaczyłam to przemęczeniem bo wstawałam o 4.10 a wracałam do domu o 17godzinie. W praca było coraz gorzej. Pewnej nocy nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Budziłam się przez całą noc, ciśnienie i puls skakał, oblewały mnie poty, serce skakało. Nie poszłam do pracy, poszłam do lekarza. Zrobiono mi EKG,zmierzono ciśnienie miałam 130/90. Lekarz powiedział,że to na tle nerwowym i polecił mi zażywać Persen Forte i odstawić tabletki na nadciśnienie. Na początku było ciężko, bo już na drugi dzień w pracy ciśnienie podskoczyło do 175/100. Wtedy Persen pomógł ciśnienie faktycznie spadło, na jakiś czas. Zmieniłam na Kalms, co lepiej na mnie działało. Zażywałam te tabletki przez rok. Wtedy po 22 latach pracy w jednym zakładzie musiałam zrezygnować z pracy bo dojazd był dla mnie koszmarem, ( źle się z tym czułam, myślałam ,że będzie prościej) przez pół roku byłam na bezrobociu i gdy się skończyło poszłam do pracy. Nie jest to praca ambitna,po prostu mam pracę. I właśnie po miesiącu pracy wróciło koszmarne ciśnienie. Nie pomagały już żadne tabletki ziołowe ani homeopatyczne. Znowu wylądowałam u lekarza z ciśnieniem. Chciałam ,żeby mi przepisał coś konkretnego na nerwy, ale on powiedział " nie chcę Panią martwić ale chyba już będzie to ciśnienie zawsze wysokie.." ale nawet słuchawki nie przyłożył do serca .Mówiłam mu również, że od czasu do czasu skacze mi serce,że jest to takie dziwne uczucie jak gdyby taki lęk połączony z nieprzyjemnym bólem nad sercem. Nic nie zareagował, zapisał mi lekarstwa na ciśnienie i na uspokojenie Rudotel. Buntowałam się, piłam zioła ale pomogły tylko na chwile. Teraz zażyłam 3 razy dziennie propranol 10mg bo ciśnienie stało nie do wytrzymania, a raczej ból po lewej stronie. Propranol powoduje że nie boli mnie lewa strona. Mąż namówił mnie na kurację magnezem. Już po dwóch dniach zażywania serce przestało mi skakać. Teraz właśnie skończyłam i robię przerwę. Ale ciśnienie ani drgnie w dół. Trochę lepiej śpię po tym magnezie i gdy się przebudzę w nocy serce nie bije mi już jak oszalałe. Chciałam jeszcze nadmienić, że jestem osobą bardzo wrażliwą. Zawsze się przejmowałam wszystkim, teraz wydaje mi się, że trochę mniej ale to już siedzi we mnie. Proszę o radę.
|